Versus — Wydanie pierwsze — Sakal kontra Khartus

Wstęp:

Witam was bardzo serdecznie. Zgodnie z obietnicą, będę pisać o Pojedynkach. Mam nadzieję, że artykuł wam się spodoba. C:

Na pierwszy ogień idzie pojedynek między Khartusem, a Slugąlegionu. O tym drugim będę mówiła Sakal, bo nie wiem, czy dobrze odmieniam jego nick (np. czy w myśl tego, że olał polskie znaki, też nie powinnam tego zrobić). Najpierw będę podawała zasady aktualnego pojedynku i linki do odpowiednich prac, potem pogadam o pojedynku tak ogólnie, a na koniec omówię kolejne prace. Przy czym o kolejności omawiania prac decyduje nick autora, i to będzie taka reguła. A i ponieważ nie każdy musi życzyć sobie, abym o nim pisała, to niech przy zgłoszeniu do pojedynku lub w swojej pracy to napisze, dobrze?

Przypomnę tylko, że zarówno Sakal, jak i Khartus pozwolili na ukazanie się tego numeru.

 

Zasady:

Temat: Diabeł (odpowiednia forma osoby) to wyjawił.

Limit: od 10 do 100.000 słów.

Gatunek: Sztuka.

Tematu dodatkowy: Ziarno (jednak nikt go nie zrealizował).

 

Linki:

Khartus: http://www.opowi.pl/sztuka-diabel-wyjawil-nam-a13005/

Sakal: http://www.opowi.pl/kolejna-sztuka-sakala-szuler-i-diabel-a12981/

 

Ogół:

Sakal powiedział na forum, że „Myślałem, że pojedynek nie będzie aż tak jednostronny… i że ja przegram”. Wyjdę od tych słów, bo szczerze mówiąc, wszystko zapowiadało właśnie taki pojedynek, o jakim mówił Sakal. Poza częścią o jego porażce, bo nie widziałam powodu, by miał być gorszy.

Obaj uczestnicy są zdolni, mieli za sobą tylko jedną sztukę, pisali w podobnym czasie i takie tam. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy na Opowi dałoby się stoczyć bardziej „uczciwy” pojedynek. Nie, żebyście kantowali czy coś, ale tu niemal wszystko było równe. Przeczytanie obu prac jedynie utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Jakoś nie czułam, by jedna była wyraźnie lepsza od drugiej. I dlatego zadziwił mnie wynik. Dla niewiedzących wyszło na to, że Sakal wygrał 84,5 do 70,5.

Na szczęście nie zepsuło to dobrej atmosfery, z czego bardzo się cieszę. Nawet sam przegrany nie poczuł się pokrzywdzony. Jako dowód dam jego cytat: „[…] nie jestem zawiedziony. Po prostu za bardzo skupiłem się na uchwyceniu tematu głównego i nie dopatrzyłem tekstu”. I bardzo dobrze, choć według mnie oba teksty są bardzo dobre i ciężko byłoby mi wybrać lepszy. Zwłaszcza że oba podeszły do tematu w zupełnie inny sposób.

Ale to moja opinia, nie zamierzam mówić, że sędziowie wykonali złą robotę. Uzasadniali swoją opinię i wypisywali każdy zauważony błąd. Wielkie brawa dla nich.

Nie mniej jednak przejdźmy do konkretnych tekstów.

Tylko tak na sam koniec powiem, że mam nadzieję, że to nie będą ostatnie sztuki tej dwójki.

 

Sztuka Khartusa:

Na początku parę obiektywnych rzeczy. Czasem będę się o nich wypowiadać, a czasem nie. I zaznaczam, że będę wtedy starała się być tak obiektywna, jak tylko się da.

Tekst jest dość krótki. Ma dokładnie pięćset dziesięć słów, jeśli nie liczyć notatki. Ponadto było w nim mało błędów. Tu tak zaznaczam, że zawsze mówię o stanie sprzed zakończenia pojedynku, a więc przed możliwymi poprawkami. I w sumie to tyle, nie widzę innych, interesujących was faktów. (EDIT: Khartus uświadomił mnie, że indiańscy wodzowie ukazani w tekście, to postacie historyczne).

Teraz omówię jego treść, więc spoilerów będzie po sufit i jeszcze trochę. Historia zawarta w pracy opowiada o spotkaniu białego człowieka, zwanego Bladą Twarzą, z indiańskimi wodzami, czyli Pizim i Pstrym Ogonem. Ci drudzy udawali przyjaźnie nastawionych i wypytywali gościa o jego ojczyznę i odkrycia Starego Kontynentu. Kiedy rozmowa zeszła na broń palną, okazało się, że mieszkańcy wioski znaleźli jeden z karabinów anglików. Postanowili oni poprosić białą twarz o zaprezentowanie im jej działania, co jednak okazało się pułapką. Gdy nadmiernie ufny człowiek to zrobił, został zamordowany, a Indianie zaopatrzeni w nową wiedzę, udali się na wojnę.

Teraz zacznie się moja żałosna próba recenzji. Proszę mieć na uwadze to, że nie czytałam wcześniej żadnych sztuk, więc nie traktujcie tego na poważnie i nie oczekujcie żadnych porównań. A i tutaj też mogą pojawić się spoilery.

Bardzo podobało mi się to, że tekst jest otwarty. Nie pokazuje palcem „Ci o są źli”, bo każda ze stron ma swoje racje. Dobrze wiemy, jak traktowani byli Indianie, ale ci konkretni na pewno nie zachowali się uczciwie. Poza tym wszystko wypadło bardzo naturalnie, jedynym nielogicznym elementem może być ostatnia scena. Logiczne jest, że postacie raczej mówią po angielsku, bo, że tak powiem, „po co biały pan ma się uczyć narzecza sług? Niech to oni uczą się naszego języka”. Jednak gdy w omawianej scenie Blada Twarz już nie żyje, wodzowie dalej mówią po angielsku. Po co? Jednak ma to oczywiście proste uzasadnienie. To nie zwykły tekst, gdzie można by napisać „Idziemy na wojnę — powiedział w swoim ojczystym języku”, a sztuka. Niestety trzeba trzymać się języka zrozumiałego dla widza. A przynajmniej w przypadku przekazywania ważnych informacji.

Zaskoczyło mnie to, jak ukazano Diabła. Nie powiem tego tu, aby ci, którzy jeszcze się tego nie domyślili, mieli niespodziankę. Ograniczę się tylko do tego, że Khartus zrobił to w bardzo kreatywny sposób. Diabeł miał jednak pewną cechę (nie mogę jej przytoczyć, bo, jak mówiłam, chcę zachować to jako niespodziankę dla tych, co jeszcze nie wiedzą, kim jest Diabeł), która nie każdemu się spodobała. Ja powiem tak, że to już bardzo subiektywna sprawa i mnie tam ona nie przeszkadzała, ale rozumiem podejście tych, którzy sądzą inaczej.

Na koniec w ramach mojego spostrzeżenia dodam, że Khartus tak właściwie to zrealizował temat dodatkowy, bo strzelano tam do worka ziarna. Jednak to mało, więc rozumiem, że go nie uznano.

 

Sztuka Sakala:

Tym razem mamy do czynienia z o wiele dłuższym tekstem, co nie znaczy, że jest on długi. Ma tysiąc sześćset czterdzieści dziewięć słów. I tu błędów nie było zbyt wiele, ale zdarzyła się drobna wpadka. Mianowicie dzień magicznie zmienił się w rok, zgaduję, że to zmiana fabuły. Również tu wyczerpałam moim zdaniem temat, więc przejdźmy do omówienia fabuły.

W pierwszej scenie dowiadujemy się, że główny bohater, Leoryk, jest zadłużonym hazardzistą. Na jego „szczęście”, wynegocjował sobie jeszcze tydzień. Jednak miał pewien problem. Nie miał pieniędzy, by grać, więc nie miał jak zarobić na spłatę długu. Do Leoryka ponownie uśmiechnęło się „szczęście”. Sam Diabeł przysłuchiwał się tej rozmowie i zaproponował pomoc.

Miał mu pomóc zarobić trzy razy więcej pieniędzy, niż potrzebuje w zamian za to, że Leoryk wpuści go do swojego domu. Chwilę po tym do domu wraca żona Leoryka, więc Diabeł ponownie się chowa. I w te sposób zarówno on, jak i czytelnik, zostają świadkiem kłótni małżeńskiej. Zaoferował więc swoją pomoc raz jeszcze. Tym razem miał uczynić jego żonę taką kobietą, z jaką się ożenił. Ceną miał być dzień z życia Leoryka.

W następnym akcie Leoryk faktycznie wygrywa w karty. I tylko tyle tam się dzieje.

W trzecim akcie okazało się, że żona Leoryka cierpi z powodu nocnych koszmarów. Jednak od czego mamy domu Diabła? W zamian za to, co znajdzie w swym domu, a czego nie spodziewała się znaleźć, miał odpędzić nocne mary. Chwilę później Diabeł udowodnił, że jest pełnoprawnym Diabłem i oszukał małżeństwo.

Zanim zacznę recenzję, przypominam, że nie czytałam sztuk. Ten tekst stanowi zamkniętą całość i nie ma tu miejsca na gdybanie. Po mojemu to największa wada tekstu. Poza tym drugi akt był zbędny. Jednak można przymknąć na to oko, gdyż nie było tam wiele błędów, a tekst jest dość zabawny. Podobno nie było to celem Sakala, lecz tekst i tak prezentuje dość wysoki poziom.

Mnie osobiście uderzyło odebranie Diabłu części mocy, ja sama nigdy bym się do tego nie posunęła. Jednak jakby na to nie patrzeć, dowiadujemy się tego do samego Diabła, a ten, jak wiadomo, nie jest zbyt wiarygodny. Podejrzewam, że zwycięstwo osiągnął dzięki temu, że rozwinął fabułę, zamiast skupić się na oddaniu tematu, no i ewentualnie dzięki podobnej ilości błędów, bo innej przewagi jego tekstu nie dostrzegam, a przynajmniej nie takiej, której zapewniłaby mu taką przewagę.

 

Na zakończenie:

I tyle na teraz. Proszę o komentarze i o to, abyście powiedzieli, co chętnie byście tu przeczytali, a czego nie napisałam i o czym nie chcecie czytać, ale o tym napisałem.

Średnia ocena: 2.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Khartus 10.02.2016
    Bardzo dobre podsumowanie naszego pojedynku. Czytając to uświadomiłem sobie, że masz rację - Jest wzmianka o ZIARNIE, ale też nie przypisałbym tego do tematu dodatkowego. To było jedno zdanie.
    A co do bohaterów - obaj prawdziwi. Pstry Ogon zasłynął tym, że chciał się dogadywać z Anglikami na drodze dyplomacji, a Pizi za powstanie Dakotów.
    Takie artykuły będą w sam raz.
  • Moni 10.02.2016
    Dziękuję bardzo. C: Już dałam info o Pstrym ogonie i Pizim.
  • Slugalegionu 10.02.2016
    Ile w Sztuca Sakala jest powtórzeń. XD Ale poza tym tekst dobry, piszesz te rzeczy lepiej niż Ichi. :p Wzorcowy wręcz przykład, że da się zachować w miarę dużo obiektywności i nie pisać po trzy zdania na tekst. :) Brawo.
  • Moni 10.02.2016
    Ajaj... Już poprawię. :C
  • Beznadzieja 10.02.2016
    Szczerze przyznam, że trochę obawiałam się twojej gazetki, ale teraz widzę, że niepotrzebnie. Kawał dobrej roboty. Dobrze, że zachowałaś [w miarę ]obiektywizm i, że pytasz ludzi o zgodę.
  • Moni 10.02.2016
    Dziękuję bardzo. C: Mogę wiedzieć, gdzie jakoś szczególnie zaleciało subiektywizmem, bo chcę tego uniknąć w przyszłości. :C
  • Moni 11.02.2016
    Czemu mam jedynkę?
  • Neurotyk 11.02.2016
    Moni, tutaj kilka godzin temu był ktoś anonimowy, niezarejestrowany i dawał wszystkim jedynki.
  • Moni 11.02.2016
    Aha. C:
  • tak nie mam nic przeciwko (chodzi o te pytanie)
  • Moni 22.02.2016
    Oki. C:

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania