Valide Kösem Sultan - Rozdział Drugi - Upojna noc

Kösem powoli otworzyła oczy. Oślepiło ją rażące, słoneczne światło. Syknęła, obracając głowę.

- Boże! - jęknęła.

- Pani?

Sułtanka zobaczyła obok swojego łóżka Haciego. Mężczyzna patrzył na nią szeroko otwartymi oczami.

- Haci? - Kösem lekko się uniosła - Co się stało? O dlaczego tak rozwala mi głowę?

- Pani... - jąkał się Haci - Wczoraj... w nocy... trochę przesadziliśmy. Zawłaszcza ty, pani.

- Ale co się stało?

Dopiero teraz Kösem zauważyła, że w pokoju są też Murad, Kemankes, Yusuf i kilka sułtanek. Kilkakrotnie szybko zamrugała oczami.

- Co myśmy ćpali?

- Dżin z tonikiem, wódkę, szampana... - wyliczał Haci.

- Wszystko, co się dało - westchnął Murad - Wczoraj piliśmy chyba każdy istniejący alkohol. A ty na pewno, Matko.

- Jezuuu - Kösem powoli wstała z łóżka - Muszę natychmiast wytrzeźwieć.

- Jeszcze trochę - Murad podszedł do mamy i delikatnie z powrotem posadził ją na łóżku.

- Powinnaś chwilę poleżeć, Matko.

- Racja... Nie! Muszę iść do kibla.

- Odprowadzę cię - zaoferował Kemankes.

- Dobrze, dobrze... Byle szybko... Nie wytrzymam.

Kösem wstała i złapała go za rękę. Razem wyszli z pokoju. Łucznik musiał bardzo uważać na swoją sułtankę, bo co chwilę się zataczała.

***

Kemankes czekał pod drzwiami damskiej toalety już 10 minut. Zaniepokojony zapukał.

- Sułtanko? Czy wszystko w porządku?

Nikt nie odpowiadał. Łucznik pukał jeszcze przez chwilę.

- Już! - zawołała Kösem.

Coś mocno uderzyło w drzwi łazienki. Chyba ona. Kemankes chwycił za klamkę, ale wrota nie chciały się otworzyć.

- Kemuś? Chyba coś się zacięło.

- Odsuń się, sułtanko! Wywarzę drzwi!

Kemankes zajrzał w dziurkę od klucza. Kösem nie było tam widać.

Łucznik podszedł do ściany korytarza, wziął rozpęd i wbiegł na drzwi.

- O kur**! - wrzasnął.

Trzymając się za ramię zaczął skakać po korytarzu. Zapomniał, że te wrota były okropnie ciężkie i wywarzenie ich było niezłym wyzwaniem. Żeby to się udało, trzeba by było załatwić trzech takich silniejszych facetów. Swoją drogą to dziwne. Te drzwi jeszcze nigdy się nie zacięły.

- Kemankes! Co ci się stało?!

- Nic, nic - łucznik potarł bolące miejsce - Sułtanko, poczekaj tam chwilę, pójdę po kogoś i wywarzymy drzwi.

- Dobrze.

***

Gdy Kösem i Kemankes wyszli z pokoju, Haci położył głowę na materacu łóżka i westchnął.

- Mnie też napierdala głowa.

- A kogo nie? - Murad usiadł w fotelu, dając znak sułtankom. Kobiety wyszły z komnaty - Ale Matka to wczoraj dała czadu...

- No nie? Zresztą nam wszystkim odbiło.

- Wiesz, co ci powiem? Chyba nie powinniśmy palić tyle tych papierosów od Tytonia.

- Też tak pomyślałem, gdy otrzeźwiałem nad ranem.

- Jesteś trzeźwy? - zdziwił się Murad.

- Do jutra nikt z nas nie będzie.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania