Poprzednie częściUderzenie serca - prolog

Uderzenie serca 1

Poranek okazał się dla niej równie brutalny co poprzednia noc, śpiąc snem alkoholowym nie spodziewała się, nie miała nawet myśli że jej mama obudzi ją w taki sposób.

Łucja będąc na takiej bombie, dosłownie przetoczyła się przez ich mieszkanie, gdy jakimś cudem do niego wróciła. Pewnie coś rozwaliła ale miała to w dupie, była tak nawalona że poszła tylko na szybkiego hafta do łazienki, w pokoju zasnęła bez zdejmowania ubrań, ledwo trafiając w łóżko.

 

Wczorajsza impreza była szalona, z przyjaciółkami miała wyjść tylko na parę drinków, to że obiecała mamie że będzie się uczyć miało dość małe znaczenie. Gdy już były w barze, grupka bardzo przystojnych facetów, siedzących parę stolików od nich w ogródku piwnym, bardzo pozytywnie na nie działali.

W końcu jej najlepsza przyjaciółka, Natalia wykonała ruch i zaprosiła ich do naszego stolika, ich czterech, nas cztery, jakby niebo dawało nam znak żeby brać się do dzieła !

Każda wybrała sobie cel, to nie było trudne, wszystkie były atrakcyjne, przyczepili się jak muchy na seksowny lep. Rozmowa się kleiła, było miło i zabawnie, jej słodki blondyn ewidentnie ją podrywał, kładł jej nawet rękę na udzie i szeptał czułe słówka do ucha.

Trochę ją to peszyło ale Boże on był taki przystojny, wiedziała że jej towarzyszki miały podobny problem.

 

Ich nowi towarzyszę mieli zamiar pójść do jakiegoś klubu na większą imprezę, gdzie już bawiła się resztą ich znajomych. Tu pojawił się problem, żadna z nich oprócz starszej siostry Natalii Ani, nie miała nawet 18 lat. Cały alkohol kupowała im Anka, one dawały kasę a ona przynosiła im alko, i oczywiście ich pilnowała, układ działał bez zarzutów, jednak wejście do klubu to była przeszkoda dosyć poważna. Oni jednak zapewnili że tam gdzie idą nie jest to ważne, cholera były po paru drinkach i piwach a co tam !

 

Poszli do klubu, w drodze wypili jeszcze parę piwek, już wtedy była nawalona ale znowu co tam, impreza się rozkręcała. W końcu dotarli do jakiegoś obskurnego lokalu umieszczonego w starej fabryce, ceglana budowla i okoliczny brud nie namawiały, ich ciacha już tak. Jagoda jednak zaczęła się niepokoić, spytała czemu tu prawie nie ma ludzi, czy na pewno to bezpieczne, nie było to daleko od baru gdzie były, parę przecznic raptem.

Ale ta szara myszka i tak zawsze musiała psuć im zabawę, nie tym razem dziewczyno ! Najwyższy z nich, towarzysz Natalii zapewnił że wszystko jest ok, to po prostu impreza na specjalne zaproszenie, ich kumpel był DJ-em czy coś takiego i ich wkręcił, nie pamiętała.

Weszli bez problemu na imienne zaproszenie, w środku wyglądało to jak najlepsza dyskoteka na jakiej była. Od groma ludzi, ogromny parkiet błyszczał stroboskopowymi światłami, muzyka była genialna, nie widziała co to było ale ten remiks odrazu jej podpasował.

 

Dziewczyny od razu poszły na parkiet a panowie do baru, doprawili się jeszcze paroma szotami i już wtedy zaczynało robić się gorąco. Upita i tańcząca ponętnie Łucja była dużym kąskiem dla męskiej części imprezy.

W swoich tenisówkach, ciasnych skórzanych spodniach i kusej koszulce na ramiączka działała, i to bardzo szybko. Jakiś typ praktycznie od razu do niej podbił, zaczął ją obejmować i próbował całować po szyi, odpychała go ale jednak jej się podobało, dopóki nie wrócił, z drinkiem dla niej, jej towarzysz.

Zaczął się kłócić z tańczącym że jestem jego, tamten kazał mu spierdalać bo mu przyjebie. Było mi niedobrze i kazałam im obojgu spierdalać, jednego nawet strzeliłam w pysk, tylko którego ? Miała to gdzieś, było zabawnie jak cholera, potem z przyjemnością patrzyła jak tamci się o nią biją, uwielbiała to uczucie gdy się o nią bili.

Po tym jej film uległ lekkiemu zatarciu, pamiętała jedynie że koledzy obojga facetów wdali się w awanturę, rozpoczęła się regularna bijatyka, a ona, z równie rozbawionymi koleżankami opuściły klub.

 

Tylko co było potem ?

Nie pamiętała ale była pewna że jej mama, która tak chamsko otworzyła jej żaluzje i wylała na jej głowę szklankę wody, wyjaśni jej wszystko dokładnie.

- A więc ?! - wydarła się tym swoim wściekłym zrzędliwym głosem. Łucja musiała przyznać, jej mama była spoko, ale kiedy się wkurwiła była niczym samochód rozpędzony do 200 km/h z rozjebanym hamulcem, nie do zatrzymania bestia.

- Co cholera a więc ?! Co to ma być kurna za budzenie z rana ? - odpyskowała wściekłe matce. W końcu udało jej się wstać, jej śliczna gładka buzia była cała mokra od wody, kasztanowe włosy były przyklejone do tej urodziwej twarzy. Jedynie jej brązowe oczy pałały teraz nienawiścią, nieporównywalną do furii w oczach jej matki o tej samej barwie. Wyglądała zresztą też dokładnie jak ona tyle że młodsza, cholernie ją to wkurzało.

Dlaczego musi być podobna do tej agresorki ? Wolałaby do taty... nie, do niego nie.

 

- Jeszcze masz czelność pyskować mi gówniaro ?! Zaraz cię po prostu... ! - Postraszyła córkę szmatą którą trzymała w dłoni, dosyć efektywnie zresztą.

- O co ci chodzi co ? Nic takiego się nie stało - wymamrotała jeszcze pod wpływem. Lewą ręką wymacała butelkę wody, już odkręcała zakrętkę gdy mama wyrwała jej butelkę.

- Ej !! Co do kurwy !? - wykrzyczała oburzona.

- To do kurwy pijaczko że nie dostaniesz wody, wybiłaś lustro w przedpokoju, rozwaliłaś torby z rzeczami, do tego zarzygałaś całą łazienkę ! Pół nocy sprzątałam skutki twoich ekscesów imprezowych !! Słysząc to zrobiło się Łucji trochę głupio, przesadziła, a mama mimo że wariatka miała słuszność.

- Prrpasam - wymamrotała ledwie - Że co ?! - spytała się jej matka, nadal wkurzona ale już rozbawiona.

- Przepraszam !!! Przegięłam wiem, wynagrodzę ci to jakoś prsygam ! - o mało znowu nie zwymiotowała, jednak siłą woli powstrzymała pawia.

 

Helena Senkowska patrzyła na swoją córkę nadal wściekła, teraz jeszcze z politowaniem. Rozumiała ją i jej obecne położenie, oczywiście smarkula przegięła, nie ma co dostanie taką karę że jej w pięty pójdzie. Ale teraz nie mogła nic poradzić że zrobiło jej się żal swojej córki, w końcu nadal była jej słodką córeczką, mamroczącą nawaloną ale nadal córeczką.

Usiadła obok swojej córki, teraz wydawała się znowu małą dziewczynką, tą z czasów gdy ich życie było lepsze, jeszcze trochę i znowu takie będzie.

- Już dobrze rozumiem, nic takiego się nie stało, i tak zaraz wyjeżdżamy więc jebać lustro, w paczkach były jakieś stare pierdoły, wszystkie twojego ojca więc tym bardziej spoko, a co do rzygów masz przerąbane. Zaśmiały się teraz obie, tak właśnie wyglądała ich relacja, samotna matka i buntownicza córka. Kochały się ale dać im chwilę i zabiją się z przyjemnością.

- Mam szansę na amnestie ? - zapytała bez nadziei, jeszcze dobijając ją beknięciem.

- Nie ma mowy ! Ale pomyślimy nad twoją karą gdy skończymy się pakować, jutro przyjeżdżają ludzie z ekipy. Łucja zmarkotniała, teraz jej się przypomniał powód przez który dała tak wczoraj w palnik.

- Nie chce ! - wykrzyczała mamie prosto do ucha.

 

- Ehh, rozmawiałyśmy już o tym kochanie, planowałam to od czterech miesięcy a teraz... - teraz jestem problemem prawda !?! - warknęła wściekle Łucja.

- Dziecko, bardziej się cieszyć nie mogę że w końcu wróciłaś do mnie, że zrozumiałaś że twój ojciec to szowinistyczna brutalna świnia! - Helena obruszyła się na wspomnienie swojego pożal się Boże byłego męża. Spojrzała na swoją córkę, swoje biedne dziecko które... nie spokojnie, dasz radę.

- Przepraszam, już nic nie mówię, oczywiście że nie jesteś problemem, jesteś moją ukochaną córeczką Usiu.

 

Nienawidziła kiedy mama tak ją nazywała, kiedyś to uwielbiała ale w wieku 16 lat to było trochę dziwne, tym bardziej się wstydziła że kiedy mama ją tak nazywała, robiło jej się tak miło w środku.

- Ale teraz nie potrzebnie wróciłam prawda ? - powiedziała to załamana i zawstydzona, a jej mama palnęła ją w głowę - ała ! - potarła głowę, ledwo trafiała ręką w to miejsce.

- Durna na pewno jesteś po nim !! Nic mnie bardziej nie cieszy niż to że jesteś tu teraz ze mną, cieszy mnie też to co chce zrobić kochanie. Wiem że to ci się nie podoba, sprawa z ojcem, powrót do kraju i teraz to.

Ale kocham Adama i zamierzam się do niego wprowadzić, i mam nadzieję że moje śmierdzące oczko w głowie zacznie ze mną nowe życie, hmm ?

- Mamo wiesz że niczego nie pragnę bardziej, ale żeby od razu przeprowadzać się do jakiegoś fagasa ! - znowu została trzepnięta, tym razem mocniej - sorki - wydusiła z siebie.

- Po prostu nie podoba mi się ten pomysł i tyle, jest gówniany. Wprowadzać się do obcego faceta, to jest chore.

- Chora to jestem jak muszę cię słuchać, a i tak tu jesteś, kochanie naprawdę mi na nim zależy, on pierwszy zaopiekował się mną kiedy twój ojciec, cóż robił co robił. Nie zrobił tego żeby coś z tego mieć o nie, dopiero później się w sobie zakochaliśmy. Chce jedynie żebyś mi pomogła i mnie wspierała, i nie nazywała Adama fagasem, tak dużo wymagam ?

Będąc pod naporem tylu dobrych argumentów matki, no nie miała na chwilę obecną innego wyboru jak tylko się zgodzić.

 

- Nie mamo, postaram się, wytrzymam z obcym typem ale tylko dla ciebie.

- Moja kochana córka - powiedziała to lekko ironicznie, ale jednak miała wspaniałą córkę, tylko trochę zbłądziła - kocham cię maleństwo, pogadamy jeszcze o tym. Ale na razie na miłość boską idź się umyć, walisz jak gorzelnia !!

Łucja musiała to przyznać, smród przetrawionej wódki jaki od niej bił był okropny. Bez słowa wstała, jeszcze na złość mamie przytuliła ją aby odwzajemnić jej się zapachem wczorajszego wieczora. Potem pobiegła do łazienki, Helena została z niesmakiem krzywiąc się na zapach córki.

- Cholera ta smarkula tak mnie wkurza, a i tak jak bardzo ją kocham. Patrząc za Łucją coś zadzwoniło w jej głowie, miałam jej coś powiedzieć, ale co to było ?

Nie ważne, przypomnę sobie, na razie muszę ogarnąć ten bajzel. Spojrzała na pokój córki surowym okiem, wymyśliła - sama sobie posprząta pokój, genialne - i luźnym krokiem poszła skończyć pakowanie.

Tymczasem Łucja już w łazience, gdy zdejmowała koszulkę poczuła na niej jakiś obcy zapach poza smrodem. Nie wiedziała co to było, ten zapach jednak odblokował w niej coś, to coś nagle ukazało się przed jej oczami.

Z ciemności wyłonił się czarny rumak obleczony w zbroje. Na nim był jeździec, on sam był gigantem, ogromnym umięśnionym tytanem. Podniósł ją jakby ważyła nic, na rękach zaniósł ją do swojego dzikie gorumaka i posadził ją na nim, i razem odjechali ku jutrze. Stała jak skamieniała, z koszulką na głowie i rękami w niej zawiniętymi, wysoko w górze. Odkrywała w ten sposób swój opalony płaski brzuch, i różowy stanik pod którym ukrywały się drobne jędrne piersi.

- Za dużo pije - to był jej jedyny wniosek na to co zobaczyła przed chwilą. Mając to gdzieś kontynuowała zdejmowanie ubrań i poszła się myć.

 

Zaś po drugiej stronie barykady, w wieczór po nieprzyjemnej pobudce Łucji, przygotowania szły pełną parą.

Aleksander popijał spokojnie kawę stojąc przy blacie kuchennym wykonanym z marmuru, patrzył jak jego biedny tata zamęcza się na śmierć. Adam Wojas w tym czasie pędził jak huragan po całym domu. Od tygodnia przygotowywał wszystko na przyjazd Heleny, z radości nie mógł wysiedzieć.

Powiadomił całą naszą rodzinę, samym tym gestem wywołując niemałą burzę. Kupował różne damskie przybory, kosmetyki, damskie ozdoby, jakieś kwiaty, tak żeby niczego nie brakowało ich przyszłym lokatorkom. Ale jako że praktycznie od jedenastu lat damska stopa nie gościła w ich życiu, no oprócz cioci Agi. Za cholerę nie wiedział co kupić, ja zresztą też nie, poza tym miałem to gdzieś, ostatnie co miałbym robić to zmieniać Ich domu, aby to Tamtym było dobrze.

 

Jednak tata wychodził z siebie aby wszystko było idealnie, nawet teraz mopując kuchnię drugi raz. Zamówił ekipę do przeprowadzek, podobno najlepszą w mieście, do tego sam ich opłacił. Posprzątali razem cały dom, a cholera nie mieli małego.

Dwupiętrowy dom z ogromnym salonem, kuchnią, dwiema łazienkami i czterema pokojami, do tego strych i jeszcze garaż. Dawno się tak nie zmachałem, przynajmniej w normalnych czynnościach, w sumie był to całkiem ciekawy trening. A dziś tata jeszcze sprawdzał czy na pewno wszystko jest w porządku, rano przyszły już niektóre rzeczy moich przyszłych współlokatorek, już wczoraj się natargałem więc miałem to gdzieś, poza tym tata sam mi powiedział żebym dziś odpoczął.

- Czy zrobiłem wszystko ? Posprzątane, ogarnięte, wszystko na swoim miejscu. Olek czy na pewno wszystko mamy ?!

Spojrzał na ojca, biedak był w pozycji, zaraz się wypieprze i wiem o tym. Z mopem w jednej dłoni i Prontem w drugiej, wygląda jak karykatura gosposi, zrobiło mu się żal taty, ale trzeba było mu przyznać starał się.

- Tato zapewniam cię że wszystko w porządku, czyściej tu już nie może być, zaraz przetrzesz podłogę i przebijesz się przez parkiet. Tu już nie może być ładniej, jestem pewien że będzie zadowolona.

Na słowa syna Adam uspokoił się trochę, sam Olek nie był tego pewny, już prowadzili taką rozmowę.

 

Raz już próbował przekonać tatę że wystarczy sprzątania, miał dobre powody, młotem zabranym z garażu planował re-modeling domu, musiałem go trzymać żeby nie wybił ściany ! Teraz jednak czuł że to miało efekt, tata był już zmęczony, pewnie wykrzesałby z siebie jeszcze ale ja na to patrzeć nie będę.

- Ale - zaczął Adam, Aleksander szybko mu jednak przerwał - Ale zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, tato usiądź proszę cię. Ekipa przyjeżdża jutro rano, nie mam zajęć więc pokaże im, co gdzie postawić i przypilnuję. Wracając z treningu kupię jakąś kolację, i tak nie musisz pytać odbiorę prezent dla Heleny, będzie w twoim biurze. Adam spojrzał pełen dumy na swojego syna, a to nawet nie była połowa jego talentów.

- Nie wiem co bym bez ciebie zrobił, życie mi ratujesz !

- Wiem tato, dlatego teraz proszę odłóż tego mopa i się połóż, jutro wasz wielki dzień - mówił to z uśmiechem, ale dało się odczuć że coś było nie tak, jego tata od razu to wyczuł, znał swojego syna.

- Olek, co cię trapi ? - spytał poważnie przejęty ojciec.

- Powinieneś wiedzieć - Olek odstawił pusty kubek do zlewu, posprzątał jeszcze wszystko z blatu i zmywając zaczął mówić dalej - wiesz że jestem szczęśliwy twoim szczęściem. Nic mnie teraz bardziej nie cieszy ale... co jeżeli się dowiedzą ?

 

Już zrozumiał o co chodzi jego synowi, chodziło o to, ich największą tajemnicę. Prawda, to mogło przekreślić wszystko, nie raz się nad tym zastanawiał. Powiedzieć ? Nie powiedzieć ? Za każdym razem jednak dochodził do tego samego, lepiej nie mówić.

Do tej pory to nie miało znaczenia, Helena tylko parę razy spotkała Olka, jej córka nawet nie wiedziała o jego istnieniu, problemu nie było bo nie miał skąd wyrosnąć. Ale kiedy miały z nimi zamieszkać, tak to mogło zwiększyć ryzyko.

- Tak to jest problemem, ale uważam że jakoś się ułoży, my sami przecież rzadko o tym rozmawiamy, nawiasem mówiąc jak poszło ostatnio ?

- Tak jak zwykle, po mojemu - odpowiedział, wycierając na sucho ręce, z niekrytą satysfakcją w głosie.

- Brawo, jesteś niesamowity ze dajesz radę przetrwać, napierasz mnie dumą synu.

- Wiem, to nie powinno cię dziwić że daje radę, w końcu jestem twoim synem – nastała chwila tajemniczej, martwej ciszy, Olek mówił dalej - ale to nie zmienia naszej sytuacji, jesteś pewien że się nie dowiedzą ? - stał teraz przed swoim ojcem, byli równi, przynajmniej jeśli chodziło o wzrost.

Oboje mierzący metr siedemdziesiąt sześć, byli niscy jak na mężczyzn, ale nie wzrost czyni silnym o nie, nie w tej rodzinie. Olek był za podobny do swojej matki, to czasem za bardzo bolało Adama, patrząc na niego widział swoją Asię.

Jej kruczoczarne włosy u niego krótko przycięte, jej lodowato błękitne oczy teraz zimne niczym lodowiec, i ta twarz, twarz która mimo szorstkich krawędzi biła delikatnością, jakże mylną.

 

Mierzyli się chwilę wzrokiem, tą walkę chociaż mógł wygrać autorytetem ojcowskim, oraz szacunkiem jaki był między nimi.

- Daję głową że wszytko będzie jak dawniej, przynajmniej w tej kwestii - wygrał tą rundę, widział że Olek wycofywał się. Jednak to on się denerwował, w innej sytuacji to mogło skończyć się inaczej.

- Dobrze tato, ufam ci, nigdy nie miałem powodu żeby nie - zaczął odchodzić ale ostatni raz spojrzał na ojca - ale jeżeli się dowiedzą, cóż... oby nie

- Oby nie - odpowiedział, Boże błagam oby nie, dodał w myślach. Aleksander szedł już do siebie na górę, kiedy Adamowi jeszcze się o czymś przypomniało.

- Zapomniałem na miłość boską !!! Olek zrobiłeś o co cię prosiłem ? Aleksander patrzył na ojca, przekrzywił głowę, próbował sobie przypomniećo co chodziło, za dużo tego mieli teraz.

Wczoraj, wczoraj... aaa, zaświeciło mu o co chodzi, najmniej przyjemna rzecz wczorajszego dnia - tak zrobiłem to, ale szczerze przyjemne to nie było, nie wiedziałem że można się tak nawalić. W każdym razie zgarnąłem ją spod klubu, była jakaś większa bójka, nie wiem o co chodziło. Jej koleżanki dawno pojechały, siedziała sama wydzwaniając do mamy, jednocześnie mamrocząc coś i rzygając.

Zaniosłem ją do auta i odwiozłem od razu do Heleny. Ale szczerze ci mówię, była jak worek ziemniaków, bez życia, zero oporu, niezłe ziółko się nam trafiło.

- Wiem że nie będzie łatwo, Helenka też wspominała że ma ciężko ale zrozum ją, ta dziewczyna ma naprawdę ciężki okres, mam nadzieję że razem coś na to poradzimy, oczywiście kiedy się do nas przekona, mam na myśl iteż ciebie kiedy mówię razem.

- Oczywiście, o ile mnie nie wkurzy, jestem zmęczony idę spać ok ? Dobranoc tato, wyśpij się, jutro się zacznie - uśmiechnął się łagodnie do ojca, uśmiechem pełnym troski, Adam wiedział że to były cenne uśmiechy.

- Już idę, tylko może się umyję ! - zaśmiał się - Dobranoc synku, wiesz że cię kocham.

- Wiem tato, ja ciebie też - to mówiąc poszedł na górę.

Adam był już spokojniejszy, Olek miał rację na dziś koniec sprzątania, a od jutra zaczną budować nową rodzinę, miał nadzieję że szczęśliwą. Jednak z tyłu głowy została ta obawa, wiedział najlepiej że to było problemem, to było nawet zbyt łagodne określenie, katastrofa brzmiało lepiej.

Jeśli Helena by się dowiedziała to byłby koniec, nawet nie chciał sobie wyobrażać innych konsekwencji, nie mógł dopuścić by dowiedziała się o Olku, o tym co robi...

 

Zamykając się w swoim ciemnym pokoju, Aleksander mógł w końcu odetchnąć. Więc od jutra zacznie się cyrk, nic nie miał do Heleny, wręcz przeciwnie lubił ją na tyle na tyle mógł, i naprawdę szczerze szczęście ojca ogrzewało jego serce.

Ale problemy mogą być z tą drugą...

Otrzepał głowę z durnych myśli, nie w jego stylu było zamartwianie się, dopóki nie wywołano jakiejś akcji rozważanie reakcji było zbędne. Na pamięć podszedł do worka treningowego który wisiał w rogu pokoju. Z zamkniętymi oczami, bez żadnego znaku czy choćby zapowiedzi.

 

Wykonał potężne okrężne kopnięcie, zadane z taką siłą że wybiło worek aż do sufitu, z którym zderzył się z dużym plaśnięciem.

Sam jego kop brzmiał jak wystrzał z pistoletu, worek opadł ciężko zgrzytając łańcuchami na których wisiał.

Zadowolony zaczął nocny trening.

Następne częściUderzenie serca 2

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania