Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

W górę - Część 1

Było południe. Chłopi udali się na odpoczynek w obawie przed słońcem. Jeden z nich – ogorzały ciemnowłosy mężczyzna z niechlujnym zarostem – oparł się o wschodnią stronę wielkiego drzewa i spojrzał na północ. Na koniec jego świata. Nisko pod nim rozciągała się kraina czarnej ziemi i tysiąca magmowych rzek. Nie mógł zobaczyć jej końca. Nie miała końca. Nazywała się Tartar. Piekło. Kraina potępionych.

Oparł się wygodniej i zamknął oczy. Powoli zaczął zasypiać.

BUM!

Straszny huk. Coś oderwało całkiem duży kawał drzewa tuż nad głową wieśniaka. Natychmiast poderwał się na równe nogi. Spojrzał w kierunku, z którego dochodził dźwięk.

Zobaczył latającą platformę. Stała na niej elegancka dama i kilu – tak samo eleganckich – ubranych na czarno gentlemanów. Był tam też jasnowłosy chudzielec w niebieskim garniturze, który patrzył na chłopa, jakby ten był gównem. Jeden z gentlemanów podał damie pełny magazynek. Ta przyjęła go z uśmiechem i uwolniła pusty magazynek. Upadł na metalową platformę z głośnym dźwiękiem. Gdy załadowała nowy, mechanizm wydał cichy trzask.

– Drugopiętrowcy... – Wyszeptał chłop ze strachem.

Z miejsca zaczął biec. Na północ. Bo na południe nie mógł.

Dama starannie przycelowała. Nacisnęła spust. Pocisk trafił w lewą nogę – bardziej ją musnął. Chłop zaczął kuśtykać, zostawiając za sobą krwawy ślad – jak ranne zwierze na polowaniu. Celowo spudłowała – nie chciała jeszcze kończyć zabawy. Chwilę poobserwowała efekt swoich działań, jednak z powrotem przyłożyła oko do celownika optycznego. Przeładowała.

Chłop, zamiast zwolnić, tylko przyspieszył. Gdy był kilka metrów, od przepaści dama przestrzeliła mu prawą nogę. Zawył z bólu, gdy upadał. Spojrzał na piekło rozciągające się pod nim. Podjął decyzję.

Dama przeładowała i gdy już miała przycelować...

Skoczył.

– Wygląda na to, że tego już nie ustrzelisz – rzucił oczywistość mężczyzna w niebieskim.

– No tak... Znajdzie się kolejny – odpowiedziała dama, odkładając karabin na stół.

– Robert! Weź kurs na zachód! – wydał rozkaz chudzielec.

– Tak jest! – natychmiast odpowiedział mu głos z niedalekiej budki.

...

– Zbudź się! – rozkazał głos dochodzący znikąd.

– Gdzie... gdzie jestem... dlaczego... żyję?

– Renusie...

– Ską... skąd znasz moje imię?

– Otwórz oczy.

Wtedy zobaczył piekło.

Na ziemi niedaleko niego rozlewał się kształt trochę ciemniejszy od ciemności jaśniejący jakby w rytm uderzeń serca. Były też czarne przypominające ludzi postacie. Jęczały, wijąc się w amoku. Co jakiś czas któraś z postaci wykrztuszała pył zalegający w jej płucach tylko po to, aby z krzykiem zrobić kilka kroków i upaść gdy żywy pył znów wypełniał ich płuca. Krajobrazu dopełniała rzeka lawy która – zdawałoby się – nie miała końca.

– Jestem w piekle! – krzyknął w panice Renus.

– Nie jesteś w piekle. To wasza ludzka nazwa na inny wymiar. Ja jestem jego mieszkańcem. – powiedział czarny kształt jakby z uśmiechem.

– No to, kim... oni... są? – zapytał Renus drżącym głosem i wskazał na jedną z czarnych postaci.

– Są ludźmi, którzy kiedyś tutaj spadli – jak ty – ale ugięli się pod ciężarem mojego daru. Byli za słabi. Zostali zdegradowani – spalili się.

– Czym jest twój dar?

– Jest płomieniem gniewu... potęgą... ale z nią przychodzi cena... i odpowiedzialność. Da ci siłę potrzebną do pokonania twoich wrogów. Zaakceptujesz go?

– Tak. – opowiedział natychmiast Renus.

– Jednak pamiętaj... nie bądź chciwy... nie bądź świecą, która zapłonie mocno i krótko... nie bądź świecą, która przewróci się i podpali dom... inaczej skończysz jako jeden z nich.

– Będę pamiętał.

– Dobrze... teraz podpalę twój gniew... twoją nienawiść... przygotuj się.

Czarny kształt wniknął do serca Renusa. Najpierw poczuł dojmujące zimno, przez chwilę ciepło, potem gorąco.

Następny był ogień.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (21)

  • Zapraszamy do wzięcia udziału w zabawie. Do 02 września można napisać opowiadanie proza, proza poetycka i wrzucić na główną. ( w razie czego przedlużymy termin)
    Odpowiednio zatytułować i dodać link na Forum do wątku:
    https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-linki-do-w934/
    I wygrać.
    Tematy to:
    Temat pierwszy - „Restart”
    Temat drugi - „Zawierzenie”
    Można. na jeden, można na drugi, można połączyć.
    Czekamy i liczymy na ciebie
  • Cin 03.09.2020
    "oparł się o wschodnią stronę pnia wielkiego drzewa i spojrzał na północ" -> Ciekawe jakby oparł się o gałąź drzewa. Ja rozumiem że może być jeszcze pień mózgu, ale raczej by się o niego nie oparł.
    "Jeden z gentlemanów ubranych na czarno " - Wszyscy dżentelmeni byli ubrani na czarno. Nie ma potrzeby się powtarzać.
    "Z miejsca zaczął biec. Na północ. Bo na południe nie mógł." - Czemu? Rozumiem na wschodzie było drzewo. Na zachód cóż chyba to było najlepsze wyjście. Na pewno coś tam było skoro chudzielec chciał tam jechać.
    "Chwilę poobserwowała efekt swoich działań, jednak po krótkiej chwili z powrotem przyłożyła oko do celownika optycznego" - nie musisz pisać dwa razy chwilę idzie zrozumieć ile go obserwowała.
    "– Otwórz oczy.
    Otworzył oczy." -> wiadomo co otworzył, nie ma potrzeby pisać dwa razy tego samego.
    "Na ziemi niedaleko niego rozlewał się kształt trochę ciemniejszy od ciemności jaśniejący jakby w rytm uderzeń serca." - Niby ciemniejszy, ale jaśniejszy. Rozumiem są na świecie rzeczy, które nie śniły się filozof.
    "Krajobrazu dopełniała rzeka lawy która – zdawałoby się – nie miała końca." - I tak jeziora ustąpiły miejsca rzece. Widocznie w ciągu minuty krajobraz się zmienił.
    Pozdrawiam i mam nadzieję że rozumiesz czemu dałam 2. Nad tekstem należy solidnie popracować.
  • Mex 03.09.2020
    Ahhhh. Nie spodziewałem się tu tylu błędów ;-; Wrzuciłem ten tekst na taką jedną grupkę pisarską na fb i nikt ich nie wykrył... Ponownie dzięki za ocenę. A co do tego fragmentu... ""Na ziemi niedaleko niego rozlewał się kształt trochę ciemniejszy od ciemności jaśniejący jakby w rytm uderzeń serca." - Niby ciemniejszy, ale jaśniejszy. Rozumiem są na świecie rzeczy, które nie śniły się filozof." To miałem zamysł, że kształt miał jaśnieć w rytm uderzeń serca.
  • Mex 03.09.2020
    Gdy zadzwonił poranny dzwonek, usiadłem na łóżku – nie spałem już od dawna. Wziąłem kilka głębokich oddechów, rozciągnąłem się. Kiedy moi koledzy składali pościel, przecierając oczy, ja – ubrany – wychodziłem z sypialni. Po niespełna minucie wszedłem do stołówki. Odebrałem swoje śniadanie i zająłem moje ulubione miejsce przy oknie. Jedzenie było dobre – jak zawsze. Gdy zjadłem połowę pierwszej kanapki, przysiadły się do mnie cztery osoby. Białowłosy olbrzym o imieniu Ortzi, wysoki szarowłosy Inaki, oraz bliźniacy – Gutxi i Garaile.
    – Cześć Estebe! Tywcześnie jak zawsze! – rozpoczął Ortzi wesoło.
    – Mmm tia – mruknąłem niewyraźnie w odpowiedzi.
    Całą resztę śniadania nikt się nie odzywał. Wszyscy byli zajęci jedzeniem. Skończyłem pierwszy, ale poczekałem na resztę. Gdy nareszcie uporali się ze śniadaniem, odnieśliśmy talerze i skierowaliśmy się na pierwszą lekcję. Usiedliśmy w rzędzie po prawej. Wkrótce w ławkach za nami usiedli pozostali z naszej grupy. Po nich przyszło dziesięciu uczniów, którzy usiedli w przeciwnym rzędzie. Klasa była wyraźnie podzielona na dwa obozy. Po chwili przyszedł nauczyciel ubrany w luźną brązową szatę. Odłożył ciężką teczkę na biurko i stanął pośrodku klasy.
    – Mężowie stanu! Jestem z was dumny! – rozpoczął – Poczyniliście takie postępy w ostatnich ciągu lat... Czuję się tak, jakbym zaczął uczyć was dopiero wczoraj – uśmiechnął się i pokręcił głową – Za dwa tygodnie staniecie w szranki w wielkim turnieju! Będziecie walczyć ku chwale swojej bogini! Będziecie walczyć o to, który z was dostąpi najwyższego honoru! Który z was złączy się w małżeńskim sakramencie z Alzalam! Powtarzam! Jesteście dumą Althenii! Ogłaszam, co następuje! Do dnia turnieju nie będzie lekcji. Skupcie się na strategii walki. Na treningu! To wszystko, co chciałem powiedzieć. Możecie się rozejść! – Po tych słowach podniósł swoją tekę i odszedł w sobie tylko znanym kierunku.
    – Gdzie idziesz? – zagadnął mnie Inaki.
    – Do biblioteki. Potem będę trenować do upadłego.
    – Dobrze... widzimy się pod Drzewem!
    – No jasne! – opowiedziałem, wchodząc na schody.
    Drzewem nazywamy miejsce spotkań naszej grupy. Wyróżnia się od drzew, które obserwujemy na horyzoncie tym, że jest całkowicie czarne. Od liści po korę. Wszedłem na drugie piętro. Otworzyłem drugie drzwi po prawej. Kiedy wszedłem do małej biblioteki, zobaczyłem mężczyznę w brązowej luźnej szacie, którego twarz kryła się za kapturem. Siedział na moim ulubionym fotelu.
    – Podaj aktualną sytuację geopolityczną – odezwał się nagle.
    Pomyślałem, że to któryś z wykładowców wypytuje mnie z zaskoczenia. Wziąłem głęboki oddech i bez zastanowienia wypaliłem.
    – Teronia i Althemia prowadzą wspólną wojnę przeciwko Atumaga dowodzonym przez grzech Gniewu. Orinia wspiera ich zaopatrzeniem.
    – Dobrze... Ale to tylko w połowie prawda. Właściwie to kłamstwo – odpowiedział, zdejmując kaptur.
    To na pewno nie był wykładowca. Żaden z nich nie miał żółtych włosów i niebieskich oczu.
    – Kim ty... – zacząłem.
    – Mam na imię Radimir Matvei Kuang. Jestem Terońskim agentem.
  • Mex 03.09.2020
    Co powiesz na ten fragment?
  • Mex 03.09.2020
    "Po chwili przyszedł nauczyciel ubrany w luźną brązową szatę. Odłożył ciężką teczkę na biurko i stanął pośrodku klasy." *pomieszczenia
  • Mex 03.09.2020
    "Kiedy wszedłem do małej biblioteki zobaczyłem mężczyznę w brązowej luźnej szacie, którego twarz kryje się za kapturem. Siedział na moim ulubionym fotelu." Wkroczyłem
  • Mex 03.09.2020
    "Kiedy moi koledzy składali pościel, przecierając oczy, ja – ubrany – wychodziłem z sypialni." *Ze
  • Mex 03.09.2020
    Albo nie
  • Mex 03.09.2020
    Hmmm muszę trochę wcześniej zacząć...
  • Mex 03.09.2020
    Taak... Zdecydowanie... Muszę dodać jeszcze parę lekcji...
  • Mex 03.09.2020
    Gdy zadzwonił poranny, dzwonek usiadłem na łóżku – nie spałem już od dawna. Wziąłem kilka głębokich oddechów, rozciągnąłem się. Kiedy moi koledzy składali pościel, przecierając oczy, ja – ubrany – wychodziłem z sypialni. Po niespełna minucie wszedłem do stołówki. Odebrałem swoje śniadanie i zająłem moje ulubione miejsce przy oknie. Jedzenie było dobre – jak zawsze. Gdy zjadłem połowę pierwszej kanapki, przysiadły się do mnie cztery osoby. Białowłosy olbrzym o imieniu Ortzi, wysoki szarowłosy Inaki, oraz bliźniacy – Gutxi i Garaile.
    – Cześć Estebe! Ty wcześnie jak zawsze! – rozpoczął Ortzi wesoło.
    – Mmm tia – mruknąłem niewyraźnie w odpowiedzi.
    Całą resztę śniadania nikt się nie odzywał. Wszyscy byli zajęci jedzeniem. Skończyłem pierwszy, ale poczekałem na resztę. Gdy nareszcie uporali się ze śniadaniem, odnieśliśmy talerze i skierowaliśmy się na pierwszą lekcję. To była lekcja uśmiechu. Mistrz uczył nas jak sprawić, aby uśmiech wyglądał jak najpiękniej i szczerze. Druga lekcja była o manierach. O tym, jak się zachowywać i jakim tonem głosu mówić przed boską Alzalam. Na trzeciej uczyliśmy się formuł na każdą okazję, jak również pytań i odpowiedzi. Wszyscy znali na pamięć materiały nauczane na tych lekcjach, ale powtarzanie ich było formą czci, więc każdy na nie uczęszczał. Ostatnią – piątą lekcję prowadził główny nauczyciel. Wszedłem do sali. Usiadłem w rzędzie po prawej. Wkrótce w ławkach mną usiedli pozostali z mojej grupy. Po nich przyszło dziesięciu uczniów, którzy usiedli w przeciwnym rzędzie. Klasa była wyraźnie podzielona na dwa obozy. Po chwili przyszedł nauczyciel ubrany w luźną brązową szatę. Odłożył ciężką teczkę na biurko i stanął pośrodku pomieszczenia.
    – Mężowie stanu! Jestem z was dumny! – rozpoczął – Poczyniliście takie postępy w ostatnich ciągu lat... Czuję się tak, jakbym zaczął uczyć was dopiero wczoraj – uśmiechnął się i pokręcił głową – Za dwa tygodnie staniecie w szranki w wielkim turnieju! Będziecie walczyć ku chwale swojej bogini! Będziecie walczyć o to, który z was dostąpi najwyższego honoru! Który z was złączy się w małżeńskim sakramencie z Alzalam! Powtarzam! Jesteście dumą Althenii! Ogłaszam, co następuje! Do dnia turnieju nie będzie lekcji. Skupcie się na strategii walki. Na treningu! To wszystko, co chciałem powiedzieć. Możecie się rozejść! – Po tych słowach podniósł swoją tekę i odszedł w sobie tylko znanym kierunku.
    Wstałem od ławki i wyszedłem z sali lekcyjnej. Gdy byłem przy schodach, podszedł do mnie Inaki i zapytał:
    – Gdzie idziesz?
    – Do biblioteki. Potem będę trenować do upadłego.
    – Dobrze... widzimy się pod Drzewem!
    – No jasne! – opowiedziałem, wchodząc na stopnie.
    Drzewem nazywamy miejsce spotkań naszej grupy. Wyróżnia się od drzew, które obserwujemy na horyzoncie tym, że jest całkowicie czarne. Od liści po korę. Wszedłem na drugie piętro. Otworzyłem trzecie drzwi po prawej. Kiedy wkroczyłem, do małej biblioteki, zobaczyłem mężczyznę w brązowej luźnej szacie, którego twarz kryła się za kapturem. Siedział na moim ulubionym fotelu.
    – Podaj aktualną sytuację geopolityczną – odezwał się nagle.
    Pomyślałem, że to któryś z wykładowców wypytuje mnie z zaskoczenia. Wziąłem głęboki oddech i bez zastanowienia wypaliłem.
    – Teronia i Althemia prowadzą wspólną wojnę przeciwko Atumaga dowodzonym przez grzech gniewu. Orinia wspiera ich zaopatrzeniem.
    – Dobrze... ale to tylko w połowie prawda. Właściwie to kłamstwo – odpowiedział, zdejmując kaptur.
    To na pewno nie był wykładowca. Żaden z nich nie miał żółtych włosów i niebieskich oczu.
    – Kim ty... – zacząłem.
    – Mam na imię Radimir Matvei Kuang. Jestem Terońskim agentem.
  • Mex 03.09.2020
    Poprawione
  • Mex 03.09.2020
    A i podejrzewam, że ten pień drzewa i gentlemani ubrani na czarno wyszły z tego, że chciałem być szczegółowy.
  • Cin 04.09.2020
    Mex Teraz z chęcią zmieniłabym ocenę fragmentu, niestety się nie da. Nie jest ekspertem i nie wyłapie wszystkiego, ale miło jest widzieć że ktoś się stara. Życzę wszystkiego najlepszego na karierze pisarskiej.
  • Mex 04.09.2020
    Cin Dzięki
  • Mex 04.09.2020
    Cin Dzisiaj prześlę początek innego opowiadania, które prawdopodobnie później usunę.
  • Cin 04.09.2020
    Mex Po pierwsza i najważniejsze w dobrym momencie zakończone.
    Domyślam się że Inaki to przyjaciel głównego bohatera wydaje mi się że lepiej byłoby opisać relacje aniżeli to że ma szare włosy. -> To tylko czepianie się i nie jest to żaden błąd.
    "Drzewem nazywamy miejsce spotkań naszej grupy. Wyróżnia się od drzew, które obserwujemy na horyzoncie tym, że jest całkowicie czarne. "-> wystarczy Wyróżnia się od innych.
    "Wkrótce w ławkach (ze) mną usiedli pozostali z mojej grupy. "
  • Cin 04.09.2020
    Mex, szczegóły mogą pozbawić pędu akcji.<Sorki, mam nadzieje że rozumiesz. Bo nie mogłam znaleźć trafniejszych słów.> Pomyśl na co zwracasz uwagę kiedy adrenalina, przyśpiesza ci w krew w żyłach. Czy gdy twoje życia jest zagrożone zastanawiasz się nad ubiorem oprawcy? Czy zwracasz uwagę na szczegóły?
  • Mex 03.09.2020
    "Wszedłem na drugie piętro. Otworzyłem drugie drzwi po prawej." *Trzecie
  • Mex 03.09.2020
    " Kiedy wszedłem do małej biblioteki, zobaczyłem mężczyznę w brązowej luźnej szacie, którego twarz kryła się za kapturem. Siedział na moim ulubionym fotelu." *Gdy, bo chyba lepiej brzmi.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania