Twoja na zawsze. 10
Rozdział dziesiąty
Szumiało mi w głowie i miałem problem z utrzymaniem równowagi. Maciek okazał się świetnym kumplem, któremu mogłem zaufać i powierzyć tajemnicę. Byłem pewien, że mnie nie wyda. Chwiejnym krokiem szedłem, w tylko sobie znanym kierunku. Mój towarzysz zaproponował mi, że podwiezie mnie taksówką pod dom, ale odmówiłem; miałem coś jeszcze do załatwienia. Nie wiedziałem, która jest godzina, ale po opustoszałych chodnikach i ulicach domyślałem się, że jest późno. Powoli zaczynałem zbliżać się do celu, wystarczyło jeszcze tylko skręcić trzy razy w prawo. Nogi zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa i nie mogłem się już doczekać, kiedy zobaczę znajomy blok.
Stałem i biłem pięścią w drzwi, krzycząc, by mi otworzyła. Miałem gdzieś, co pomyślą sobie inni. W końcu usłyszałem zgrzyt przekręcającego zamka, a po chwili skrzypienie uchylanych drzwi. Uśmiechnąłem się i oparłem ręką o ścianę.
- Chryste Fabian! - Jagoda wyglądała na mocno zaspaną i wystraszoną – czy ty wiesz, która jest godzina? Normalnie ludzie o tej porze śpią.
Chciałem zrobić krok w jej stronę, ale wtedy zachwiałem się i gdyby mnie nie złapała najprawdopodobniej właśnie teraz, turlałbym się po schodach w dół. Czemu musiała mieć mieszkanie akurat na czwartym piętrze?
- Ty jesteś kompletnie pijany – w jej głosie wyczułem naganę – i śmierdzisz niczym gorzelnia.
Na potwierdzenie swoich słów, pomachała dłonią przed nosem.
- Mogę dzisiaj spać u ciebie?
Znów się zatoczyłem. Moja dziewczyna patrzyła na mnie spod przymrużonych powiek. Nie wyglądała jak kobieta stęskniona za swoim facetem. Była raczej wściekła.
- Nie – padła krótka i rzeczowa odpowiedź.
- Alkohol otworzył mi umysł – wybełkotałem.
- To niech ci teraz wskaże drogę do domu – warknęła – umiałeś pić, umiesz wrócić. Zadzwoń, gdy wytrzeźwiejesz. Może wtedy porozmawiam z tobą o otwartości umysłu.
Nie patrząc więcej na mnie i nawet nie zadając sobie tyle trudu, by upewnić się, czy zejdę samodzielnie po schodach, wróciła do swojego mieszkania, zatrzaskując drzwi i przekręcając zamek. To był już trzeci raz.
Nagle poczułem się tak zmęczony, że bez sił opadłem na schody.
***
Obudził mnie silny kopniak w tyłek. Zerwałem się na równe nogi i od razu pożałowałem. Ból głowy rozsadzał mi czaszkę. Rozejrzałem się dookoła zdezorientowany.
- Gdzie jestem? - ręką rozmasowywałem pośladek.
Usłyszałem wściekłe prychnięcie.
- Na klatce schodowej – stopień niżej, stała Jagoda trzymająca w ręce reklamówkę z zakupami – miałeś wrócić do siebie, a spać tutaj, jak ostatni menel.
- Jagoda ja – każde wypowiadane słowo, wprowadzało mój mózg w niechciane wibracje – czemu tu jestem?
Przysięgam, dobrze, że nie miała przy sobie broni. Byłaby zdolna teraz do wszystkiego.
- Też chcę to wiedzieć. Zjawiasz się u mnie o drugiej nad ranem, walisz pięściami na oślep, wydzierasz się na pół bloku, budzisz moich sąsiadów, a na koniec pieprzysz coś o otwartości umysłu.
Coś zaczynało świtać mi w głowie. Przeciągnąłem dłonią po włosach.
- Jagoda ja…
- Lepiej nic już nie mów – przerwała, w połowie zdania – jestem wściekła na ciebie.
Wziąłem głęboki oddech. Albo teraz, albo nigdy.
- Kocham cię.
Upuściła siatkę na podłogę i otworzyła usta z wrażenia. Właśnie na to liczyłem.
- I myślisz, że co? - wzruszyła ramionami – to wszystko załatwia?
Niepewnie skinąłem głową.
- Może porozmawiajmy u ciebie w mieszkaniu? - zaproponowałem – mam dość tego miejsca.
- To może wróć do siebie?
Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Czy naprawdę mój jednorazowy wybryk, aż tak ją zdenerwował?
- Rozumiem – uśmiechnąłem się – mścisz się za to, że kazałem ci wrócić do siebie po obiedzie u mojej matki tak?
Przecząco pokręciła głową.
- Widziałam was! - krzyknęła nagle i nieoczekiwanie – na własne oczy miałam okazję przekonać się, ile dla ciebie znaczy wierność.
Sens wypowiedzianych przez nią słów dotarł do mnie z opóźnieniem. To nie było możliwe. Miała się nigdy o tym nie dowiedzieć.
- Pozwól mi się wytłumaczyć. Tylko proszę nie tutaj.
Widziałem, jak walczyła sama ze sobą. W końcu z westchnieniem weszła po schodach i otwierając drzwi, gestem ręki zaprosiła mnie do środka.
- Masz pięć minut – powiedziała beznamiętnym głosem – potem stąd wyjdziesz i już nigdy nie wrócisz.
Czułem, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Ironia losu; doceniłem, dopiero gdy straciłem.
- Nie wiem, ile widziałaś, ani czy słyszałaś naszą rozmowę, ale ja tego nie chciałem. Uwiodła mnie i przysięgam, na co chcesz. Nie wiem, skąd wiedziała, że tam będę. Nie umawiałem się z nią.
W odpowiedzi Jagoda zaśmiała się szyderczo i wyciągnęła rękę, by pogłaskać mnie po głowie.
- Biedny Fabian, zmusiła cię do uprawiania seksu, tak? Naprawdę nie wiem, jak ty będziesz żył z tą myślą do końca życia.
Powinienem się wkurzyć, ale nie mogłem, bo miała pieprzoną rację. Sam ściągałem z niej majtki i robiłem rzeczy, z których będę musiał się spowiadać w kościele.
- Daj mi jeszcze jedną szansę. Zmienię się, przysięgam.
- Pięć minut minęło – zignorowała moją prośbę – teraz wyjdź i już nigdy więcej nie wracaj.
To było najkrótsze pięć minut w całym moim życiu.
***
Miesiąc, cholerne trzydzieści dni. Dokładnie tyle minęło, odkąd widziałem Jagodę po raz ostatni. Nie odbierała moich telefonów, nie odpisywała na wiadomości, a gdy jechałem, w efekcie całowałem klamkę. Nie wyglądało to zbyt dobrze i nie miałem żadnego pomysłu, aby to zmienić.
- A skąd ona właściwie wiedziała, że tu będziesz? - Maciek pomachał mi dłonią przed twarzą – nie wierzę w takie zbiegi okoliczności.
Też się nad tym zastanawiałem, ale w końcu zrzuciłem to na karb pecha i przewrotnego losu. Najwyraźniej miałem więcej rozumu niż szczęścia.
- To lepiej uwierz – mruknąłem i wściekle uderzyłem w worek.
Powoli zaczynałem Macieja uważać za swojego przyjaciela. Od naszego ostatniego wyjścia na piwo za kumplowaliśmy się bardziej.
- Może pogadaj z tym całym Patrykiem – nie chciał odpuścić tematu – w końcu są przyjaciółmi.
Pokręciłem przecząco głową. Akurat jego nie zamierzałem w to wciągać. I tak byłem szczerze zdziwiony, że do tej pory nie pojawił się jeszcze u mnie z jakąś pogadanką umoralniającą. Gdy poprzednim razem pokłóciłem się z Jagodą, dość szybko się pojawił, teraz było inaczej. Coś mi tu nie pasowało, tylko sam nie wiedziałem, co.
- On i tak mi niczego nie powie – odparłem, udając obojętnego – trzyma z nią lepiej, niż ze mną.
Pstryknął palcami w powietrzu.
- Wiem!- krzyknął – Monika. Ona na pewno musi coś wiedzieć. Powtórzę ci jeszcze raz, nie wierzę w zbiegi okoliczności, a już na pewno nie takie, gdy dwie laski pojawiają się w tym samym miejscu, o tym samym czasie i chcą mieć dla siebie tego samego faceta. Zacznij łączyć kropki.
Jakie kropki? Co on znowu pieprzył? Nie podejrzewałem go nigdy wcześniej o branie środków psychotropowych, ale chyba jednak zacznę.
Komentarze (8)
[...]
- Nie – padła krótka i rzeczowa odpowiedź.
- Alkohol otworzył mi umysł – wybełkotałem.
- To niech ci teraz wskaże drogę do domu – warknęła – umiałeś pić, umiesz wrócić. Zadzwoń, gdy wytrzeźwiejesz. Może wtedy porozmawiam z tobą o otwartości umysłu." - piękne!
"- Biedny Fabian, zmusiła cię do uprawiania seksu, tak? Naprawdę nie wiem, jak ty będziesz żył z tą myślą do końca życia." - cudo.
Gdyby nie rozmowa Fabiana z Maćkiem, to uznałabym ten rozdział za najlepszy. Nie wiem, miałaś chyba mega flow, bo wyszło... no, no... naprawdę super!
Jagoda była idealna! Normalnie mogłabym jej klaskać. Stanowcza, choć zraniona.
I nie ogarniam, po co drążyć temat przyjścia Moniki... Przecież to niczego nie zmienia... Fabian przespał się z nią i to była jego dobrowolna decyzja. Na miejscu Jagody, nigdy więcej nie dawałabym mu szansy...
Pozdrawiam ciepło :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania