Poprzednie częściTwoja na zawsze.

Twoja na zawsze. 33

Rozdział trzydziesty trzeci

 

Kiedy skończyła czytać, jej twarz była blada niczym ściana. Wyznanie Jagody chyba bardziej nią wstrząsnęło, niż mną. Oczywiście byłem w szoku i przez kilka minut dochodziłem do siebie, jednak Monika sprawiała wrażenie, jakby za chwilę miała zemdleć. Całe szczęście ukończyłem kurs pierwszej pomocy i doskonale wiedziałem, jak należy postępować w takich sytuacjach.

- Fabian — szepnęła w końcu, zasłaniając usta dłonią — pewnie jest ci teraz bardzo ciężko. Wiem, że ją kochałeś i nawet nie chcę myśleć, co w tym momencie czujesz. Przykro mi i jeśli mogłabym coś dla ciebie zrobić, to... Po prostu powiedz.

Bez słowa przyciągnąłem ją do siebie i chociaż nie było to do końca uczciwe z mojej strony, wolałem nie wyprowadzać jej z błędu. Cel uświęcał środki, a ja uwielbiałem mieć tę kobietę blisko siebie i w tym wątku od lat nic się nie zmieniło. Gdyby Jagoda odeszła, tak jak chciała oraz planowała; pocieszenia szukałbym właśnie w ramionach uroczej i słodkiej blondynki. Należeliśmy do siebie i nikt ani nic nie mogło tego zmienić.

- Po prostu powiedz, że mnie kochasz — wymruczałem, całując jej włosy — a później przytul i nie staraj się zrozumieć tego, co jest w liście.

Kobieta lekko odepchnęła się rękoma od mojego ciała i zrobiła kilka kroków w tył. To nie wyglądało zbyt dobrze, jednak postanowiłem zaczekać.

- To nie jest takie proste — pokręciła głową i westchnęła — nie uważasz, że to jest znak i nie powinniśmy dalej w to brnąć? Zanim na nowo pojawiłam się w twoim życiu, byłeś szczęśliwy. To z mojego powodu Jagoda chciała cię zostawić; zdradziłeś ją ze mną. Pamiętam sposób, w jaki patrzyła na mnie w restauracji, w jej oczach widziałam wściekłość pomieszaną z zazdrością. Mało brakowało, a rzuciłaby mi się do gardła i wydrapała oczy.

Co ona do cholery bredziła? To, czego chciała moja dziewczyna, nie miało w tym momencie najmniejszego znaczenia. Ona nie żyła.

- Potraktuj ostatnie słowa listu — złapałem Monikę za rękę, delikatnie ściskając palce — jak ostatnią wolę. Gdyby nadal była wśród nas, to nie miałabyś oporów, żeby z nią konkurować. Mam rację?

Prychnęła i odwróciła głowę w bok.

- Czy ty wiesz, co mówisz? - wyrwała mi swoją dłoń i wyminęła mnie, kierując się do salonu — mam konkurować teraz z duchem? Fabian zastanów się i sam pomyśl. Nigdy z nią nie wygram.

Od ciągłego stania, nogi powoli zaczynały mnie boleć, dlatego z westchnieniem zająłem miejsce na kanapie.

- Źle mnie zrozumiałaś — patrzyłem na kobietę z uwagą — tylko ona sama kazała mi znaleźć kogoś, kto będzie umiał żyć ze mną. Nie uważasz, że znalazłem taką osobę dawno temu? Pomimo tego, co mi zrobiłaś i czego dowiedziałem się o tobie, tak naprawdę nie przestałem cię kochać. To zawsze byłaś ty. To zawsze będziesz ty.

Widziałem w jej oczach wahanie, też musiała to czuć, tylko nie chciała tego do siebie dopuścić.

- Już myślałam, że…- zawiesiła głos i spojrzała na swoje dłonie — nic do mnie nie czujesz. Wtedy gdy powiedziałeś, że chcesz oddać Różę do adopcji, poczułam się tak, jakbyś nie chciał, bym była częścią waszego życia. Dlatego chciałam odejść, ale nie potrafiłam. Chcę odzyskać twoje zaufanie i zasłużyć sobie na nie.

Wstałem z kanapy i podszedłem do niej. Stała prawie na baczność z rękoma założonymi na piersi. Chwyciłem jej twarz w swoje dłonie i delikatnie musnąłem jej usta swoimi.

- Kocham cię — szepnąłem — chcę zapomnieć o tym, co było kiedyś i zacząć wszystko na nowo. Z tobą. Słyszysz?

- Tak — odparła, w oczach dostrzegłem lśniące łzy — już zawsze będę twoja. Przysięgam.

 

Epilog.

 

Szedłem powolnym krokiem przez cmentarz, trzymając za rękę czteroletnią dziewczynkę, która przeskakiwała z nogi na nogę, a pod nosem nuciła jakąś piosenkę niedawno usłyszaną w radio. Kilka kroków za mną szła ramię w ramię Monika z moją matką.

- Tatusiu — poczułem lekkie szarpnięcie — gdzie my idziemy?

Pochyliłem głowę i spojrzałem w wielkie, piękne zielone oczy. Uśmiechnąłem się delikatnie.

- Do twojej mamusiu myszko — odparłem.

Róża zmarszczyła brwi i odwróciła się za siebie.

- Mama jest tam — wskazała ręką w kierunku ciężarnej kobiety — nosi mojego braciszka.

Stłumiłem śmiech. Jak na swój wiek była wyjątkowo bystra i dojrzała. Pewny, że zrozumie, kucnąłem przy niej i obejmując jedną ręką w pasie, spojrzałem prosto w oczy.

- Masz dwie mamusie kochanie.

- Dwie?

- Tak.

- A gdzie jest ta druga?

- Czuwa nad tobą w niebie z innymi aniołkami.

- A ma skrzydełka i może latać?

Podrapałem się wolną ręką po brodzie. Wciąż brakowało mi delikatności i żałowałem, że Monika ani moja matka nie przysłuchiwały się tej rozmowie; dzięki temu mogłyby mi pomóc wybrnąć jakoś z tej sytuacji.

- Nie wiem kochanie — westchnąłem — jednak jednego jestem pewien. Zawsze będzie przy tobie. Tak jak ja.

- Kocham cię tatusiu — bez uprzedzenia przylgnęła do mnie, a ja objąłem jej drobne ciało i mocno przytuliłem.

- Ja ciebie też.

 

 

THE END

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Elorence 09.12.2018
    Przeczytałam.
    Wzięłam głęboki wdech i... nie wiem, czy powinnam dokończyć ten komentarz...

    Fabian jest dupkiem do samego końca. Monika tak samo. Szkoda dziecka... i jeszcze jednego dziecka. To ludzie z rodzaju tych, co dzieci mieć nie powinni.

    Teraz odniosę się do całości.
    Fabian jest postacią taką, a nie inną. Bardziej budzi złość niż sympatię. I mogłabym go przełknąć, ale... Postać Moniki. Na początku spoko, laska odeszła, lepsze perspektywy i inne bzdury. On zraniony, myślałam, że to ten typ co zakochuje się na "Amen", ale jednak nie. Ta cała przemiana Moniki ma wiele nieścisłości. Przyszła zbyt szybko i poszła za bardzo w skrajność. W sensie, była suką, a potem nagle stała się empatyczną romantyczką? No nie pasuje to do siebie... Ludzie się zmieniają, ale nie tak drastycznie w krótkim okresie czasu. A z nią nie miał kto pracować nad poprawą charakteru.
    I całkowicie zapomniałaś o początkowym wątku, w którym Monika sypiała z jego ojcem... Od śmierci Jagody, zero wzmianki o tym. Fabian powinien rzygać na jej widok. Tak po prostu. Laska nie dość, że handlowała swoim ciałem zagranicą, to jeszcze robiła za materac dla jego ojca. A nagle przedstawiasz ją jako kochającą osobę? Która na dodatek zrobiła aborcję! A potem nagle chce przygarnąć i wychować obce dziecko? No i zachodzi w ciążę?
    Dalej Jagoda. Momentami robiłaś z niej idiotkę. Taką głupiutką, zakochaną dziewuszkę, a na koniec pojawił się list. Ten list kompletnie nie pasuje do całości opowiadania. Sugerowałby, że Jagoda nie jest kochana i miła, ale jest Moniką. I tu chyba Ci się pomieszały osobowości. Po drugie, ten list w żaden sposób nie usprawiedliwiał ani Moniki, ani Fabiana, więc ta akcja z powyższego, ostatniego rozdziału, nie pasuje tutaj.

    Epilog też nie pasuje. Jakby mówił o zupełnie innych osobach, niż te o których pisałaś.

    Za dużo wątków chciałaś wpleść jednocześnie. Ja tu widzę z co najmniej 3 różne historie do opisania. Bo to co napisałaś, jest za niewystarczające na tak mało rozdziałów, bo jest ich zaledwie 33, a tyle zwrotów akcji, wątków, przemian... Za gęsto.

    Napisałam szczerze co o tym myślę i pamiętaj, że to tylko moja opinia.
    Pozdrawiam :)
  • Minia215 09.12.2018
    Może i masz rację, ale już je skonczykan:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania