Po przeczytaniu pomyślałem: Wrotycz stać na o wiele więcej. Niby wszystko napisane o.k., ale czegoś mi tutaj brakuje. Ociupinkę, ale jednak.
Sam nie wiem: czego? To jeno odczucie me. No chyba, że tai był Twój wybór. To co innego.
Sorry ale nie chce wychwalać wbrew sobie. Pozdrawiam-4
Słusznie, DeDo, oceniasz. Nie jestem zadowolona, w ogóle rzadko jestem z tworków swych, a tu... szczególnie jakby tła zabrakło.
Może dlatego, że niemal cała akcja osadzona jest na niezbyt długim dialogu.
Bardzo cenię sobie szczerość, więc serdeczne dzięki za podzielenie się odbiorem.
Pozdrawiam.
Bliżej się przyjrzę po wyspaniu, czyli w szeroko pojętym niebawem. Teraz jednak mam kolejną refleksję.
Bardzo rzadko piszesz wspomnieniowo, rzadko kiedy wybierasz ten rodzaj refleksyjnej narracji. Bardzo często natomiast wszystko jest tu i teraz. Wszystko żyje, a małe sprawy urastają do rangi tych będących na ostrzu noża.
Jeszcze wrócę, bo gry na strunach głów to bardzo mój klimat.
Bo tak trudniej pisać... przynajmniej mi w tej konwencji. Mam hopla na rugowaniu bytu narratora wszechwiedzącego. A pamięć, ona zawsze wykoślawia. Kolejna fobia.
Czekam niecierpliwie, tylko pisz bez ogródek, proszę, jestem dzielną dziewczynką:)
Wrotycz, będzie bez... ale chyba wpierdolu na łączu to się nie masz za bardzo co spodziewać. Bardziej propsy. Lubię kiedy coś lubię i teoretycznie mógłbym nakoślawić podziurawionymi komplementami teraz, ale wolę wpierw podłapać ostrość widzenia. Może po kawie czy cuś.
Trochę sobie tutaj wchodziłem, porównywałem z innymi Twoimi tekstami. Szukałem pierwiastka.
Wpierw stwierdziłem, że dobre pisanie nie musi (może, ale nie musi) mieć definicji. Że wszystkie zwroty pochwał to i tak jedynie frazesy w obliczu tych najprostszych, typu: "podoba mi się" i "lubię to czytać", "czekam na następne". No bo w sumie, co by nie napisać, to jest najważniejsze.
Ale ja lubię szukać i dłubać, jeśli akurat uznam, że warto.
W tym tekście (tak naprawdę w zasadzie o niczym) podoba mi się drobiazg. To on buduje spektakl i powoduje, że każde zdanie trochę podpala następne.
"Chora i duszna dobroć, z cholernego poczucia wyższości nad siedzącym naprzeciw zlepkiem, przypadkową sumą właściwości, doprawdy bez znaczenia – naiwnie czy bezczelnie – tak prosto w oczy żądającą największego wyrzeczenia, ta moja nienormalna, wszystko usprawiedliwiająca empatia na szczęście już umarła." — ten fragment, ten zapis przemyśleń jest dla mnie clou tekstu. Być może jeeszcze nie do końća wiem czemu, ale ufam sobie na tyle, by tak sądzić.
Można tu zrobić sporą wyimkozę zacności. Np: A my jesteśmy jak niekończący się deszcz. Zamknięty, chmurny obieg. Nie można go odparować na zawsze". — to.
Tylko, że raczej nie ma to sensu, bo siła tego tekstu nie leży w pojedynczym achu czy ochu, ani celnie ciśnietej ripoście, tylko w równomiernej, elektryzującej kompozycji. Nie ma tu magii, robotów czy karabinów, ale pojedynek jest i bez tego kapitalny. Uwielbiam florety mózgów. Walki głowami. Tutaj to mam, choć jest to raczej zachowawcze, preludyjne. Dwie silne osoby badają się, szukając luk w pancerzach. Lekko parzą, patrząc gdzie boli, a co spływa jak deszcze po kaczuszce. Lubię to. Jarają mnie tego typu obserwacje.
W Twoim pisaniu — tak, to już refleksja szersza — lubię jeszcze nierozkluczanie. Nie masz na całe szczęście tej nowo-modnej tendencji, by wszystko na siłę roztłumaczać. Ekranizować własny żart czy puentę. Świat się w tej kwestii delikatnie skurwił i już czasem na końcu filmu leci tutorial do końcowych napisów. Ludzie nie wierzą w ludzi. W ich intelekt. Wszędzie wyjaśnienia. Nie zakładaj na łeb foliowej torebki, nie połykaj skówek od długopisów, nie wsadzaj fujary do mikrofalówki. Esy-floresy i instukcje do życia w pięciu wymiarach i pół.
U Ciebie spada się ze spadochronem w środek — bardzo często w taki soczysty in medias res — i trzeba sobie radzić. Masz tyle, ile zrozumeisz, ale postać nie zastyga nagle i nie wyjaśnia, że to tak, a to tak. I dobrze. Nadaje to wszystko sekretnego efektu podglądactwa. Bycia nieproszonym gościem czy świadkiem. Oni gadają czymś swoim, czymś zakluczonym i rozumianym dla nich.
Tak więc puentując moje przyjebane wywody — to chyba lubię tak skrojoną inteligencję w słowie.
Ooo, taaa, mogłem się zawęzić do tego.
No i tyle.
Baj.
Canulas, proś o co chcesz, tfu, co chcesz - bierz:)
I czy Ci się to podoba czy nie, jeśli ktoś będzie utyskiwał na 'nierozkluczenie' - bezczelnie będę cytować długie fragmenty Twojej opinii:)
W życiu, nigdy lepiej nie potrafiłabym zdefiniować moich ( i nie tylko moich:) zasad pisania.
Dziękuję.
Ochłonę i wrócę do części poświęconej clou - W deszczu.
Wrotycz, cóż, no. Dzięki za brawa, ale wolę oklaski. A tak naprawdę, to myślę jak myślę. Trzy razy się pomylę, raz nie i kołowrotek pędzi. Szukaj, szukaj. Alko jest git ;)
Canu, masz rację z długaśnym zdaniem. W założeniu zmieniać miało charakter relacji Kici i Małej. W punkt wielkiej zmiany trafiłeś więc bezbłędnie. Od "pomyślenia" tego zdania Mała zaczyna być aktywną stroną zaistniałej sytuacji (finał).
I tak, w sumie dialogowe opko jest o niczym, czyli brak tu fabuły nawet, ale jeśli zatrzymuje uwagę i prowokuje do szukania - jest git!:)
Dzięki za kapitalny koment, za kolejne wyłożenie tendencji. Bywa, że nie rozumiemy samych siebie, a przynajmniej w stopniu zadowalającym, wiesz, mam w ciągle w głowie Twoją wypowiedź o spinającej teksty nucie tragedii. Naprawdę nie miałam pojęcia, że to fundament. Zrobiłam sobie nawet przebieżkę po tworkach i tylko nikły procent na innej bazie powstał.
Korespondencie z linii moich tekstów, Krytyku Wyrozumiały, Komentatorze Wnikliwy - szacun i dozgonna wdzięczność z mej strony!
Mam nadzieję, że długo zdrów będziesz, bo toasty jak najszczerzej wczoraj wzniesione:)
Wrotycz, dzięki. Ogniste płomienie zawstydzenia zawładnęły mym prawym polikiem, ale być może też za sprawą piecyka, będącego naprawdę nieopodal. Lubię szukać w Twych teksach. Uosabiasz rodzaj pisania, który osiąda ten stopień somoświadomości, że może oszukać nawet autora(kę) lub coś przed nim(ą) ukryć. Jest tu kilka osób na tym poziomie.
Nad naprawdę żywymi historiami autor nie ma władzy, ponad taką, że dają mu się napisać.
Pozdrox.
Canulas, kolejna perła od Ciebie do kolekcji - niedouświadomień. Samoświadomość uzyskująca nadwładzę. Sztos. Chyba humanitarnymi pobudkami się kieruje. Ta druga, czasami jest w stanie ten efekt dostrzec:)
Piecyk elektryczny czy smogowa koza?:)
Mi przypomniał się Twój tekst "Las". Takie trochę inne oblicze. Mimo wszystko nie chcemy być samotni, nieważne za jaką cenę. Ale ta samotność spada na nas niespodziewanie jak deszcz i trwamy w niej, próbując przetrwać godnie ulewę.
A scenka jaką przedstawiłaś to jakby zderzenie dwóch żywiołów.
Gdzieś tam ją widziałam i wyobraziłam sobie.
Dla mnie bardzo ciekawe, inne, fajne.
Pozdrawiam.
Dla mnie czyste science-fiction! Nie wyobrażam sobie takiej spokojnej rozmowy dwu rywalek. Nie dochodzi do mnie, by delikatne, przytulne stworzenia mogły być tak zimne, tak zdeterminowane, tak... Idę kupić sznur i hak niklowany by ładnie zwisnąć ;) 5!
Uciekło mi deszcz- symbol smutnej nieszczęśliwej miłości, beznadziejnej sytuacji. Jest tu taki schemat tkzw wiecznej tęsknoty( pewne schematy czy odrzucenia czy kochania drani itd wynosi się z dzieciństwa). Ten dzwoniący deszcz zawsze będzie o tym przypomniał. Takie sidła deszczowej miłości. Cykliczność tak naprawdę u każdej ze stron wciąż będą wchodzić, powielać pewne schematy. Bolesne - igły deszczu, które rysują ich filmowy obraz miłości.
Utalentowana Pani detektyw jak zawsze ma niucha dobrego:)
Bardzo ciekawy komentarz, mocno się odcisnął w odbiorze. Powiązania z filmem zacne. I komplementujące:)
Wdzięcznam.
Dobrze, że jesteś.
Wrotycz Utwór- też tam bardziej emocjonalnie odbierałam. Być może Pogoń za czymś nieosiągalnym, wieczna tęsknota do wiecznej miłości hmm być może ta "linia(Twoja poprzednia)" jest zarezerwowana tylko dla świętych i Boga. My mamy obraz falowy, który się raz przybliża raz oddala. co nie zmienia faktu, że mamy dążyć do osiągnięcia prostej.
Hm. W "Glissando" struna, jej brzmienie nasyciło po brzegi, nikt więcej nic już nie pragnął. Woda - to początek życia biologicznego.
Tu mamy muzykę, wodę i obietnice bliskości, szczęścia w tańcu. Ruch, kolory, rozkołysanie materii.
Zdjęcie maski, która odpływa.
Wspaniały, urzekający mix.
Podwodny taniec delfinów jest bardziej prawdziwy? O to Ci chodzi?
Miłość mirażem? Skądże, trudno po prostu ją spotkać i być w niej naturalnym.
Trudno ją zdefiniować.
Wrotycz "Tu mamy muzykę, wodę i obietnice bliskości, szczęścia w tańcu. Ruch, kolory, rozkołysanie materii. I to "trudno po prostu ją spotkać i być w niej naturalnym" - tu tak zgadzam się. A pisałam o lini ciągłej tym stanie ci poet coma. Że nam bliżej do lin - fal niż dla tej ciągłej. Wszystko co ludzkie bardziej wygląda sinusoidalnie, nawet fale podczas snu, ten spokój taki niezmącony wieczny jakby poza nami tylko posmierci wraz z ustaniem fal EKG.
A, sorry, nie załapałam tego z poet.com.a - oczywiście, racja.
Ciągła - o tym tez pisałaś, to linia śmierci na wykresie EKG. Surowość, doskonałość, nieludzkość.
Oczywiście, coś w tym jest.
Wrotycz nie, nie sztuczność, tylko nietrwałe, zmienne, plus coś co nam się wydaje wspaniałe po jakimś czasie już nie jest., Taka szamotanina trochę dużo sił by trwać jak najdłużej i najbliżej spokojnej prostej. O tak, ładnie:"równanie życia jest wpisane w falę."
Kalaallisut, a może lepiej na łagodnie tylko wznoszącej się i opadającej sinusoidzie? Prosta jest nieosiągalna nawet dla medytującego bramina czy mnicha:)
Nie ma nieskończenie wznoszącej się góry, zawsze schodzić/spadać nam trzeba po osiągnięciu największych czynów/uniesień/emocji.
Ale pewne stany, chocby nawet w niedoskonałej pamięci pozostają wspaniałe. I daltego warto doznawać, ryzykować, aby coś tak niewiarygodnie Wielkiego poczuć.
Dzięki za wspaniałą rozmowę, Kala.
Uściski.
Ładne nawiązanie do tego deszczu i smutna rozmowa dwóch nieszczęśliwych kobiet. Muszę jednak przyznać, że musiałam przeczytać dwa razy, żeby zrozumieć, kto mówi. Wydaje mi się, że warto by było wrzucić jakiś uściślający komentarz dialogowy, albo to coś z moją percepcją, bo widzę, że tylko ja zgłaszam wątpliwości:)
Tak czy siak, ciekawy wyimek z życia.
Pozdrawiam:)
Wybacz, Justysko. Pomyślę nad uściśleniem autorstwa wypowiedzi, ale łatwo mi nie będzie.
Gdyby był zewnętrzny narrator - opowiadacz albo czas przynajmniej przeszły w scence dopisałoby się od razu.
Dziękuję za przeczytanie i cenne uwagi.
Pozdrawiam:)
O Boże, dopiero po chwili się skapnąłem, że tu dwie kobiety gadają... Myślałem, że facet i baba.
Albo się nie skupiłem, albo nie było to wystarczająco zaakcentowane.
Albo się nie skupiłem... Raczej.
Dobra. Naprawdę spoko opowiadanie. Ładne opisy - szybkie, uderzające w sedno.
Nawet jeśli czasem mącące... :)
O! Dobre! Ciekawe która z postaci zmyliła płcią... fajnie, że o tym napisałeś.
Fakt, autorstwo w dialogu niezbyt mocno akcentowane 'zapowiadaczami', ale zbyt dobitne tworzyłyby szmirę.
:) - "ona mówi", "mówię", ona otwiera usta i mówi", " teraz ja mówię".
Dzięki za uwagi, opinię i przepraszam za 'mącenie':)
Wiesz, Wrotycz, taki np. Sapkowski czyni takie bezosobowe dialogi jednak moim zdaniem sprawniej. U Ciebie już drugi raz się natykam na mętlik, a jeszcze Buczybór zwraca na to uwagę, więc może coś jest na rzeczy? Może za mało absorbujące wprowadzenie do dialogu, żeby komuś się chciało rozkminiać, kto jest kim w samej rozmowie? Może, stylem wystąpień Morawieckiego, lubisz na początku zbudować labirynt niedopowiedzeń, żeby potem się w nim plątać, ale ja, chodź dobrnąłem do końca wolę kleić logiczną całość na bieżąco, a nie 10 razy czytać ten sam tekst i bawić się w Szerloka na loopie. Co do samej treści - gadałem kiedyś z typiarą, co pisała, że obietnice to dla niej hajp itepe. Ja tego chyba nigdy nie pojmę jak można coś komuś ponaobiecywać, a tymbardziej do grobowej deski i jeszcze być z tego dumnym, wierzyć w to i mieć z tego fun i powód do chełpliwości/poczucia zwycięstwa nad kochanką, czy czego tam jeszcze. Ach, słodka alternatywo poliamorii, ach. Pozdrawiam!
NihilusiuSmurfusie, fajnie że przyszedłeś i dobrnąłeś do końca, bo opinia warta komentarza.
Więc tak, lubię czytać teksty, które nie spływają treścią głaciuchną, oczywistą, lecz zmuszające do natężenia uwagi. Stawiają opór, m.in. przez niedopowiedzenia. I podobne piszę.
Oczywiście, tutaj na pewno można było wyraźniej oznaczyć autorstwo kwestii, ale się nie udało. Za małe umiejętności, przyznaję.
Jedyne co mogę teraz dla dobra Czytelnika (przyszłego, ewentualnego) uczynić, to przestrzec Go przed trudnościami w czytaniu:
UWAGA! TEKST WYMAGAJĄCY SKUPIENIA UWAGI! UTRATY CENNEJ ENERGII I CZASU!
WCHODZISZ NA WŁASNE ŻYCZENIE!
________
Za ocenę zachowań bohaterek wielki plus. Ich relacja to clou dialogowego opka. Nie tak częsta w końcu. Zacznę czytać harlequiny, bo rozumiem, że takie wątki zawierają.
A może polecisz konkretne tytuły?
Będę wdzięczna. Będzie fun.
Tak, pierwsze co mi się nasunęło po lekturze, to wprawdzie wersja kinowa i nie wiem, czy korzystasz z facebooka, ale: https://www.facebook.com/woda.sie.gotuje/videos/909464215924452/
,,Odpowiadam niewymuszonym uśmiechem, bo miłość to niezwiązane żadnym złym nakazem pragnienie, wirujące, ulotne pomieszanie wszystkich odsłon czułości, bólu i inteligencji, a ta dziewczyna naprzeciwko myśli, że potrafi ułożyć mu konkret, wspólne życie."
Ja juz troche sennie, wiec bedzie niska refleksja.
Sumo w spodniczkach o tego typa nie ma sensu, jakikolwiek by nie byl (chociaz ta od klasztoru, to ma najporządniej najebane w bani xd, symptom ochronienia go przed nią nieglupi, jednakowoz typ nieubezwlasnowolniony przeciez). A sie wyklocaja jak o opieke nad ubezwlasnowolnionym troche.
Rys karykaturalny.
Bledne kolo i powtarzajace sie cykle.
Typ spowity w pajecza siec, z ktorej moze nie umie sie wyswobodzic.
Ze one - przeciwnosci, taka mam mysl.
Ale nie ma co żrec sie w Heliosie na jego okolicznosc.
On sie stal byc moze jakims pucharem w ich wspolnym meczu, jakas lina do przeciągania, bo wszakze - ta wraca do domu, hola hola czesc kochanie, ale on juz przeciągniety przez te drugą.
Do tego jeszcze grozba, ze "ja odejde, a wtedy w s z y s c y bedziemy osobno. Jakis ping pong, gdzie typ piłeczką, wszyscy uwici w jakies dziwne cos, funkcjonujący jako caly organizm.
Im mocniej w to, tym wiecej wyławiam, bo poczatkowo tylko, ze na bank nie ma co sie o niego żreć, a z kazdym kolejnym wlasnym zdaniem owijam to następną i następną warstwą spostrzezen (ktore byc moze są z dupy i bezwartosciowe), ale tak to widze. Wiec na pewno tekst studnia.
Dokładnie, dziwne coś, funkcjonujące jako jeden organizm. Studnia, która wciąga.
No i fakt, tekst grzeszy brakiem informacji, choćby jakiegoś zarysu postaci tego pana. No ale, jeżeli one nie odpuszczają, to chyba jest coś wart:)
Kali zauważyła w pierwszym komentarzu łączność z innym tekstem - Sidła. Tam jest dopowiedzenie jakieś.
Żeby w głębokiej nocy nie spać, a drążyć deszcz, niemożliwa jesteś:)
Dziękuję!
Komentarze (61)
Sam nie wiem: czego? To jeno odczucie me. No chyba, że tai był Twój wybór. To co innego.
Sorry ale nie chce wychwalać wbrew sobie. Pozdrawiam-4
Może dlatego, że niemal cała akcja osadzona jest na niezbyt długim dialogu.
Bardzo cenię sobie szczerość, więc serdeczne dzięki za podzielenie się odbiorem.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
Bardzo rzadko piszesz wspomnieniowo, rzadko kiedy wybierasz ten rodzaj refleksyjnej narracji. Bardzo często natomiast wszystko jest tu i teraz. Wszystko żyje, a małe sprawy urastają do rangi tych będących na ostrzu noża.
Jeszcze wrócę, bo gry na strunach głów to bardzo mój klimat.
Czekam niecierpliwie, tylko pisz bez ogródek, proszę, jestem dzielną dziewczynką:)
I doceniam baaardzo - uważność, wielkie dzięki.
Trochę sobie tutaj wchodziłem, porównywałem z innymi Twoimi tekstami. Szukałem pierwiastka.
Wpierw stwierdziłem, że dobre pisanie nie musi (może, ale nie musi) mieć definicji. Że wszystkie zwroty pochwał to i tak jedynie frazesy w obliczu tych najprostszych, typu: "podoba mi się" i "lubię to czytać", "czekam na następne". No bo w sumie, co by nie napisać, to jest najważniejsze.
Ale ja lubię szukać i dłubać, jeśli akurat uznam, że warto.
W tym tekście (tak naprawdę w zasadzie o niczym) podoba mi się drobiazg. To on buduje spektakl i powoduje, że każde zdanie trochę podpala następne.
"Chora i duszna dobroć, z cholernego poczucia wyższości nad siedzącym naprzeciw zlepkiem, przypadkową sumą właściwości, doprawdy bez znaczenia – naiwnie czy bezczelnie – tak prosto w oczy żądającą największego wyrzeczenia, ta moja nienormalna, wszystko usprawiedliwiająca empatia na szczęście już umarła." — ten fragment, ten zapis przemyśleń jest dla mnie clou tekstu. Być może jeeszcze nie do końća wiem czemu, ale ufam sobie na tyle, by tak sądzić.
Można tu zrobić sporą wyimkozę zacności. Np: A my jesteśmy jak niekończący się deszcz. Zamknięty, chmurny obieg. Nie można go odparować na zawsze". — to.
Tylko, że raczej nie ma to sensu, bo siła tego tekstu nie leży w pojedynczym achu czy ochu, ani celnie ciśnietej ripoście, tylko w równomiernej, elektryzującej kompozycji. Nie ma tu magii, robotów czy karabinów, ale pojedynek jest i bez tego kapitalny. Uwielbiam florety mózgów. Walki głowami. Tutaj to mam, choć jest to raczej zachowawcze, preludyjne. Dwie silne osoby badają się, szukając luk w pancerzach. Lekko parzą, patrząc gdzie boli, a co spływa jak deszcze po kaczuszce. Lubię to. Jarają mnie tego typu obserwacje.
W Twoim pisaniu — tak, to już refleksja szersza — lubię jeszcze nierozkluczanie. Nie masz na całe szczęście tej nowo-modnej tendencji, by wszystko na siłę roztłumaczać. Ekranizować własny żart czy puentę. Świat się w tej kwestii delikatnie skurwił i już czasem na końcu filmu leci tutorial do końcowych napisów. Ludzie nie wierzą w ludzi. W ich intelekt. Wszędzie wyjaśnienia. Nie zakładaj na łeb foliowej torebki, nie połykaj skówek od długopisów, nie wsadzaj fujary do mikrofalówki. Esy-floresy i instukcje do życia w pięciu wymiarach i pół.
U Ciebie spada się ze spadochronem w środek — bardzo często w taki soczysty in medias res — i trzeba sobie radzić. Masz tyle, ile zrozumeisz, ale postać nie zastyga nagle i nie wyjaśnia, że to tak, a to tak. I dobrze. Nadaje to wszystko sekretnego efektu podglądactwa. Bycia nieproszonym gościem czy świadkiem. Oni gadają czymś swoim, czymś zakluczonym i rozumianym dla nich.
Tak więc puentując moje przyjebane wywody — to chyba lubię tak skrojoną inteligencję w słowie.
Ooo, taaa, mogłem się zawęzić do tego.
No i tyle.
Baj.
I czy Ci się to podoba czy nie, jeśli ktoś będzie utyskiwał na 'nierozkluczenie' - bezczelnie będę cytować długie fragmenty Twojej opinii:)
W życiu, nigdy lepiej nie potrafiłabym zdefiniować moich ( i nie tylko moich:) zasad pisania.
Dziękuję.
Ochłonę i wrócę do części poświęconej clou - W deszczu.
Muszę poszukać wysokiego kieliszka:)
Dziekuję, na dziś dość pozytywnych emocji.
Oklaski będą;)
I tak, w sumie dialogowe opko jest o niczym, czyli brak tu fabuły nawet, ale jeśli zatrzymuje uwagę i prowokuje do szukania - jest git!:)
Dzięki za kapitalny koment, za kolejne wyłożenie tendencji. Bywa, że nie rozumiemy samych siebie, a przynajmniej w stopniu zadowalającym, wiesz, mam w ciągle w głowie Twoją wypowiedź o spinającej teksty nucie tragedii. Naprawdę nie miałam pojęcia, że to fundament. Zrobiłam sobie nawet przebieżkę po tworkach i tylko nikły procent na innej bazie powstał.
Korespondencie z linii moich tekstów, Krytyku Wyrozumiały, Komentatorze Wnikliwy - szacun i dozgonna wdzięczność z mej strony!
Mam nadzieję, że długo zdrów będziesz, bo toasty jak najszczerzej wczoraj wzniesione:)
Pozdrawiam:)
Nad naprawdę żywymi historiami autor nie ma władzy, ponad taką, że dają mu się napisać.
Pozdrox.
Piecyk elektryczny czy smogowa koza?:)
Byle do lata dolecieć.
A scenka jaką przedstawiłaś to jakby zderzenie dwóch żywiołów.
Gdzieś tam ją widziałam i wyobraziłam sobie.
Dla mnie bardzo ciekawe, inne, fajne.
Pozdrawiam.
Dzięki za refleksje i opinię.
Pozdrawiam serdecznie:)
Dzięki, Karawan.
Pozdrawiam ślicznie i niefeministycznie:)
Bardzo ciekawy komentarz, mocno się odcisnął w odbiorze. Powiązania z filmem zacne. I komplementujące:)
Wdzięcznam.
Dobrze, że jesteś.
W wodzie - w deszczu.
No coś Ty! Wielkie dzięki. Coś w tym jest wspólnego.
Ta z deszczu jest jedną z wielu. I Twoja.
Tu mamy muzykę, wodę i obietnice bliskości, szczęścia w tańcu. Ruch, kolory, rozkołysanie materii.
Zdjęcie maski, która odpływa.
Wspaniały, urzekający mix.
Podwodny taniec delfinów jest bardziej prawdziwy? O to Ci chodzi?
Miłość mirażem? Skądże, trudno po prostu ją spotkać i być w niej naturalnym.
Trudno ją zdefiniować.
Ciągła - o tym tez pisałaś, to linia śmierci na wykresie EKG. Surowość, doskonałość, nieludzkość.
Oczywiście, coś w tym jest.
Nie ma nieskończenie wznoszącej się góry, zawsze schodzić/spadać nam trzeba po osiągnięciu największych czynów/uniesień/emocji.
Ale pewne stany, chocby nawet w niedoskonałej pamięci pozostają wspaniałe. I daltego warto doznawać, ryzykować, aby coś tak niewiarygodnie Wielkiego poczuć.
Dzięki za wspaniałą rozmowę, Kala.
Uściski.
Tak czy siak, ciekawy wyimek z życia.
Pozdrawiam:)
Gdyby był zewnętrzny narrator - opowiadacz albo czas przynajmniej przeszły w scence dopisałoby się od razu.
Dziękuję za przeczytanie i cenne uwagi.
Pozdrawiam:)
Albo się nie skupiłem, albo nie było to wystarczająco zaakcentowane.
Albo się nie skupiłem... Raczej.
Dobra. Naprawdę spoko opowiadanie. Ładne opisy - szybkie, uderzające w sedno.
Nawet jeśli czasem mącące... :)
Fakt, autorstwo w dialogu niezbyt mocno akcentowane 'zapowiadaczami', ale zbyt dobitne tworzyłyby szmirę.
:) - "ona mówi", "mówię", ona otwiera usta i mówi", " teraz ja mówię".
Dzięki za uwagi, opinię i przepraszam za 'mącenie':)
Czy Ty się harlekinów za młodu naczytała?
Więc tak, lubię czytać teksty, które nie spływają treścią głaciuchną, oczywistą, lecz zmuszające do natężenia uwagi. Stawiają opór, m.in. przez niedopowiedzenia. I podobne piszę.
Oczywiście, tutaj na pewno można było wyraźniej oznaczyć autorstwo kwestii, ale się nie udało. Za małe umiejętności, przyznaję.
Jedyne co mogę teraz dla dobra Czytelnika (przyszłego, ewentualnego) uczynić, to przestrzec Go przed trudnościami w czytaniu:
UWAGA! TEKST WYMAGAJĄCY SKUPIENIA UWAGI! UTRATY CENNEJ ENERGII I CZASU!
WCHODZISZ NA WŁASNE ŻYCZENIE!
________
Za ocenę zachowań bohaterek wielki plus. Ich relacja to clou dialogowego opka. Nie tak częsta w końcu. Zacznę czytać harlequiny, bo rozumiem, że takie wątki zawierają.
A może polecisz konkretne tytuły?
Będę wdzięczna. Będzie fun.
Pozdrawiam.
Dzięki, Angela:)
Dziękuję za uśmiech. Za spokój.
,,Odpowiadam niewymuszonym uśmiechem, bo miłość to niezwiązane żadnym złym nakazem pragnienie, wirujące, ulotne pomieszanie wszystkich odsłon czułości, bólu i inteligencji, a ta dziewczyna naprzeciwko myśli, że potrafi ułożyć mu konkret, wspólne życie."
Ja juz troche sennie, wiec bedzie niska refleksja.
Sumo w spodniczkach o tego typa nie ma sensu, jakikolwiek by nie byl (chociaz ta od klasztoru, to ma najporządniej najebane w bani xd, symptom ochronienia go przed nią nieglupi, jednakowoz typ nieubezwlasnowolniony przeciez). A sie wyklocaja jak o opieke nad ubezwlasnowolnionym troche.
Rys karykaturalny.
Bledne kolo i powtarzajace sie cykle.
Typ spowity w pajecza siec, z ktorej moze nie umie sie wyswobodzic.
Ze one - przeciwnosci, taka mam mysl.
Ale nie ma co żrec sie w Heliosie na jego okolicznosc.
On sie stal byc moze jakims pucharem w ich wspolnym meczu, jakas lina do przeciągania, bo wszakze - ta wraca do domu, hola hola czesc kochanie, ale on juz przeciągniety przez te drugą.
Do tego jeszcze grozba, ze "ja odejde, a wtedy w s z y s c y bedziemy osobno. Jakis ping pong, gdzie typ piłeczką, wszyscy uwici w jakies dziwne cos, funkcjonujący jako caly organizm.
Im mocniej w to, tym wiecej wyławiam, bo poczatkowo tylko, ze na bank nie ma co sie o niego żreć, a z kazdym kolejnym wlasnym zdaniem owijam to następną i następną warstwą spostrzezen (ktore byc moze są z dupy i bezwartosciowe), ale tak to widze. Wiec na pewno tekst studnia.
Mnie sie to bardzo podoba. Wymaga myslenia.
No i fakt, tekst grzeszy brakiem informacji, choćby jakiegoś zarysu postaci tego pana. No ale, jeżeli one nie odpuszczają, to chyba jest coś wart:)
Kali zauważyła w pierwszym komentarzu łączność z innym tekstem - Sidła. Tam jest dopowiedzenie jakieś.
Żeby w głębokiej nocy nie spać, a drążyć deszcz, niemożliwa jesteś:)
Dziękuję!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania