Poprzednie częściTwoja na zawsze.

Twoja na zawsze. 31

Rozdział trzydziestych pierwszy

 

Nie chcąc siedzieć samemu w mieszkaniu, które aż do bólu przypominało mi o Jagodzie, postanowiłem wyjść na spacer. Świeże powietrze zawsze miało zbawienny wpływ na mnie i liczyłem na to, że gdy wrócę do domu, rozwiązanie moich aktualnych problemów samo przyjdzie, a ja nie będę musiał więcej myśleć. Monika w dalszym ciągu milczała i uparcie ignorowała wszelkie próby kontaktu z mojej strony, a matka odzywała się do mnie służbowo. Z jednej strony nie pasowało mi to do niej, bo zawsze miała dużo do powiedzenia, ale z drugiej może w ten sposób chciała dać mi do zrozumienia, że nie pogodziła się z moją decyzją i nie szybko to nastąpi?

 

Zanim zdążyłem się zorientować, dotarłem pod siłownię, która jeszcze kilka miesięcy temu była moim drugim domem. Początkowo chciałem odejść, ale już po chwili byłem w środku i omal nie wpadłem na wściekłego Maćka. W oczach miał obłęd, a zaciśnięte pięści nie wróżyły niczego dobrego. Parę razy zdarzyło mi się go widzieć w akcji, gdy ktoś wyprowadził go z równowagi, dlatego teraz szczerze współczułem temu, któremu się to udało.

- Jeszcze ciebie tutaj brakowało — warknął i trącając mnie ramieniem, wyszedł na zewnątrz.

Walcząc z własną ciekawością, zrobiłem kilka kroków do przodu. Na widok trenera automatycznie zacisnąłem pięści i zagryzłem zęby. Bydlak jeszcze nie zapłacił mi za to, że uczynił ze mnie gwiazdę porno, ale nie chciałem się teraz tym zajmować. To nie był odpowiedni czas na własne porachunki.

- A wy co tak patrzycie? - warknął, patrząc na chłopaków stojących na ringu — przedstawienie się skończyło. Wracajcie do treningu.

Miałem doskonały punkt obserwacyjny. Nikt nie mógł mnie dostrzec, za to ja, na własne oczy mogłem zobaczyć, jak Sebastian ściąga rękawice i rzuca nimi wprost pod nogi trenera. Posiwiały na skroniach mężczyzna, bez mrugnięcia okiem podniósł je z ziemi i z uśmiechem na ustach, wzruszył ramionami.

- Jesteś skończony — satysfakcja w jego głosie wzmogła moją czujność — tak samo, jak ci dwaj idioci; Fabian i Maciek. Ktoś jeszcze chce odejść?

Reszta chłopaków pokręciła przecząco głowami.

 

Opuszczałem siłownię w pośpiechu, w każdej chwili Sebastian mógł pójść w ślady Maćka, a ja nie chciałem się z nim widzieć. Nadal było mi głupio przez to pieprzone nagranie, na którym uprawiałem seks z Moniką i patrzenie komuś w oczy nagle zaczęło mnie przerastać. Niestety na zewnątrz nie miałem tyle szczęścia, co w środku i zostałem zmuszony stanąć jeszcze raz twarzą w twarz z Maćkiem, który oparty o ścianę palił papierosa.

- Musiałem wyjść — powiedział niby od niechcenia — inaczej zabiłbym go, gołymi rękoma. Wiesz, co on zrobił?

Przełknąłem głośno ślinę. Chyba wiedziałem, co za chwilę powie.

- Mogę się tylko domyślać — odparłem dyplomatycznie — nasz trener, nie jest taki, za jakiego chce być uważany.

- Ten sukinsyn — chłopak, wycedził przez zaciśnięte zęby — podesłał mi na walkę, jakiegoś młodego chłystka, z którego prawie zrobiłem miazgę. Z początku próbował się wypierać, ale gdy go przycisnąłem, przyznał się, że zrobił to dla kasy. Zastawiał się jakimś pierdolonymi problemami finansowymi, a na koniec obarczył mnie winą za wszystko.

Jakie to było znajome. Mniej więcej właśnie dlatego zrezygnowałem z boksu. Ten stary dureń, nie uczył się na błędach nic, a nic.

- Ja odszedłem przez to samo — przyznałem niechętnie — krew mnie zalewa, że nadal oszukuje i naraża ludzi na niebezpieczeństwo.

Maciek wściekle machnął ręką i wypuścił dym z płuc.

- Daj spokój. Powinienem obić mu ryj, ale szkoda mi na niego ręki tak samo, jak na ciebie. Obaj jesteście siebie warci.

Chyba ciągle żywił do mnie żal z powodu Jagody i tego, jak skończyła. Mógłbym przeprosić i powiedzieć, że żałuję, ale to już i tak niczego, by nie zmieniło. W oczach innych ludzi stałem się żałosną podróbką faceta, który potrafi tylko ranić i zadawać ból. Spadałem na samo dno i nawet brzytwa nie mogła pomóc.

- Popełniłem kilka błędów — rzekłem wymijająco — ale teraz chcę je naprawić.

Mój rozmówca, prawie zakrztusił się dymem.

- A niby, jak to naprawisz? Przywrócisz życie Jagodzie? - przestał się śmiać — jeżeli jeszcze tego nie zauważyłeś, to ja ją kochałem. Rozumiesz?! Kochałem! A ty mi ją odebrałeś.

Zatkało mnie i zabrakło mi słów. Dlaczego niczego nie zauważyłem?

- Wiedziała o tym? - mruknąłem, patrząc mu prowokacyjnie w oczy — czy ona też coś do ciebie czuła?

Maciek zacisnął pięść, a ja instynktownie zrobiłem dwa kroki do tyłu. Chciałem być przygotowany na ewentualny cios.

- Była tak zapatrzona w ciebie — w jego głosie wyczułem gorycz i żal — że nie chciała o niczym słyszeć. Ciągle mówiła o miłości i waszym dziecku. Raniłeś ją, upokarzałeś i poniżałeś, a ona paradoksalnie jeszcze bardziej lgnęła do ciebie. Powiedz mi, jakim trzeba być skurwielem, by nie docenić takiej kobiety?

W odpowiedzi wzruszyłem ramionami. Śmierć Jagody w jakimś stopniu nadal mnie bolała i była solą w moim oku. Morderca, nawet po odsiedzeniu wyroku do końca swojego życia pozostanie mordercą.

- Nie wiem — odparłem zgodnie z prawdą — też się nad tym czasami zastanawiam.

- Gówno prawda — prychnął — jesteś pierdolonym egoistą, który nie myśli głową, a fiutem. Przyczyniłeś się do śmierci, najlepszej osoby w całym moim popieprzonym życiu. Nigdy ci tego nie wybaczę.

Gadał jak gość, który miał złamane serce, a ja nie mogłem mieć do niego o to pretensji. W przeciwieństwie do mnie on naprawdę ją kochał i pewnie nigdy nie pozwoliłby na to, żeby cierpiała.

- Nie chciałem, żeby to się tak skończyło — wybełkotałem — uwierz mi.

- Bardzo bym chciał — głos mu się łamał — ale nie potrafię. Ciągle mam wrażenie, że za chwilę ją zobaczę i chociaż nie będę mógł dotknąć nawet palcem, to świadomość, że jest blisko; doda mi skrzydeł.

Gdyby chodziło o Monikę, pewnie rzuciłbym się na niego z pięściami i kazał odszczekać każde słowo.

- Miałem podobnie, kiedy Monika wyjechała — mruknąłem, spuszczając głowę — pewnego dnia, to minie. Zaufaj mi.

Chłopak rzucił na ziemię niedopałek i przycisnął go butem, a ja poczułem się tak, jakbym zamienił się z nim miejscami.

- Jak twoje dziecko? - nagle zmienił temat — kto się nim teraz zajmuje?

To nie był najlepszy pomysł, by poruszać ten temat. Za chwilę znów zostanę potępiony i osądzony.

- W zasadzie to…-musiałem wziąć głęboki oddech — chcę oddać ją do adopcji. Moja matka powiedziała, że nie weźmie jej do siebie; rodzice Jagody umyli ręce, a ja sam sobie nie poradzę. Nie nadaję się do roli samotnego ojca.

Spodziewałem się silnego uderzenia prosto w twarz, które rozkwasiło, by mi nos na pół twarzy; tymczasem Maciek przeczesał palcami włosy i westchnął ciężko.

- A Monika?- widziałem ile trudu, kosztowało go wypowiedzenie tego imienia — nie może ci pomóc, czy też nie chce?

Uciekając wzrokiem, wyciągnąłem papierosa z paczki. Skoro już jesteśmy przy niej, to musiałem zapalić.

- Aktualnie — warknąłem — udaje obrażoną księżniczkę i ze mną nie rozmawia. Gdy tylko powiedziałem o adopcji, po prostu wstała i wyszła z mojego mieszkania.

- Ty to jednak jesteś kretyn — Maciek stłumił śmiech — w dodatku w ogóle nie znasz się na kobietach. Nie przepadam za nią, ale bez niej, pewnie teraz leżałbyś gdzieś zachlany. Po śmierci Jagody czuwała przy tobie dzień i noc, praktycznie nie spuszczając z oczu. Była na każde skinienie pijackiego palca, a ty jej po prostu oznajmiłeś, że oddajesz Różę, jakby była rzeczą?

Skinąłem potwierdzająco głową.

- A niby, co twoim zdaniem powinienem zrobić?

Zmierzył mnie niedowierzającym spojrzeniem.

- Po pierwsze dorosnąć — prychnął — a później zapytać, czy nie zechciałby ci pomóc w wychowaniu córki. Jestem pewien, że zgodziłaby się bez mrugnięcia okiem. Kobieta z miłości jest w stanie wiele poświęcić.

Zbyt często ostatnio słyszałem o dorastaniu, ale teraz nie to było najważniejsze. Druga część zdania, znacznie bardziej przykuła moją uwagę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Elorence 02.12.2018
    Nie mam nerwów.
  • Minia215 02.12.2018
    Spokojnie, oddychaj:) 32 rozdział powinien cię wzruszyc:)
  • Elorence 02.12.2018
    Oddycham :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania