TW#4 - Sala bilardowa, ostatnia
Najpierw wybrałam haiku, z możliwości, ale gdy już je wypociłam, coś mi przyszło do głowy. Tak zapodaję utwory dwa.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Postać: Chuda żołnierka
Miejsce: Sala bilardowa
Zdarzenie: Nad jeziorem bez wody
Gatunek: Haiku sztuk 3/albo/Makabreska
<<<<<<<<<<<<<<<<<<<
HAIKU
>>><><<<
Chuda żołnierka
Ujęła kij w ręce
I uderzyła
--------------
Wypadła bila
Sala pełna pijących
Jeziora złudzeń
--------------
Aralskie pyły
Maski ludzi upadłych
Łez u nich niema
>>><><<<
Makabreska - Sala bilardowa, ostatnia
>>><><<<
Dostała powołanie do grupy operacyjnej w dniu urodzin. Taki tam, prezencik od nieznanych władz. I jako jedna ze starszych braci i sióstr, w wieku dwunastu lat. Czym było to dla niej? Wzrostem nudy. Od dziś miała istnieć wyłącznie w "Sali operacyjnej" - komputerowym kompleksie wzajemnego zbijania się ze stołu gry, jakim stała się wyschnięta planeta.
>>><><<<
128 000 lat. Tyle czasu dzieliło ludzkość od starych, dobrych wojenek. Od matek i ojców, płaczących za dziećmi, od rodzin. Dziś dzieci powstawały z probówek, z ciągle malejącej puli genów, segregowanych latami w poszukiwaniu ideału i znalezionymi w końcu genotypami samounicestwienia. Reprodukcję uznano za niepożądaną, a "Głowy w chmurach", jak nazywały władzę dzieciaki, trwały w przekonaniu o słuszności decyzji podjętych przed tysiącami lat.
Ziemia umierała. Od dawna. Nad wyschniętym Bajkałem, pod którego dnem znajdowały się jeszcze resztki wody, w ścianie stanowiącej kiedyś jego brzeg, udawało kwitnienie życie.
Z piorunującym kijem wkraczała wraz z innymi, sobie podobnymi, w ostatni etap swojego istnienia.
>>><><<<
Pierwszy dzień służby wyglądał od wieków identycznie. Należało usunąć z sali zajmującą ją dotychczas zmianę. I odwiecznym, identycznym rozkazem.
W dzieciach, od chwili uzyskania pierwszych oznak świadomości, budowano poczucie zagrożenia. Polegało to na utwierdzaniu ich w przekonaniu o czającym się na zewnątrz śmiercionośnym wirusie. Przyczajonym mordercy ludzkości, próbującym przeniknąć do punktu kontroli i atakującym obsługę, a w wyniku braku reakcji, opanowującym całą załogę kompleksu: "Jedynych, prawdziwych ludzi, pozostałych na planecie".
W chwili, gdy uznawano, że w Sali Operatorów dochodzi do odkrywania innych powodów zachowania władz albo przebąkiwano o bezsensowności globalnego konfliktu, posyłano do nich zabójców.
Zadanie rutynowe i łatwe. Złożoną z robotów ochronę wycofywano na tę chwilę, a siedzących przy pulpitach sterowniczych, zawiadującymi niezliczoną armią, szalejących po Ziemi automatów, nie uprzedzano o nadchodzącej śmierci. W tym wypadku, zaledwie dwa lata po poprzedniej wymianie. I miało być subtelnie. Każdy gram białka stanowił pełnowartościowy zasób energetyczny.
>>><><<<
W ciszy przeszły przez zakazane drzwi. Każde z indywidualnym rozkazem. I one i ci, których mieli zastąpić, zostali odpowiednio oznakowani. Górną część munduru stanowiła, wykonana na wzór przedpotopowego wdzianka sportowca, bluza z wielkim, widocznym nawet w półmroku numerem. Zmiennicy, w liczbie stu, ponumerowani od 00 do 99, mieli się zająć każdy swoim, a niepowodzenie karano śmiercią. W takich, nielicznych wypadkach, wykonywaną przez zautomatyzowaną ochronę.
>>><><<<
Jej odpowiednik, stary 07, gorączkowo wiercił się na obrotowym, przytwierdzonym na stałe do podłogi krześle. Łysa, kształtna głowa, wbita w szczupłe ramiona, podrygiwała miarowo, w rytm uderzeń w klawisze poleceń usytuowanych na ekranie. I jego zachowanie nie było przypadkowym.
Na przeprowadzenie wymiany, wybierano celowo najgorętsze godziny w obsłudze konfliktu, gdyż wówczas wszyscy operatorzy znajdowali się w swoich boksach. Odgrodzeni nawet od sanitariatów, bez jakiejkolwiek szansy do obrony, mieli być pozbawieni życia humanitarnie i bezkrwawo. Wystarczyła przytknąć do karku kij i uderzyć energicznie kciukiem w przycisk na zakończeniu rękojeści.
— Walczymy tylko ze sobą. Z takimi samymi jak my. — Stary 07 nie przerwał swej pracy. Gdy poczuł i rozpoznał chłód metalowej końcówki na swoim karku, jedynie głębiej wcisnął głowę w ramiona. — Daj mi minutę. Im więcej was to usłyszy, tym szybciej to się stanie.
— Co się stanie? — Nowa "Siódemka" wstrzymała drżący kciuk.
— Któraś ze zmian zrozumie... Na minutę zakłóciliśmy kamery, dane masz tutaj — wyciągnął do tyłu dłoń, w której tkwił mały kryształ. — Weź to i gdy doliczę do dziesięciu, zrób, co masz zrobić.
Nowa 07 wzięła przedmiot.
Uderzyła przy sześciu.
Schowała przejęte do kieszeni i zajęła się drugą częścią zadania. Należało przeciągnąć ciało do jednego z rogów sali i wrzucić do dziury, zwanej łuzą.
Komentarze (18)
"udawało kwitnienie życie." - życie udawało
"operatorzy znajdowali się każde w swoim boksie." - każdy z operatorów a nie każde
Miałam na myśli, że to dzieciaki i chciałam ten fakt zaakcentować, więc tak jakby. Hmm, przerobię jednak.
A poza tym dzięki i pozdrówka.
Jak inaczej będę się rozwijać?
Pozdrawiam :)
Pozdrówka
Łez u nich niema... Nad jeziorem bez wody - super
No Nostradamus Opowijski nam się widzi. Widać, że nic się za bardzo nie zmieni. Znakomita akcja i wizja, ale dobrze, że chociaż nadzieja będzie się jeszcze tlić w tych numerycznych istotach.
Pozdrawiam serdecznie
"Nowa 07 wzięła przedmiot.
Uderzyła kciukiem przy sześciu." - uderzyła przy sześciu. Uwielbiam takie zagrania-gwoździe.
Temat poszedł w zajebistą stronę.
Z jednego się cieszę. Z tego, że nie wpadłem na pomysł, żeby to było w jakikolwiek sposób punktowane.
Gdybym miał rozdać punkty w tej edycji, to bym się na trzy tygodnie wylogował i liczył, że zapomnicie.
Ależ poziom.
To taka luźna dygresja - odkąd wstałam mnie męczyło... ;) Pozdrowionka :)
Pozdrówka
"Wypadła bila
Sala pełna pijących
Jeziora złudzeń" - to moje ulubiene
A teraz makabreska.
"Każdy gram białka stanowił pełnowartościowy zasób energetyczny" - rzuciła mi się w oko surowość tego zdania, najsss
Moigłabym więcej, ale zaczytałam się z tytułu podobnej tematyki.
"Im więcej was to usłyszy, tak szybciej to się stanie" - być może mam banalne myślenie, ale jakoś tak naturalniej mi brzmi "Im więcej (...), tym* szybciej (..)" Obczaj sobie.
Jak byś tak jeszcze ze szklanę krwi majdnęła po ścianie, to by było bardziej "makabreskowo", aczkolwiek bardzo możliwe, że jestem zbyt czepliwa, bo tekst mi się bardzo podoba i kupuje po całości. Kwestia estetyki - ja lubię jak jest żywe mięcho. Adam T. pisał kiedyś Grzęzawisko, tam było dosłownie żywe mięcho.
Wybrnęłaś z tematu elegancko, i duuuży plus za wykorzystanie obydwu gatunków (!)
Piszesz ładnie, błędów nie ma, wszystko trzyma sie obranej myśli (analizuję, bo chyba mało Cię czytałam do tej pory), nie jest rozwlekle i nudno, nie jest tez zbyt lakonicznie. Jest w punktu. Gwiazdy zabłysły.
Pozdrawiam :)
Pozdrówka
Co do tekstu, bardzo fajnie napisane. Nie dziwię się, że nie lubisz zabijać bohaterów, bo sama tego unikam - po co strzępić sobie sumienie?
Kurczę, przeczytałam wszystkie Twoje TW i jestem w głębokim szoku, że potrafisz tak zgrabnie przeskakiwać między gatunkami. Ogromny plus dla Ciebie, a za powyższy tekst piąteczka :)
Pozdrawiam! :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania