Upadek Lucyfera #1

Wstęp

 

Trzeciego dnia o poranku stał na brzegu wielkiej wody i spoglądał na swoją zagładę. Wznosząca się na setki metrów masa wody, pędząca na niego z prędkością, której nie miał szans umknąć teraz, gdy pozbawiony był swoich skrzydeł. Fala ta była tak wielka, że przysłaniając słońce rzucała na ziemskie piaski cień tak złowieszczy i rozległy, iż wzrok nie sięgał jego końca. Wydawała z siebie ryk tak piekielny i ogłuszający, że całe powietrze w promieniu długich mil zdawało się drżeć od jego mocy. Ten niespodziewany kataklizm… Ten wściekły potop, który niczym czarne chmury zawisł nad ziemią, był zagładą nie tylko dla niego, ale i dla całej otaczającej go krainy. Krainy, zamieszkałej przez ludzi, których bronił przez niemal całe swoje życie i których w równym stopniu nienawidził, co nimi pogardzał. Nie było mu więc szkoda, że sczeźnie i zgnije pod naciskiem całego gniewu, który przyniesie ze sobą niemożliwa do okiełznania wodna masa. Wszystko to było rezultatem jego działań. Uczynków, których odważył się dopuścić w imię tego, w co wierzył. Czuł tylko smutek, że tak właśnie musiało się to skończyć. Smutek, ale nie żal. Nie żałował żadnej ze swoich decyzji ani niczego, co zrobił, by osiągnąć to co słuszne. By dać sobie oraz wszystkim swoim braciom, którzy postanowili do niego dołączyć to, na co zasłużyli. By dać im wolność – wolność bycia tym, kim chcieli być oraz wolność spod jarzma ucisku tego, który ich stworzył. Tego, który ich wykorzystał. Minęło wiele dziesięcioleci, odkąd poznał tę prawdę i zbuntował się. Zbuntował się, gdyż nie był w stanie znieść już tych wszystkich kłamstw, które go otaczały oraz którymi wypełnione było jego życie. Zrobił to, bo wtedy wydawało się to właściwe i sprawiedliwe. Ale nie był na to gotowy. Nie był gotowy, by poprowadzić wszystkich ku lepszej przyszłości. Nie wszystko potoczyło się tak, jak planował. Podążając obraną przez siebie ścieżką popełnił wiele błędów… Błędów, których można było uniknąć… które mogły oszczędzić im tego wszystkiego, co zdarzyło się później i ostatecznie doprowadziło do sunącej na niego zagłady. Jednego nieprzerwanie był jednak pewien. Ich Ojciec musiał upaść, a on musiał doprowadzić do tego za wszelką cenę, pokazując wszystkim, kim ich stworzyciel tak naprawdę był. Dalej uważał, że postąpił właściwie i wciąż nie żałuje, mimo iż większość jego braci i sióstr przypłaciła jego walkę swym życiem. Był to jednak lepszy los, aniżeli dalsze życie w niewoli. W niewoli słów, czynów oraz tego, kim naprawdę byli i po co zostali stworzeni. Wielu powie, że to pycha, arogancja oraz chęć zemsty doprowadziły go do popełnienia strasznych uczynków. Być może po części będą mieli rację, lecz jeśli on sam czegoś się nauczył to tego, iż prawda nigdy nie okazuje się być jednostronną, a historia nigdy nie odzwierciedla jej w pełni. Bowiem to pragnienie wolności oraz potrzeba sprawiedliwości za krzywdy jego rasy były również tym, co kierowało jego czynami. Prawdopodobnie jednak nigdy nikomu nie uda się ujrzeć pełnego obrazu zdarzeń, które miały tu miejsce, ale on pragnął wierzyć, że swoim poświęceniem i swoim buntem uczynił coś dobrego. A jeśli nie… Historia oraz ci z jego braci, którzy ocaleli, osądzą go w czasie. Jego imię to Lucyfer, Gwiazda Poranna, Syn Brzasku, Niosący Światło. Stworzony jako pierwszy Archanioł – ulubieniec Ojca, stał się tym z jego dzieci, którego upadek doprowadził do jego końca oraz końca Nieba.

Prolog

 

> Inicjalizacja systemu. Autoryzacja: Alfa-Omega.

> Lokalizacja: orbita planety – oznaczenie: W-37. Czas: rok 21178 kalendarza uogólnionego. Misja: eksploracja/pozyskanie surowców.

> Planeta W-37 zakwalifikowana jako posiadająca klasę 7. Wysoko rozwinięty świat. Odczyty atmosferyczne oraz geologiczne w normie. Znaczny potencjał wydobywczy.

> UWAGA! Wykryta obecność organizmów w zaawansowanym stadium rozwoju. Potwierdzona obecność istot przejawiających posiadanie wyższej inteligencji. Zaczątki prymitywnych struktur społecznych.

> Wysłać raport zwiadowczy? [t/n]

> Potwierdzenie przybycia floty.

> ALARM! Wykryto obecność 27 wrogich jednostek bojowych.

> Rozkaz odpalenia bomby R-3. Potwierdzić [t/n]

> Detonacja pomyślna. Status: 27 wrogich jednostek zniszczonych, 24 sojusznicze jednostki zniszczone, ocalałe jednostki: 1. Oznaczenie IFS Heaven.

> Wymagane potwierdzenie. Usunąć wpisy dziennika? [t/n]

 

***

 

> Inicjalizacja protokołu sammael.

> Status: neuro-pole aktywne.

 

***

 

> Wczytanie modelu 23.1.

> Rozpocząć finalizację projektu – oznaczenie: Lucyfer 2.0? [t/n]

> Baza aminokwasów otwarta. Inicjalizacja syntezy tkanek. Implementacja modelu sieci neuronowej. Nanostruktury w budowie.

> Świadomość obiektu aktywowana. Przygotowanie do wybudzenia. Potwierdzić [t/n]

 

***

 

> Treść wiadomości zapisana: „Jeśli ktokolwiek przechwyci ten przekaz, to wiedzcie, iż zrobiłem to, co było konieczne. Cena była zbyt wysoka. Nie przylatujcie tu nigdy więcej. Ta planeta – oznaczenie W-37, zwana Ziemią jest chroniona.” Koniec wiadomości.

> Potwierdzenie transmisji [t/n] 

 

Część I: Obrońcy Ludzkości

 

„Gdy już zaczynało świtać, aniołowie przynaglali Lota, mówiąc: Prędzej, weź żonę i córki, które są przy tobie, abyś nie zginął z winy tego miasta. Kiedy zaś on zwlekał, mężowie ci chwycili go, jego żonę i dwie córki za ręce – Pan bowiem litował się nad nim – i wyciągnęli ich, i wyprowadzili poza miasto.”

– Ks. Rodzaju 19:15–16

Historia kłamie. 

 

1

Od dawien dawna legendy starej i nowej cywilizacji wspominały o narodzie wybranym. Narodzie, nad którym od zarania dziejów pieczę trzymała wyższa, wszechwiedząca i miłosierna wola. Lud ten szybko zdał sobie sprawę, że nie jest sam na tym świecie. Przyjął do wiadomości niezaprzeczalne istnienie Boga, który czuwał nad nim oraz chronił w chwilach największej potrzeby. Wierzyli w niego, modlili się oraz czcili całym sercem. A on poprzez wieki odpowiadał ich wezwaniom na wiele różnych sposobów. Nigdy nie czuli się więc opuszczeni ani osamotnieni ze swoimi problemami oraz walką. Bóg Ojciec miłował ich całą swoją istotą i miał ich pod swoją opieką przez kolejne pokolenia, a w momentach największej próby zsyłał im obrońców i przewodników. Drugie ze swoich stworzeń. Anioły, zrodzone z ognia i światła, z których najdoskonalsi, najpotężniejsi i najbardziej zżyci z człowiekiem byli archaniołowie. Mieli być jego wysłannikami na Ziemi oraz instrumentami jego woli, chroniącymi i prowadzącymi wybrany lud przez trudne czasy. Ojciec blisko początku rzeczy, stworzył siedmioro. Michała – dowódcę boskich zastępów i największego przyjaciela człowieka. Ariel, która swoją pięknością, dobrocią i współczuciem przewyższała każdego spośród swojego rodzeństwa. Gabriela, którego miłość oraz posłuszeństwo wobec Ojca rozjaśniały każdy dzień w Niebie. Uriel – anielicę równie rozsądną i rzeczową w pokoju, co nieustępliwą i nieprzebłaganą w konflikcie. Rafaela – nie tylko wielkiego i niezrównanego wojownika, ale też najsprawiedliwszego ze wszystkich archaniołów. Remiel, która jako jedyna nigdy nie miewała wątpliwości i zawsze wiedziała, jak postąpić właściwie, choćby za cenę własnego życia. Ostatni narodził się Raguel – wybuchowy i porywczy, ale zawsze najgorliwiej i najdokładniej wypełniający wolę Ojca. Przed nimi wszystkimi Ojciec stworzył jednak jeszcze jednego archanioła. Pierwszego, najbardziej przez niego kochanego i najsilniejszego zarówno duchem jak i ciałem. Był to Lucyfer. Zawsze niezależny, niepozbawiony sprytu ani inteligencji i niezwykle ujmujący archanioł, dla którego fata już od samego początku nie były łaskawe, a którego los ściśle związany był z losem wszystkich jego braci i sióstr. A żadne z boskich stworzeń nie mogło wówczas przypuszczać, jak niebezpieczny to był los.

2

Liczne wsie otaczające pradawne miasto Hebron, jedyną silnie ufortyfikowaną osadę w regionie, od dziesięcioleci zmagały się z najazdami barbarzyńskich ludów ze wschodu oraz południa. Płonęły domy, uprawy były niszczone, a niewystarczające z powodu przeciągającej się suszy plony kradzione. Kobiety stawały się ofiarami bezlitosnych gwałtów i porwań, a z kolei dla ich mężów, często zupełnie bezbronnych rolników, napastnicy nie posiadali litości. Nieliczna straż Hebronu zajęta i osłabiona przez coraz agresywniejszą ekspansję królestwa Sodomy, nic nie mogła poradzić na tę ciągnącą się latami grozę, roztaczaną przez okrutne rajdy barbarzyńców. Ten stan rzeczy nie mógł trwać jednak w nieskończoność. Brak wzajemnego wsparcia między Hebronem, a otaczającymi go wsiami niósł ze sobą ryzyko destabilizacji całego regionu. Bez obrony miejskich żołnierzy wsie zaczęły się wyludniać, a pozbawione żywności miasto głodować. Cała kraina nieuchronnie zbliżała się ku swojej zagładzie. Ojciec widział to i jego serce ściskało go z bólu. Długo zwlekał z interwencją, pełen nadziei, iż sprawy rozwiążą się same. Teraz jednak, gdy sytuacja raptownie poczęła się pogarszać, nie miał już innego wyboru. Nie zamierzał pozwolić, by naród, którym opiekował się tak długo, dalej cierpiał. Najwyższy czas, by wysłał im swoich opiekunów. Dzieci, którym ufał bezgranicznie i wierzył, iż wypełnią przydzielone im zadanie. Obronią ludzi przed rozwijającą się pożogą wojny.

3

Gdzie tylko wzrok sięgał, nie można było ujrzeć niczego poza paniką. Ludzie byli przerażeni. W wiosce błyskawicznie niczym za uderzeniem bicza zapanował niepojęty chaos, jak tylko rozeszła się wieść od chłopów, pracujących na najdalszych polach. Barbarzyńcy nadchodzili. Atak okazał się kompletnym zaskoczeniem, gdyż w tym roku napastnicy uczynili to znacznie wcześniej, niż zwykle. Koszmar rozpoczynał się od nowa i nie wyglądało, by miał się wkrótce zakończyć. Wieśniakom nie towarzyszyło już nic oprócz przerażenia. Osiągnęło ono taki poziom, że nie dbali oni już o nic innego, jak tylko o własne przetrwanie. Było zbyt późno na zaplanowanie jakiejkolwiek obrony czy zorganizowanej ucieczki. Zaraz miała nastąpić masakra. Teraz liczyły się tylko ich życia. Wszyscy porzucali więc swój dobytek, pola, narzędzia, swoje domy i trzymając się kurczowo bliskich, dygocąc z przerażenia, uciekali w stronę rysujących się na horyzoncie murów Hebronu. Byli jednak zbyt wolni. Ostrza toporów błysnęły w gorącym świetle słońca, miecze przecięły powietrze ze świstem, a krew trysnęła nagle na wszystkie strony. Rozległy się pierwsze krzyki. Pierwsze, lecz nie ostatnie. Część była błaganiami o litość, część o ratunek, a część była po prostu krzykami oszalałych ze strachu ludzi, których za niecałe sekundy miała spotkać straszliwa śmierć. Jęki już umierających wplątały swoje zawodzące nuty do tej ogólnej, przepełnionej grozą kakofonii rzezi. Jednak cały ten chaos, cały ten lęk, cała śmierć… Wszystko zamarło w chwili, gdy w górze niespodziewanie rozległ się ogłuszający grzmot, a trzy snopy złotego światła z trzaskiem wystrzeliły z nieba i uderzyły w ziemię, skutecznie odgradzając wszystkich uciekinierów od ich żądnych krwi, barbarzyńskich oprawców. Ze snopów światła wyłoniły się trzy sylwetki, na których widok oczy kilku setek ludzi rozszerzyły się w nagłym zdumieniu. Promienie światła zniknęły równie szybko, jak się pojawiły, a trzy pary czarnych jak noc skrzydeł rozwinęły się, z hukiem uderzając w powietrze. W jednej chwili tych kilka setek ludzi wiedziało już, z kim miało do czynienia. Niczym w mistycznym kręgu, otoczeni dwiema grupami ludzi, na ubitej, wypalonej ziemi stanęło troje archaniołów. Jak tylko pierwszy szok opuścił zebranych, nagle zewsząd rozległy się różnorakie okrzyki. Niektórzy jak jeden mąż wydali z siebie westchnienie ulgi, za to drudzy – ci mniej przyjaźni – zaczęli przerażonymi głosami wołać do siebie nawzajem, zachęcając się tym samym to ucieczki. Archaniołowie wciąż jednak stali w miejscu dumni i niewzruszeni, spoglądając na całą otaczającą ich scenę z pokazową wręcz obojętnością. Ich oczy mieniły się nieskazitelnym, niczym bezchmurne niebo błękitem, a twarde jak stal czarne pióra ich skrzydeł drgały subtelnie, poruszane lekką, zachodnią bryzą. Same skrzydła – piękne i majestatyczne – wciąż poruszały się niespokojnie, jakby gotowe do wzbicia się w powietrze. Jakby aż rwące się do walki. Oczy tych potężnych i tajemniczych istot wciąż jednak przesuwały się tylko spokojnie po otoczeniu. Słońce odbijało się metalicznym błyskiem od ich czarnych, misternie zdobionych oraz miejscami złoconych zbroi, okrytych częściowo identycznymi, ciemnymi pelerynami. Każdy z trójki bez wątpienia wielkich anielskich wojowników dzierżył też inną broń. Jeden za skórzaną rękojeść trzymał oburącz długi, perfekcyjnie zaostrzony, wyżłobiony oraz wygrawerowany pośrodku tajemniczymi znakami miecz. Drugi posiadał dwa podobnie grawerowane, lecz dużo krótsze, a także nieznacznie zakrzywione ostrza. Trzeci natomiast – ten który odezwał się jako pierwszy spośród swoich braci – władał bronią, której nie widział dotąd na oczy żaden z obecnych tu synów człowieczych. Był to masywny, wykonany z najlepszego rodzaju niebiańskiej stali buzdygan o ostrych krawędziach oraz zabójczym szpikulcu u zwieńczenia.

–­ Znowu się zaczyna – powiedział władający ową straszliwą bronią archanioł. Na jego usta wstąpił przy tym nieznaczny uśmiech, a wielkie skrzydła niemalże zadrgały z podniecenia.

­– Choć raz rozegrajmy to rozsądnie, Gabrielu – zaapelował drugi z przybyszy, ten trzymający w żelaznym uścisku swoją długą, oburęczną klingę.

­– Po co bracie? Nie widzisz, że ci tchórze już pierzchają w popłochu? – wtrącił się trzeci z nich. Ton jego głosu był mocno wyniosły, ale również niespodziewanie znużony. Wyraz jego twarzy także zdradzał zniecierpliwienie.

­– Jednakże mieszkańcy wioski wciąż mogą ucierpieć.

­– Michał ma słuszność – Gabriel w końcu zgodził się z bratem, po czym z błyskiem rozbawienia w oczach popatrzył na wieśniaków. Ci w jednej chwili albo rzucili się na kolana, albo padli płasko na ziemię, szepcząc jakieś słowa i nie mając odwagi spojrzeć prosto na swoich świetlistych obrońców. Zamiast tego z nabożną wręcz czcią nie przestawali się kłaniać oraz pochylać w przód na kolanach, ani na chwilę nie podnosząc jednak na nich swych ogarniętych transem twarzy.

­– Głupcy – mruknął wyniosły archanioł.

­– Nie osądzaj ich pochopnie, Lucyferze – zganił go Michał. – Jesteśmy w końcu posłańcami naszego Ojca. Nic dziwnego, iż odczuwają przed nami respekt.

Lucyfer wyprężył się gwałtownie i spojrzał na towarzysza ze złością.

­– Mój osąd nigdy nie jest pochopny, bracie.

­– Czyżby?

­– Ojciec twierdził, iż z każdym pokoleniem stają się inteligentniejsi, ale spójrzcie na nich bracia. Nic się nie zmieniło. Są tacy jak dawniej. Wystarczy pokazać im tęczę, a od razu tracą rozum – Lucyfer rzucił wieśniakom pogardliwe spojrzenie.

Gabriel pokręcił głową.

­– My też nie jesteśmy nieomylni. Jesteśmy tak samo niedoskonali jak synowie Adama.

­– Jak możesz w ogóle tak myśleć, Gabrielu? – wzburzył się Lucyfer, zaciskając pięści ze złości.

­– Ma rację. Tylko nasz Ojciec jest nieomylny i tylko jego wola jest zawsze słuszna – stwierdził Michał.

­– W takim razie wykonajmy wreszcie jego wyrok – niecierpliwił się Lucyfer.

­– Nie wyrok, lecz zadanie. Mieliśmy obronić wsie Hebronu.

­– Barbarzyńcy uciekają – Gabriel dodał z niekrytym śmiechem. Wskazał na unoszące się w powietrze chmury kurzu, wzbijane przez panicznie oddalających się najeźdźców. Rzucili się do ucieczki, jak tylko trójka archaniołów rozpoczęła rozmowę.

­– Upewnijmy się więc, że nigdy już nie powrócą – burknął Lucyfer. Gabriel zaniepokoił się.

­– Nie taka była misja.

­– Jeśli teraz się nimi nie zajmiemy, to zwyczajnie powrócą za rok. Później ich dzieci, a potem wnuki.

­– Jak zwykle zbyt daleko wbiegasz wzrokiem w przyszłość Lucyferze. Ale masz rację. Kłopoty zaczną się od początku – mruknął Michał. Wciąż nie wyglądał na do końca przekonanego, jednak mocniej chwycił swój miecz i zwrócił wzrok na oddalające się oddziały mężczyzn.

­– Zgadza się.

­– Naprawdę ci to odpowiada, Michale? – Gabriel nie ukrywał swojego zdziwienia.

­– Nie, ale wygląda na to, że nie mamy większego wyboru. Mieliśmy ochronić tych ludzi. To właśnie zrobimy.

­– Skąd to zdenerwowanie na twojej twarzy, bracie? Nie jest to przecież nasza pierwsza bitwa? – Lucyfer zwrócił się do Gabriela. Ten westchnął jedynie i zakręcił młynka swoim buzdyganem.

­– Miejmy to już z głowy.

Lucyfer uśmiechnął się z zadowoleniem, po czym potarł o siebie wzajemnie swoimi klingami. Metaliczny brzęk przerwał ciszę, a trójka archaniołów nie zwracając już najmniejszej uwagi na bezmyślnie bijących pokłony wieśniaków, rozwinęła swoje czarne skrzydła i z szumem wiatru wzbiła się do góry. Ich cienie zaczęły się zmniejszać i oddalać. Gabriel sięgnął do pasa i zadął w swój rosły róg. Jego ryk potoczył się przez równinę i wstrząsnął ziemią pod stopami biegnących bez wytchnienia barbarzyńców. Rozległy się okrzyki przerażenia, a wojownicy czując już na swoich karkach oddechy archaniołów, przyspieszyli jeszcze tempa. Ich wysiłek okazał się jednak daremny. Nie mieli szans ze skrzydlatymi posłańcami. Zarówno w biegu, jak i w walce. Anioły doścignęły ich błyskawicznie. Wielu z ludzi nie zdążyło nawet odwrócić głów, by w porę dostrzec zbliżające się zagrożenia. Lucyfer, Michał oraz Gabriel w pewnej chwili po prostu runęli na nich z góry. W ruch poszła stal, a każdy jeden cios archaniołów trafiał celu. Ich wirujące szaleńczo skrzydła były przy tym równie zabójcze, co broń. Świstały w powietrzu i uderzały znienacka, przecinając grube ciała mężczyzn równie łatwo, jakby były wykonane z miękkiej gliny. Żaden z wojowników nie miał szans na jakąkolwiek obronę. Większość nie wiedziała nawet, z której strony trafił ich śmiertelny cios. Jedyną pociechą było to, iż koniec przychodził im szybko oraz był niemal bezbolesny. Cięcia archaniołów były precyzyjne i zawsze ostateczne. W ciągu kilku sekund ich ostrza oraz skrzydła zasiały we wrogu takie spustoszenie, że bitwa skończyła się w krótszym czasie, niż którykolwiek z barbarzyńców zdążyłby przebiec choć dwadzieścia metrów. W kilku chwilach dwie setki, zaprawionych w boju wojowników padło trupem na piasku i zbroczyło jego ziarna piętrzącą się brunatną posoką. Stopy archaniołów dotknęły ziemi, nieuchronnie brudząc się przelaną krwią.

­– Zadowoleni? – po krótkiej chwili milczenia Gabriel zwrócił się do swoich braci. Michał nie odezwał się i prędko odwrócił wzrok, chcąc jak najszybciej uciec nim od pozostałości po masakrze. Lucyfer jednak odpowiedział zdecydowanym głosem:

­– Tak. Zadanie wykonane.

Żaden z trójki archaniołów nie wiedział wówczas jeszcze, iż pobity przez nich odział najeźdźców stanowił zaledwie nieliczny odłam większej grupy, prącego na północ ludu, który uciekając przed egipską hegemonią miał okazać się palącym zagrożeniem dla wszystkich otaczających Hebron i okolice wsi. Ponadto nie minęło dużo czasu, jak Królestwo Sodomy widząc słabość swojego sąsiada, otwarło swe bramy i wprawiło w ruch wielotysięczną armię, bez wytchnienia maszerującą na południe ku Hebronowi.

ΘΣ

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Lucinda 07.10.2015
    Ciekawe opowiadanie, fajnie się zapowiada. Podobają mi się opisy.
    ,,Wznosząca się na setki metrów masa wody, pędząca na niego z prędkością, której nie miał szans umknąć teraz, gdy pozbawiony był swoich skrzydeł." - napisałabym ,,pędziła". Bez czasownika w formie osobowej zdanie wygląda na niedokończone;
    ,,Nie żałował żadnej ze swoich decyzji, ani niczego co zrobił," - przed ,,ani" nie stawia się przecinka;
    ,, wolność bycia, tym kim chcieli być" - przecinek po ,,tym", a nie przed;
    ,,niepozbawiony sprytu, ani inteligencji " - to co wcześniej, bez przecinka;
    ,, nie dbali oni już o nic innego, jak tylko własne przetrwanie" - uważam, że przydałoby się ,,o własne przetrwanie", bez tego nie bardzo pasuje;
    ,,Wszystko zamarło w chwili (przecinek) gdy w górze niespodziewanie rozległ się ogłuszający grzmot" - było więcej braków przecinków czy ich nadmiaru, ale nie było tego tak dużo;
    ,,bezwątpienia " - ,,bez wątpienia";
    ,,Jesteśmy tak samo niedoskonali, jak synowie Adama" - bez przecinka przed ,,jak";
    ,,Jak zwykle zbyt daleko wbiegasz wzrokiem w przyszłość (przecinek) Lucyferze" - ta sama sytuacja powtarzała się w innych wypowiedziach, zwrot powinien być oddzielony od reszty wypowiedzi;
    Zwróciłam też uwagę na ,,wstęp" i ,,prolog". Prolog jest również wstępem, co sprawia taki trochę dziwny efekt.
    Ogólnie podoba mi się tematyka i pomysł. Ciekawa jestem jak to rozwiniesz. Daję 5:)
  • alfonsyna 07.10.2015
    No, wreszcie udało mi się wyłapać jakieś "błędy" :D
    "od ich rządnych krwi, barbarzyńskich oprawców" - "żądnych krwi", bo od żądzy :)
    "Nie widzisz, że ci tchórze już pierzchną w popłochu?" - skoro już to robią, to może "pierzchają" zamiast "pierzchną"
    "Wielu z ludzi nie zdążyło nawet odwrócić głów, by w porę dostrzec zbliżającego się zagrożenia" - "by dostrzec zbliżające się zagrożenie"
    A poza tym, wydaje mi się, że trzeba wstawić przecinki tam, gdzie jeden bohater zwraca się do drugiego po imieniu, np. "Naprawdę ci to odpowiada (przecinek) Michale?" lub "Skąd to zdenerwowanie na twojej twarzy (przecinek) bracie?" - chyba wiesz, o co mi chodzi, ale to taki drobiazg jest :)
    Tyle "czepiania", teraz przejdę do meritum. Talent Pan ma, wiemy to nie od dziś, czego potwierdzeniem są naprawdę świetne opisy, wyraźna dbałość o szczegóły i bardzo cenna umiejętność prowadzenia narracji w lekki, a przy tym bardzo wciągający sposób, co generalnie sprawia, że czyta się szybko i z przyjemnością. Bardzo mi odpowiada ta tematyka i sposób, w jaki postanowiłeś ją "ugryźć", w związku z czym nie omieszkam śledzić dalszych efektów Twojej pracy, które zapewne będą co najmniej równie interesujące, a może nawet bardziej. Czyli nie może być inaczej, jak tylko 5/5 :)
  • Numizmat 07.10.2015
    Tak coś czułem, że jest sporo błędów, ale jakoś nie mogłem ich wyłapać, a czytałem kilka razy. Wielkie dzięki dziewczyny :)
  • wolfie 08.10.2015
    O błędach nie będę wspominać, bo zrobiły to moje poprzedniczki, ale chciałabym zwrócić Ci na coś innego uwagę - mianowicie napisane przez Ciebie opowiadanie wygląda jak jeden wielki mur tekstu, który momentami zlewa się w całość. Podziel go na akapity, wtedy będzie się go zdecydowanie lepiej czytało. Sama w sobie historia jest opowiedziana interesująco, ciekawie opisujesz. Intryguje mnie to, jak dalej ją poprowadzisz. Muszę przyznać, że prolog to dla mnie jakiś totalny kosmos :) Zostawiam 4 i czekam na kolejną część :)
  • KarolaKorman 15.10.2015
    Nie czytałam komentarzy,więc nie wiem czy ktoś wcześniej zwrócił na to uwagę.
    ,, z powodu przeciągającej się suszy plony kradzione. '' - myślę, że przed ,,kradzione'' powinien być przecinek
    ,,a pozbawione żywności miasto głodować. '' tu przed ,,głodować'' też
    ,, W wiosce błyskawicznie niczym za uderzeniem bicza zapanował '' - W wiosce błyskawicznie, niczym za uderzeniem bicza, zapanował
    ,,po czym z błyskiem rozbawienia w oczach popatrzył na wieśniaków. '' - po czym, z błyskiem rozbawienia w oczach, popatrzył na wieśniaków.
    Pięknie napisane, gratulacje :) Czytało się jak baśń. Zdania są zgrabnie ułożone, a historia, którą przedstawiają, wciągająca. Zasłużone 5 :)
  • villemo92 15.10.2015
    Bardzo mi się podoba. Mam słabość do historii Lucyfera.
  • Anonim 18.10.2015
    "Wydawała z siebie ryk tak piekielny i ogłuszający, że całe powietrze w promieniu długich mil zdawało się drżeć od jego mocy" - jej mocy, cały czas mówisz o fali

    Nie wyłapałam nic innego... (Ef dodaje teraz resztę komentarza następnego dnia), więc Archanioły zawsze wzbudzały we mnie zachwyt i bezgraniczną miłość. Postać - humanoid ze skrzydłami, jest moją ulubioną. W każdym razie, gdy tylko zobaczyłam nazwę Lucyfer, modliłam się w duchu, by to było coś właśnie w tym stylu. Jestem niezmiernie, ciekawa jak to pociągniesz. Gabriel w mych oczach po filmie "Gabriel", stał się moim ulubionych Archaniołem. Jest moim imiennikiem, więc trudno mi się dziwić. W każdym razie mocno zbaczam od tematu, brakowało mi znowu jakiegoś dłuższego twojego tekstu, dlatego aż rączki przecierałam i uśmiechałam się móc znowu zagłębić się w twoich opisach. Najbardziej zapadł mi w pamięć opis skrzydeł i wyglądu Archaniołów. Wprowadziłeś w te jasne, pełne ciepła istoty taką mroczną atmosferę. Nic dodać nic ująć. Choć Michał tutaj dobrze sprzeczał się z Lucyferem, jednak armia, która idzie wprost w ich stronę jest przerażająca. Jestem ciekawa o co dokładnie chodzi w tym świecie, oraz do czego nam tutaj zmierzasz.
  • Numizmat 18.10.2015
    Chodziło mi o ryk, więc 'jego' zostaje. Film Gabriel był zajebisty. Film Legion również, tylko że tam Gabriel był przedstawiony raczej w negatywnym świetle.
  • Sileth 29.10.2015
    Zdecydowanie muszę to przeczytać. Obecnie nie mam czasu, ale gdy go znajdę na pewno zabiorę się za tę lekturę i skomentuję. :)
  • Numizmat 29.10.2015
    o_O Dzięki. Ja również postaram się do Ciebie zajrzeć :)
  • ausek 03.11.2015
    ''...zachęcając się tym samym to ucieczki'' mała literówka zamiast ''to'' chyba ''do''. To ci ogrom tekstu. Dwa razy zabierałam się za przeczytanie całości zawsze mi coś przeszkodziło. W pewnym momencie myślałam, że czytam baśń. Winię za to barwne opisy, naprawdę piękne. Prolog dla mnie to czarna magia, wiesz blondynki i te ich ''trybienie''. :)
  • katharina182 27.10.2016
    Przyciągnął mnie tytuł więc jestem; ) genialne opisy, wciągająca, oryginalna historia, którą ma się ochotę czytać dalej. Jestem ciekawa jak się wszystko potoczy. Zostawiam 5 i dodaję do obserwowanych. Jutro będę czytać dalej.
  • Numizmat 27.10.2016
    Cieszę się, że się spodobało ;) Postaram się zajrzeć do Ciebie w wolnej od studiów chwili, które nie zdarzają się często niestety... Czasy, kiedy mogłem przesiedzieć całe dnie nad opkami na opowi minęły bezpowrotnie. Teraz ograniczam się do zaglądania raz na jakiś czas. Miło mi, że wpadłaś :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania