Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość r 21 [3]

Czas mijał, a zięć się do wyjazdu nie palił. Jeszcze, żeby z Miką. A tak – ona tu, on tam; tak mało czasu spędzają razem. Do tego odezwał się doktor Florian, pisał, że bardzo żałuje, ze zmarnował głupio i niepotrzebnie trzy tygodnie w Polsce. Dużo było uroczystych spotkań, mało konkretnych rozmów; a i ze zwiedzania na łapu – capu nie był zadowolony. Zapraszał usilnie małżonków, lub samego Adama, by przyjechał choć na miesiąc, wtedy na miejscu uzgodni się co dalej A pod koniec września zaczynał staż w szpitalu klinicznym na ulicy 28 czerwca w Poznaniu.

Póki co trwał słoneczny czerwiec, w domu było rozkosznie miło, w ogrodzie cieszył każdy krzew, każde drzewko. A żona nalega, by wszystko zostawić i jechać do Pogórza. Za każdym razem, gdy o tym rozmawiali, kończyło się sprzeczką; Adam przekonywał, że załatwienie urlopu, to żaden problem.

– Kotku, jak ty to sobie wyobrażasz? Pójdę i powiem: Panie prezesie, mam ochotę pobyć z mężem, proszę zmienić cały grafik urlopów i spełnić mój kaprys – tak?

– Przesadzasz z tą niemożliwością; jakby to była nie wiadomo co za instytucja. A to tylko mały GS w małym miasteczku. – wyraźnie się droczył.

–Czy to GS, czy ministerstwo – wszystko jedno, obowiązuje człowieka trochę przyzwoitości!

– Tym bardziej, ze cię tam bardzo doceniają, nieprawdaż? – ryzykował poważną kłótnię.

– Wyobraź sobie, że szacunek jest wzajemny. Ja też bardzo szanuję obu prezesów!

Adamowi przechodziła ochota na dalszą wymianę zdań. Nie o to przecież chodziło, tylko o wspólny urlop. Wychodził przed ganek, siadał na ławeczce i z lubością przyglądał się ogródkowi. Porządek i dorodność warzyw, to była także jego zasługa. Sam się dziwił, że takie proste zabiegi tak wciągają i dają tyle radości. Siedział tak i rozmyślał że nie tak miały wyglądać ich nareszcie wspólne dni, za często dochodzi do sprzeczek!

Wracał pamięcią do pełnej niezapomnianych wrażeń z podróży do Francji. Pamiętał ten dziecięcy zachwyt Mirki wszystkim, co jej pokazywał. Zamykał oczy i widział, jak oboje siedzą na murku przy skwerze i jedzą bagietki a niefrasobliwy tłum sunie ku Sacre-Coeur. Później szło się do przytulnej kawiarenki niedaleko sławnego Moulin- Rouge. Posileni ruszali na

– Placedu Teatrre, tam wśród turystów z całego świata krążyli i przyglądali się jak pracują bardzo liczni tu malarze. Mirka pozowała nawet do portretu! O, tak i ta mgiełka nad Sekwaną i łuki mostów i sunące powoli stateczki pełne ludzi. Jakże tam było pięknie, szczególnie, gdy się wspominało po czasie. Kupili wtedy u Tatiego serduszko z czerwonego atłasu napełnione płatkami róż. Mama Lisowa rozpłakała się, gdy jej to wręczyli.

– A któregoś, ciepłego wieczoru pojechali kolorowym pociągiem na Place Pigalle, a że tłum był tam gęsty i hałaśliwy, wsiedli do metra i pojechali na Pola Marsowe. Z daleka jaśniała Wieża Eiffela, ale już była zamknięta dla zwiedzających.

Zmęczeni wrócili do swego hoteliku, wzięli kąpiel w bardzo odrapanej wannie i odpoczywali na otomanie pamiętającej chyba samego Balzaca. Z otwartego okna płynął miejski szum, a w dzikim winie oplatającym budynek grały cykady i polne koniki. Byli oczarowani i miastem i sobą i tym wciąż trwającym świętem.

Przecież nic się nie skończyło – pomyślał wstając z ławki – kocham moją żonę i ona mnie kocha. A ze nastały dni zwykłe i szare? No to co z tego? Pójdę do niej, przypomnę jej tamten czas, a jutro pojadę do teściów.

– Miruś, a pamiętasz, jak się nazywała ta ulica w Paryżu, gdzie był nasz hotelik? Mirka smażyła naleśniki, odwróciła głowę, popatrzyła zaskoczona i wróciła do swego zajęcia. Podszedł zdezorientowany.

– Chcesz z serem, czy z powidłami? Milczała chwilę po czym rzekła; - Grande do Nord; wszystko pamiętam. To jest nasze, kochane, niezapomniane!

Adam objął ją, ucałował i trwali tak chwilę, a naleśnik szpetnie się przypalił.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania