Prosiłaś o analizę umysłu bohaterki, ale nie za bardzo zrozumiałem sytuacji. :p Zabiła go? Mam pewne wątpliwości, bo samobójstwo. Mogła tylko pomóc. Czemu jest ranna? A może ma rozdwojenie jaźni? Nie wiem. Nie mam jak się wypowiedzieć na ten temat, ale tekst ciekawy. :) A i co do świąt, nie no spoko. XD Co za dużo to nie zdrowo.
Analizę bohatera* ;p Mężczyzny, który opisuje sytuację, są nawet męskie końcówki (Oparłem). I to nie ona jego, tylko raczej on ją. Więcej nie powiem, ale dzięki, że zajrzałeś :D
Nie ważne z czyjej perspektywy i kto kogo, mógłbym powiedzieć co chcę i jakoś bym we zdanie uargumentował na tyle, że byłoby moją interpretacją i nie ruszysz. :p Nie ma to sensu. Ale skoro chcesz.
Ona i on to jedna osoba. Nie rozdwojenie jaźni, a raczej emocje i rozsądek. Stąd brak imion. Gdy na przykład się zakocham, to emocje masakrują rozsądek. Ale to on popełnił samobójstwo ich rękoma, bo brnął w nie dalej. A potem czynnik wywołujący emocje zranił ich posiadacza, dlatego one teraz żałują i też są zmasakrowane. Nie miej jednak żyją i dalej czują, dlatego rozsądek pozostał martwy. Pewnie chodzi o miłość, ale nie mam na to podstaw.
Czytam interpretację alfonsyny, by wiedzieć, jak bardzo zjebałem.
Dobra, przyznam, że udało Ci się mnie rozbawić xD Nie martw się, ja też zawsze interpretuję wszystko inaczej. Pamiętam, że kiedyś w gimnazjum analizowaliśmy jakiś wiersz, ponoć był o miłości, ale ja tam widziałam wojnę no i co zrobić xD
Jakby nie było, ja to widzę dosyć prosto - główny bohater zabił swoją ukochaną, którą przypuszczalnie darzył zaborczą miłością. Do zbrodni mogła go popchnąć zazdrość, jakiś nagły wybuch emocji, którego teraz bardzo żałuje, w związku z czym sam nie dopuszcza do siebie myśli, że to on pozbawił ją życia, trochę się oszukuje, że było to z jej strony samobójstwo, chociaż na końcu w zasadzie przyznaje się, że uczyniły to jego własne ręce. Ewentualnie może traktować jej śmierć jako "samobójstwo", ponieważ to ona (coś, co zrobiła lub powiedziała) doprowadziła do tego, że ją zabił.
A poza tym, zdecydowanie wolę w święta czytać takie rzeczy niż cokolwiek w "radosnych" nastrojach :) zostawiam zatem 5 :)
Alfonsyna jesteś najbliżej mojego wyobrażenia, chociaż nie wypisałaś jeszcze jednego ważnego czynnika :D Dziękuję, że pokusiłaś się o interpretację no i za wszelkie opinie :)
Nie wiem, czy wpadnę na to, co mi umknęło... Przypuszczam, że się wcześniej kłócili, może kobieta go chciała rzucić, a on ją zabił przez przypadek... ale ja chyba zbyt "przyziemnie" do tego podchodzę. Sługalegionu dał ciekawszą interpretację :)
No dobrze, skoro większość widziała to tak, jak alfonsyna, to uchylę rąbka tajemnicy. Ale UWAGA SPOJLER (jeśli zaczynasz od komentarzy, zapoznaj się wpierw z tekstem)! Jeśli chodzi o mnie, kiedy widzę tych bohaterów... widzę związek tejże kobiety i mężczyzny. Platoniczny związek, w którym poszkodowana jest właśnie dziewczyna, wciąż trzymana "na smyczy" bez żadnej swobody przez chorobliwą zazdrość ukochanego. Ma tego dosyć, ale długo nie przyznaje tego sama przed sobą. W końcu poznaje innego mężczyznę, który pokazuje jej, że miłość może wyglądać inaczej i dziewczyna wyprowadza się od obecnego faceta, znika bez słowa i zdradza go z kochankiem. Nasz bohater (morderca) oczywiście jej szuka, być może zauważa ją na mieście, wysyła obsesyjne wiadomości, dzwoni, śledzi, jednak się nie ujawnia. Kobieta tym samym czuje się bezpiecznie, odzyskuje pewny grunt pod nogami. A kiedy ona zostaje w domu sama, mężczyzna włamuje się do środka, zaciąga ją do piwnicy, ewentualnie garażu i tam morduje.
Czemu to robi? Pewnie dlatego, że nie radzi sobie z emocjami, może ma jakąś chorobę psychiczną. Nie umie znieść myśli, że dziewczyna nie będzie należała do niego i podejmuje decyzję, że skoro nie on, to nikt. Prawdopodobnie używa siekiery albo jakiejś piły. Potem trzyma ukochaną w ramionach, podziwia jej piękno, pomimo że zdewastował znaczną część jej ciała, w tym twarzy. Bo pewnie mocno ją kocha i cierpi nad jej losem. Gdyby to od niego zależało, gdyby tylko go słuchała, w jego mniemaniu żyliby sobie długo i szczęśliwie. Morderca nie zamierza się jednak ukrywać, bo zabijając tę dziewczynę... jego strach jakby mija. Nikt więcej nie mógł już jej mieć, tak więc morderca czuje ulgę i zamierza przyznać się do winy.
No tak, rozpisałam się, ale mniej więcej tak widzę tę historię. Mam nadzieję, że taki opis jest satysfakcjonujący :D
Coś za dużo tego "być może" jak na autorkę, ale wiem czemu tak jest. :p Tych szczegółów nie wyłowi się z tekstu i tyle. :) Ma jest... ładniejsza, ale Twa mniej metafizyczna. Miłość platoniczna to taka, którą darzysz osobą z którą nie utrzymujesz absolutnie żadnych kontaktów, może poza wzrokowym czy przypadkowymi spotkaniami raz na rok. Czyli kiedy np. jakaś nastolatka zakocha się z postaci z filmu bądź książki. :)
Tak, to jest odpowiednie wytłumaczenie. Ja nieopacznie zasugerowałam zjedzenie połowy twarzy, a pisałaś tylko o brudnych rękach mordercy :) I Sługa ma rację, co do platonicznej miłości
Tekst mi się bardzo spodobał, ale niestety Twoja interpretacja Rasiu całkowicie mi go obrzydziła. Ech... Czasami lepiej nie wiedzieć jest, co autor miał na myśli...
Tak przy okazji, związek platoniczny to nie jest to, o czym napisałaś w komentarzu. Może chodziło ci o patologiczny? :)
Wiem Numi, pod spodem jest poprawka, napisałam, że ma być pasożytnicza, ale się zagapiłam ;)
Anonim03.01.2016
Widze go mniej wiecej tak: ludzie dorastaja, a za tym idzie poszukiwanie swojej tozsamosci, dlatego tez bohater kojarzy mi sie z operacja zmiany plci, a mianowicie urodzil sie jako kobieta, kochal swoje cialo i siebie, byl w stanie normalnie funkcjonowac, jednak pozniej nadszedl kryzys tozsamosci nie wiedzial kim jest i zaczynal myslec o sobie jako o.mezczyznie, zrobil operacje zmiany plci - zamordowal, a jednoczesnie popelni w jakis sposob samobosjtwo, zniszczyl polowe ( te fizyczna siebie) poniekad naruszajac sfere psychiczna, nie potrafi sie z tym pogodzic, panikuje, boi sie, wrecz jest przerazony, widzi swoja dawna twarz, jeednak wie, ze do niej nie wroci, zaluje. Polowa, ktora mu sie objawia jest zestawiona z jego czescia twarzy, przez co mezczyzna czuje sie.niczym w horrorze, mowi ze zamordowal, ale jednoczesnie ze owa osoba popelnila samobojstwo.
Anonim03.01.2016
Ajc przeczytalam twoje wyjasnienie i jakos tak xD taki zwykly tekst sie zaczal wydawac xD
Komentarze (32)
Ona i on to jedna osoba. Nie rozdwojenie jaźni, a raczej emocje i rozsądek. Stąd brak imion. Gdy na przykład się zakocham, to emocje masakrują rozsądek. Ale to on popełnił samobójstwo ich rękoma, bo brnął w nie dalej. A potem czynnik wywołujący emocje zranił ich posiadacza, dlatego one teraz żałują i też są zmasakrowane. Nie miej jednak żyją i dalej czują, dlatego rozsądek pozostał martwy. Pewnie chodzi o miłość, ale nie mam na to podstaw.
Czytam interpretację alfonsyny, by wiedzieć, jak bardzo zjebałem.
A poza tym, zdecydowanie wolę w święta czytać takie rzeczy niż cokolwiek w "radosnych" nastrojach :) zostawiam zatem 5 :)
Czemu to robi? Pewnie dlatego, że nie radzi sobie z emocjami, może ma jakąś chorobę psychiczną. Nie umie znieść myśli, że dziewczyna nie będzie należała do niego i podejmuje decyzję, że skoro nie on, to nikt. Prawdopodobnie używa siekiery albo jakiejś piły. Potem trzyma ukochaną w ramionach, podziwia jej piękno, pomimo że zdewastował znaczną część jej ciała, w tym twarzy. Bo pewnie mocno ją kocha i cierpi nad jej losem. Gdyby to od niego zależało, gdyby tylko go słuchała, w jego mniemaniu żyliby sobie długo i szczęśliwie. Morderca nie zamierza się jednak ukrywać, bo zabijając tę dziewczynę... jego strach jakby mija. Nikt więcej nie mógł już jej mieć, tak więc morderca czuje ulgę i zamierza przyznać się do winy.
No tak, rozpisałam się, ale mniej więcej tak widzę tę historię. Mam nadzieję, że taki opis jest satysfakcjonujący :D
Tak przy okazji, związek platoniczny to nie jest to, o czym napisałaś w komentarzu. Może chodziło ci o patologiczny? :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania