Pokaż listęUkryj listę

Uparta miłość r.13 [3]

Adam miał przed sobą jeszcze trzy lata studiów, lecz i parę zaległych egzaminów do zaliczenia, nie czekając na finał starań o dom – wyjechał na uczelnię.

Tato Lis zdawał sobie sprawę z tego, że sam nie uskłada tyle, by starczyło na choćby część ceny domu

– Rada w radę postanowił; wystarać się o pracę dla Mirki w biurze majątku.

Królował tam teraz pan Jerzy Maćkowiak i jego żona – pani zootechnik. Mimo, że nosiła łagodnie brzmiące imię: Ludmiła, wcale nie była miła.

Wszyscy zgodnie twierdzili, ze ma wiele wspólnego z Łukowską, lecz z Melanią nie trzeba było obcować przez bitych osiem godzin. A tu pracownicy biura mogli nieco odetchnąć wtedy, gdy pani Ludmiła szła do obory, albo świniarni.

Za to ciężki czas nastawał w takich momentach dla poczciwego Bruzdy, albo Dudkowskiego. Fakt, że nigdy jeszcze w oborze, czy chlewni nie było takiego porządku, , ale, co zdrowia ludzie natracili, to strach.

Mirka miała pracować na stanowisku sekretarki, wkrótce okazało się, że jest dziewczyną do wszystkiego. Pomagała ojcu w księgowości, wyprowadzała księgi magazynierom, z kierownikiem robiła porządki w dokumentach.

A że nikt wcześniej tego nie robił porządnie – zajęcia starczyło do zimy. Państwo Maćkowiakowie mieli szerokie plany, co do rozwoju Pogórza, jednakże ludzi traktowali z góry; i zasłużonego przecież dla majątku – Lisa i wiecznie wystraszonego Bojarskiego i pewnego siebie Fabisiaka.

A Mirka nie raz czuła się, jak popychadło. Gdy się nieraz zdarzyło, że zadzwonił mąż, pośpiesznie kończyła rozmowę, tak karcącym spojrzeniem przeszywali ją i pan Jerzy i pani Ludmiła.

Adam zawalony był nauką , zaliczeniami bieżącymi i zaległymi. Nie chcąc go odrywać od zajęć, sama wolała jechać do niego, niż wymagać by on przyjeżdżał.

Żaliła się, jak jaj ciężko, jak smutno bez niego – wtedy pocieszał, że może na pierwszą rocznicę śluby otrzyma klucze do własnego domku.

Mimo starań i poszukiwań obu ojców, nie udało się znaleźć nic co by było w miarę tanie i odpowiadało oczekiwaniom młodych małżonków.

Dopiero pod koniec listopada tato Lis pojechał do Rostowa koło Poznania, pod adres, jaki mu dała Halinka. Tam znalazł to, czego szukali. Pół bliźniaka do wykończenia w atrakcyjnej cenie

Właścicielami byli dwaj bracia Stanisław i Bogdan Dalszewscy.. Pieniędzy starczyłoby na kupno, opłacenie formalności i jeszcze ciut by zostało na najpilniejsze roboty. Tylko, czy młodym będzie się podobało?

Mirka i Adaś, obejrzeli dom i jego piękne otoczenie i byli i zachwyceni i zdecydowani. Jednakże pan Dalszewski nie śpieszył się z ostateczną decyzją, ponoć brat dzwonił, że sam się tym zajmie, gdy w lutym wróci z rejsu. Zapewnił jedynie, że nikomu innemu domu nie sprzedadzą.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania