w niewypowiedzianym powietrzu nie ma miejsca na tlen
droga niebezpiecznie zakręca
wznosi się to znów opada
pociągając za sobą domy
nie patrzeć w dół
nie dziś
we wszystkich kałużach taplają się księżyce
mogą wyprowadzić i zgubić na prostej
uważaj
nie patrz w dół tym bardziej w górę
ostatni z nich wisi nad miastem
wędrująca po niebie obietnica albo groźba
gdy między nami morze
idealnie martwe
żadnych ryb tylko kamienie
mamy ich pełne dłonie i usta
odmawiają krzyku
Komentarze (35)
Pozdrawiam.
Za docenienie wysiłku... pięknie dziękuję.
Chore te zabawy w klony. Zero jaj, żeby pod własnym szyldem. Ech...
Pa.
Do archiwum ciekawostek... hi, hi
Podoba mi się fragmentami. Fajne to, że droga ciągnie domy. Księżyce taplające też, choć tu nie uśmiecham się pełną gębą, bo nawiązań astrofizycznych mam przesyt.
Nie leży mi powtórzenie z niepatrzeniem w dół. Całościowo zgrabne, choć mam wrażenie nieco powierzchowne i uderzające w te same emocje. Bo Twoje ostatnie wiersze były jednak inne, tu jakbyś wróciła do siebie sprzed roku.
Pozdrawiam:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania