Poprzednie częściUwięziony część 1

Uwięziony część 6

Kapłan, nie spuszczając z niej wzroku, sięgnął do kieszeni, wyciągnął niewielką fiolkę z symbolem Enbirra i odkorkował ją.

– Bez urazy. – Zawartością chlapnął na twarz hrabiny.

„Tylko spokojnie, musiał to zrobić” – pomyślała i zamknęła na chwilę oczy. Gdy je otworzyła, zobaczyła przed sobą chusteczkę, którą Arthur trzymał w dłoni. Wzięła ją od niego, uśmiechając się blado, po czym wytarła wodę święconą.

– W porządku – powiedział kapłan i wyjrzał przez okno. – Możemy spróbować, ale to wielkie ryzyko – w jego głosie wybrzmiał zapał bez cienia obawy. – Potrzebna będzie…

– A jeśli jest tam coś, z czym sobie nie poradzimy, a to wszystko to kłamstwo? – przerwała mu Sofia. – Brzmi logicznie, ale być może to tylko kłamstwo.

– W mieście jest czarodziej – oznajmił. – Poproszę go, by sprowadził więcej magów.

– Po co wam te imiona? – zapytała.

– Do egzorcyzmów – odparł Arthur. – Znajomość imienia daje częściową władzę nad demonem i zwiększa szanse powodzenia rytuału.

– Egzorcyzmy sprawią, że odejdą do siebie, tak? – upewniła się.

– Tak, podczas egzorcyzmów odsyłamy je z powrotem do krainy Mroku – wyjaśnił kapłan. – W zasadzie podobny efekt można osiągnąć…

„Czemu w takim układzie nie chcecie podać swoich imion?” – pomyślała. „To załatwiłoby wasz problem.”

– SAMI ODEJDZIEMY – odpowiedziało jej kilka istot. – NIE CHCEMY, ŻEBY ONI NAS DO TEGO ZMUSZALI.

– Słyszysz coś? – Eckstein zwrócił się do narzeczonej, dostrzegając, że w skupieniu wpatrywała się w podłogę, zupełnie ignorując słowa, które skierował do niej kapłan.

Ręką wykonała gest, dając mu tym do zrozumienia, by nie przeszkadzał, i kontynuowała rozmowę:

„Przecież bardzo chcecie wrócić do domu. Mogę wam pomóc, jeśli podacie imiona.”

– NIE! NIE! NIE! – rozległ się chóralny wrzask.

– VARNURAGH! – krzyknął jeden z demonów.

Sofia spojrzała na Arthura i, zanim ten się zorientował, sięgnęła po pióro, które wystawało z kieszeni jego spodni. Pospiesznie podeszła do stołu i zapisała niezrozumiały dla niej wyraz.

Gdy tylko skończyła, Eckstein zabrał jej papier.

– Widzisz? – Pokazał go kapłanowi.

– To imię demona – stwierdził mężczyzna, po czym spojrzał na hrabinę wzrokiem pełnym niedowierzania.

– ZDRAJCA! NIECH CIĘ ŚWIATŁOŚĆ POCHŁONIE! ZDRAJCA! – wyły demony.

– MILCZEĆ! – nakazał im właściciel matowego głosu i momentalnie zapadła cisza.

„To dobre rozwiązanie” – przekonywała Sofia. „Dostaniecie to, czego chcecie. Opuścicie to więzienie i nie będziecie już torturowani. Zdaję sobie sprawę z tego, że forma odejścia może być dla was nieprzyjemna, ale to będzie koniec. Koniec cierpień. Już dzisiaj… Podajcie imiona. Zdradzenie tej tajemnicy nic wam nie uczyni poza tym, że wrócicie do swojego pana.” Zabrała Arthurowi papier, położyła go na stole i usiadła na krześle, ściskając w dłoni pióro.

– ZROBIMY INACZEJ – zaczął demon. – JEST NAS SZEŚCIU. JEDNO IMIĘ JUŻ ZNASZ. ZDRADZĘ CI JESZCZE DWA, A TY ODCZYTASZ DLA MNIE NAPIS. TO UCZCIWE.

„Czyli miałam rację. Nie chodzi wam o to, by odejść.”

– NIE OKŁAMAŁEM CIĘ, WIDZĄCA. CAŁY CZAS JESTEM Z TOBĄ SZCZERY… – zamilkł na moment. – ZROZUM, WAŻNE JEST TAKŻE JAK. NIE PRZEKONASZ MNIE, BYM TERAZ ZDRADZIŁ CI SWOJE IMIĘ. CI MARNI… LUDZIE – ostatnie słowo wybrzmiało z pogardą – NA KTÓRYCH TOWARZYSTWO JESTEŚ TERAZ SKAZANA, NIE SĄ GODNI, BY JE POZNAĆ.

„Rozumiem, że się…” – urwała, słysząc śmiech demona o matowym głosie.

– NIE, WIDZĄCA – wyszeptał po chwili. – JA NIE ZNAM STRACHU. I NIKOMU NIE SŁUŻĘ.

„Dobrze, podaj trzy” – ustąpiła.

– DWA. MÓWIŁEM O DWÓCH – przypomniał z lekkim rozbawieniem, po czym nastąpiła chwila ciszy. – BESHRTERGH, ZATUNTSERGH – powiedział w końcu, a w tle rozległy się ciche jęki.

Eckstein pochylił się nad nią, gdy zaczęła pisać.

– Jeszcze tylko trzy – wyszeptał.

Pokręciła głową.

– Słuchają cię, więc każ im podać pozostałe – polecił jej.

– Nie dowiem się niczego więcej. Mam trzy w zamian… – urwała i spojrzała na niego. – Dla nich istotnym jest, jak odejdą. Trzy w ten sposób, a trzy po otwarciu.

– Zamierzacie z nimi negocjować? – W głosie sługi Enbirra wybrzmiała dezaprobata.

– Ma kapłan lepszy pomysł? – zapytała Sofia. – Proszę. – Podała mu kartkę, którą od razu wziął.

– Wiesz, że negocjacje z nimi zawsze źle się kończą? – zwrócił się do Arthura.

– Odpraw egzorcyzm – nakazał mu łowca.

– Żeby to zrobić, trzeba się tam zbliżyć – zauważył kapłan, który momentalnie stał się jakby niższy. – Sam sobie nie poradzę z tyloma demonami – powiedział ciszej.

– Czego potrzebujesz? – Eckstein patrzył na niego z góry.

– Wiernych o silnych umysłach.

– Pójdę z tobą – zadeklarował Arthur po chwili namysłu. – Co z niziołkami?

– Nie nadają się do niczego, co ma cokolwiek wspólnego z rytuałami – odparł z westchnieniem.

– Mogę jakoś pomóc? – zapytała hrabina.

– Wolałbym – zaczął kapłan, błądząc wzrokiem po ścianach – żebyś w tym czasie była… – zamilkł na moment – unieruchomiona – dokończył z wysiłkiem. – Na wypadek, gdyby zmieniły zdanie – dodał szybko, widząc oburzenie na twarzy kobiety.

– Słucham? – Nieznacznie pochyliła się w jego stronę.

– Rozmawiasz z nimi… Teraz mówią tak, ale za chwilę mogą mówić inaczej.

– Ale to nie znaczy, że będę wykonywała ich polecenia – uniosła się nieco.

– Nie wiesz, co to znaczy – rzucił kapłan i od razu zaczął szukać czegoś w niewielkiej torbie, którą miał przewieszoną przez ramię.

– Nie podoba mi się to. – Wzburzona Sofia przeniosła spojrzenie na narzeczonego. – Nie podoba mi się, że chciałeś tu zostać. Nic mi się tu nie podoba, a to unieruchamianie…

Arthur przerwał jej gestem dłoni.

– Co mi tu machasz? – Założyła ręce na piersiach, wyzywająco patrząc mu w oczy.

– Uspokój się i posłuchaj – poprosił. – Obawiałem się, że skoro przemówiły do ciebie na taką odległość, wyjazd nic nie zmieni. To nie jest krzyk, który ucichnie, gdy odjedziesz. Część z tych ludzi, którzy byli w pobliżu świątyni, oszalała i wciąż słyszy te głosy. Nie chciałem, by spotkało cię coś podobnego.

– I co teraz? Zwiążesz mnie, a sam pójdziesz z kapłanem? – zapytała z wyrzutem.

– Nie chcę cię wiązać, przecież wiesz. Zaufaj mi. Ani ja, ani kapłan nie chcemy twojej krzywdy – zapewnił ją.

– Jasne. – Parsknęła. – Pomyślałeś może, co się ze mną stanie, jak nie wrócisz?

– Nie pozwolę cię związać. Łowcy z tobą zostaną – zdecydował.

– Nie, Arthurze. Chcesz, zwiąż mnie, ale ty ze mną zostań – poprosiła.

– Będę tam potrzebny. – Wziął ją za rękę. – Wrócę, obiecuję. – Uśmiechnął się ciepło.

– Nie zachowuj się jak Gabriel. – Oczy jej się zaszkliły na wspomnienie minionych zdarzeń. Tak bardzo nie chciała przeżywać tego po raz drugi.

Niegdyś, gdy jej ukochany zdecydował oddać swoje życie i duszę, by ratować mieszkańców Estsharr przed gwałtownie rozprzestrzeniającą się zarazą, nie zdołała go powstrzymać. Bezsilna i zrozpaczona patrzyła, jak układał się na ołtarzu przeklętego Semarga. Choć cud uchronił go wtedy przed śmiercią, odeszła od niego, gdyż zdała sobie sprawę, że zasady, jakim hołdował, prędzej czy później doprowadzą go do zguby. Za bardzo go kochała, by być tego świadkiem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Margerita 28.07.2018
    pięć przeczytałam z zapartym tchem
  • Fanriel 28.07.2018
    Dziękuję. :) Pozdrawiam.
  • Karawan 28.07.2018
    ale być może to tylko kłamstwo. - a gdyby; "ale może to tylko kłamstwo" ?
    Ale to nie znaczy, że będę wykonywała ich polecenia – uniosła się nieco. - znaczy siedziała? Złośliwym wiem - przepraszam. Rozumiem, że miałaś na myśli emocje i dlatego żartuję. Uważam, że za miękko, za delikatnie pokazałaś jej reakcję - przekonstruowałbym ;)
    pięć i proszę pamiętać, że to jeno supozycje nieśmiałe ;). Pozdrówka .
  • Fanriel 28.07.2018
    Dziękuję za uwagi. :)
    Staram się unikać "być", ale tu mi jakoś nie wadzi.
    Miało być delikatnie, bo Sofia stara się panować nad emocjami. Dlatego też zrezygnowałam z wykrzyknika w wypowiedzi, którą wskazałeś. Może to błąd, ale taki był mój zamysł. Przeanalizuję jeszcze raz.
    Dziękuję, również pozdrawiam. :)
  • Karawan 28.07.2018
    Fanriel Przyjemność czytania moja! Nie oddaję! ;P ;))
  • Fanriel 28.07.2018
    Karawan Nie ma takiej potrzeby. :)
  • Elorence 28.07.2018
    Bardzo mi się podobało! Bardzo, bardzo, bardzo! :)
    Robi się coraz ciekawiej. Co te demonty knują, po co im Widząca, co planują... Jakoś nie podoba mi się pomysł z wiązaniem. W ogóle, mam dziwne wrażenie, że to wszystko ma swoje drugie dno. Bardzo mi się to nie podoba.
    Oczywiście piąteczka i oczekuję dalszych części :)
    Pozdrawiam!
  • Fanriel 28.07.2018
    Po przeczytaniu tych "bardzo" aż nie wiem, co napisać. Bardzo, bardzo, bardzo się cieszę! :)
    Mam wielką nadzieję, że kolejna część Cię nie zawiedzie (już wiem, że stres przed publikacją będzie).
    Dziękuję i pozdrawiam serdecznie! :)
  • Paradise 28.07.2018
    O rany, przeczytałam jednym tchem wszystkie części! Czytałam kiedyś pierwszy rozdział, ale nie zostawiłam śladu, za co przepraszam. Nadrabiam tutaj. Świetna fabuła. Cała ta tajemnica, demony, kapłani, no mega. Porwało mnie od razu :D mnie też się nie podoba ten pomysł z wiązaniem, w ogóle jestem po stronie demonów XD nie mam pojęcia dlaczego, zobaczymy czy słusznie w kolejnych rozdziałach. Oczywiście każdy rozdział oceniłam na 5 :) pozostaje mi tylko czekać na kolejną część. Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :)
  • Fanriel 29.07.2018
    Hej. :) Nie masz za co przepraszać. ;) Niezmiernie mi miło, że wróciłaś do mojego tekstu i cieszę się, że trafił w Twój gust. :)
    Pojawiły się już podejrzenia, że demony mogą nie być takie złe, ale jeszcze nikt nie przyznał, że jest po ich stronie. Jesteś pierwsza.
    Kolejna część najprawdopodobniej w sobotę i już serdecznie zapraszam.
    Dziękuję bardzo. Również pozdrawiam. :)
  • "– A jeśli jest tam coś, z czym sobie nie poradzimy, a to wszystko to kłamstwo? – przerwała mu Sofia. – Brzmi logicznie, ale być może to tylko kłamstwo." jakaś ta wypowiedź dziwna trochę, jakby mówiąca mówiła chaotycznie, nerwowo albo w gorączce. Mam takie odczucie chyba przez to powtórzenie.
    No dobrze, zerknij na to zdanie które wyłowiłem, może tak ma być? :)
    Niezła część, zaraz lecę dalej
    5 :)
  • Fanriel 26.08.2018
    Witaj, Maurycy. Cieszy mnie Twoja wizyta. :)
    Pewnie masz taki odbiór przez to powtórzenie. Jest celowe. Myślę, że w wypowiedzi bohatera - do wybaczenia.
    Dziękuję. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania