W dzikim k/raju

(Co za cholerna pogoda! Ciągle pada i pada... Październik na stracenie, ledwie kilka razy na rower mogłem wskoczyć... Dzięki temu mogę wspomnieć marcowo-kwietniowe wypady poza miasto, w głusze leśne, nad urokliwe jeziorka. Można wtedy jeździć do imentu - było podobnie chłodno, ale nie padało. Po jednym z takich wypadów narodziła mi się facecja. Oczywiście niedzielna)

 

Byłem na rowerze przez niedzielny dzionek

jeździliśmy dużo, w użyciu był dzwonek.

Gdy w las wjechaliśmy, ledwie kos zaśpiewał,

a już wszędzie widzę - jakie brudne drzewa!

Jaka stara ściółka, liści ani widu,

ażem za te drzewa spłonił się ze wstydu.

Jakże to tak w Polszcze? Na tych swojskich drzewach

nawet jeden listek blaszki nie wygrzewa.

Do tego raz w górę, a raz w dół się jedzie.

Dziki kraj to znaczy, świadczy też o biedzie.

 

Któż to widział, aby we współczesnym kraju

dróg nie wypłaszczono... tak jest w antyraju.

Do tego i asfalt nie wszędzie w tym lesie

był już położony. Przecież, jak wieść niesie,

asfaltowa szosa świadczy o kulturze

(rzecz jasna - nie może być mowy o dziurze).

Przez to trudno było kręcić pedałami,

szutrowymi jadąc w tym lesie drogami.

Ciężko dyszeliśmy, pot czoła zalewał...

Czy dobrze jedziemy? Wokół tylko drzewa.

 

Szczęściem się ukazał cel naszej wyprawy -

urocze jeziorko. Mieliśmy obawy,

czy możemy usiąść na zwalonym tam pniu,

jeszcze nie zmurszałym. W żadnym przecież stopniu

nie było to miejsce, gdzie ludzie siadają.

W lesie, w zwykłym kraju, to ławki stawiają.

Na szczęście był pomost. Jak w cywilizacji!

Lecz nie miał poręczy. Jak tu nie dać racji

tym, co zawsze twierdzą, że gdy w dzikim kraju

pomost nawet zrobią, i tak nie ma raju.

 

Wszędzie niedoróbki. Przez ten brak poręczy,

gdy ktoś nieuważny, anioł nie wyręczy,

nie ostrzeże wcześniej i człowiek wpaść może.

Miast odpocząć trochę, skąpie się w jeziorze.

Kto za to odpowie? Gdzie policja, pytam?!

Ach, to Polska przecież. Więc zębami zgrzytam,

że przez brak nadzoru jeziorko jest groźne.

Nawet niegrodzone. Rozglądam się trwożnie...

O, stadko danieli! Nie wpadnie w odmęty?

Są po drugiej stronie, szły brzegiem tamtędy.

 

Trwoga mija - przeszły, choć nieprowadzone

(bo to w dzikim kraju jest niedozwolone).

Żal by nas ogarnął, gdybyśmy widzieli,

jak woda pochłania to stadko danieli.

Spojrzałem do góry, gdzie ptaszki fruwają,

orła tam dojrzałem, żyje w naszym kraju.

Czemu drapieżnika dziób nie jest związany?

Gdy ptaszki dopadnie, mogą odnieść rany.

Kto na to pozwolił, by w cywilizacji

orzeł pobratymców chwytał do kolacji?

 

Ptaszki jedzą ziarnka, piją też nektary,

więc i on tak może. To są boże dary!

Natura już ciśnie... gdzie tu są toi toie?

Nie ma? Straszny to kraj! Mamy więc za swoje.

Mogliśmy wyjechać, żyć w normalnym kraju.

Za ten błąd życiowy tkwimy w antyraju.

Natura napiera... tylko nam zostało

za krzaczki się schować. Było nas niemało,

znaczy chłopa ośmiu i synek tatusia.

Ulżyliśmy sobie, cichutko jak trusia,

 

by zwierza dzikiego ze snu nie obudzić,

gdyż broniąc niewiasty trzeba by się trudzić.

Tak, była niewiasta! W takim ciemnym borze

bezrozumna Polka bywać tylko może,

gdyż niepomna zwierza i braku toi toi,

w las z nami wjechała. Ona się nie boi?

Nie odczuwa strachu? Pewnie brak kultury

dziś ją w knieję przywiódł. Tu nie skryją mury

kobiecej postaci. Już duma, co zrobić,

i w przeciwną stronę chce nóżkami drobić.

 

W strachu wszystkie chłopy. Sama w dziką głuszę?!

Nim do nas wróciła, kłuły nas katusze.

Do tego widziała, że jest z kobiet sama.

Nigdy nie słyszała, że może być dramat?

Czemu nie pomyśli, różnie w Polszcze bywa.

Jedyna wśród samców! Na umie jej zbywa?

Przecież w świecie od lat wieść hiobowa niesie -

każdy Polak gwałci! Zwłaszcza wiosną w lesie.

Jednak miała szczęście. Po wycieczki znoju

do gwałtu nikt z chłopów nie miał już nastroju.

 

Może uchowała też cnotę niewieścią,

bo był ojciec z dzieckiem (tak liście szeleszczą),

albo nawet łaski boskiej dostąpiła,

że swej niewinności w lesie nie straciła.

Przyszedł czas nam wracać. Podnieśliśmy rzyci.

Powrót znów przez bory. Strachem już podszyci

jechaliśmy, wzrokiem wokół wypatrując.

Nie groźnego zwierza. Zbójców odór czując,

którzy, jak wiadomo, czają się co mila.

W tym kraju to norma. Więc nie krotochwila,

 

ale strach obręczą ściskał nas za gardła,

odwaga nam uszła, a trwoga dopadła.

Szczęście było przy nas. Las wreszcie za nami...

lecz wioski po drodze nie świecą pustkami.

Przed sklepami chłopy. Niby dzień niedzielny,

ale tu jest Polszcza. Tylko człowiek dzielny

przejedzie przez wioskę bez wielkiej obawy.

Mogą rower zniszczyć. Ot tak, dla zabawy.

Z duszą na ramieniu przemknęliśmy bokiem.

 

Znowu się udało. Ścigali nas wzrokiem,

ale nogi mieli już zbyt miękkie chyba

(o naszym dziś szczęściu odę spisze skryba).

Wreszcie widać miasto. Ciut cywilizacji...

Ścieżki rowerowe nie dają nam racji

przestania śledzenia, by uliczny pirat

nie wjechał któremuś w goły gnat akurat.

Znaczy w nogi piszczel, popularnie zwany.

Nikt nie lubi jechać, kiedy krwawi z rany.

Szczęście aż do końca przy nas jednak było -

ilu wyjechało, w zdrowiu też wróciło.

 

Nawet zbójce w drodze nas nie napadały,

ani srogie zwierza. Cud to niebywały,

znając prozę życia w naszym dzikim kraju...

Choć raz poczuliśmy, jak się żyje w raju.

Tylko brak toi toi, nad jeziorkiem w lesie,

psuł miłe wspomnienia. Ale, jak wieść niesie,

postawią je wkrótce. Przywiozą z Zachodu

nam cywilizację. Z serca, bez powodu.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • Margerita 06.11.2016
    widzę Panie Zdzisławie, że dziś pana wiersz świeci pustkami pięć
  • Zdzisław B. 06.11.2016
    Wyćwiczyłem cierpliwość, Margerito. Już nie świeci :)
  • Nuncjusz 06.11.2016
    każdy wymiękł przy takim eposie :)
  • Zdzisław B. 06.11.2016
    Pewnie zbyt długi do czytania, to i słabsi wymiękali ;) Kilka linijek łatwiej strawić.
    Przeczytałeś do końca, Nuncjuszu? To nie wymiękłeś :P
  • Nuncjusz 06.11.2016
    Zdzisław B. Prawie do końca Xd i trochę wymiękłem :) Czytanie z monitora to nie to samo co z papieru, ale z tego co wyczytałem to całkiem ok i dałem 5
  • Zdzisław B. 06.11.2016
    Nuncjuszu, co za problem? Wydrukuj i dopiero przeczytaj :)
    PS. Też wolę czytać "na papierze", ale cóż, taka jest współczesność.
  • Nuncjusz 06.11.2016
    Zdzisław B. no jest problem z powodu braku drukarki
    Pasowałoby w końcu sobie kupić, nie tylko do drukowania wierszy :)
    Chyba sobie zrobię prezent na gwiazdkę
  • Zdzisław B. 06.11.2016
    Nuncjuszu, drukarka przydaje się. Tylko nie kupuj atramentowej, a laserową. Są już bardzo tanie, wydrukują kilka tysięcy A4 do czasu potrzeby wymiany na nowy toner. Dużo tańsze są w eksploatacji od atramentowych.
    Czas na dobry i praktyczny prezent :)
  • Margerita 06.11.2016
    Zdzisław B.
    Ja mam drukarkę na tusz
  • Zdzisław B. 06.11.2016
    Margerito, ok, ale laserowa dużo lepsza w eksploatacji. Mam też starą na tusz, ale nie używam jej już - kupiłem kilka lat temu laserową (250 zł ?) i mam święty spokój :)
  • KarolaKorman 06.11.2016
    Oj, już tak nie narzekaj na swojskie uroki, ciesz się, że ,,ilu wyjechało, w zdrowiu też wróciło.'' :) 5 :)
  • Zdzisław B. 06.11.2016
    Gdybym nie "narzekał", to bym tej facecji nie napisał ;)
    Ale fakt faktem, wszyscy wrócili :)
  • Angela 06.11.2016
    No i znowu nie ma czego się przyczepić, miast tego mus się zachwycać bo utwór przednio wyszedł : ) 5
  • Zdzisław B. 06.11.2016
    Od razu przyczepić... wystarczy, że mnie samemu najlepiej to wychodzi ;)
    Dziękuję :)
  • Faficzka 06.11.2016
    Człowieczku Twoje wierszyki są denne na maksa, przykro mi xD Zdzisławie przeciętny z Ciebie autor, przykro mi xD
  • Zdzisław B. 06.11.2016
    Już? Ulżyłeś sobie, anonimku? To idź faficzkować, a nie wciskaj się między dorosłych ludzi. Bez odbioru, faficzku.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania