Poprzednie częściTwoja na zawsze.

Twoja na zawsze. 18

Rozdział osiemnasty.

 

Krążyłem po korytarzu w nadziei, że za chwile skończą się badania i wreszcie będę mógł wejść do niej i ją zobaczyć. Oczekiwanie dłużyło się niemiłosiernie. W pewnym momencie zobaczyłem, jak drzwi od innej sali otwierają się i wychodzi z niej moja matka i lekarz. Oboje mieli zatroskane miny i nie byłem pewien, ale Regina chyba płakała. Nie mogłem udawać, że tego nie widziałem. Podszedłem do nich.

- Mamo – powiedziałem niepewnie.

Oboje odwrócili się w moją stronę.

- Fabian, synku – mama na mój widok, wybuchnęła głośnym szlochem.

Od razu poczułem się w obowiązku, by wziąć ją w ramiona i mocno przytulić do siebie. To był chyba pierwszy raz, kiedy okazałem miłość.

- Już dobrze – wyszeptałem.

Na głośne chrząknięcie, podniosłem głowę. Nieznany mi facet, patrzył na nas z delikatnym uśmiechem.

- Cieszę się, że pańska matka ma kogoś na kim może się teraz wesprzeć. To bardzo ważne.

Nie rozumiałem nawet słowa. Jak mogłem pozostać obojętny na łzy kobiety, odpowiedzialnej za wydanie mnie na świat?

- No tak – odparłem – czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć, co się stało?

Facet w białym kitlu uciekł spojrzeniem w bok.

- Stan pana ojca bardzo się pogorszył, możliwe, że już nigdy nie odzyska sprawności i będzie wymagał stałej opieki.

Zacisnąłem zęby. Więc to o niego chodziło. Mogłem się tego w zasadzie domyślić, dzwoniła do mnie i mówiła, że miał zawał. Chciała, żebym przyjechał do szpitala, ale zbyłem ją, jak zawsze zresztą, kiedy mówiła o nim.

- Maksymilian, nie jest ojcem Fabiana, ale ojczymem.

Zaskoczyła mnie. Gdyby chodziło tylko o mnie, wcale nie wyprowadzałbym lekarza z błędu. W tej sytuacji to nie było ważne.

- Rozumiem, przepraszam – lekarz odrobinę się zmieszał – zostawię was już samych.

Poczekałem, aż odejdzie i dopiero wtedy przemówiłem.

- Bardzo mi przykro mamo, nie miałem pojęcia o niczym.

- Co ja zrobię, jeżeli do końca życia pozostanie warzywem? Nie poradzę sobie sama ze wszystkim.

Nie była sama. Miała przecież nas, swoje dzieci. Naszym obowiązkiem było teraz pomóc.

- Jestem ja i Klara jeszcze – mruknąłem odrobinę urażony – zapomniałaś?

Przecząco pokręciła głową.

- Ty masz swoje życie boks i siłownie a Klara? Ona wróciła do Grześka, który zabronił jej pomagać.

Kolejna gnida żyjąca bez sensu. Z chęcią bym mu urwał ten jego ryży łeb, ale nie miałem zamiaru spędzić reszty czasu, jaki mi pozostał w więzieniu.

- Nie mógł tego zrobić – warknąłem – nie miał prawa.

- On tak samo, jak ty – Regina wyglądała na zmęczoną – nie jest w najlepszych relacjach z Maksem i nie mogę go zmusić do niczego.

Skąd w niej nagle tyle wyrozumiałości? Zwykle nie odpuszczała, dopóki nie dopięła swego.

- Mamo – szepnąłem, przerażony jej bezradnością – wszystko będzie dobrze, pomogę ci. Obiecuję.

- Dziękuję – wytarła wierzchem dłoni załzawione oczy, rozmazując resztki makijażu – ale co ty tu właściwie robisz?

Wziąłem głęboki wdech. Teraz przyszedł czas na najgorsze i byłem pewien, że nie będzie szczęśliwa. Nigdy nie lubiła Patryka i wielokrotnie ostrzegała mnie przed nim, twierdząc, że jest nieodpowiednim towarzystwem dla mnie; podobnie zresztą, jak Monika, za którą jak idiota byłym gotów wskoczyć w ogień.

- Tylko może lepiej sobie usiądź – zaproponowałem – to, co powiem, może tobą wstrząsnąć.

- Na litość boską! Fabianie.

- Jagoda jest tutaj i walczy o życie, ale to nie wszystko.

Widziałem kolory odpływające z twarzy i rękę zasłaniającą usta. Uprzedzałem ją, by zajęła wolne miejsce na krzesełku.

- Patryk zepchnął ją ze schodów – kontynuowałem – niestety nie zdążyłem temu zapobiec, całości dopełnia fakt, że ją zdradziłem, a teraz jest jeszcze w ciąży ze mną. Pogubiłem się, mamo.

Całość brzmiała chaotycznie, ale opowiedzenie wszystkiego od początku, zajęłoby mi zbyt wiele czasu.

- Popełniasz te same błędy, co twój ojciec kiedyś – usłyszałem po krótkiej chwili – dlatego nie mogę być zła na ciebie, choćbym chciała. Już dawno powinnam powiedzieć wam prawdę na temat Jana.

Prawdę? W milczeniu czekałem na ciąg dalszy.

- Chociaż był świetnym ojcem o tyle mężem kiepskim – patrzyła przed siebie – przez całe życie, każdego dnia musiałam mierzyć się z zapachem cudzych kobiecych perfum i prać koszule ze śladami szminek w różnych odcieniach. Za każdym razem, obiecywał, że to ostatni raz, ale później przychodził następny i kolejny. W pewnym momencie postanowiłam odejść. Byliście już dorośli, więc uznałam, że poradzicie sobie beze mnie. Pragnęła zacząć żyć szczęśliwie, bez kłamstw i udawania. Tylko wtedy zdarzył się ten wypadek. Uznałam, że tak miało być. To on miał odejść, a nie ja. Proszę, nie miej mi tego za złe.

To niemożliwe by mówiła o tym samym człowieku, który kiedyś nosił mnie na barana i czytał bajki przed snem. Wciąż pamiętałem, jak patrzyli na siebie. Tego nie mogli udawać.

- Nie wierzę ci – złapałem się dłońmi za głowę – nie mówisz o moim tacie.

- Czułam, że tak będzie – odparła, smutno kiwając głową – ale tak właśnie jest. Bardzo go kochałam i oddałabym wszystko, żeby cofnąć czas. Nie ma dnia, bym nie żałowała. Nawet jeśli jego zdrady były krzywdzące, to nigdy nie życzyłam mu źle. Był moim mężem, pierwszą wielką miłością. Dlatego proszę, nie powielaj jego błędów.

Podświadomość i intuicja podpowiadały mi, że mówiła prawdę. Nie było powodu, dla którego miałaby kłamać.

- Nie mam zamiaru – stanowczość w moim głosie kazała jej spojrzeć na mnie – chcę by moje dziecko tak samo, jak ja, miało szczęśliwe życie i dzieciństwo.

Oby tylko Jagoda wciąż nosiła je pod sercem.

 

Siedziałem przy łóżku Jagody i trzymałem ją za rękę. Patryk miał pieprzone szczęście, że ani jej, ani dziecku nic się nie stało. Jedynym poważnym urazem, na jaki mogła cierpieć, był wstrząs mózgu.

- Skarbie – szepnąłem, unosząc jej dłoń do ust – przysięgam, że teraz będzie inaczej. Kocham ciebie i nasze dziecko.

Od razu przypomniałem sobie, co Regina mi dzisiaj powiedziała. Tata ją zdradzał i nie była szczęśliwa. Znosiła to wszystko dla nas, nie chciała, żebyśmy wychowywali się wspólnie z Klarą w rozbitej rodzinie. Teraz byłem jej za to wdzięczny. Tylko to nadal nie tłumaczy, dlaczego tak szybko związała się z Maksem. Gdyby chociaż poczekała rok, aż minie żałoba, a nie po trzech miesiącach oznajmiała nam, że poznała kogoś, a po kolejnych trzech podczas obiadu, nikogo nie pytając o zdanie, zakomunikowała, że z nami zamieszka. To był cios poniżej pasa.

Cichy pomruk przywrócił mnie do rzeczywistości. Spojrzałem na dziewczynę, która poruszyła się nieznacznie.

- Wody – powiedziała słabym głosem – chce mi się pić.

- Spokojnie – pogłaskałem ją po włosach – zaraz przyjdzie lekarz.

Po tym, gdy wcisnąłem czerwony przycisk znajdujący się tuż przy jej głowie, prawie natychmiast znalazł się w pokoju lekarz w asyście pielęgniarki. Badawczo spojrzał na mnie i Jagodę.

- Widzę, że już się obudziła – ni to stwierdził, ni zapytał – jak się pani czuje? Proszę otworzyć oczy.

Posłusznie wykonała jego polecenie.

- Niech pan opuści salę – zwrócił się bezpośrednio do mnie – nie można wykonywać badań przy kimś.

- Badań? - byłem w szoku – przecież kilka godzin temu zrobiliście ich całą serię, to nie za dużo?

- Proszę nie przeszkadzać – niziutka pielęgniarka otworzyła drzwi – zawołamy pana.

Nie mając innego wyboru, wyszedłem wściekły na cały świat.

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Keraj 02.09.2018
    Realia służby zdrowia w państwowych placówkach 5
  • Minia215 02.09.2018
    Właśnie tak chciałam ją tutaj przedstawić, nie jako super bohaterów ratujących i walczących o ludzkie życie...Nawet przyjazd karetki przedłużył się do maksimum dzięki czemu ich pomoc mogłaby się okazać już niepotrzebna..
    Dziękuję Keraj.
  • Bożena Joanna 03.09.2018
    Po rozmowie z matką wygląda na to, że Fabian nabiera trochę rozsądku, ale czy na długo? Zaczyna mu zależeć na dziecku, więc może się opamięta. Tylko czy lekarze staną na wysokości zadania i uratują matkę i dziecko? Jeszcze ciągle dużo pytań....Pozdrowienia!
  • Minia215 03.09.2018
    Dziękuję Bożena Joanna. Zachęcam do dalszego śledzenia losów Jagody i Fabiana. Kolejny rozdział bardziej emocjonalny. Przynajmniej mam nadzieję, że taki wyjdzie. Ale zobaczymy, jak to bedzie:)
    Pozdrawiam.
  • Minia215 05.09.2018
    Dzisiaj powinnam dodać kolejna część...
  • Elorence 06.09.2018
    Nie rozumiem takich kobiet jak matka Fabiana... Trwać w kłamstwie, w cierpieniu... Dla mnie to nienormalne. Niszczyć sobie życie ze względu na dzieci. No cóż, życie jest paskudne. Często trzeba rezygnować z niektórych rzeczy i cóż, trzeba odejść od cżłowieka, który krzywdzi i zacząć żyć na nowo. Wraz z dziećmi...
  • Minia215 06.09.2018
    Z tego co się orientuję sama masz dziecko i zapewne chcesz żeby wychowywało się w pełnej rodzinie. Ja nie mam jeszcze dzieci ale gdy będę je mieć to również bym tego chciała.. Przecież wiesz, że kobieta jest zdolna do poswiecen:)
  • Elorence 08.09.2018
    Tak, mam dziecko. I mam nadzieję, że nigdy nie będę w takiej sytuacji jak matka Fabiana. Tak, kobieta jest zdolna do poświęceń, ale bycie w związku ze zdradzającym facetem... to ponad moje siły.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania