Tylko przytul

Gdy weszłam do pokoju ona już czekała, zawsze panował tam półmrok.

- Czy mogę? -spytałam a ona kiwnęła głową. Zawsze zastanawiałam się dlaczego nie lubi światła, otwartych przestrzeni, ludzi.

- Wiesz, miałam zadzwonić i odwołać nasze spotkanie. -zaczęła- Ale ..ale nigdy nikomu o tym nie opowiadałam..

Spojrzałam na nią , siedziała skulona na fotelu. Była we własnym mieszkaniu, wszystko co nas otaczało należało do niej. Pies posłusznie siedział obok a mimo tego coś było nie tak. Bała się.

- Jeżeli chcesz to możemy pogadać kiedy indziej?

- Nie...zaczynajmy już.

Na początku rozmawiało nam się bardzo dobrze, zadawałam pytania, odpowiadała. Dużo mówiła, w życiu nie spotkałam tak gadatliwej osoby, gdy jakiś temat się jej spodobał to potrafiła całą godzinę mówić i mówić.

- A teraz, pozwolisz ,że przejdę do sedna sprawy? - popatrzyłam na nią. Opuściła głowę i zaczęła przebierać palcami , zupełnie tak jak by zaplątane były w jakiejś niewidzialnej nic. Pies który do tej pory siedział spokojnie zerwał się naglę i skulił pod jej fotelem. Spojrzałam na nocną lampkę która stała na stole, światło zaczęło migać.

- Kasiu? - zapytałam a ona naglę spojrzała na mnie takim wzrokiem ,że zimny dreszcz przeszedł mi po plecach.

- Przepraszam.- powiedziała - Zawsze gdy się boję, albo gdy się zdenerwuję...zawsze robię coś złego... Ale...zacznijmy od początku.

 

Urodziłam się w pozornie szczęśliwej i kochającej rodzinie. Na początku byłam ja, potem siostry, bracia. Wszyscy uważali nas za normalnych, ale...do normalności było nam daleko. Panowała u nas czysto zakorzeniona hierarchia , dotycząca kobiet i mężczyzn. Kobiety odpowiedzialne były za dom, za sprzątanie, gotowanie, za opiekę nad dziećmi ... Pamiętam dobrze jak urodził się mój braciszek. Mama obudziła mnie w nocy i błagała żebym go uspokoiła, bo musi mu przygotować mleko. Wstałam. 4 rano. Ciemno,zimno- bo to był grudzień. Pamiętam, jak wołała tatę. Pamiętam co jej odpowiedział: " Ja mam wstawać? Ja? A co ja jestem?! Dzieciaka mam niańczyć?! Tyle masz córeczek, niech Ci pomogą i dupę ruszą! " I tyle. Znienawidziłam go. Miałam 8 lat i on był pierwszym człowiekiem którego znienawidziłam. Potem było tylko gorzej. Z biegiem lat zauważyłam,że bardzo różnie się od rodziny. Miałam zupełnie inne zdanie, jadłam za trzech, buntowałam się. Czułam się gorsza, niepotrzebna, niczyja. Rodzice ciągle mówili że przytyłam, ojciec naśmiewał się że nikt mnie nie zechce, siostry nabijały się z krost a ja tylko słuchałam. Słuchałam i słuchałam , i nie potrafiłam pojąć, jak ktoś może tak krzywdzić. Jak ludzie których znam od zawsze, mogą zadawać tyle bólu. Raz chciałam to skończyć.

Tak, chciałam się zabić, przyznaję. Nie wstydzę się tego. Nikt tak naprawdę nie zrozumie samobójców. Zawsze będziemy ( myślę,że mogę już mówić o mnie i o nich - "my" ) tchórzami, debilami, głąbami i cwelami. A tak serio? Widzimy w tym jedyne wyjście. Zero problemów, wszystko zostaje tutaj z innymi. Niech oni się męczą. Tchórze? Nie, dlaczego?

Dlatego ,że podjęli decyzję? Byli na tyle odważni żeby to zrobić.

Ja nie byłam. Ostatecznie nie mogłam. Byłam już tak blisko... Nikogo nie było w domu, tabletki leżały przede mną a wódka była w szafce. Warunki wręcz idealne. Ale...coś mnie powstrzymywało. Za każdym razem gdy próbowałam połknąć jakąś kapsułkę, w moim gardle tworzyło się coś, wielkości pomarańczy i uniemożliwiało dalszą podróż moim wybawicielom. Cięłam się, kilka razy. Nie , nie żyletkami. Nożem. Małe nacięcia... Lekki ból sprawiał,że myślałam tylko o nim. Moja dusza się uwalniała... Czułam błogość. Niebiański spokój. Skoro cały czas wszyscy mnie olewali, to co by się zmieniło po śmierci? Nic. No, może na początku byłoby trochę rozpaczy, wszyscy z żalem pytaliby " dlaczego nikt nic nie zauważył" , bla, bla, bla. Sranie w banie.

Samobójcy to egoiści? Dobra, ale pewnie ci którzy tak twierdzą nie widzą, jak ci biedni ludzie mają dużo "przyjaciół", jak dużo robią dla innych. Nie oczekują zapłaty, jakichś nagród czy nie wiadomo czego. Chcą tylko,żeby ktoś ich mocno przytulił i pokochał. Zrozumiał.

 

Wstała naglę i włączyła światło. Pierwszy raz przyjrzałam się jej dokładnie. Była szczupła. Jej brązowe włosy zaplecione w długi warkocz opadały lekko na plecy.

- Przepraszam. - odwróciła się w moją stronę- Czy mogłabyś mi pomóc ? Ciągle zapominam ,że bez okularów jestem do niczego.

- Przesadzasz- odparłam - Jasne że Ci pomogę.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NataliaO 24.11.2014
    Dobry tekst ; a to nawet dobrze ujęłaś w tym zdaniu ,, Samobójcy to egoiści? Dobra, ale pewnie ci którzy tak twierdzą nie widzą, jak ci biedni ludzie mają dużo "przyjaciół", jak dużo robią dla innych. Nie oczekują zapłaty, jakichś nagród czy nie wiadomo czego. Chcą tylko,żeby ktoś ich mocno przytulił i pokochał. Zrozumiał .,, 4:)
  • Ina 24.11.2014
    Muszę przyznać, że Twój tekst naprawdę mnie ujął, a jestem osoba, która nie łatwo się wzrusza. Gratuluję! :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania