TW#6 Klątwa Wiecznego Smutku

Siódme dziecko

Zderzenie z rzeczywistością

 

* * *

 

– Mamo?

– Tak, skarbie?

– Przeczytam ci bajkę, dobrze?

– Dobrze, kochanie.

 

Dawno, dawno temu, we wspaniałym Królestwie, żyła dumna młoda para – Król i Królowa. Król był dobrym człowiekiem o gołębim sercu, dbał o poddanych i pilnował, by dobrze im się działo. Królowa zaś, łagodna, ciepła i serdeczna, otaczała miłością każdego, kto tego potrzebował.

W niecały rok po ślubie para doczekała się dziecka. Na świat przyszła cudowna, złotowłosa Księżniczka. Jej pierwsze uśmiechy promieniały niczym słońce, a śmiech przypominał poruszane przez wiatr dzwoneczki, czym rozświetliła życie całego królestwa.

Niestety! Niedługo po narodzinach, zła wiedźma niepostrzeżenie wtargnęła do zamku i zazdroszcząc królewskiej parze potomka, jakiego sama nie mogła mieć, przeklęła dziewczynkę straszliwym zaklęciem. Nachylona nad kołyską wyszeptała do małego uszka gorzkie słowa Klątwy Wiecznego Smutku, po czym znikła pod osłoną nocy. Od tamtej pory cudny śmiech dziewczynki zgasł, z jej oczu uleciały radosne iskierki. Wciąż płakała i płakała.

Rodzice rozkładali ręce, lamentując nad nieszczęsnym losem dziecka. Gotów oddać pół królestwa oraz, w przyszłości, obiecując rękę Księżniczki, błagali o pomoc sąsiednie Królestwa i nie ustawali w poszukiwaniach osoby będącej w stanie odczynić zły czar.

Kiedy ich serca topniały z nadziei, jedenastoletni chłopiec przypadkiem natrafił na mieście na owe królewskie obwieszczenie. Przyglądał się mu i przyglądał, myślał i dumał, aż wreszcie sobie przypomniał.

Czym prędzej udał się do zamku, domagając widzenia z Królem i Królową. Ich desperacja sprawiła, iż byli gotów wysłuchać nawet takiego oseska.

– Chciałeś z nami mówić, młodzieńcze – powiedział smętnie Król. Z komnaty nieopodal wciąż dobiegały nieszczęśliwe szlochy Księżniczki. – I po cóż wkraczasz w naszą niedolę?

– Panie – odezwał się chłopiec. – Za siedmioma górami żyje stary mędrzec, który kiedyś, jak opowiadała mi matka, wybawił mojego brata ze straszliwej choroby. Może mógłby więc on poratować i waszą córkę.

– Ach! – biadała Królowa. – Nie wiemy, gdzie go szukać! Zaprowadź nas tam, zaprowadź, młodzieńcze!

Tak się stało. Chłopiec, wraz z całym królewskim orszakiem, wyruszył w daleką podróż za góry. Szczęśliwie odnaleźli starca, który w rzeczy samej, wiedział, jak klątwę można z Księżniczki zdjąć.

– Na tę przypadłość rada jest jedna – zawodził ochrypłym głosem. – By zdjąć z dziecka klątwę, potrzebujecie Zaczarowanego Pierścienia, który kształt swój dla niepoznaki przemienił przed laty. Niestety! Nikt nie wie, gdzie go odnaleźć, nawet ja! Dawno już o nim zapomniano, a jedynie ów przedmiot posiada moc odwracania uroków starej, niegodziwej wiedźmy.

I tak, posępny orszak wraz z młodzieńcem, powrócił do miasta. Wielu śmiałków usiłowało odnaleźć pierścień, lecz nikt nie wracał z wyprawy z upragnionym łupem. Zdawało się, że przedmiot przepadł na wieki.

Lata mijały. Pewnego dnia, gdy Królewna obchodziła czwarte urodziny, odwiedził ją ów młodzieniec. Chłopcu, z racji jego szczerych chęci pomocy i sympatii, jaką zaskarbił sobie na królewskim dworze, pozwalano przebywać z małą Księżniczką. Kiedy wszedł do jej komnaty akurat spała, złożywszy drobne rączki na jedwabnych poduszkach. Podszedł do jej łóżeczka i popatrzył zadumany na śpiącą twarzyczkę.

– Och! – wyszeptał. – Jesteś taka spokojna w spoczynku, moja pani. Jakże chciałbym móc uwolnić cię spod więzów klątwy! Co robić, co robić?

Z zamyśleniu chłopiec bezwiednie wyjął z kieszeni niedługi, giętki patyczek, którym zwykł bawić się od zawsze. Wyginał go w różne strony i wyginał, aż w pewnym momencie patyczek ułożył się w jego dłoniach w niewielki, zgrabny okrąg przypominający pierścionek. Ledwo zdążył to zrobić, a kora zezłociła się i błysnęła w słońcu, przemieniając w najprawdziwszy pierścionek z brylantem u górze. Młodzieniec cały czas miał Zaczarowany Pierścień przy sobie!

Czym prędzej wsunął go na palec śpiącej księżniczki, która akurat w tym momencie otworzyła malowniczo błękitne oczy. Spojrzała na wybawiciela i nagle uśmiechnęła się tak promiennie i urzekająco, jak tylko potrafiła.

I tak oto chłopiec zdjął z Księżniczki klątwę, przerwał królewskie nieszczęście, a gdy oboje dorośli, pojął Królewnę za żonę i otrzymał obiecane pół królestwa.

 

– Koniec – oznajmiła Mia, dumnie unosząc kąciki warg. Spoglądała to na mamę, to na tatę. – I jak? Podobało się wam?

Odpowiedziała cisza. Mama, odwrócona tyłem, zmywała naczynia. Tata czytał przy stole gazetę. Kuchnię wypełniał piskliwy odgłos gąbki jeżdżącej w tę i z powrotem po talerzach.

– Śliczne, kochanie – powiedziała wreszcie mama. Jej głos zadrżał. – Masz… Masz wielki talent.

Drobna pochwała wystarczyła, by podsycić entuzjazm dziewczynki. Ponownie ujęła w dłonie zeszyt z opowiadaniem i zaczęła go przeglądać.

– Na pewno muszę jeszcze coś poprawić, to tu, to tam, ale taki pomysł właśnie wpadł mi do głowy w szkole i chciałam go dziś zapisać.

– W szkole? – powtórzył mrukliwie ojciec. Trwał uparcie odgrodzony od rodziny gazetą niczym tarczą.

– No… Tak. Zastanawiałam się, czy nie nadać księżniczce imienia, ale potem przypomniałam sobie, że przecież w bajkach nikt się tak do nich nie zwraca. Zawsze tylko królewna to, królewna tamto. Nie wiem, czemu tak jest.

– Skarbie, zawołaj rodzeństwo na obiad – poprosiła mama. Mia zobaczyła, jak jej ręce drżą leciutko gdy układała czyste naczynia w wysoki stosik.

Mia posłuchała. Pobiegła najpierw do jednego, a potem drugiego pokoju, aż wreszcie przebiegła przez mały korytarzyk z powrotem do kuchni. Ona i jej siostra Bianka, jako najmłodsze, nakryły do stołu ustawiając na nim równo dziewięć głębokich talerzy. Zaraz potem rodzice, wraz z gromadą siódemki pociech, zasiedli do kolacji. W milczeniu spożyli chudą zupkę, zagryzając ją kromkami białego chleba.

– Kochanie, dziś twoja kolej na sprzątanie – przypomniała łagodnym tonem matka.

– Nieprawda – burknął wysoki, blady młodzieniec. – Niech smark dziś posprząta, ja zaraz idę do pracy.

– Ej! – oburzona Mia spiorunowała brata spojrzeniem. – To że jestem najmłodsza nie znaczy, że możesz mi tak rozkazywać!

– Tyram jak wół, żebyś miała co w zęby włożyć, nie psiocz. Jak chcesz, to możemy się zamienić, chętnie trochę pozmywam.

– Dzieci, dzieci – prosiła kobieta. – Spokojnie – westchnęła ciężko. – Nie ma potrzeby wzniecać kłótni. Mia, skarbie, posprzątaj dziś ty, a brat zajmie twoją kolejkę w przyszłym tygodniu. Dobrze?

Oboje posępnie skinęli głowami. Nikt nie był z tego układu zadowolony.

Mia posłusznie została w kuchni gdy jej rodzeństwo rozbiegło się do swoich zajęć. Zakasała rękawy i zajęła stanowisko przy zlewie. Rozmyślając o swojej opowieści machinalnie wykonywała żmudny obowiązek. Rodzice siedzieli wyjątkowo przy stole, co zawdzięczali niedzielnemu wieczorowi. Mama cerowała dziurę na koszulce, a tata wrócił do gazety.

Milczenie szybko zbrzydło dziewczynce. Obejrzała się przez ramię, posłała opiekunom pogodny uśmiech i zaczepiła:

– Chciałabym zostać pisarką – oznajmiła. Nikt nie podjął rzuconego przez nią tematu, ale niestrudzenie drążyła dalej. – Lubię wymyślać różne historie. Pani wychowawczyni mówi, że mam do tego smykałkę. Co to znaczy, mamo? Mamo?

– To znaczy, że jest się w czymś dobrym, kochanie.

– Och! – zachwycona Mia o mało nie upuściła śliskiego talerza na dno zlewu. – Uważa, że jestem w tym dobra!

– Jesteś wspaniała – szepnęła cicho kobieta.

– Już wszystko wiem, mamo – oczy podnieconej Mii rozbłysły. – Zapiszę się na kurs pisarski. Najpierw będę dużo pisać, założę sobie specjalny zeszyt, a potem, jak trochę podrosnę, pójdę na takie warsztaty, o których opowiadała nam ostatnio nauczycielka. Mówiła, że pisarze chodzą tam po to, żeby szlifować rzemiosło, tak powiedziała.

– Kochanie… Te kursy… One…

– Wiem, mamusiu, kosztują. Ale nic się nie martw! Będę roznosić sąsiadom mleko i na pewno mi wystarczy. A potem, jak już skończę taki kurs, to napiszę wspaniałą powieść i pójdę z nią do wydawnictwa i na pewno im się spodoba, bo włożę w nią dużo serca, a pani mówi, że jak się czegoś bardzo chce i wkłada w coś dużo serca, to zawsze wychodzi.

Szorstka ręka ojca zacisnęła się łapczywie na skrawku gazety. Mii, skupiona na spienionej stercie talerzy, umknął ten drobiazg.

– Jak już zostanę sławną pisarką, dam wam dużo pieniędzy, żebyście naprawili dach. Albo nie! Kupię wam nowy dom. I siostrom też! I nawet bratu, chociaż jest głupi.

– Mia…

Dziewczynka przewróciła oczami.

– Tak, wiem, miałam go tak nie nazywać. Ale sama widziałaś, jaki jest wredny. Tak czy siak, oprócz domu kupię też dużego psa, żeby was pilnował, a ja pójdę na studia żeby nauczyć się pisać jeszcze lepiej i będę tworzyć bajki dla dzieci i...

– Dosyć! – przerwał jej nagle stanowczy, mocny głos. Podniesiony ton sprawił, że Mia zastygła w bezruchu. – Dosyć tych bzdur, dziewczyno! – pięść ojca uderzyła w stół. Stojący na blacie wazon z kwiatami zadrżał. – Nie chcę tego więcej słyszeć.

Mia wyjęła spienione dłonie ze zlewu i stanęła twarzą do ojca. Patrzyła na niego wystraszonymi, okrągłymi ślepiami.

– Tato…

– Kochanie, przestań – wtrąciła mama, z niepokojem skacząc spojrzeniem z córki na męża.

– Tato, co zrobiłam? – zapytała dziewczynka.

Ojciec raptownym ruchem rzucił gazetę na stół. Patrzył w przestrzeń przed sobą. Usta miał zaciśnięte.

– Mam dosyć tych dyrdymałów. Kiedy wreszcie przestaniesz? – syknął chrapliwie, celując wrogim spojrzeniem w córkę. – Bajki. Żyjesz tymi bajkami, wiecznie to samo.

– Ja tylko…

– Co ty sobie myślisz, co?! – ryknął mężczyzna, tracąc nad sobą panowanie. Trząsł się z nerwów, marszczył czoło i brwi, cały aż poczerwieniał. – Pracujemy ponad siły, do wyżywienia dziewięć gęb, a ty oczekujesz, że starczy nam jeszcze na jakieś kursy i studia?

– Nie, tato, ja…

– MILCZ – grzmiący głos ojca wstrząsnął lichymi ścianami drewnianego domu. Z pozostałych dwóch pokojów wyjrzało nieśmiało sześć ciekawskich głów. Z trwogą obserwowali scenę rozgrywaną w kuchni. – Przestań wreszcie żyć marzeniami. Robisz matce ogromną przykrość.

Mia uciekła wzrokiem od ojca w stronę matki oczekując wsparcia. Dopiero wtedy dostrzegła, że kobietę zalał potok łez.

– Tom, ona nie chciała, to tylko dziecko… – załkała matka, wycierając zapłakane oczy rękawem.

– Nie – uciął brutalnie mężczyzna. Wycelował palcem wskazującym w Mię. – Rozejrzyj się, dzieciaku. Widzisz to? Widzisz?

Serce dziewczynki biło tak prędko jak nigdy dotąd, pod powiekami poczuła pieczenie. Przeczesała wzrokiem kuchnię ale nie wiedziała, czego szukać. Potrząsnęła przecząco głową.

Gest rozwścieczył ojca. Wstał, trzasnął pięściami w stół, po czym porwał drewniany taboret w ręce i cisnął nim o ścianę. Matka krzyknęła krótko. Teraz obie z Mią zaniosły się spazmatycznym szlochem.

– To jest nasza rzeczywistość! – wykrzyczał ojciec wskazując otwartą dłonią na rozbity mebel. – TO. Nędza. Pracujemy więcej i więcej, wypruwamy sobie żyły żebyście mieli co jeść, i nic. NIC. Ledwo wiążemy koniec z końcem, staramy się zapewnić wam to, co możemy. Bądź wdzięczna, gówniaro, i przestań żyć z głową w chmurach. Weź się za porządną robotę, bo ze swoich bajek nie wyżyjesz. Rozumiesz?

Zapłakana Mia zamarła.

– ROZUMIESZ?

– Tak! – wrzasnęła, wyduszając z głębi gardła przeciągnięte, płaczliwe jęki. – Rozumiem.

– No – szepnął ojciec. Wytłoczył z płuc powietrze przez nos. Znów przycisnął do siebie obie wargi. – Wystarczy na dziś – dodał smutno. – Dziękuję za kolację – i odszedł.

Po awanturze w kuchni mama długo tuliła Mię do siebie. „Będzie dobrze” – mówiła słodkim, kojącym głosem – „zdobędziemy pieniądze na kurs, jeśli naprawdę będziesz tego chciała”. Dziewczynka odnalazła ukojenie w jej słowach i ramionach, lecz w nocy długo nie mogła usnąć. Wciąż słyszała zapętlone słowa ojca, widziała jego wykrzywioną w gniewie minę. Uwierzyła, że miał rację.

Kiedy wszyscy spali, cichutko umknęła z sypialni i przechodząc obok śpiącego rodzeństwa zaszła do kuchni, by wziąć swój zeszyt. Obracała go w dłoniach przez kilka minut, przerzucała zapisane kartki. Opuszkami palców przejechała po lekko wklęsłych literach. Westchnęła strapiona. Po jej pękniętym sercu cyrkulował jad.

Wreszcie stanęła wyprostowana i skinęła głową. Podjęła decyzję.

Następnego dnia po drodze do szkoły, wrzuciła zeszyt do studni.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (26)

  • krajew34 16.04.2019
    Na początku myślałem, że to bajka wzorowana na królewnie śnieżce, ale nie powiem zaskoczenie wielkie. Z nudów wziąłem pierwszy lepszy tekst do czytania i choć preferuje happy endy, to naprawdę dobrze się czytało. Pozdrawiam.
  • Cofftee 16.04.2019
    Dziękuję za wizytę, kłaniam się.
  • Szkoda, że nie było dobrego zakończenia... ale zawsze możesz napisać kolejną część, przecież wszyscy wiedzą, że w studni mieszkają... :)
    Zostawiam komplet
  • Light 16.04.2019
    Sam pomysł dość naiwny, ale do samego końca nie wiedziałam co się wydarzy i za to ogromny plus. Szczerze mówiąc myślalam, że dziewiczyna ucieknie ;) A tu coś innego. Akcja z ojcem świetnie rozegrana, dialogi, napięcie, matka w tle - super. 4+:)
  • Cofftee 16.04.2019
    Dziękuję za opinie, oceny i odwiedziny :-) Pozdrawiam!
  • Witamy nowy tekst! :)
  • pkropka 16.04.2019
    Czemu takie smutne? :(
    Bardzo ładnie napisane, dobrze zagrałaś emocjami. *****
  • Cofftee 16.04.2019
    I ja witam!
    Dziękuję za opinie pkropko :-)
  • Ogonisko 16.04.2019
    A miałem tak dobry humor, przez cały dzień.
  • jesień2018 16.04.2019
    Rety, bardzo dobre! Wzbudziło dużo emocji! I napisane tez dobrze, akcja z ojcem niesamowicie opisana. A teraz pozamerytorycznie, ale tak się rozgniewałam, że nie wiesz. Tacy ludzie jak ten ojciec w ogóle nie powinni mieć dzieci, a co dopiero siódemkę! Straszny typ!!! Daję pięć i odchodzę poruszona.
  • Justyska 16.04.2019
    Bardzo mi sie spodobało, szkoda ze teraz na dziewczynkę spadla klatwa wiecznego smutku... ojciec zdeptal je marzenia. Zakonczenie smutne, ale bardzo prawdziwe.
    Lekko piszesz.
    Zostawiam 5 i pozdrowienia!
  • Canulas 16.04.2019
    "Rodzice rozkładali ręce, lamentując nad nieszczęsnym losem dziecka. Gotów oddać pół królestwa oraz, w przyszłości, obiecując rękę Księżniczki, błagali o pomoc sąsiednie Królestwa i nie ustawali w poszukiwaniach osoby będącej w stanie odczynić zły czar." - skoro rodzice, to "gotowi"

    "– MILCZ – grzmiący głos ojca wstrząsnął lichymi ścianami drewnianego domu." - a tu, po "MILCZ" , widziałbym wykrzyknik.

    Ok. Tekstowo przypominasz pKropkę, oczywiście Justyskę i nieco Jesień. Takie combo.
    Ładnie - płynnie - przechodzisz do odzierania baśni i zastępowania jej ponurymi odcieniami codzienności. Całą robotę robią w sumie ostatnie zdania. Byłem blisko, bo zakładałem, że spali zeszyt.
    (Wersja druga, że się powiesi).
    Teraz trafiłaś na okienko w TW (przerwę), ale ruszamy już dalej.
    Wylosuj sobie zestaw, jeśli masz chęć.
    Pozdrox
  • Cofftee 17.04.2019
    Cóż, najbardziej wolałabym przypominać siebie, ale wiem że przy czytaniu często takie skojarzenia się nasuwają :-P Dziękuję za wizytę, pozdrowienia.
  • Angela 16.04.2019
    Początek, czyli bajka, bardzo ładne i bajkowe prawdziwie. Zderzenie z rzeczywistością bardzo bolesne a opisane tak prawdziwie,
    że miałam przez moment ochotę, powiedzieć ojcu parę słów do słuchu.
    Zostawiam ***** i pozdrowienia.
  • Cofftee 17.04.2019
    Dziękuję bardzo wszystkim za opinie i wizytę oczywiście, a także sugestie i poprawki. Pozdrawiam ciepło :-)
  • Dekaos Dondi 17.04.2019
    Mnie się bardzo podobało. Tak jakby klątwa, przeszła z bajki, na Mia. Ale Pierścień został w bajce. Szkoda, może by i ojca jakoś odczarował i zeszyt by nie skończył w studni a Mia został by pisarką. A może została, bo pierścień miał właściwości, o których nie wiedziała.
    No dobra kończę. Musiał m isię Twój tekst spodobać:)) Pozdrawiam →*****
  • Mia123a 18.04.2019
    Hejo! Opowiadanie przeczytałam już wczoraj ale dopiero teraz mam chwilę aby sklecić jakiś komentarz. A więc, powiem tylko, że bardzo mi się podobało! Dialogi naturalne
    a opisy dobrze dopracowane.Krótko mówiąc wszystko jest bardzo czytelne. To dziwne ale od początku wiedziałam jak zakończy się ta historia. Że to nie może się udać. Więc naprawdę, końcówka wyszła Ci świetnie! Całe opowiadanie mimo, że wydaje się proste to mówi tak wiele. O planach i marzeniach o tym jak łatwo można się w nich zatracić. Początkowy entuzjazm, fascynacja, która ostatecznie przeradza się w wielkie rozczarowanie. Brutalne ale cholernie prawdziwe. Bardzo mi się podobało. Pozdrawiam!
  • Cofftee 18.04.2019
    Dziękuję serdecznie kolejnym gościom za opinie i komentarze :-)
    Ciepłe pozdrowienia!
  • Agnieszka Gu 20.04.2019
    Witam,
    Fajnie napisany, z pomysłem kawał tekstu. Niebanalny. Wywołując emocje.
    Pozdrawiam
  • Cofftee 26.04.2019
    Dziękuję bardzo, pozdrawiam :-)
  • Dzień dobry!
    Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – jutro o godz. 20.00.
    Pozdrawiamy :)
  • Ritha 28.04.2019
    Witam :)
    Najpierw może wątpliwości:
    „Dawno, dawno temu, we wspaniałym Królestwie, żyła dumna młoda para” / „a śmiech przypominał poruszane przez wiatr dzwoneczki, czym rozświetliła życie całego królestwa” - raz masz „królestwo” z małej, raz z dużej
    „Gotów oddać pół królestwa oraz, w przyszłości, obiecując rękę Księżniczki, błagali o pomoc sąsiednie Królestwa” – Gotowi*
    „Ich desperacja sprawiła, iż byli gotów wysłuchać nawet takiego oseska” – to samo, gotowi*
    „Z zamyśleniu chłopiec bezwiednie wyjął z kieszeni niedługi” – Z zamyślenia* albo W* zamyśleniu
    „przemieniając w najprawdziwszy pierścionek z brylantem u górze” – u góry* albo na* górze
    „Czym prędzej wsunął go na palec śpiącej księżniczki” / „I tak oto chłopiec zdjął z Księżniczki klątwę” – księżniczkę też masz raz z małej raz z dużej, trzeba to ujednolicić
    „Królewnę za żonę i otrzymał obiecane pół królestwa” – tu tez królestwo z małej
    „ Mia zobaczyła, jak jej ręce drżą leciutko[,] gdy układała czyste naczynia w wysoki stosik.”
    „ Ona i jej siostra Bianka, jako najmłodsze, nakryły do stołu[,] ustawiając na nim równo dziewięć głębokich talerzy.”
    „To[,] że jestem najmłodsza[,] nie znaczy, że możesz mi tak rozkazywać!”
    „Mia posłusznie została w kuchni[,] gdy jej rodzeństwo rozbiegło się do swoich zajęć.”
    „Rozmyślając o swojej opowieści[,] machinalnie wykonywała żmudny obowiązek.”
    „Rodzice siedzieli wyjątkowo przy stole, co zawdzięczali niedzielnemu wieczorowi.” – to zdanie jest dziwne. Rozumiem o co chodzi, że akurat nic nie robili, bo była niedziela, ale brzmi dziwnie, jakby zazwyczaj siedzieli nie wiem, na podłodze :D
    „Mii, skupiona na spienionej stercie talerzy, umknął ten drobiazg.” – skupionej*
    „a ja pójdę na studia[,] żeby nauczyć się pisać jeszcze lepiej i będę tworzyć bajki dla dzieci i...”
    „Podniesiony ton sprawił, że Mia zastygła w bezruchu. – Dosyć tych bzdur, dziewczyno! – pięść ojca uderzyła w stół.” – Pięść*
    „– MILCZ – grzmiący głos ojca wstrząsnął lichymi ścianami drewnianego domu.” – unikałabym caps locka, wystarczy wykrzyknik, narracja i dialog winny budować emocje, nie użyta czcionka (i budują, bo to: „grzmiący głos ojca wstrząsnął lichymi ścianami drewnianego domu” jest bardzo dobra wstawka)
    „Robisz matce ogromną przykrość. Mia uciekła wzrokiem od ojca w stronę matki oczekując wsparcia (…) – Tom, ona nie chciała, to tylko dziecko… – załkała matka” – 3 x „matka” dość blisko siebie
    „Mia uciekła wzrokiem od ojca w stronę matki[,] oczekując wsparcia.”
    ”Serce dziewczynki biło tak prędko[,] jak nigdy dotąd, pod powiekami poczuła pieczenie. Przeczesała wzrokiem kuchnię[,] ale nie wiedziała, czego szukać.”
    „– To jest nasza rzeczywistość! – wykrzyczał ojciec[,] wskazując otwartą dłonią na rozbity mebel.”
    „Pracujemy więcej i więcej, wypruwamy sobie żyły[,] żebyście mieli co jeść, i nic.”
    „przechodząc obok śpiącego rodzeństwa zaszła do kuchni, by wziąć swój zeszyt.” – zaszła?


    „a pani mówi, że jak się czegoś bardzo chce i wkłada w coś dużo serca, to zawsze wychodzi” – to piękne
    „Kupię wam nowy dom. I siostrom też! I nawet bratu, chociaż jest głupi” :D
    „Pracujemy ponad siły, do wyżywienia dziewięć gęb, a ty oczekujesz, że starczy nam jeszcze na jakieś kursy i studia?” – było sobie nie robić dziewięć dzieci, egoisto
    „Przestań wreszcie żyć marzeniami. Robisz matce ogromną przykrość” – kretyn, nie lubię tego ojca
    „Po jej pękniętym sercu cyrkulował jad” – użycie tutaj słowa „cyrkulował” 10/10, cudo

    Okej, podsumowując – podoba mi się sposób, w jaki budujesz sceny za pomocą detali – ojciec skryty za tarczą gazety, to że kompromis znaleziony przez matkę w sprawie zmywania naczyń, nie zadowolił rodzeństwa itp. Ale najbardziej mi się podoba dylemat emocjonalny, jaki wytworzył we mnie tekst. Z jednej strony myślałam sobie – pieprzony ojciec, nikt mu nie kazał robić sobie niemalże tuzina dzieci i teraz w związku z biedą zabraniać im mieć marzenia, to nie ich wina, że „jest jak jest”. A z drugiej strony, gdy wybuchł, też gdzieś go tam zrozumiałam. Bardzo dobre dialogi, zero sztuczności, wszystko naturalnie. No i zaskoczenie, że początkowa bajka to tylko opowieść osadzona w innych realiach (i dobrze).
    Końcówka jest straszna. Jest jak pożegnanie z marzeniami, planami, pasją, jest jak mała śmierć.
    Bardzo dobry start z TW, Cofftee, tekst mnie poruszył. Narracja przyjemna, jest parę duperelków, przecinki tego typu, ale to szczegóły do dopracowania.
    Duże 5 zostawiam.
    Pozdrawiam :)
  • Cofftee 28.04.2019
    Jakże bardzo mi miło zetknąć się z tak szczegółowym prześledzeniem mojego tekstu. Przecinki to moja zmora, przyznaję się bez bicia. Za inne zasugerowane poprawki jestem także ogromnie wdzięczna, wszak pomagają się rozwijać, nawet bardziej, niż pochwały.
    Dziękuję za wizytę i tak detaliczną wypowiedź. Bardzo mnie cieszy, że tekst się spodobał i... zdenerwował ;-) Pozdrawiam serdecznie.
  • Ritha 28.04.2019
    Spoko Cofftee, z przyjemnością się czytało :)
  • Cofftee, oto Twój zestaw:
    Postać: Żelazny oficer,
    Zdarzenie: Pożar na statku

    Gatunek (do wyboru): Kryminał lub Bajka/baśń/legenda/przypowieść lub Horror i pochodne
    Czas na pisanie: 12 maja (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)
  • Cofftee 28.04.2019
    Dziękuję! :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania