Ulica wisielców

Szedłem zamgloną ulicą, która zdawała się nie mieć końca. Wokoło było cicho do tego stopnia, że dźwięk moich kroków wydawał się naprawdę hałaśliwy. Ledwo dostrzegałem swoje dłonie. W pewnym momencie usłyszałem, jak ktoś biegnie w moją stronę, mgła zaczęła się powoli przerzedzać, więc zacząłem dostrzegać w oddali czyjąś sylwetkę. Zatrzymałem się. Podbiegła do mnie przestraszona kobieta. Była cała brudna, a na szyi miała ślady, jakby była duszona. Zaczęła coś mówić, ale nie mogłem jej zrozumieć.

Szarpała mnie za kurtkę, gdy w pewnym momencie upadła. Z oczu popłynęły jej strugi krwi, a ja zdezorientowany pobiegłem dalej udając, że nic się nie stało. Gdy mgła opadła całkowicie rozejrzałem się i skręciłem w ciasną boczną uliczkę. Była znacznie dłuższa niż mi się wydawało. Zaśmiecona o początku do końca. Uliczka wychodziła na inną, większą ulicę skąd dobiegały ludzkie głosy. Przyśpieszyłem kroku, a gdy wyszedłem, zobaczyłem spacerujących po jezdni ludzi. Wszystko wydawało się normalne, dopóki nie spojrzałem w górę w stronę lamp przy szosie. Na każdej z nich wisiały ludzkie ciała kobiet, mężczyzna, a nawet kilkuletnich dzieci. Wszystkie nagie i w części obdarte ze skóry która leżała pod nimi. Z niektórych kapała jeszcze krew, którą przechodnie nabierali w filiżanki i pili. Dzieci bawiące się tam zabierały kawałki skóry i podrzucały do góry po czy obrzucały się nimi.

Nie mogłem uwierzyć. Ci ludzie nic sobie z tego nie robili, a niektórzy nawet śmiali się wytykając palcami na wiszące zwłoki. Ulica była bardzo długa i nie było lampy, na której nie wisiałyby zwłoki. Do tego cały czas zdejmowano stare i wieszane nowe co czynili czterej mężczyźni w czarnych garniturach. Teraz zrozumiałem, że kobieta, którą spotkałem była jedną z tych, którzy mieli tam zawisnąć, ale jakimś cudem uciekła. Przyglądałem się, jak mężczyźni siekierami odcinają głowy rzucając je chłopcom do kopania. Robiło mi się coraz słabiej. W pewnym momencie podszedł do mnie mężczyzna i zapytał, czy dobrze się czuję, po czym polecił, abym wypił jedną filiżankę świeżej krwi najlepiej dziecka. Grzecznie odmówiłem, ale on zaczął nalegać. Podeszliśmy pod świeżo powieszone ciało dziecka. Mężczyzna podstawił filiżankę i gdy nakapała się wystarczająca ilość kazał, abym to wypił.

Próbowałem się przełamać, ale za cholerę nie mogłem wziąć tego do ust. Odstawiłem filiżankę na ziemię i wytłumaczyłem, że już mi lepiej. Wtedy on wyraźnie zbulwersowany krzyknął coś w stronę mężczyzn wieszających ciała. Ci podbiegli do mnie i obezwładnili. Gdy się ocknąłem, leżałem na pace ich auta na kawałkach ciał. Jeden z nich podszedł do mnie i trzymając w ręku gruby sznur zapytał, na której latarni chce zawisnąć.

Przeraziłem się do tego stopnia, że nie wykrztusiłem z siebie ani słowa. Mężczyzna zawiązał wokół mojej szyi pętlę, przerzucił sznur przez lampę i razem zaczęli wciągać mnie do góry. Pętla zacisnęła się. Na próżno szarpałem się co sił. Po kilku zacząłem tracić świadomość, jeszcze raz spojrzałem na dzieci bawiące się beztrosko kawałkami ludzkich ciał, po czym zamknąłem oczy i obudziłem się w stercie książek.

Następne częściUlica zgniłego życia

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Vice Versa 21.04.2017
    Ściana tekstu? Tekst jest dobry, ale jest kilka błędów interpunkcyjnych. Poza tym z powieszonego człowieka nie leci krew. Zostawiam 4.
  • marok 21.04.2017
    A dziękuje:)))
  • Telemach 21.04.2017
    Dobre, naprawdę dobre, ale szkoda, że bez żadnych dialogów. Czyta się to lekko, chociaż nie wiem, czy można o takim opowiadaniu tak mówić☺. Koniec zarąbisty. 4
  • Telemach 21.04.2017
    Jednak zmieniłem zdanie - daję 5☺
  • marok 21.04.2017
    Ach te dialogi staram się ich unikać bo mi nie wychodzą i psuje przez to tekst ale wiem że prędzej czy później muszę się z nimi zmierzyć i dziękuję za ocenę:)))
  • Vice Versa 21.04.2017
    Pamiętaj, dialogów też nie wprowadzaj na siłę. Czasem lepiej jest napisać "podszedł i zapytał o to i o to", niż rozpisywać się w dialogach:
    - Witam, ma pan to i to.
    - Nie, nie mam.
    - Dobrze. To do widzenia.
    - Do widzenia.
    Bo psuje to całą treść. Ale lepiej wprowadzić dialog niż pisać "zapytał mnie, a ja mu odpowiedziałem i wtedy ten mi powiedział...". Wiesz o co chodzi
  • marok 21.04.2017
    Tak wiem
  • Szudracz 22.04.2017
    Brakuje mi porządnej dawki strachu, odrazy, wstrętu, itd.
  • motomrówka 22.04.2017
    "Po kilku zacząłem tracić świadomość" - tzn co? Po kilku głebszych? Ja też tak mam :)))
    Chyba po raz pierwszy nie umarłeś na końcu, ale bez bicia przyznam, że nie wszystkie twoje teksty czytałam. Mnie się tam taki krwawy absurd podoba, lubię w horrorach kicz i widzę, że ty także. Powinieneś pomyśleć nad czymś dłuźszym i wielowątkowym, bo takie krótkie firmy umierania, jakie serwujesz w koncu się przejedzą. Myślę, że dość już wprawek i czas na wyzwanie prawdziwe. Mrówka Oczekulska :))) 4
  • motomrówka 22.04.2017
    Miało być formy umierania... Cała ja :((
  • marok 22.04.2017
    Zorientowałem się już na początku :)))))
  • Marian 22.04.2017
    Makabreska z zaskakującym finałem. Jest sporo błędów interpunkcyjnych i literówek, ale ja chce pokazać Ci dwa błędy innego typu:
    1. " Z oczu popłynęły jej strugi krwi, a ja zdezorientowany pobiegłem dalej udając, że nic się nie stało. "
    No, gdybym ja zobaczył taką kobietę, to byłbym przerażony, wstrząśnięty, ale nigdy "zdezorientowany".
    To słowo tu nie pasuje.
    2. "Na każdej z nich wisiały ludzkie ciała kobiet, mężczyzna, a nawet kilkuletnich dzieci."
    Skoro wisiały ciała "kobiet, mężczyzna, a nawet kilkuletnich dzieci", to jest oczywiste, że były one ludzkie.
    Zdanie jest niezgrabne.
    Pozdrawiam.
  • Margerita 22.05.2017
    Marok tekst Ulica wisielców jest świetnie napisany z domieszką grozy momentami miałam, aż ciarki moja ocena to duże 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania