Uczucie Cz.1 (TwoShot)
Twoje czarne włosy powiewające na wietrze, kobaltowe oczy, w których można się zgubić, jasna skóra, która jeszcze nigdy nie doznała dotyku. Ręce szukające swoich odpowiedników. Serce pragnące miłości. Usta, które kuszą...wszystko w tobie jest idealne.
To, jak lekko przygryzasz wargę, śmiejesz się, ruszasz, zachowujesz, wściekasz czy rozmyślasz...wszystko to w tobie kocham.
Zakochałem się w tobie równie nagle, jak się pojawiłeś. Zagadałeś do mnie, spotkaliśmy się kilka razy, zaprzyjaźniliśmy się...byliśmy nierozłączni.
Większość moich wspomnień wiąże się z tobą. Spędziliśmy razem chwile szczęścia, złości, smutku, rozpaczy i łez. Byliśmy dla siebie oparciem. Kiedy jeden upadał coraz bardziej pogrążając się w ciemności skrywanej przez serce, drugi pomagał mu się podnieść ukazując jasność i wykładając karty przyszłości. Razem mogliśmy wszystko.
Lecz po pewnym czasie coś się zmieniło...coś we mnie. Kiedy byłeś blisko, czułem dziwne zdenerwowanie, dłonie mi się pociły. Kiedy byłeś daleko, byłem niespokojny i cholernie tęskniłem. Jak tylko źle się poczułeś, uderzyłeś lub skaleczyłeś, ogarniało mnie przerażenie. Nie mogłem przestać się tobie przyglądać. Zacząłem dostrzegać głębię w twoich oczach i wyczuwać każdy wymuszony uśmiech czy zmianę nastroju, po chociażby zerknięciu na twoja twarz. W głowie miałem tylko ciebie, a przed oczami twój obraz. Przyciągałeś mnie.
Nie od razu to zrozumiałem. Potrzebowałem czasu,, by pogodzić się z uczuciem jakim cie darzę. Byłem zagubiony, próbowałem to sobie jakoś wytłumaczyć. Moja dziewczyna przestała mnie interesować, z niechęcią patrzyłem jej w twarz. Za to przy tobie moje serce skakało ze szczęścia, bijąc coraz to szybciej i głośniej. Przy niej nigdy się tak nie czułem. To było trudne...a nawet bardzo.
Dusiłem to w sobie, ze względu na ciebie. Bałem się, że mam złudne nadzieje...że stracę jedyną dla mnie ważną osobę. Na początku jakoś sobie radziłem lecz z czasem stawało się to coraz trudniejsze, a uczucie okłamywania cię nie znikało. Mijały dni, tygodnie, miesiące...a ból w piersi się nasilał. Byłem na skraju wytrzymałości. Wbijałeś mi nóż w plecy coraz głębiej, przedstawiając mi kolejne dziewczyny. Cierpienie zaczynało mnie przerastać.
Teraz leżę w ciemności...sam...kompletnie. Ciernie bólu zaciskają się na moich nogach i rękach, napędzane przez strach. Chcę się od tego uwolnić, ale nie potrafię. To uczucie zawsze powraca, prowokując potok łez. Poczucie przegranej z własnym sercem rośnie w siłę. Toczę wojnę z samym sobą...mimo iż moje ciało i umysł się już poddały, to serce wciąż dzielnie wojuje, nie porzucając nadziei.
A ty...przyjacielu? Gdzie teraz jesteś, kiedy ja umieram z miłości do ciebie?
____________<*>____________
Opowiadanie to ma dwa zakończenia, jedno smutne, a drugie szczęśliwe. Smutny koniec jest pierwotną wersją, a że miałam pomysł to napisałam także drugie, szczęśliwe :)
Komentarze (4)
Moim zdaniem całkiem dobrze sobie poradziłaś.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania