Upadły
Widziałam ciebie kiedy spadałeś,
pędząc ku ziemi, głową w dól.
Słyszałam okrzyk nienawiści
i trzepot twoich jasnych piór.
Mogłam jedynie bezczynnie patrzeć,
jak twoje skrzydła przyoblekła czerń,
Nim jednak do końca tak się stało,
przez moment lśniły jak świeży śnieg.
Własna pogarda zatruła cię,
wsączając w serce zawiści jad.
Czym że dla ciebie był ludzki proch,
w twojej naturze litości brak.
Wybrałeś sobie inny dom,
z dala od błękitu pierzastych chmur.
Tron zdobny w czasze zająłeś dziś,
zaś twoim miejscem ludzkości grób.
Komentarze (17)
Miło mi : )
Dziękuję za odwiedziny : )
Poczytuje sobie to za komplement. Dziękuję : )
Nie wiem, czy to była metafora o tym momencie lśnienia jak śnieg, co miało ni mniej ni więcej oznaczać, uzmysłowienie sobie utraty czystości, danego statutu przynależności do elity, wszelkiego absolutu? Ja tak to widziałem.
A później, to już tylko godzenie się z losem, tylko jak po takim czymś można zadowolić się kawałkiem podołu/ To jak po weselu i poprawinach w poniedziałek rano usłyszeć dryyyy,
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania