Uwięziony część 3
Sofia spojrzała na Filipa, który z zainteresowaniem przysłuchiwał się ich rozmowie.
– Przepraszam – powiedział, zdając sobie sprawę ze swojego nietaktu.
– Nic nie szkodzi. Nalej nam wina – poprosiła.
– Oczywiście. Przepraszam – powtórzył zmieszany i chwycił za butelkę, która stała już na stole obok dwóch starannie wypolerowanych pucharów. Pospiesznie, z wyuczoną precyzją, napełnił kielichy. – Podać? – zapytał, nie patrząc na hrabinę.
– Nie trzeba – odparła. – Możesz odejść. W dzień też to słychać? – zwróciła się do narzeczonego.
Eckstein zaśmiał się i pokręcił głową.
– Tak – zerknął w stronę drzwi, które właśnie zamykał za sobą Filip – w dzień, w nocy…
– Dobrze, już rozumiem. – Podeszła do stołu i sięgnęła po puchary. Jeden z nich podała Arthurowi.
– Nie zawsze i nie wszyscy to słyszą – dodał. – Myślę, że to kwestia czasu, okoliczności…
– Może odporności psychicznej?
– Niekoniecznie – napił się – chociaż magów to nie dotyczyło. Może dlatego, że im zawsze towarzyszyło sporo ludzi. Skrybowie, słudzy, strażnicy miejscy i im podobni. Z nimi też nic się wtedy nie działo… – Zamyślił się na moment. – Widocznie to coś nie jest w stanie zapanować nad większą grupą, a możliwość ewentualnego odkrycia tej tajemnicy nie jest na rękę uwięzionej istocie… – Pokiwał głową. – Władca ściągał tutaj osoby, które ewentualnie byłyby w stanie coś z tym zrobić. Próbowali różnych rzeczy, a być może wszystkiego. Egzorcyzmy, rytuały, zaklęcia… Nic nie działa.
– Kapłani również są bezradni? – zapytała.
– Tak, to oni odprawiali rytuały.
– Ciekawe… – zamilkła, patrząc na świątynię. – Ale podniecające to to nie jest. – Spojrzała na Arthura i upiła łyk wina.
– Najwyższy czas, byś przestała o tym myśleć – stwierdził, po czym zasłonił okno i w pokoju zapanował półmrok. – Jeden z kapłanów Valmora roztrzaskał topór, kiedy próbował złamać pieczęć – ruszył w stronę stołu – a siła, jaką wtedy wyzwolił, odrzuciła go o kilkanaście kroków. Ponoć czucie w ramionach odzyskał po tygodniu. – Zapalił świecę.
– Czy to miało mnie wprowadzić w nastrój? – Z trudem udawała powagę.
– Nie, ale zaraz się tym zajmę. – Wyjął z jej dłoni kielich, objął ją dość gwałtownie, przycisnął do siebie i namiętnie pocałował.
Jej oddech przyspieszył, a dłonie niemal natychmiast zaczęły błądzić po jego ciele.
– Tak bardzo cię pragnę – wyszeptał, rozpinając jej bluzkę.
– UWOLNIJ MNIE.
Sofia nieoczekiwanie odepchnęła od siebie narzeczonego i zastygła w bezruchu.
Przez krótką chwilę patrzył na nią wzrokiem, który jednoznacznie świadczył o tym, że nie miał pojęcia, co się stało.
– Zrobiłem coś nie tak? – zapytał zdezorientowany.
– UWOLNIJ NAS!
– Słyszałeś? – Popatrzyła na niego, po czym szybko skierowała się w stronę okna i otworzyła je, by rozejrzeć się po terenie w pobliżu budynku.
Eckstein przeklął siarczyście.
– Nikogo tu nie ma. – Gwałtownie odwróciła się, zatrzymując wzrok na Arthurze. – Słyszałam coś.
– Przykro mi, ale powinniśmy wracać do domu. – Sięgnął po rzeczy, które zdążyła wypakować i zaczął je pospiesznie upychać do torby.
– Nas… – Nieobecnym wzrokiem obserwowała poczynania narzeczonego. – Nas. To nie jest jeden demon.
Łowca wyprostował się, trzymając w dłoni elegancki flakonik perfum.
– Co? – ton, jakim wypowiedział to pytanie, zdradzał nadzieję, że przed chwilą się przesłyszał, natomiast w jego oczach malował się niepokój. – Co powiedziałaś?
– Usłyszałam męski głos, w zasadzie to szept. Uwolnij mnie. – Nerwowo zerknęła w okno. – Pomyślałam, że mi się wydawało, i wtedy rozległ się krzyk. Zdecydowanie więcej… – zamilkła, wpatrując się w Arthura rozszerzonymi oczami – istot zażądało uwolnienia – dokończyła powoli.
Eckstein dopadł do okna, wyjrzał na zewnątrz, popatrzył do góry, a także na boki, po czym przeklął po raz drugi.
– Tam nikogo nie było. Sprawdziłam od razu.
– To jest zdecydowanie za daleko. – Wcisnął jej w dłoń flakonik. – Nie ruszaj się stąd. Zaraz wracam. – Zamknął okno i energicznym krokiem skierował się do wyjścia. – Ktoś tu musi robić głupie dowcipy. Zaraz mu wybiję ten humor z głowy.
– Kochanie…
Nie zatrzymał się, więc zdezorientowana usiadła na łóżku.
– UWOLNIJ MNIE, JUŻ CZAS – usłyszała stanowczy, niski, matowy głos dochodzący z zewnątrz.
Zadrżała.
– NIE OBAWIAJ SIĘ MNIE, NIE ZROBIĘ CI KRZYWDY – zapewnił. – CHCĘ TYLKO WRÓCIĆ DO SIEBIE, DO DOMU. WY NAZYWACIE TO DOMEM.
Gwałtownie podniosła się z miejsca i niemal doskoczyła do swojej torby. W pośpiechu zaczęła wkładać do niej rzeczy, których nie zdążył spakować Arthur. Dość miała Mroku w ostatnim czasie i nie zamierzała dłużej zostawać w Heimingen. Poczuła złość, że znów ją to spotkało.
– NIE SKRZYWDZĘ CIĘ. ZROZUM, CHCĘ TYLKO WRÓCIĆ DO DOMU.
Odruchowo spojrzała w stronę zamkniętego okna.
– To znaczy gdzie? – zapytała szeptem.
– WIESZ GDZIE. WIESZ, WIDZĄCA... TO TY, PRAWDA?
– Nikogo nie będę uwalniać – mruknęła pod nosem.
– MOŻESZ POMÓC MIESZKAŃCOM TEGO MIASTA. TYLKO TY JESTEŚ W STANIE TO ZROBIĆ.
– Pomóc czy może zabić, co? – Nawet nie starała się ukryć irytacji, która wyraźnie wybrzmiała w jej głosie.
– JESTEM SŁABY. POTRZEBUJĘ SIŁY. SIŁY, KTÓRĄ MOGĘ ZDOBYĆ TYLKO PO POWROCIE DO DOMU. TO PRZEKLĘTE MIEJSCE UNIEMOŻLIWIA MI ODEJŚCIE. TO WIĘZIENIE, TE KRATY, TE MURY, JEGO OBECNOŚĆ...
– UWOLNIJ NAS! – rozległ się chóralny krzyk.
Hrabina sięgnęła po swój kielich i opróżniła go duszkiem.
– Czyja obecność? – zapytała.
– PRZECIEŻ WIESZ…
– A – spojrzała na świątynię – Valmora.
W momencie, gdy wypowiedziała imię patrona Estsharr, rozległ się przeraźliwy wrzask wielu istot. Był tak głośny, że wydawało jej się niemożliwym, by wszyscy mieszkańcy Heimingen go nie usłyszeli. Natychmiast doskoczyła do okna i rozejrzała się. Nieliczni ludzie snuli się po ulicach tak jak wcześniej. Wśród tych na gruzowiskach także nie widać było poruszenia.
„Oni naprawdę tego nie słyszeli” – pomyślała.
– NIGDY WIĘCEJ TEGO NIE RÓB – zażądał właściciel matowego głosu, nieco tłumionego przez ciche jęki.
Sofia aż podskoczyła, gdy otworzyły się drzwi do izby. Jej dłoń odruchowo podążyła w stronę noży do rzucania, które nosiła na przedramieniu.
– Jesteś głodna? To, co dla nas przygotowali, nie nadaje się do jedzenia. Kazałem im ugotować jeszcze raz, ale to może trochę potrwać. Filip dopilnuje, by tym razem poszło im lepiej – oznajmił Arthur, wchodząc do środka. – Nasz dowcipniś zdążył uciec. Nie widziałem nikogo na zewnątrz.
– A ja cały czas to słyszę – powiedziała, patrząc na narzeczonego.
– Co słyszysz? Co mówią? – Ruszył w jej stronę, ale zatrzymał się trzy kroki od niej.
Przykucnęła, by spakować resztę rzeczy i powtórzyła mu wszystko, co zapamiętała. Gdy skończyła, głośno przełknął ślinę, nie spuszczając z niej wzroku.
– Zaczekaj. Nie ruszaj się – poprosił.
– Co się dzieje? – zapytała przestraszona.
– Odłóż to. – Wskazał na jej torbę.
– Dlaczego? – Wyprostowała się i odwróciła w jego stronę.
– Oddaj mi swoją broń – ton jego głosu nadal był łagodny.
– Dlaczego? – powtórzyła poważnie zaniepokojona.
– Zrób, o co proszę.
Powoli odpięła pas z nożami do rzucania i wyjęła sztylet, który nosiła ukryty w bucie. Spojrzała na pistolet i rapier leżące przy bagażach.
– To niedługo się skończy – zapewnił, zabierając jej broń. – Nie chcę, by stała ci się krzywda.
Otworzyła usta, by coś powiedzieć, jednak przerwał jej gestem ręki.
– Muszę na chwilę wyjść. Wszystko jest w porządku. Zachowaj spokój – poprosił, uważnie ją obserwując.
Komentarze (23)
No widać, że historia rusza z kopyta, jest wiele znaków zapytanie, jest zbudowane napięcie, czyli jest wszystko to co potrzebne aby utrzymać zainteresowanie czytelnika.
Moje zainteresowanie utrzymujesz :))
Pozdrawiam
Pozdrawiam serdecznie.
To tylko taki szczegół mi przyszedł do głowy.
Ale ok, spoko, jak dla mnie może tak być. Ja tam zawsze na zawartość i tak zwracam uwagę, a techniczne sprawy, dopóki nie przeszkadzają w zrozumieniu, to nawet nie zwracam na nie uwagi.
Jęk to mówią starzy Indianie, jest git :)
Zawartość jest pewnie najważniejsza, ale i techniczne sprawy są istotne. Idealnie, jak wszystko gra.
za butelkę, która stała już na stole - "już" wydaje się być zbędne,
Pospiesznie, z wyuczoną precyzją, - może lepiej byłoby "z profesjonalną precyzją"?
Domyślam się co będzie dalej ale nie napiszę. Ciekaw jestem czy uda Ci się mnie zaskoczyć. Na liczniku mam 15 ;) Pozdrawiam.
"już", bo Filip przed chwilą ją tam postawił - myślę, że to nie błąd; "z profesjonalną precyzją" też pasuje, ale (nie gniewaj się) na razie zostawię, jak jest. Tak czy inaczej, bardzo dziękuję za spostrzeżenia. Zastanowię się nad Twoimi uwagami.
Ja jestem bardzo ciekawa, jakie zdarzenia przewidujesz. Skoro nie teraz, może później mi to zdradzisz?
Wielkie dzięki za 15. ;)
Pozdrawiam serdecznie.
Myślę, że CD dojrzeje w okolicach weekendu i już serdecznie zapraszam. :)
Strasznie jestem ciekawa (ile razy ja już powtórzyłam to słowo) co się będzie działo w kolejnym, czy Sofia spróbuje uratować demona, czy jej narzeczony ma czyste zamiary, czy ich sługa, Filip, będzie w to zamieszany. No i historia miasta! Fajnie byłoby się dowiedzieć, jak to naprawdę było :)
Pozdrawiam ciepło :)
Pozdrawiam i do przeczytania!
HA!
Już się bałem że będzie niemową - w znaczeniu ze nic nie powie do bohaterki
Cieszy mnie aspekt psychiki i mocy demonów - ograniczonych przez mury świątyni
Mam jednak pytanie
Jak do cholery udało się magom zapędzić demona do świątyni która odbiera mu moc?
Wybacz ale to dla mnie istotne - jedyne logiczne wyjaśnienie to możliwość skorumpowania świętych murów (Jestem fanem Warhammera 40k, tam to porządek dzienny) - Mam nadzieję na odpowiedź w przyszłych pracach
Ale 5, bo naprawdę mnie intrygujesz
Szczególnie podoba mi się fakt że bohaterowie nie są jak idioci z filmów (Rozbrojenie bohaterki :D) DOBRE!
Lecę do następnej części
„Jak do cholery udało się magom zapędzić demona do świątyni która odbiera mu moc?” – odpowiedź na to pytanie znają świadkowie tego zdarzenia, a tych nie przedstawiam, więc pozostaną jedynie domysły. Sądzę, że jest co najmniej kilka logicznych wyjaśnień (magowie mogli użyć podstępu; demony mogły wejść tam, by zbezcześcić świątynię; mogły walczyć tam z kimś, na kogo śmierci szczególnie im zależało itd.).
Dziękuję!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania