Poprzednie częściUpadek Lucyfera #1

Upadek Lucyfera #3

6

Zastali Michała z dala od pola bitwy – w miejscu, w którym swoje rany lizali mieszkańcy pobliskiej wioski, złapani w ogień krzyżowy bitwy. Wielu zmarło do tej pory, a niektórzy trzymali się życia już ostatkami sił. Ci, których rany nie były poważne, zbierali się już do powrotu. Kiedy ich wzrok padł na kolejną dwójkę nadciągających archaniołów, pośpiesznie zebrali swoje manatki i oddalili się czym prędzej, pozostawiając swoich gorzej prosperujących towarzyszy.

­– Tchórzliwi jak zwykle – Lucyfer wycedził przez zaciśnięte zęby.

­– Mówiłem ci już, że nasz widok ich płoszy – Gabriel stanął w obronie wieśniaków.

­– Walczymy za nich od lat. Nie powinni nam już do tej pory zaufać?

­– Jesteśmy różni od nich. Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją – stwierdził Gabriel. Lucyfer pokiwał tylko ponuro głową i nie odezwał się już.

Gdy się zbliżyli, Michał w otoczeniu kilkunastu rannych i cierpiących ludzi, pochylał się nad jednym z nich. Był to mały chłopiec. Mógł mieć za sobą nie więcej niż dwanaście wiosen. Ubrany był w łachmany, spod których obficie sączyła się krew. Był nieprzytomny. Obok niego klęczała kobieta, szlochając i krzycząc, trzymała się kurczowo ramienia chłopca, nie chcąc puścić, mimo usilnych nalegań archanioła. To zrozumiałe. Była matką.

­– Bracie – odezwał się Lucyfer. Michał nawet na nich nie spojrzał. Miał zacięty i zdeterminowany wyraz twarzy. Ani na chwilę nie odwracał swojej uwagi od konającego chłopca. Bransoleta na jego przedramieniu emitowała lekkie, złote światło, które niczym pierzyna otulało ciało dziecka, jak tylko archanioł przesuwał nad nim ręką.

­– Czasami naprawdę żałuję, że Święta Woda działa tylko w Niebie. To wszystko byłoby dużo prostsze – mamrotał.

­– Czemu się męczysz, Michale? – spytał Gabriel, kręcąc głową ze zdziwieniem. Lucyfer popatrzył przez moment na chłopca i dodał:

­– Dziecko odeszło…

­– Odejdzie dopiero, kiedy mu na to pozwolę! – warknął Michał. Światło jego bransolety przybrało na sile. Matka chłopca wydała z siebie rozdzierający, piskliwy krzyk. Szarpała synem tak gwałtownie, że zaburzyło to zabiegi lecznicze Michała. Ten zaklął szpetnie i zgromił niewiastę wzrokiem. Ona jednak zachowywała się tak, jakby anioła wcale przy niej nie było.

­– Zróbcie coś dla mnie bracia i łaskawie zabierzcie stąd tę kobietę – rozkazał. Gabriel skinął głową, złapał matkę za ramiona i siłą odciągnął ją na bok, a następnie wciąż wydzierającą się w niebogłosy mocno przytrzymał kolanem przy ziemi. Michał tymczasem skoncentrował się jeszcze bardziej. Prawie nie zwracał już uwagi na to, co działo się wokoło niego. Upłynęły dwie minuty, a chłopiec odzyskał oddech. Upłynęła godzina, a jego stan ustabilizował się. Michał wyszeptał coś do niego w dziwacznym języku. Gabriel i Lucyfer popatrzyli po sobie zaskoczeni.

­– Posługujesz się ich mową, bracie? – Lucyfer odezwał się w oszołomieniu. Michał wzruszył ramionami.

­– Wciąż się uczę, ale owszem. Tylko tak mogę naprawdę dobrze im służyć…

­– Nie jesteśmy tu po to, by im służyć – burknął Lucyfer. Michał tymczasem ponownie wypowiedział do chłopca kilka krótkich, chrapliwych słów. Minęło jeszcze trochę czasu, a matka mogła zabrać go z powrotem do domu. Nawet nie zerknęła przy tym na archaniołów.

­– Popatrz na to – Lucyfer nie był w stanie poskromić złości. – Dziesiątki lat walki za nich. Chronimy ich od śmierci. Opiekujemy się nimi. Leczymy ich rany. A jak oni się nam odpłacają? Pogardą! Nawet nie raczą nas spojrzeniem ni słowem wdzięczności.

Michał popatrzył smutno zza oddalającym się chłopcem, który na przekór słów Lucyfera odwrócił się szybko przez ramię i posłał archaniołowi słaby uśmiech. W końcu Michał westchnął ciężko.

­– Nie robimy tego dla wdzięczności Lucyferze. Robimy to, bo to właściwe. Bo tak trzeba. Bo taka jest nieskończona w swej mądrości wola Ojca. Nie należy nam się nic za jej wypełnianie, gdyż do tego właśnie zostaliśmy stworzeni.

­– Ale ludzie… – archanioł protestował. – Nie są godni miłości Ojca! Nie są godni jego łask! Spójrz na nich. Niewdzięczne, brutalne, splugawione plemię!

­– A jednak kochamy ich… – Michał wyszeptał. – Nasza miłość winna być bezwarunkowa. Tak jak przykazał Ojciec. To się nie zmieni bez względu na to, jacy okażą się wobec nas synowie Adama i córki Ewy.

­– Ludzie nie są źli, Lu – Gabriel wtrącił się niepewnie. – Zawsze powtarzam, że potrzeba mieć do nich jedynie odpowiednie podejście.

­– Bo twoje podejście z pewnością przypadłoby Ojcu do gustu! – Lucyfer prychnął, na co jego rozmówca zmieszał się momentalnie.

­– Dosyć tych kłótni bracia – zdenerwował się Michał.

­– Przyszliśmy z tobą pomówić Michale.

­– W takim razie będziemy musieli odłożyć naszą rozmowę na później – archanioł pokręcił głową.

­– Dlaczego? – zdumiał się Lucyfer.

­– Wciąż są tu ludzie, którym winien jestem pomoc – wyjaśnił. –Poczekajcie na mnie. Wtedy pomówimy.

­– Ale… – Lucyfer nie mógł uwierzyć, lecz jego brat oddalał się już w stronę kolejnych rannych.

Dwie doby potem Michał wkroczył do namiotu, gdzie czekali już na niego dwaj pozostali archaniołowie. Wyglądał na wyczerpanego, dlatego zdobył się tylko na jedno krótkie pytanie:

­– Jakie wieści?

Lucyfer nie odezwał się, wciąż pogrążony w złości na brata za jego lekceważenie. Zamiast niego odpowiedział więc Gabriel:

­– Uriel przybyła z posłaniem. Nasze zadanie tutaj dobiegło końca. Ojciec wezwał nas do powrotu.

­– A wojna? – Michał ożywił się momentalnie. Był jednak zaskoczony tak samo jak Lucyfer, gdy w pierwszej chwili jego uszu dobiegły te nowiny.

­– Wojna się skończyła – Lucyfer podniósł się z miejsca i wyszedł na zewnątrz. Panowała chłodna noc, lecz niebo było klarowne i przejrzyste. Dobrze widoczny księżyc zlewał swą mglistą łuną całą dolinę. Dolinę, na którą Lucyfer nie mógł już dłużej patrzeć. Jego bracia dołączyli do niego niezwłocznie.

­– Lu? – zaniepokoił się Gabriel. Ten mruknął jedynie w odpowiedzi:

­– Nie zwlekajmy już dłużej.

­– Zgoda – przytaknął Michał. – Czas wracać do domu.

Na twarzy archanioła odmalowała się ulga. Mimo iż troszczył się o ludzi jak nikt inny, to najwyraźniej perspektywa ponownego spotkania z Ariel była dużo bardziej kusząca – Lucyfer pomyślał ironicznie. Całą trójką kilkukrotnie przekręcili swoje złote bransolety, a wydobywające się z nieba promienie złotego światła pochłonęły ich w swoje ramiona. Szybciej niż w mgnieniu oka opuścili tę ziemię. Coś na co Lucyfer czekał już od bardzo, bardzo dawna. Nareszcie jego pragnienie się spełniło. Wreszcie mógł uwolnić się od tego przeklętego miejsca i powrócić tam, gdzie prawdziwie należał.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Lucinda 21.10.2015
    Tą część czytało mi się jakoś płynniej niż poprzednią, musiałeś też dokładnie przejrzeć tekst. Raz w wypowiedzi Michała nie było przecinka pomiędzy wyrażeniem, a zwrotem do Lucyfera. Poza tym nie zauważyłam nic, do czego mogłabym się przyczepić. 5:)
  • Anonim 21.10.2015
    To brzmi jak zakończenie opowieści, taki ładny koniec nam by się tutaj pokazał, jednak sądzę, że to nie wszystko co chcesz nam przekazać. Lucyfer troszkę mnie wkurza, choć rozumiem jego obrzydzenie, sama już nie wiem jakie żywię wobec niego uczucia, są mieszane. Chyba tak tylko mogłabym poprawnie to nazwać, co do reszty rozdziału, to scena z dzieckiem była dobitna, nadała smaczku temu rozdziałowi, zwłaszcza, że w Michale, który mordował, nagle wzbudziły się uczucia uratowania ponad wszystko. Nie rozumiem zabijania innych i ratowania drugich, jestem ciekawa co ich władca chce przez to pokazać, jestem ciekawa, też jak stworzysz nam obraz stwórcy. Zaciekawiasz :)
  • Numizmat 21.10.2015
    Michał morduje agresorów. Leczy niewinne ofiary wśród atakowanych :)
  • Anonim 21.10.2015
    Numizmat, zdaję sobie z tego sprawę. Wiem, że Michał działał z rozkazu ojca i mordował ludzi, którzy atakowali bezbronny lud, a dziecko było właśnie tym bezbronnym ludem, mimo wszystko ciekawi mnie jego podejście i bardziej spoglądam na to z punktu psychicznego, jestem ciekawa, czy ta sytuacja doprowadzi kiedyś do tego, że sprzeciwi się woli ojca.
  • alfonsyna 22.10.2015
    A ja lubię Lucyfera coraz bardziej, zresztą, ja często staję po stronie tych, których właściwie można by uznać za "czarne charaktery" :) Wolę jednak arogancję i pewność siebie Lucyfera niż takie pełne oddanie dla sprawy, jakie widać po Michale. Naprawdę przyjemnie się czytało cały ten fragment, a zatem 5 :)
  • Numizmat 22.10.2015
    Dzięki :)
  • KarolaKorman 24.10.2015
    Świetnie :) Bardzo dobrze oddałeś różnicę charakterów braci. Wspaniale się czytało, 5 :)
  • ausek 03.11.2015
    Tak, bardzo dobrze się czytało. Przyzwyczaiłam się do dłuższego tekstu... Co do braci nie wiem kogo wolę bardziej. W Lucusiu jest coś magnetycznego, mrocznego co wzbudza moją ciekawość niegrzecznej dziewczynki. :) 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania