Ucieczka

Uciekał, uciekał ile sił w nogach by nie zostać złapanym.Popełnił przestępstwo jakiego ludzie nie wybaczą, teraz muszi poniesc karę...Rozglądał się w każdą

stronę wpatrywając czy nikogo tam własnie nie ma.Zakręcił na małą wąską uliczkę, był srodek nocy, więc mało co widział, jedynie mógł sie wsłuchiwać w krzyk ludzi

oraz kroki dziesiątek lub nawet setek żołnierzy, nie wiedział czego się spodziewać na koncu.Biegł dalej a krzyki i kroki ucichły, pomyslał, że to swietna okazja

wzdechnąć z małą ulgą, zrobił to i schował sie w cieniu balkonu nie wiedział co go będzie dalej czekało, ale nie może tak łatwo oddac skórę muszi uciec i dokończyć

swoje zadanie bo to jedyna rzec jaka mu została.Jego dom, jego rodzina, on nie pamięta takich rzeczy, wychowano go tak, żeby o tym zapomniał dla niego to tylko

był zbędny ciężar przeskadzający mu w tej ochydnej pracy.Tak był zabójcą, a zabójstwo jakie teraz popełnił jest początkiem czegos wielkiego, początkiem końca.

Zabił dowódcę wielkiego imperium wierząc, że te okrutne państwo upadnie, państwo gdzie korupcja i zło sięgało zenitu, a ludzie zapomnieli o szczęsciu.Nagle

usłyszał kolejne kroki i krzyki, musział kontynuować ucieczkę, jego drobne, ale zwinne i dobrze zbudowane ciało pozwoliło mu wspiąc się na dach, miał ciemny

płaszcz na sobie zakrywające całe jego ciało więc tej ciemnej nocy byłoby ciężko go zauważyć, zatrzymał się tam na chwile by rozejrzeć się widział zapalające

się swiece w domach, tłumy ludzi wychodzących na ulicę oraz głosy krzyczące ,,Cesarz nie żyje!'', widział też ludzi walczących ze sobą, byli to ludzie pragnących

władze nad tym upadającym na jego oczach cesarstwem.Ponowił uczieczkę teraz musział wydostać się z tego pola bitwy, była to idealna okazja.Dokonał tego co miał

dokonać, ale to jeszcze nie koniec, wojna dopiero się zaczęła, a on ma zamiar dopiero w niej brać udział.Przemieszczał się szybko i zwinnie po miastach, aż dotarł

na stajnię, na jego wielkie szczęscie jeszcze nikt nie zajął się końmi, więc prędko siłą otworzył jedną ze stajn i nie rozmyslając się wsiadł na konia.Nieopodal była

brama która była otwarta i przez którą ludzie uciekali, było widać żołnierzy probójacych dostać się na wieżę skąd by zakmnęli bramę, więc nie miał za dużo czasu,

musiał przejechać przez paszczę lwa.Krzyknął głosne ,,Wio!'' i nagle wszystkie wzroki skierowały się ku niemu, osoby próbójące przebiegnąć przez bramę nagle

zeszli z drogi, a żołnierze nieudolnie probówali go łapać, a jeden z nich krzyknął ,,spuscić bramę!''.Coraz mocniej uderzał konia, brama na jego oczach się zamykała

,ale w ostatniej chwili udało mu się przez nią przejsc, mysłał, że jeszcze będą próbowali go scigać, ale chyba za bardzo zajęli się powstającą wojną domową.

Po jakichs 15 minutach zaprzestał galop zszedł z konia i mocno go uderzył by ten zaczął uciekać, zagłębił się w las i gdy już wystarczająco się oddalił z drogi

wszedł na grubą gałąz wielkiego dębu i liną zawiązał się do pnia, by nie spasć podczas snu.Spał z nożem w ręku by w każdej chwili móc rozciąć linę i kontynuować ucieczkę.

Obudził się następnego poranka gdy już słonce górowało.Wiedział, że za dużo czasu zmarnował na sen, więc prędko rozciął linę i kontynuował podróż.Gdy już się

znalazł na lesnej drodze zdjął kaptur, aby nie wzbudzać podejrzeń.Moglismy zauważyć osobę z bujnymi ciemnymi włosami zawiązane w krótki kucyk oraz młodą twarz, ale nie

brakującej w niej blizn po walkach czy też treningach.Wyglądał jak wojownik, ale nie zabójca królów.Po drodze nie zatrzymywał się nigdzie było widać, że mu się

spieszy i nie może tracić czasu.Nastał szybko wieczór, a on wciąż nie zwalniał, było widać zmęcznie, zmęczenie psychiczne jak i fizyczne.Myslał tylko o tym co go

teraz będzie czekało.Uczono go, że nie warto rozmysliwać nad takimi rzeczami, ale to była sytuacja w której nie dało się o niczym innym mysleć.Kontynuował drogę

coraz wolniej aż do zmroku gdy jego nogi odmówiły posłuszenstwa.Mocno żałował spłoszenie konia, ale on tylko mógł mu przeskadzać, konie mają tendencje do panikowania

w nocy, pozatym nie wyglądał bardziej na złodzieja więc mogło by to wzbudzić nie potrzebne podejrzenia.Ponownie zagłębił się w las, ale tym razem nawet nie wspiął

sie na drzewo, nie miał sił na nic położył się prędko na twardej ziemi i szybko zasnął.Kolejnego poranka wciąż kontynuował podróż.Nagle zatrzymał się w przed pewną chatką.

Rozejrzał się wokół siebie i gdy zdał sobie sprawę, że nikogo w pobliżu nie ma wszedł do srodka.W srodku zastał tylko ciemnosc i ciszę, co bardzo go zdziwiło.

Gdy nagle zauważył cos bardzo niepokojącego.Były to trupy, trupy zalane krwi, nie było żadnych szans by ktokolwiek przeżył tę rzez.Klęknał przed jednym ze strachem

w oczach i zaczął się zastanawiać jak to tego doszło.Nagle zza drzwi wyszło czterech mężczyzn, a jednym z nich był bardzo dobrze mu znany wojownik zwany jako Ethor:

-Dlaczego?Dlaczego zabiłesz ich wszystkich?Szef nie będzie zadowolony, to byli jedni z najlepszych ludzi w całym spisku.-Powiedział zrozpaczony chłopak.Zastanawiał sie jak

osoba której ufał nagle stawiła się przeciwko im.Była to osoba którą bardzo lubił i nigdy by się nie spodziewał, że ich zdradzi.

-Wiedziałem, że ci się to uda, wkoncu bylesz najlepszy z nas wszystkich, ale czy wiesz co ta misja spodowała?Wczoraj rano gdy się dowiedzielismy o smierci cesarza,

członkowie spisku zaczęli się zabijać bo nie mogli się zdecydować kto stanie na ich czele i usiądzie na tronie cesarskim.Tak dobrze słyszałesz wymordowali się nawzajem.

Ten cały spisek to było jedno wielkie oszustwo wpajające nam, że chcą dobra wszystkich, ale gdy już mieli władzę pod ręką zabili się dla niej.To nie ja ich zabiłem ja tylko jestem

jednym z niewielu oficerów co przeżyło.Generał Temti, który zwyciężył w tej rzezi wziął ze sobą wszystkich ludzi z obozu i popłynąch na statkach do stolicy.

Nie chcę mieć z tym nic wspólnego, generał Temti jest despotą, który tylko bardziej zrujnuje te imperium.Ja razem z nimi uciekam jak najdalej stąd i radzę ci się

do nas przyłączyć.

Niespodziewanie w tej chatce pojawili się żołnierze.

-Żołnierze spisku, uciekać!-Krzyknął jeden z ocalałych oficerów który po chwili został rozcięty mieczem przez żólnierza.

-Eranie za tobą!- Krzyknął Roni do głównego bohatera po czym szybko wyciągnął sztylet i szybkim pchnięciem powalił napastnika na ziemię zanim ten zdążyl wyprowadzić cios.

Nagle prędko trafił sztyletem prosto w oko następnego napastnika i wziął jego miecz, by razem z innymi poniesć się ferworowi walki.Pomimo wielu zabitych nie udało mu się

zwyciężyć, wszyscy inni zostali zabici, a gdy już jeden z żołnierzy miał wyprowadzić ostateczny cios prosto w niego drugi kryknął ,,Szef kazał go wziąć żywcem nie możemy go zabić''.

Zawiedziony żołnierz splunął prosto w twarz Eranowi, by potem zaraz go kopnąć prosto w brzuch i ogłuszyć ciosem z maczugi w głowę...

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania