u psychiatry

- Dzień dobry.

- Sto złotych.

- S... słucham?

- Sto złotych. Musi mi pan zapłacić sto złotych. Wtedy będę mógł z panem porozmawiać.

- Proszę.

- Dziękuję. Co panu dolega?

- Wie pan...mam takie dziwne... coś, upodobanie właściwie, to mi sprawia przyjemność.

- Onanizuje się pan?

- Ja?

- Onanizuje się pan godzinami.

- Nie onanizuję się godzinami.

- A więc jednak! Onanizuje się pan!

- Wcale nie!

- A trochę? Gdyby się pan nie onanizował w ogóle, nie zaprzeczyłby, że się nie onanizuje godzinami, tylko że się w ogóle nie onanizuje, tymczasem powiedział pan, że nie onanizuje się godzinami, a nie że w ogóle.

- To pan powiedział, że się onanizuję, a nie ja.

- Nieprawda, powiedziałem, że się pan onanizuje godzinami, a nie że się onanizuje ogólnie... nie rozróżnia pan tych dwóch różnych struktur czynnościowych?

- Ale ja nie dlatego. Nie dlatego tu przyszedłem.

- A więc proszę wreszcie wyznać, co oprócz onanizmu sprawia panu tak wielki problem, że przyszedł pan tu po poradę do

specjalisty i zapłacił pan 100 złotych z góry, co w sumie nie jest zbyt wygórowaną ceną, za moje fachowe porady.

- Lubię być chory.

- Co?

- Lubię być chory. Lubię się źle czuć. Co ja mówię! Lubię być ciężko chory! Lubię się bardzo źle czuć.

- A na co pan lubi być chory?

- A co to ma do rzeczy?

- Przed chwilą pan mówił, że lubi być chory.

- Kto panu powiedział, że lubię być chory? Lubię leżeć w szpitalu, wcale nie lubię być chory, nie jestem wariatem, myśli pan, że to przyjemnie mieć, powiedzmy, zapalenie płuc i wykrztuszać flegmę co pół minuty, chusteczki się kończą, oczy łzawią, ciężko oddychać.

- No to dlaczego powiedział pan, że lubi być chory? Źle się czuć.

- Wcale nie powiedziałem, że lubię być chory, powiedziałem, że lubię leżeć w szpitalu, a leżeć w szpitalu mogę tylko wtedy, kiedy jestem chory. I to ciężko. I właśnie z tym do pana tutaj przychodzę teraz.

- No dobrze. Proszę zatem powiedzieć, dlaczego lubi pan leżeć w szpitalu, skoro nie lubi, co zrozumiałe być chorym.

- Dlaczego pan nie mruga?

- Że co?

- Nie mruga pan!

- Ja?

- Nie mruga pan. Obserwuję pana, ani razu pan nie mrugnął, odkąd tu wszedłem. To nie jest normalne! Nie wysychają panu spojówki?

- Mrugam.

- Nie mruga pan!

- Nie wysychają mi, bo mrugam.

- To dlaczego nie widzę jak pan mruga, hę?

- Pewnie dlatego, że mruga pan w chwili, gdy ja mrugam.

- Czy to możliwe?

- Jak najbardziej. W przyrodzie zachodzi czasem ciąg zupełnie nieprawdopodobnych zdarzeń. Nazywa się to prawem serii.

- A po czym pan poznaje, że ja mrugam dokładnie wtedy, kiedy pan mruga?

- Bo pan nie mruga.

- Ja nie mrugam?

- To znaczy odnoszę takie wrażenie, ponieważ mruga pan wtedy kiedy ja mrugam, więc z optycznego punktu widzenia wygląda to tak jakby pan nie mrugał... ale dosyć już o tym niech pan wreszcie wykrztusi z siebie dlaczego lubi leżeć ciężko chory w szpitalu.

- Wcale nie wykrztuszałem, że lubię leżeć w szpitalu, kto panu powiedział, że lubię leżeć w szpitalu?

- Pan powiedział, że lubi leżeć w szpitalu.

- Wcale nie powiedziałem, że lubię leżeć w szpitalu. To znaczy lubię leżeć w szpitalu, ale nie dla samego leżenia przecież.

- No to po co?

- Lubię kłamać na temat stolca.

- S...s...słucham?

- Lubię kłamać na temat stolca. Kiedy pytają mnie czy był stolec, odpowiadam, że był, wtedy kiedy nie było, i że nie było, wtedy, kiedy był. Takie mam natręctwo właśnie. Sprawia mi przyjemność oszukiwanie na temat stolca i nic nie mogę na to poradzić... dlatego cieszę się kiedy zapadnę na jakąś ciężką chorobę, zapalenie płuc na przykład, z powikłaniami najlepiej, a raz jak potrącił mnie TIR i złamał mi nogę z przemieszczeniem, to pół roku leżałem w szpitalu i codziennie mogłem kłamać na temat stolca. Cóż to były za czasy! Leżałem sobie zakuty w gips, a codziennie rano pielęgniarka albo lekarz pytali mnie czy zrobiłem stolec, a ja zawsze wprowadzałem ich w błąd i mówiłem, że zrobiłem, kiedy nie zrobiłem, i że nie zrobiłem, kiedy zrobiłem, wie pan, tylko w szpitalu pytają pana codziennie, właściwie codziennie rano właściwie, czy pan to zrobił, poza murami szpitala rzadko kiedy ktoś zapyta pana o to. Nikogo to nic a nic nie obchodzi. Nie interesuje. Ani w pracy, ani w domu, ani przy piwku z kolegami, nikt nie pyta, nawet pan, chociaż zapłaciłem panu sto złotych, nie zapytał mnie, ani razu, a przecież jest pan lekarzem przecież.

- Jestem lekarzem psychiatrą. Nie interesuje mnie to. To nie należy do moich obowiązków.

- No widzi pan! A tak niewiele trzeba. Cóż znaczy to jedno niewinne pytanie, ale nie, nie! Nikt nie spyta, dopiero, kiedy chorobą złamany w szpitalu ląduję, dopiero wtedy mogę mieć nadzieję.

- A zrobił pan dziś stolec?

- O nie! Tak to nie ma sensu! Zapytał pan o stolec, ponieważ panu zapłaciłem i zrobiłem wyrzut, że nie zapytał pan mnie o to, wcale pana nie ciekawi czy to zrobiłem dzisiaj.

- Ależ nie! To bardzo interesujące.

- Jak to? Przecież powiedział pan, że pana to w ogóle nie interesuje.

- Nieprawda. Powiedziałam, że jestem psychiatrą i nie interesuje mnie to jako psychiatrę. A teraz pytam całkiem prywatnie, i tak po ludzku bardzo interesuje mnie to.

- Nie robiłem dzisiaj stolca!

- Gdzie?

- Co gdzie?

- Gdzie nie robił pan dzisiaj stolca?

- Nigdzie nie robiłem dzisiaj stolca!

- Ale konkretnie?

- Konkretnie nigdzie nie robiłem dzisiaj stolca.

- Mrugnął pan!

- Ja?

- Rozumiem, chce mi pan dać do zrozumienia, że jednak zrobił pan stolec, to taka gra, mówi pan, że nie zrobił pan, tymczasem pan zrobił.

- Skąd pan może wiedzieć, że mrugnąłem, skoro mruga pan wtedy kiedy ja mrugam?

- Domyśliłem się. Sam pan powiedział "wiedzieć" a nie "widzieć" Po prostu wydedukowałem to. Mrugnął pan dokładnie wtedy, kiedy ja mrugnąłem, więc nie mogłem nic widzieć. Domyśliłem się po prostu.

- A może pan kłamie? Może pan wcale nie mruga.

- Kto wie? Nie rozstrzygnie pan tego. Może się pan tylko domyślać, spekulować.

- Ale ja...

- Do widzenia!

- S...s...słucham?

- Czas minął. Jeśli chce pan się dowiedzieć, czy mrugam i zrobić coś ze swoim uciążliwym upodobaniem do kłamania na temat stolca, proszę przyjść za tydzień. O tej samej porze.

- Dobrze... ale... ale czy mogę liczyć, że zapyta pan mnie o mojego stolca?

- Stolec.

- Słucham?

- Mówi się stolec. Nie stolca. Ale może być pan spokojny. Zapytam.

- Bardzo panu dziękuję.

- Proszę. Do widzenia.

- Do widzenia.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Nuncjusz 18.11.2018
    Pojebane ;)
  • brjwsk 18.11.2018
    Geniusz
  • Canulas 18.11.2018
    "- Wie pan...mam takie dziwne... coś, upodobanie właściwie, to mi sprawia przyjemność." - sałbym spację po wielokropku. Poza tym bardzo podobne do tego tekstu "z napadem". Absurd bardzo spoczi.
  • riggs 18.11.2018
    Dupy nie urywa. Masz coś więcej w pisaniu, ale chyba wolisz pozę "na prostaka". Nie każdy może być jak Popek. Do moich felietonów to przepaść. Bez oceny
  • Pan Buczybór 18.11.2018
    heh, ryje banie. Nie powala, ale bardzo pomysłowe
  • Nuncjusz 19.11.2018
    Kojarzy mi się z moim U psychologa, ale to jest o niebo lepsze :)
  • Ritha 19.11.2018
    „- Nie mruga pan. Obserwuję pana, ani razu pan nie mrugnął, odkąd tu wszedłem. To nie jest normalne! Nie wysychają panu spojówki?” – dobre

    „- To dlaczego nie widzę jak pan mruga, hę?
    - Pewnie dlatego, że mruga pan w chwili, gdy ja mrugam” – jeszcze lepsze

    „Nie interesuje. Ani w pracy, ani w domu, ani przy piwku z kolegami, nikt nie pyta, nawet pan, chociaż zapłaciłem panu sto złotych, nie zapytał mnie, ani razu, a przecież jest pan lekarzem przecież.
    - Jestem lekarzem psychiatrą. Nie interesuje mnie to. To nie należy do moich obowiązków.
    - No widzi pan! A tak niewiele trzeba” :DDD

    Fajne, relaksujące.
  • Komes 19.11.2018
    Musiałeś mieć trudny dzień, pisząc to. Ciężko przebrnąć, więc nie próbuję sobie uzmysławiać, jak szło pisanie. Ale wybacz to sobie, bo każdy ma takie chwile i teksty. Nie jesteśmy tu po paszporty Polityki ani nawet Złotą Kielnię wójta.
  • kilkaslow96 20.11.2018
    To mi przypomina mocno rosyjski, a dokładnie radziecki paradoks realiów. Tam, wtedy także znajdowali choroby, których człowiek nie miał ;) tekst mocno realistyczny, mało artystyczny i też dość nienowy problem, przewija się on w polskiej i światowej literaturze. Życzę powodzenia i weny :)
  • Smok 30.11.2018
    Umarłem ze śmiechu :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania