Uwięziony część 14
Czarodzieje byli zajęci, w związku z czym Hans udał się do kapłana Enbirra. Przez chwilę rozmawiali, po czym łowca pokiwał głową i szybkim krokiem ruszył z powrotem do zajazdu.
Eckstein w skupieniu zerkał to na niego, to na magów, a w końcu bez słowa skierował się do drzwi. Nieco zaskoczona Sofia popatrzyła za nim, a gdy opuścił pokój, usiadła na parapecie.
– Udało się – oznajmił po powrocie podekscytowany Arthur. – Właśnie pracują nad drugim demonem.
– To świetna wiadomość – ucieszyła się.
– Tak. – Stanął obok niej, dłonią chwycił ją za brodę i pocałował w usta. – Spisałaś się, zresztą jak zwykle.
Uśmiechnęła się delikatnie i przeniosła wzrok na świątynię.
„Oby i z tym ostatnim poszło tak gładko” – pomyślała.
Narzeczeni kończyli obiad, gdy ktoś zapukał do ich drzwi.
– Kto tam? – zapytał szorstko Eckstein.
– Hans – usłyszeli niemal natychmiast.
Łowca wszedł na zaproszenie przełożonego, skupiając na sobie spojrzenia Sofii i Arthura.
– Skończyli – zaczął. – Przy świątyni zbierają się oddziały, które stoczą walkę z ostatnim demonem. Na dole czeka posłaniec. Przybył z informacją, że książę was oczekuje. Państwa oczekuje – poprawił się szybko.
– Podprowadźcie konie pod zajazd i czekajcie – polecił mu Eckstein. – Zaraz zejdziemy.
Hans energicznie skinął głową i zaraz po tym wyszedł.
– Jesteś gotowa? – Arthur zwrócił się do narzeczonej.
– Prawie – odparła, wstając. Sięgnęła po swój rapier i zerknęła w stronę okna. – Już. – Popatrzyła na niego, po czym ruszyła w stronę drzwi.
Posłaniec, ochroniarze i łowcy czarownic czekali przy koniach. Gdy hrabina wyszła na zewnątrz, Wilhelm od razu podprowadził jej wierzchowca.
– Nie powinna pani tam jechać – wyszeptał, pomagając jej wsiąść.
– Moja obecność tam jest niezbędna – powiedziała spokojnym głosem. – Niedługo będzie po wszystkim.
Mężczyzna przez chwilę patrzył na nią z troską, po czym pokręcił głową z niezadowoleniem i dołączył do swoich podwładnych.
– Za mną – rozkazał Eckstein, ruszając w kierunku świątyni Valmora. – Prawdopodobnie, jak tylko odczytasz ten napis, demon pozna jego treść – zwrócił się do narzeczonej, która jechała obok niego.
Sofia skinęła głową i zerknęła na sługę księcia, który właśnie ich wyprzedził.
– Pójdę z tobą – kontynuował Arthur. – Reszta z pewnością ustawi się w odległości, żeby magowie mogli zrobić swoje, kiedy przekroczy próg świątyni. – Popatrzył na nią. – Gdy tylko to odczytasz, gdy cokolwiek zdradzi, że poznał te słowa, musimy natychmiast zejść z linii strzału i czym prędzej opuścić ten teren.
– A skąd będziemy wiedzieć, że on już je poznał? – zapytała. – Być może nie poinformuje mnie o tym.
– Nie wiem. Musimy zachować maksymalną czujność… – zamilkł na moment i odetchnął głęboko. – To nie są żarty.
– A czy ja wyglądam, jakbyś opowiadał dowcipy?
– Nie. Chodzi mi o to, że… – urwał. – Na pewno nie będzie tam czego oglądać.
– Myślę, że będzie, ale nie obawiaj się. Zdaję sobie sprawę z zagrożenia i nie zamierzam tam zostawać – zapewniła go.
– W porządku. – Skinął głową i spojrzał przed siebie.
W pobliżu palisady, na lewo od bramy, rozstawiono sporych rozmiarów drewniany, bogato zdobiony stół. Wokół niego zgromadzili się magowie i rycerstwo. Wszyscy z uwagą słuchali księcia, który właśnie opierał się dłonią o blat, a drugą wskazywał coś, co na nim leżało. Otaczała ich grupa ciężkozbrojnych gwardzistów.
Drogi, prowadzące do świątyni, blokowali strażnicy miejscy. Rozstąpili się, gdy łowcy czarownic zbliżyli się do jednego z posterunków.
– Tu można zostawić konie. – Służący księcia wskazał miejsce, w którym kilku mężczyzn pilnowało wierzchowców najprawdopodobniej należących do władcy i jego eskorty.
Eckstein zatrzymał się i nakazał pozostałym to samo.
– Zaczekajcie tu – poleciła Wilhelmowi Sofia.
– Powinniśmy pójść z panią – zaczął ochroniarz. – Nie będę w stanie nic zrobić, jeśli…
– Powiedziałam, zaczekajcie – rzuciła ostro, nie chcąc wdawać się w dyskusję.
Wilhelm mruknął coś pod nosem i rozejrzał się badawczo po okolicy.
– Proszę za mną – zwrócił się sługa do Arthura.
Łowca chwycił narzeczoną za dłoń i skierował się w stronę zebranych dokoła stołu. Jego ludzie podążyli za nimi.
Gdy zbliżali się do celu, dwóch rycerzy wyszło im naprzeciw.
– Książę oczekuje państwa – poinformował ich posłaniec.
Jeden z gwardzistów skinął głową.
– Może przejść tylko dowódca łowców czarownic i hrabina – powiedział szorstko.
– Zostańcie tu – polecił swoim ludziom Eckstein i ruszył, zmuszając strażników do ustąpienia mu miejsca.
Obaj mężczyźni posłali mu wrogie spojrzenia.
– Książę, przybywamy na wezwanie – zaczął Arthur, skupiając na sobie uwagę większości zebranych. – Jesteśmy gotowi wam pomóc w wyzwoleniu miasta.
– Opracowaliśmy już plan działania – poinformował go władca.
– Doszliście do porozumienia? – Łowca wskazał dwóch magów żywo dyskutujących na uboczu.
Książę spojrzał w ich kierunku.
– To nie dotyczy sprawy – powiedział. – Chyba się niecierpliwią i są pełni zapału.
Sofia popatrzyła na mężczyzn. Ten w czerwonych szatach, podobnie jak wcześniej, żywo gestykulował. Czarodziej władający żywiołem ziemi znów zachowywał umiarkowany spokój.
– Nareszcie! – wykrzyknął mag panujący nad ogniem i ruszył w kierunku nowoprzybyłych, jakby zapominając o swoim rozmówcy. – Dawaj klucz i wchodzimy – zwrócił się do Sofii, obrzucając ją nazbyt śmiałym spojrzeniem.
Hrabinie nie udało się ukryć zaskoczenia wywołanego jego słowami.
– Żartowałem. – Uśmiechnął się szeroko i mrugnął do niej okiem.
– Jak tylko odczyta pani napis, powinniście się usunąć – poinstruował ich mag z Kolegium Życia. – Proszę nie zdradzać demonowi hasła, dopóki nie znajdziecie się w bezpiecznej odległości, a my nie zajmiemy odpowiednich pozycji.
– Wątpię, czy to będzie możliwe. On czyta mi w myślach – wyjaśniła Sofia.
– Mój kolega z Kolegium Iluzji – wskazał mężczyznę w szarych szatach – zadba o to, by do tego nie doszło. Użyje zaklęcia, dzięki któremu przez pewien czas demon nie będzie miał dostępu do pani umysłu.
– Świetny pomysł. – Arthur pokiwał głową z uznaniem i zadowolony zerknął na narzeczoną.
– NIE ZGADZAJ SIĘ – usłyszała matowy głos.
Odruchowo spojrzała w stronę świątyni i dotknęła pobłogosławionego symbolu Valmora, który miał ją chronić.
„Dlaczego?” – zapytała w myślach.
– BO CHCĘ MIEĆ Z TOBĄ KONTAKT – odparł. – KAŻ IM SIĘ USUNĄĆ SPRZED ŚWIĄTYNI.
„Chyba nie taka była umowa.”
– A JAKA? CZY KTOŚ WSPOMINAŁ O TYM, ŻE POZWOLĘ WYŁADOWAĆ NA SOBIE ICH LĘKI, FRUSTRACJE I UPRZEDZENIA?
„Chcesz odejść i wkrótce to zrobisz. My tylko się zabezpieczamy” – wyjaśniła.
– BY TO ZROBIĆ, MUSZĘ OPUŚCIĆ ŚWIĄTYNIĘ… – zamilkł na moment. – WIESZ, CO SIĘ STANIE, GDY POJAWIĘ SIĘ W PROGU? – wyszeptał.
„Domyślam się” – potwierdziła. „Pewnie rzucisz się na najbliżej stojącego człowieka.”
– WIĘC PRZYZNAJ, ŻE TO DOBRY POMYSŁ, BY NIKOGO NIE BYŁO W POBLIŻU. KAŻ IM SIĘ USUNĄĆ SPRZED ŚWIĄTYNI – powtórzył.
„Załóżmy, że nikogo nie będzie w pobliżu. Co wtedy?” – zapytała.
– WRÓCĘ DO SIEBIE – odpowiedział. – OTWORZĘ PRZEJŚCIE I ODEJDĘ. NIKT PRZY TYM NIE UCIERPI.
„Wcześniej słyszałam, że zostaniecie, by zabijać. Która wersja jest prawdziwa?”
– Wszystko w porządku? – Arthur dostrzegł, że Sofia przestała uczestniczyć w rozmowie z magami.
– Tak. – Zerknęła na narzeczonego.
– TO NIE BYŁY MOJE SŁOWA – odezwał się demon. – TEN, KTÓRY JE WYPOWIEDZIAŁ, ZOSTAŁ UKARANY. NIECH WSZYSCY WYCOFAJĄ SIĘ ZA PALISADĘ I ZAMKNĄ BRAMĘ, A NIKOGO NIE SKRZYWDZĘ.
– On tu jest – powiedział czarodziej z Kolegium Życia.
Hrabina skinęła głową na potwierdzenie.
– Mów do niego na głos, żebyśmy wiedzieli, o czym rozmawiacie – poprosił mag w niebieskich szatach.
Sofia spojrzała na niego, po czym przeniosła wzrok na świątynię.
„A może zamierzasz otworzyć to przejście i sprowadzić tu swoich kompanów?” – pomyślała.
– MÓGŁBYM TO ZROBIĆ – odparł ze spokojem demon. – NA WASZE SZCZĘŚCIE CHCĘ TYLKO WRÓCIĆ DO SIEBIE I NIE ZOSTANĘ TU DŁUŻEJ, NIŻ TO BĘDZIE KONIECZNE. ZRÓBCIE, CO MÓWIĘ, A NIKT TU DZIŚ NIE ZGINIE Z MOJEJ RĘKI.
„Miałeś zdradzić mi swoje imię” – przypomniała.
– JESZCZE NIE CZAS NA TO… CIERPLIWOŚCI, NAJPIERW DRZWI.
Komentarze (16)
Myślę, że nie przegnę. Obmyślam każdy szczegół, by nie zepsuć końcówki. Jaki będzie efekt, sam ocenisz. ;)
Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie!
Pięknie!
Czyli tak jak myślałem - kolegia nawiązują do Kręgu Alchemii!
Uwielbiam takie nawiązania!
HA!
Demona też lubię, choć nie znamy jeszcze jego imienia.
Na początek krytyka - co mi się nie podobało.
1. Dużo nawiązań do przeszłości bohaterki, co miesza trochę w głowie czytelnika - osobiście trochę mieszało mi to akcję
2. Mało opisów i symboli - choć pod koniec - z tymi kolegiami - wyszło naprawdę fajnie
3. Złe moce - strasznie mało o nich wiemy - z innej krainy, wymiaru, czy ludzie już wygrali, czy TEN ZŁY nadal żyje? - trochę tego nie łapię
4. Aspekt strażników pod palisadami - wiedząc że są tam demony postawili by wierzących - co wskazywałaś że powinno być wystarczające by oprzeć się mocy demona - a mimo to ulegli - specjalne wskazanie jak potężny jest Demon, czy jednak dziura w fabule.
5. Epoka. - Nadal nie mogę odgadnąć kiedy dzieje się akcja - oczywiście to fantastyka - ALE - Władca Pierścieni - to wczesne średniowiecze. "Ja Inkwizytor" - to późne itd. A ty dajesz rycerzy, łowców czarownic i RAPIER - co wskazuje na wczesną nowożytność - jakiś symbol - broń palna lub jej absolutny brak - albo opis opancerzenia żołnierzy mógłby pomóc.
6. Trochę dużo tej miłości - mało historii pobocznych - ale widać że skupiasz się na danym elemencie fabuły
No to teraz...
DO POZYTYWÓW!
1. Wartka akcja - ciągnie do następnej części.
2. Fajne dialogi - konstrukcja i brzmienie jest realistyczne
3. Bohaterowie nie zachowują się jak ostatni idioci i używają GŁÓW! Alleluja! Nie masz pojęcia jak bardzo to cenię.
4. Świat przedstawiony - na razie, mimo minimalnych opisów - wciągający
5. Tajemnica - ciągnie, przykleja do tekstu
I na razie tyle.
Wszystko oceniam na serdeczne 5. Bo to nie cała opowieść i wierzę że opisy walki będą również genialne.
Mógłbym się czepiać, ale, z tak dobrą historią
Naprawdę NIE MOGE
Chylę czoła przed stworzoną przez ciebie perełką
I pozdrawiam serdecznie
Kapelusznik
Zastrzeżenia zgłaszałeś na bieżąco i chyba do wszystkich się już odniosłam.
Broń palna pojawiała się w tekście.
Dużo miłości? Jakoś nie mogłam się powstrzymać. ;) Co do historii pobocznych, masz rację. To dlatego, że nie chciałam zbytnio rozbudowywać tekstu. Napisałam kiedyś historię na ok. 1000 str. i na razie nie mam ochoty na powtórkę. ;)
Mam nadzieję, że końcówka Cię nie rozczaruje i do krytyki nie dopiszesz kolejnych punktów. :)
Dziękuję za poświęcony czas i każdy komentarz.
Pozdrawiam serdecznie!
I to koniec? Nie wytrwam do kolejnej części! Jezu, ale mi bije serce!
Stworzyłaś genialne postacie (nie licząc Arthura, oczywiście) i nie umiem się od tego oderwać. Tak bardzo natchnęłaś mnie do pisania kontynuacji swojego opowiadania o demonach... Aaa!
Ściskam Cię ciepło! ;)
Czekam z niecierpliwością na kolejny!
Piszesz o demonach? Można prosić tytuł? Skoro jest natchnienie, pewnie nie będzie trzeba długo czekać na tekst. ;)
Dziękuję bardzo! Pozdrawiam serdecznie!
Jak mi się mogło nie spodobać? Skoro to moje klimaty :D
Zawsze może się nie spodobać, choćby przez takiego Arthura. ;)
Zostawiam gwiazdy i pozdrowienia :)
Dziękuję, Maurycy! Również pozdrawiam! :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania