Twoja na zawsze. 13
Rozdział trzynasty
Niech go szlag trafi. Wiedział, że wciąż czułem coś do Moniki, dlatego postanowił to wykorzystać i zaaranżował moje spotkanie z Jagodą. Zaplanował wszystko od początku w najdrobniejszych szczegółach i cierpliwie czekał, aż plan zacznie działać. Nawet Monikę namówił do powrotu, tylko po to, by przyspieszyć cały proces brutalnego łamania serca. Powinienem był go zabić. Ja w życiu nie wpadłbym na coś tak chorego i pokręconego. Zamiast po prostu zaprosić dziewczynę na randkę, ten imbecyl wymyślił sobie rolę pieprzonego plastra.
Podróż do domu rodziców Jagody minęła mi zaskakująco szybko. W zasadzie dzieliło nas raptem sto kilometrów, mniej więcej półtorej godziny jazdy samochodem. Niezawodna nawigacja doprowadziła mnie wprost pod bramę, jednego z tych eleganckich i nowoczesnych domów; zupełnie innego niż wiekowy i pokoleniowy mojej matki. Na samą myśl o niej ciśnienie podskoczyło mi do góry. Z nią również będę musiał porozmawiać, ale jeszcze nie teraz. To była wisienka na torcie nieporozumień i wiecznych pretensji wymieszanych z żalem i wszechogarniającą złością.
Wysiadłem z auta i skierowałem się do wbudowanego w kamienny mur domofonu. Ręka zadrżała, gdy wciskałem guzik.
- Słucham – usłyszałem po chwili kobiecy głos – pan do kogo?
Poczułem się, jak uczestnik Big Brothera, który był obserwowany przez wszystko rejestrujące kamery.
- Dzień dobry – coś ścisnęło mnie za gardło – czy zastałem Jagodę?
- A w jakiej sprawie?
To było cholernie dziwne uczucie, tłumaczyć się przed gadającym metalowym pudełkiem.
- Muszę z nią porozmawiać.
- Proszę poczekać.
Skinąłem głową, mrucząc pod nosem, dziękuję.
Najgorsze wciąż było przede mną. Nie wiedziałem, co powiedzieć i jakich użyć słów. Uważała Patryka za swojego przyjaciela, ja w jej oczach natomiast byłem skończonym draniem i pożeraczem kobiecych serc. Moje szanse były bliskie o ile nie równe zeru.
- Czego chcesz? - dzieliła nas od siebie chłodna stal, z której wykute były ozdobne pręty.
- Muszę z tobą porozmawiać – odparłem błagalnie – to bardzo ważne.
Starałem się z nią nawiązać kontakt wzrokowy, ale okazało się to trudniejsze, niż myślałem.
-Właściwie to... – zawahała się – dobrze, że jesteś. Ja również mam coś ci do powiedzenia.
- Wpuścisz mnie do środka? - zapytałem z nadzieją – dowiedziałem się czegoś, co wszystko zmienia.
- Rozumiem. Patryk już ci powiedział?
Uśmiechnąłem się triumfująco. Mówiąc jej prawdę, ułatwił mi zadanie. Najwyraźniej miał w sobie jeszcze resztki godności.
- Tak, wczoraj się dowiedziałem. A ty?
Usłyszałem brzęk otwieranej furtki. Od razu skorzystałem z okazji.
- Wiem o tym od samego początku – odparła, wzdychając – powinnam była, powiedzieć ci o tym wcześniej.
Dostałem kopniaka prosto w serce i kubeł zimnej wody na głowę.
- To dlaczego odeszłaś? - nie mogłem ukryć żalu.
- Jak to dlaczego? Zdradziłeś mnie, pamiętasz?
- Przecież przed chwilą – zaczynałem się gubić – sama przyznałaś, że wiedziałaś od początku. Nie rozumiem.
To jednak nie był Big Brother, tylko ukryta kamera. Ktoś robił sobie ze mnie ewidentnie jaja.
- Jak mam nie wiedzieć – zaśmiała się – jeśli brałam w tym czynny udział? Ty zresztą również.
- Jagoda, o czym ty do diabła mówisz? - podniosłem głos – bo chyba nie o Patryku i Monice.
Zaśmiała się w odpowiedzi i pokręciła głową.
- A co oni do cholery mają wspólnego z moją ciążą? - mierzyła mnie teraz lodowatym spojrzeniem.
Musiałem usiąść. Teraz. Zaraz. Natychmiast. Nie spodziewałem się takiej nowiny i nie byłem na nią przygotowany. Była w ciąży, a to oznaczało, że miałem zostać ojcem. Wszystko mieszało mi się w głowie. Oczywiście lubiłem dzieci i chciałem je mieć, ale nie w wieku dwudziestu dziewięciu lat.
- To moje dziecko? - zapytałem szybciej, niż pomyślałem.
Niechętnie skinęła głową.
- A niby kogo innego? Nie oceniaj ludzi swoją miarą.
- Przepraszam – wymruczałem i zrobiłem krok w jej stronę.
- Lepiej powiedz, po co przyjechałeś – odsunęła się na bezpieczną odległość – i skąd wiedziałeś, gdzie jestem.
Przełknąłem głośno ślinę i wziąłem głęboki wdech.
- Nie bardzo wiem, od czego zacząć.
Przestąpiłem z nogi na nogę.
- Może od początku?
- No dobrze – przeciągnąłem nerwowym gestem ręką po włosach – Patryk specjalnie nas ze sobą zapoznał, bo wiedział, że prędzej, czy później zranię cię i w tym celu ściągnął nawet Monikę.
Widziałem niedowierzanie malujące się na jej twarzy.
- Zrób coś dla mnie – warknęła – dorośnij w końcu.
- Przysięgam – byłem gotów paść przed nią na kolana – mówię prawdę. Zakochał się w tobie i ubzdurał sobie, że łatwiej mu będzie zdobyć cię, gdy będziesz cierpiała.
Spojrzała na mnie badawczo. Widziałem, jak przetrawia wszystkie moje słowa.
- Jeżeli kłamiesz, będziesz żałował tego do końca swojego życia.
Ponownie zrobiłem krok w jej stronę, chcąc ją przytulić do siebie.
- Nie rozpędzaj się – odepchnęła mnie rękoma od siebie – nie wybaczyłam ci i nadal nie wiem, czy chcę z tobą jeszcze kiedykolwiek być.
Nadzieja prysła niczym bańka mydlana. Spadałem w przepaść.
Siedziałem na siłowni, kompletnie niezainteresowany poczynaniami Kacpra. Głowę zaprzątały mi myśli, jak udowodnić swoją prawdomówność. Z chęcią zmusiłbym Monikę do potwierdzenia moich słów, ale nie wiedziałem, czy Jagoda zgodzi się na spotkanie z nią. W ostatnich dniach odnowiliśmy kontakt, a przynajmniej odbierała moje połączenia i odpisywała na wiadomości. Temat ciąży wolałem na razie pomijać milczeniem. Gdybym teraz powiedział, że nie jestem gotowy na dziecko, całkiem straciłbym u niej szanse. Potrzebowałem kogoś, kto powiedziałby mi, co mam robić. A najlepiej rozwiązał za mnie ten problem.
- Twój chłoptaś sobie nie radzi – Sebastian pojawił się przy mnie z szyderczą miną, odrywając od ponurych myśli – jeszcze chwila, a Maciek zrobi z niego miazgę.
Dopiero teraz oderwałem spojrzenie od swoich butów i spojrzałem na ring. Rzeczywiście sparing okazał się totalną klapą. Kacper nie potrafił uchronić się przed żadnym ciosem.
- Może dzięki temu weźmie się w końcu w garść – mruknąłem posępnie.
- Poddajesz się?
Kusiło mnie, żeby powiedzieć „tak”. Zaczynało brakować mi cierpliwości do tego chłopaka i traciłem zapał, by zrobić z niego wojownika.
- Nigdy – warknąłem – tylko czasami porządny łomot się przydaje. Zajmij się lepiej sobą.
- Spokojnie – podniósł obie dłonie w geście poddania do góry – staram się tylko powiedzieć, że lepszy z ciebie bokser, niż trener. Marnujesz swój talent.
Wzruszyłem ramionami. Zmarnowałem szansę na miłość i udany związek. Teraz przyszedł czas na marnowanie innych rzeczy.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania