W cieniu władzy - Rozdział 1 - Plan w zaułku

Matt rozejrzał się dookoła. Nikogo nie było w pobliżu, tylko z daleka szła jakaś młoda kobieta z psem. Mężczyzna szybko wślizgnął się do zaułku z rękami w kieszeniach.

Zaułek był wilgotny i zimny. Śmierdziało w nim papierosami, alkoholem i mocnymi perfumami. I czymś jeszcze, czego mężczyzna nie mógł rozpoznać. Między brudnymi ścianami było trochę ciemno, do końca zaułka prawie nie docierało światło, jednak Matt dostrzegł, że w lewym rogu stoi mężczyzna. Energicznie ruszył w jego stronę.

Elvis stał oparty o zimną, wilgotną ścianę. Lewą rękę trzymał w kieszeni jasnofioletowych spodni, w prawej miał papierosa. Dopiero go zaczął, z czubka ulatywało cieniutkie pasmo biało-szarego dymu. Mężczyzna miał na sobie marynarkę i kamizelkę obwieszoną srebrnymi łańcuszkami, wszystko w takim samym kolorze jak spodnie. Czarne, zaczesane do tyłu włosy po obu stronach miały po dwie srebrne spinki, które błyszczały jak kule dyskotekowe w klubach.

Elvis pomachał mu na powitanie upierścienioną dłonią.

- Cześć. Co za aromat! - zawołał Matt.

- Nic nie mów - ponuro odparł Elvis - Nie mogę, uwierzyć, że tu jestem! Jak tu wszedłem to myślałem, że za parę godzin wyjadę karetką. Aż zacząłem żałować, że nie wziąłem setki.

Matt wybuchnął śmiechem. Szybko się opamiętał. Obejrzał się za siebie.

- Ej, kto to? - spytał, wskazując na leżącego pod ścianą faceta w podartym ubraniu.

- Jakiś bezdomny - Elvis wzruszył ramionami - Próbowałem go obudzić. Wlaściwie to nie spał. Jak mnie zobaczył, zaczął coś strasznie bełkotać. Chciałem mu powiedzieć, żeby się przeniósł do innego zaułka, ale nie mogłem się do niego zbliżyć. Myślałem, że nos mi odpadnie - dodał szeptem, wkładając papieros do ust.

Matt spojrzał na bezdomnego. Przykryty był stosami starych gazet i innych papierów, wokół niego leżało mnóstwo pustych butelek po alkoholu i niedopałków papierosów. Kilka z nich jeszcze dymiało. Bezdomny co jakiś czas kręcił głową i ciągle coś bełkotał pod nosem, na szczęście cicho.

- Może ja pójdę? - zaproponował Matt.

- Nie radzę - Elvis położył mu dłoń na ramieniu - Poza tym, on jest tak pijany, że nic nie usłyszy. Wątpię, czy on coś w ogóle widzi. Jest ledwo przytomny, świadomość na bank szwankuje. Wyobraź sobie, ile mógł wypić przez cały dzień.

- Uuu...

- No właśnie. Zostawmy go, załatwmy to i spływajmy stąd - Elvis z obrzydzeniem wciągnął powietrze przepełnione wilgocią i paskudnym zapachem - I to jak najszybciej.

- Świetny pomysł - Matt stanął plecami do bezdomnego. Z wewnętrznej kieszeni czarnej marynarki wyjął setkę. Odkręcił buteleczkę i upił spory łyk. Mocna, zimna jak lód wódka rozlała się po jego ciele, napełniając go ciepłem. Zapaliło mu się gardło. Zaczął kaszleć.

- Masz - wykrztusił, podając buteleczkę Elvisowi.

Mężczyzna wyjął papierosa z ust i pociągnął z butelki.

- O matko! - wychrypiał - Co to jest?

- Mocne, co? - Matt oparł się o ścianę.

- O cholera - Elvis oddał mu butelkę i zgiął się wpół, kaszląc.

Matt schował alkohol i wyprostował się.

- Może jeszcze? - uśmiechnął się.

- Nigdy w życiu! - Elvis mówił świszczącym głosem, jakby brakowało mu powietrza. Znowu zaatakował go kaszel.

- No dobra, bierzemy się do roboty - Matt jeszcze raz, dla pewności, obejrzał się za siebie. Rzucił okiem na bezdomnego. Nadal leżał w tym samym miejscu, bełkotając sobie jakąś piosenkę, której Matt z oczywistych powodów nie potrafił rozpoznać.

- Już dobrze? - spytał mężczyzna.

- Tak, tak - Elvis odetchnął z ulgą - Co za moc!

- No nie? Dobra, do roboty - Matt wyjął z kieszeni marynarki złożoną mapę - Plan jest taki: idziemy do klubu ,,Błękitna perła", znajdujemy Claudia i rozpoczynamy poszukiwania Jamesa Johnsona. Będzie tam na pewno. W razie czego możemy się upewnić, że jest w klubie, wystarczy wypatrzeć na parkingu długą, czarną limuzynę z napisem ,,Señor" na tablicy rejestracyjnej. Wchodzimy do klubu, szukamy Jamesa - pseudonim ,,Słodki staruszek" - Claudio go uwodzi, wyprowadza z klubu, pakuje do twojego auta i jedziemy do punktu docelowego. Wynosimy ,,Słodkiego staruszka" z samochodu, wrzucamy go do domu i zaczynamy wyciągać z niego informacje. Wiesz, o co chodzi - Matt porozumiewawczo puścił Elvisowi oko.

- Jasne.

- Świetnie. Możemy jechać. Claudio przyjedzie taksówką, żeby nie zostawiać auta pod klubem.

- Doskonale.

Matt złożył mapę i schował ją w kieszeni marynarki.

- To co? Po łyczku wódeczki? - uśmiechnął się.

- Za nic!

Elvis spalił do końca papierosa, zgniótł i wyrzucił dymiący niedopałek i wziął opartą o ścianę zaułku złotą laskę.

- Chodźmy.

Panowie ruszyli ku wyjściu. Po drodze na chwilę zatrzymali się przy bezdomnym.

- Jesteś pewien, że nic nie słyszał? - spytał Matt - Może udawać.

Podszedł do mężczyzny. Od razu uderzył go straszny odór, od którego można było na jakiś czas stracić węch. Już rozumiał Elvisa, a on był jeszcze wrażliwszy od Matta. Mężczyzna się wzdrygnął.

Bezdomny rzeczywiście był kompletnie pijany. Matt zastanowił się, skąd on miał pieniądze na te wszystkie puste już butelki alkoholu, głównie wódki. Pewnie wyżebrał na ulicy. Mało hojnych, ale trochę naiwnych ludzi?

Odrażający zapach był nie do zniesienia. Matt w końcu wrócił do Elvisa.

- No i? - spytał mężczyzna.

- Byłem bliski utraty węchu - mruknął Matt.

- A nie mówiłem? No dobra, chodźmy - Elvis objął przyjaciela ramieniem. Obeszli bezdomnego i wyszli z zaułku upewniając się, że nikt ich nie widzi.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • krajew34 26.07.2019
    Jeśli chcesz tu dłużej publikować, radziłbym założyć konto, czytelnicy dostaną lepszy dostęp do twych tekstów i będą posiadać możliwość obserwacji twego profilu. Na tekst tylko lekko luknąłem, ale zbyt dużo powtórzeń np. imion Elvis, Matt. Znajdź jakieś synonimy. Polecam tekst przemielić przez np. ortograf.pl Na zachętę masz 4.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania