Ukrzyżowanie
Ból rozlany po obszarach podświadomości, niczym kubek gorącego mleka, spływa do wnętrza duszy. Ciężar strachu tłamsi ciało. Pokuta przygniata jak marmurowa płyta. Paląca strzała pali w przełyku. Krztuszę się gorzkim smakiem alkoholu.
Pot.
Na przemian gorący i lodowato zimny.
Pocę się w obliczu psychicznej śmierci.
Rozdygotane ciało blednie. Głosy w ścianach.
Paraliżujący zapach dymu i wymiocin.
Grzech choroby odbija się donośnym echem pośród roztrzaskanych obrazów minionej nocy.
Ukrzyżowały mnie wspomnienia. Krzyż niespełnionej miłości przyległ do mojego ramienia.
Częste marzenia o niej są tak realnymi obrazami żyjącymi kilka sekund, że czuję jej oddech na szyi. Jednak czas jest bezlitosny. Wyzuty z uczuć i emocji.
Spala marzenia.
Zamyka moje oczy.
Ściska serce, tamując dopływ krwi do mózgu. Myśli umierają. Duszę się powoli, wiedząc, że jej nie ma obok. Że nie będzie. Nigdy.
Jestem sam.
Pusty.
Ślepy.
Głuchy.
Po chwili gorzki, rozgrzewający płyn uwalnia i zaspokaja wewnętrzne demony. Pragnienia znikają z widnokręgu.
Wciąż pozostaję sam.
W ciszy.
W lęku.
Rozdygotany.
Zamglone oczy ścigają cienie biegające po pustej, szarej ścianie. Umarli nigdy się nie chowają. Czy ja umarłem?
Leżę z otwartymi oczyma. Pustym wzrokiem inwigiluję sufit i atakują zewsząd ciszę.
Żadnego szmeru.
Żadnych oznak życia.
Poduszka nie pachnie kobiecymi perfumami.
Pot i łzy. To wszystko, co rejestruję jako obecność mojej (nie)egzystencji.
Literatka jest do połowy pusta.
Egoizm i łapczywość. Apetyt na samo-destrukcję. Nie może niczego zabraknąć. Nie dopuszczam głodu. Cały czas syty. W myślach, w alkoholowej euforii koszmaru.
Owijam cierń wokół gardła. Przełykam palący trunek, by jak najszybciej zasnąć – umrzeć we własnym ciele.
Umrzeć i zapomnieć.
W lęku.
W ciszy.
Cienie niedogonionej miłości ciągle uciekają.
Komentarze (5)
Na każdym portalu: albo Nawiedzony boski świr
albo Nieszczęsny pijak.
Czasem jedno i drugie.
Nie ma schizofreników? satanistów? ateistów?
Może to rodzaj terapii?
Tak mi się pomyślało.
Ok.
Jeśli tak, to pisz.
Na zdrowie.
Na każdym portalu: albo Nawiedzony boski świr
albo Nieszczęsny pijak.
Czasem jedno i drugie.
Nie ma schizofreników? satanistów? ateistów?
Może to rodzaj terapii?
Tak mi się pomyślało.
Ok.
Jeśli tak, to pisz.
Na zdrowie.
Mnie się podobało. Rozpacz po stracie przybiera różne postacie - Twoja wygląda tak. Smutna samozagłada przy pomocy alkoholu. Bywa i tak.
Trzy razy ,,tak'' użyłam w komentarzu - to chyba lepiej niż użyłabym trzy razy nie :)
5 wstawiłam :)
Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania