Unique Monotony - Unikatowa Monotonia: Prolog

Narkotyki. Jego zapach. Naćpać się dotykiem, zaciągnąć zapachem jak najlepszym papierosem, których on tak nie lubi. Tylko o tym myślę. Papierosy. Miałam rzucić. Jednak podoba mi się to. Wspomnienia wypływające jak rzeka z moich płuc wraz z dymem. Palę już długo. Policjant tego nie lubi. Uważa, że to mnie wyniszcza. Jednak nie byłabym wtedy sobą. Zapach damskiego perfumu wymieszanego z zapachem tytoniu. Smak delikatnych ust z posmakiem dymu. To jestem ja. Z tą cząstką autodestrukcji.

Dosiada się do mnie Blondynka. Nie wiem jak ją określić. Lubię ją, ale za razem mnie irytuje. Zaczynamy rozmawiać o tym co zawsze. Papierosy, ubrania, seks, mężczyźni. Nic innego. Po co prowadzić inteligentne konwersacje? Tylko zawalają umysł. Ona tak uważa. Ja w głowie mam pełno innych dialogów.

Blondynka to dziwna osoba. Traktuje wszystkich przedmiotowo. Nie przywiązuje się. Nie polega na nikim. Trochę jak ja. Dlatego mnie denerwuje. Jednak jest samotna. Partnerzy na jedną noc nie zapewnią jej ciepła. Ona chce się uzależnić od kogoś. Walczy z tym. Nachodzi mnie ochota. Piąty papieros. Idę do palarni. Wyciągam paczkę i biorę białego papierosa do ust. Wiele razy słyszałam, że wyglądam wtedy wulgarnie, że moje pomalowane na ciemną czerwień usta otulające śnieżnobiały ustnik mogą być powodem najskrytszych fantazji seksualnych. Uśmiecham się lekko na samą myśl o tym. Lubię być obiektem pożądania, namiętności. Uczucie bycia obserwowaną przez zamglone inklinacją oczy. Jednak szanuje swoją intymność.

Policjant się zawsze tym denerwuje. Uwielbiam to. Uwielbiam patrzeć na niego kiedy myśli, że jestem tylko jego. On o tym nie wie, duma. But I adore it, dlatego opowiadam mu. Snuje senne opowieści o mężczyznach chcących roznegliżować mnie. On się złości. Mówi, że jestem tylko jego, że się nie dzieli. Śmieje się na to wspomnienie. Słyszałam też, że papierosy mi pasują. Nie odpalam go jeszcze. Czekam na Blondynkę i Brunetkę. Idą. Wysoka blondynka i niska brunektka. Idealne połączenie. Prawie tak idealne jak ja i Policjant.

Dziewczyny podeszły i każda z nich odpaliła papierosa. Tylko nie ja. Zagubiłam się w moich myślach. Zgaszony papieros. Na mojej dłoni. Patrzę na dłoń, jasna, wręcz chorobliwie blada skóra, a na środku jest poparzenie po papierosie. Nic nie czuje. Moje dłonie przez pracę na dworzu w zimę zrobiły się nieczułe na dotyk i ból. Bez emocji patrzę się na swoją rękę. Odpalam papierosa. Zaciągam się najmocniej jak mogę. Czuję jak przez mój układ oddechowy przenikają wszelkie chemikalia powodując podrażnienie. Czuje każdą komórkę w moim ciele. Czuje jak moje płuca obumierają z każdą dawką dymu. Jednak mi to nie przeszkadza. Lubię to. Kocham to. Moja mała autodestrukcja. Mój ruch oporu względem mojego istnienia. Koniec. Gorzki smak palącego się filtra dociera do moich ust kradnąc chwilę zrozumienia mego ciała, organizmu, muszelki, pokrowca. Wzdycham. Gaszę go na swojej ręce i bez słowa wychodzę z palarni. Mam dość. Idę do szatni całkowicie ignorując moje wcześniejsze zajęcia i zabieram płaszcz. Czarny, długi płaszcz. Przeciwieństwo mojego ciała. Ciemny płaszcz okalający moją mleczną skórę. Był niczym szata okalająca śmierć mistrza Polikarpa. Uwielbiam to. Wrażenie jakby przez ubranie można było zmienić samego siebie. Uwielbiam kłamstwa w jakie ubierają się codziennie ludzie by wyglądać “przyzwoicie”. Jednak dzięki małej psychologicznej sztuczce, obnażają się jakby grali w filmie pornograficznym.

Idę przed siebie. Jednym zwinnym ruchem zabieram moją torbę z podłogi i idę w kierunku schodów. Mijam Brzydala. Jak zawsze puszcza mi oczko i próbuje chwycić za rękę by ją pocałować. Dla mnie to zbyt intymne. Zbyt osobiste, aby osoba wywołująca u mnie odruchy wymiotne mogła mnie dotknąć. Staram się uciec. Złapał mnie. Obcasem staje mu na nogę i wykręcam palec. Uciekam. Myślę, że posądzę go kiedyś o molestowanie seksualne. Znając kobiety tutaj, wygram. Szybkim krokiem opuszczam stary budynek i idę przed siebie. Sięgam do kieszeni. Chcę zapalić. Pusto. Staje i rozglądam się w poszukiwaniu sklepu. Jest! Z lekkim uniesieniem kieruje się w jego stronę. Wręcz szczęśliwa otwieram drzwi o czym oświadcza mały dzwoneczek. Niesiona euforią, zapachem tytoniu oraz niewolnictwem mego umysłu i ciała, podchodzę do lady. Kupuję trzy paczki Glamour’ów. Tak damskie papierosy mi pasują. Pokazują delikatność i pewną stronę kobiecości w moim ciele. Jednak trzymając je przy ustach wyglądam męsko, przynajmniej z daleka. Kiedy przyjrzysz się marce używki, wszystko co robię nagle staje się kobiece. To tak proste. Przykleić naklejkę z napisem “kobiece” i wszyscy zaczynają to kultywować. Tak banalna rzecz, coś tak rutyniarskiego w tak zawiłym i wciąż zmiennym świecie. Ma się wrażenie, że nie ma prawa bytu. Jednak istnieje. Płacę kartą. Kasjerka nie pyta się mnie nawet o dowód. Jest zbyt zmęczona. Zmęczona monotonią. Wyjmuje portfel. Wraz z kartą podaje jej skrawek papieru z moim numerem. Miał służyć jako “łącznik” jakbym zgubiła swój wallet. Nie mam zamiaru odebrać, ale ten gest sprawi, że jej nudny dzień trochę się zmieni. Aby wyglądać przekonująco patrzę jej w oczy, uśmiecham się i puszczam oczko. Kto by pomyślał. Coś tak trywialnego spowodowało jej rumieńce. Banalność tego świata mnie przeraża. Ja sama nie pamiętam już kiedy ostatnio się zarumieniłam nie z zimna. Kasjerka zatrzymuje mnie. Sięga po następną paczkę papierosów. Vogue'i. Przeprasza i mówi, że zna moje preferencje, ale moje “pupile” się skończyły. Przed podaniem mi balotu, skrobie na nim coś jeszcze i dopiero mi go daje..

Na mój koszt. - mówi nieśmiale i ściska karteczkę z moim numerem.

Patrzę na opakowanie. Bardzo nieczytelnym i wręcz obrzydliwym pismem napisane jest jej imię i nazwisko. Unoszę wzrok. Nie ma jej. Uciekła. Wywracam oczami. Wychodzę ze sklepu i od razu odpalam podarowane mi Vogue'i.

Idę przed siebie paląc już trzeciego papierosa z rzędu. Chcę je szybko spalić i wyrzucić to opakowanie. Nawet nie dlatego, że jest popisane. Po prostu jej charakter pisma przyprawia mnie o zawroty głowy. Wraca do mnie myśl. Ten świat faktycznie staje się coraz bardziej niechlujny, apodyktyczny i banalny. Smuci mnie ta myśl. Ludzie nie widzą banalności otaczających ich rzeczy. Proste rozmowy. Proste zdanie z klasy do klasy. Proste myślenie. Ludzie chcą wyzwań. System ich nie daje, system je kreuje. Idę dalej. Oglądam się za siebie. Autobus numer 5. Dojadę nim do domu. Zaczynam biec. Biegnę na przystanek. Zdążyłam. Mimo zmęczenia stoję prosto. Poprawiam włosy, szminkę i chwytam się poręczy. Rozglądam się po wnętrzu pojazdu. Skanuje Prostotę ludzi w nim siedzących. Wymyślam każdemu po kolei historię.Od starszej pani z bliznami na twarzy, na niemowlęciu w wózku kończąc.

Tak minęła mi podróż. Wsiadam na moim przystanku i idę w stronę metalowych drzwi. Dlaczego metalowych? Policjant uważa, że są bezpieczne. Poza tym są niebanalne. Staje przed metalowymi drzwiami i wyciągam klucz. Zamek ustępuje, a ja z łatwością wślizguje się do środka. Po cichu ściągam buty i płaszcz. Po drodzę rozrzucam moje ubranie. Koszula jest na schodach, spódnica w korytarzu, rajstopy w jego pokoju. Po cichu wchodzę pod kołdrę. Policjant od razu wyczuwa, że jestem. Wtula swoją twarz w moje piersi. Lewą rękę ma na wysokości moich ud, które do siebie przyciska, a prawa znajduje się pod moją głową i lekko smyra moje włosy. Patrzę na niego. Patrzę na jego śpiącą twarz. Przypominam sobie jak się poznaliśmy, jak się w sobie zakochaliśmy. Przypominam sobie nasz pierwszy seks, pierwszy pocałunek. Przypominam sobie o Blondynce, której tego wspominania brakuje.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • konfiguracja 08.05.2019
    Unikatowa? Czy ja wiem, nihilistyczna, lekko autodestrukcyjna, bardziej zblazowana poza Ego, co to już coś przeżyło, a inni dokoła - przyziemni, prostaccy, nudni. Choć pretensjonalność bije po oczach, całkiem niezła miejscami narracja pierwszoosobowa. Szczególnie ten pomysł z usytuowaniem Byłego w roli wspomnieniowego Policjanta.
    Całość na 3 +, ale dam 4 -, bo Prolog nie wkurzył błędami.
    Zobaczymy (albo nie), jak to pociągniesz. Byle nie w szmirowate romansidło, plisss.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania