Poprzednie częściW pełni księżyca - Prolog

W pełni księżyca - Rozdział 1

Było źle i doskonale o tym wiedziałam. Jak mogłam zostawiać swoją własną przyjaciółkę? To było takie niesprawiedliwe. Prawda była taka, że przeprowadzałam się z ojcem kilkadziesiąt kilometrów do jakiejś dziury, gdzie nie ma dużych marketów, centrów handlowych, a przede wszystkim nie ma mojej najlepszej przyjaciółki.

Mój ojciec zwariował. Myślał, że po śmierci mamy pozbieram się tylko i wyłącznie w innym miejscu. W miejscu, gdzie jest pewnie więcej wilków niż ludzi. W miejscu, gdzie mieszka mój kuzyn Filip, który ma dziewiętnaście lat i jest tylko o rok ode mnie starszy. W miejscu gdzie podczas pełni dzieją się dziwne, niewyjaśnione rzeczy. W miejscu gdzie nie będzie mojego byłego chłopaka, którego imię lepiej zapomnieć. I wreszcie w miejscu, gdzie w ogóle nie miałam pojęcia co będę robić oprócz chodzenia do szkoły. Zaczęło mnie to wszystko przerażać. Oprócz nie widywania mojego ex, bo to jedyne było plusem.

Nie chciałam wsiąść do samochodu ojca. Stałam z łzami w oczach żegnając się z Wiki. Ona też płakała. Obiecałyśmy sobie, że będziemy utrzymywać kontakt.

- Misia nie rycz, bo ja przez ciebie ryczę- powiedziała Wiki pociągając nosem.

- Ale ja tak nie mogę...

- Musisz dać radę. Będzie dobrze- pocieszyła mnie. Pokiwałam głową i mocno ją uścisnęłam. Tata odpalił silnik i zatrąbił.

- Idź już, bo zaraz ciebie zatrzymam- ostrzegła mnie przyjaciółka.

- Okej- zgodziłam się i wsiadłam do auta.

Ojciec patrzył na mnie zmartwiony, ale się nie odezwał. Ruszył po prostu samochód nie oglądając się nawet za siebie. Podejrzewałam wtedy, że doskonale wiedział co robi. Widać było po nim, że jest pewny swej decyzji, którą podjął zaledwie dwa dni temu. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że naprawdę to robił. Spojrzałam przez szybę samochodu. Patrzyłam na migające drzewa. Przypomniało mi się jak ojciec powiedział mi o swojej decyzji.

- Wyjeżdżamy- powiedział z pewnością w głosie. Nie zawahał się.

- Co?- zdziwiła mnie ta wiadomość. Patrzyłam na poważną twarz ojca, która mimo jego czterdziestu lat nadal wyglądała młodo.

- Wyjeżdżamy jak najdalej stąd.

- Ale dlaczego?

- Bo nie mogę już patrzeć ja cierpisz w tym domu. Jak przychodzisz do kuchni w nadziei, że zobaczysz mamę. Jak wołasz ją jak przychodzisz ze szkoły, a później płaczesz zdając sobie sprawę z tego, że jej nie ma i jak krzyczysz przez sen żeby została. Wybacz córeczko, ale dalej tak nie może być. Odkąd zmarła...

Nie dokończył, bo ogarnęła go rozpacz. Bardzo kochał mamę. Stracił ją tam samo jak ja. Zmarła na białaczkę. Dawca szpiku nie znalazł się.

 

Całą drogę milczeliśmy. Jechaliśmy jakieś trzy godziny nie odzywając się do siebie. W końcu dotarliśmy do małego miasteczka Wolwmon, dziury, której szczerze mówiąc nienawidziłam. Nie lubiłam tu przyjeżdżać z jednego jedynego powodu - przez mojego kuzyna i jego kolegów, którzy dokuczali mi gdy przyjeżdżałam na wakacje. Prawdę mówiąc miałam wtedy siedem lat. Jedenaście lat tam nie byłam. Rodzice nie wozili mnie tam, gdyż robiłam im sceny płaczu gdy tylko wspominali o Wolwmon. Udało mi się dopiąć swego, ale znowu koszmar powrócił. Nie miałam zielonego pojęcia jak bardzo zmienił się Filip i jego koledzy, bo ja od tamtej pory bardzo się zmieniłam. Nie jestem już małą rozkapryszoną siedmiolatką bez jednej jedynki, w dwóch blond warkoczykach i okularach na nosie. Teraz noszę szkła kontaktowe, mam wszystkie zęby i długie blond włosy, których zazdrościły mi wszystkie dziewczyny w szkole. Mimo tego nadal się bałam. Ech... te urazy z dzieciństwa.

Gdy szłam w stronę domu, w którym mieszkają mój kuzyn Filip i jego młodszy brat Kubuś, ciotka Ula i wujek Tomek, cała się trzęsłam. Byłam bardzo zdenerwowana. Szłam bardzo powoli z każdym krokiem zastanawiając się coraz bardziej o ucieczce. W końcu, jakby nie patrzeć, miałam osiemnaście lat i mogłam robić to, co mi się żywnie podobało. Fakt był taki, że nie chciałam robić przykrości mojemu ojcu.

- Grzegorz i Michalina! - zawołał szczęśliwy wujek, który wybiegł z domu. Jego głowa świeciła się z braku włosów. Od kiedy pamiętam starszy brat taty był łysy. - Witaj bracie znowu w domu. Tak się cieszę, że was widzę.- Uradowany uścisnął mnie mocno.- Misia jak wyrosłaś- zauważył. Obejrzał mnie dokładnie.

- Tomaszu!- zawołała ciotka. Jej piękne blond włosy opadały łagodnie na ramiona, a uśmiech zwalał z nóg. - Może zaprosiłbyś ich do środka?

- Tak, jasne. Wejdźcie proszę, przecież od dzisiaj to też wasz dom.

 

Dom, nasz dom. Nie tak to sobie wyobrażałam. Nie chciałam, by dawne miejsce zamieszkania ojca i moich wakacji z dzieciństwa stało się moim domem. Po skończeniu szkoły i tak miałam zamiar się stąd wynieść. Najgorsze było to, że przeprowadziliśmy się do tego miasteczka w środku drugiego semestru mojej nauki. Jak miałam się odnaleźć? Był marzec i zaledwie trzy miesiące do końca roku szkolnego. Równie dobrze mogliśmy przemęczyć się w starym mieszkaniu przez te trzy miesiące i później się przeprowadzić, ale mojego ojca to ja chyba nigdy nie zrozumiem.

W nowym domu przywitał mnie od progu mały chłopiec. Przez chwilę miałam wrażenie jakbym cofnęła się jedenaście lat w przeszłość. Chłopiec bardzo przypominał mi ośmioletniego Filipa. Miał te same ciemne blond włosy. W sumie mógł to być on. Może nie dorósł i zatrzymał się w rozwoju? Ha! To by dopiero było, ale nie - był to tylko mały Kuba, siedmioletni brat Filipa. O dziwo przywitał mnie bardzo miło, z uśmiechem od ucha do ucha. Z radości, że wreszcie widzi swoją kuzynkę, uścisnął mnie.

Filipa nie było gdy przyjechaliśmy. Nie było zatem z jego strony żadnego ciepłego przywitania, a właściwie to niczego nie było.

Ciocia Ula pokazała mi mój nowy pokój. Doskonale go pamiętałam. Był to ten sam pokój, w którym jako siedmiolatka spędzałam więcej czasu niż na podwórku bawiąc się z kuzynem i jego kolegami. Nie lubili się ze mną bawić i do tej pory nie mogłam zrozumieć dlaczego. Czy byłam aż tak zła?

Pokój troszkę zmienił się od tamtej pory. Ma większe łóżko z wygodnym materacem, na który od razu się rzuciłam. Ciotka zostawiła mnie samą bym mogła się rozpakować. Leżałam przez dłuższą chwilę patrząc w sufit. Myślałam o moim dalszym życiu. Myśląc o życiu w Wolwmon wzdrygnęłam się. Co do diaska miałam tam robić? Moje przemyślenia przerwała moja komórka. SMS!!! Tak, to był SMS od Wiki. Uradowana odczytałam go i jak najszybciej odpisałam.

Wiki: Żyjesz? :*

Ja: Lepiej wzywaj pogotowie :(

Wiki: Aż tak źle?

Ja: Cholernie. To jedna wielka dziura!!! Aaaaaa! Pomocy!

Wiki: Nie łam się, będzie dobrze

Ja: Łatwo Ci mówić.

Wiki: Misia nie załamuj się, to jeszcze nie koniec świata.

Ja: HELP!!!

Wiki: Misia!!! Ogarnij się!!!

Ja: Dobra, masz rację ;) Dam radę!!! W końcu to ja, Michalina Szulc!

Wiki: No i tak trzymaj :D Pamiętaj, że w Ciebie wierzę.

Ja: Wiem ;) Dzięki :*

Wiki: Nmzc :*

Rzuciłam komórkę obok siebie na łóżku. Zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy dobrze zrobiłam pisząc Wiki, że dam radę. W moich intensywnych przemyśleniach, stwierdziłam, że chyba jednak nie. Nie mogłam tak robić! Ile można się nad sobą użalać? Wstałam szybko z łóżka, bo w końcu musiałam zacząć żyć dalej. Jaka ironia mnie właśnie dopadała? Kilka razy obiecałam sobie, że zacznę żyć dalej przestając automatycznie użalać się nad sobą. Niestety cierpienie i tak powracało. Pierwszy raz chciałam żyć dalej, gdy rzucił mnie chłopak. Drugi raz był po śmierci mamy. Najgorsze było to, że te dwa razy były w tak krótkim czasie. Przypominając sobie to, o mało co znowu nie zaczęłam ryczeć. Dwa dni przed śmiercią mamy, Dawid powiedział, że między nami koniec. Jak ja wtedy mogłam się czuć? Byłam rozpadającym się, ryczącym, użalającym się nad sobą wrakiem. Nigdy więcej nie będę płakać jak ta idiotka przez chłopaka. O nie! To był ostatni raz!

Pociągając nosem zaczęłam rozpakowywać walizki. Na szczęście nie zajęło mi to zbyt dużo czasu. Mój szkicownik odłożyłam na honorowym miejscu, na szafce nocnej. Lubiłam dużo rysować i tego nie dało się ukryć. Zawsze wędrowałam wszędzie z moim szkicownikiem. Bez niego czułam się jak bez ręki. Musiałam rysować. Uwielbiałam nadawać nowe życie pustej kartce papieru za pomocą ołówka. Gdy szkicownik znalazł się na odpowiednim miejscu rozejrzałam się i zauważyłam, że pokój znacznie się zmienił. Ściany nie były już różowe, a brzoskwiniowe. Stało też biurko pod oknem i regał, wcześniej ich nie było. Bujany fotel stał w kącie, on z resztą był tam przez cały czas.

Gdy skończyłam oglądanie pokoju poszłam do salonu. Nikogo nie było. Gdzie się wszyscy podziali? Stałam w salonie z kołaczącym sercem. Słyszałam tylko swój własny oddech.

- Są w ogrodzie- zakomunikował mi chłopak, który mnie wystraszył. Jak tylko usłyszałam jego głos gwałtownie podskoczyłam. Odwróciłam się. Chłopak patrzył na mnie swymi zielonymi oczyma uśmiechając się. Ciemne blond włosy opadały mu na oczy. Czy to możliwe żeby to był Filip? Zamrugałam kilka razy z niedowierzaniem.

- Filip?- wykrztusiłam w końcu.

- Tak Misia, to ja- zaśmiał się.

- Cześć- przywitałam się.- Sorki, ale ciebie nie poznałam.

- Ha! Ja ciebie też nie poznaję. To naprawdę ty? Boże i masz wszystkie zęby! Gdzie są twoje okulary?

- Daj spokój Filip, to było wieki temu.

Kuzyn zaśmiał się. Wydawał mi się taki sympatyczny. Czy naprawdę aż tak się zmienił? Gdzie był ten Filip, który ciągle dokuczał mi ze swoimi kolegami.

- Przepraszam, ale nadal nie mogę uwierzyć, że to ty.

- Ja w sumie też, uwierz mi.

- Jasne- powiedział podchodząc do mnie i dając mi stójkę w bok. Później wyszedł. Ja zostałam sama uśmiechnięta od ucha do ucha. Może życie w Wolwmon nie będzie takie złe. Po spotkaniu z kuzynem stwierdziłam, że moje kolejne już "życie dalej" mogę zacząć bez problemów. Ciekawa byłam tylko jak długo.

 

***

Pierwszy dzień w nowej szkole był chyba najgorszym dniem, jaki mógłby być. Cały dzień wędrowałam z sali lekcyjnej, do sali lekcyjnej ze słuchawkami na uszach i szkicownikiem w ręku mijając kujonów, gwiazdorów sportu, cheerleaderki i dziewczyny uważające się za królowe szkoły. Nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi. W poprzedniej szkole byłam lubiana i popularna. Cholera, co się ze mną stało? Idąc na kolejną lekcję zauważyłam, że wszędzie na ścianach wisiały plakaty. BAL PEŁNI KSIĘŻYCA- taki widniał na nich napis. Był to co miesięczny bal organizowany z okazji pełni. Ludzie powariowali. Zaśmiałam się. Ściągnęłam słuchawki i wrzuciłam do torby. Zrobiłam zdjęcie plakatowi i od razu wysłałam do Wiki.

- Idziesz?- zapytał mnie nieznajomy. Był to bardzo przystojny nieznajomy. Miał hipnotyzujące niebieskie oczy, które świetnie kontrastowały z jego ciemnymi włosami.

- Nie wiem, a ty?

- Raczej nie. Nie lubię bali.

- Acha, więc dlaczego pytasz mnie czy będę?

- Byłem bardzo ciekawy, czy ty Michalino, wybierasz się na ten bal.

Skąd on znał moje imię? Pierwszy raz na oczy go widziałam.

- Dominik! Chodź już!- zawołał przechodzący obok nas Filip.

- Do zobaczenia Misia- powiedział Dominik i poszedł za Filipem.

Dominik? Coś mówiło mi to imię, ale nie mogłam przypomnieć sobie co. Stałam zamyślona przed plakatem. Nie usłyszałam dzwonka i spóźniłam się na historię. Profesor spojrzał na mnie jak na kretynkę i kazał usiąść na miejscu. Cała klasa się na mnie gapiła. Co ja mogłam poradzić, gdy nie mogłam przypomnieć sobie skąd znam Dominika? Nie miałam zielonego pojęcia kto to. Na marginesach w zeszycie zaczęłam zgrabnie gryzmolić pierwszą literę jego imienia. Nagle przypomniało mi się jak w dzieciństwie jeden z kolegów Filipa przez cały czas gdy coś nabroił, a związane to było z moją osobą, pisał w miejscu "przestępstwa" literę D. D jak Dominik. I wszystko okazało się oczywiste. Dominik, kumpel Filipa to ten właśnie chłopak. Jejku, a jak się zmienił. Przez moment zaczęłam zastanawiać się czy to ten sam Dominik, który ukręcał moim lalkom głowy i podpalał włosy. Na dodatek tamten Dominik był pulchny i niski. Co się z nim stało? Szczerze to nawet stał się niezłym ciachem. Profesor zadał jakieś pytanie. Było chyba skierowana do mnie, bo wszyscy wlepiali we mnie swoje oczy. Ja oczywiście miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Milczałam.

- Pytałem o rok założenia naszego miasteczka panno Szulc- powiedział, a ja nadal milczałam.

Niby skąd miałam wiedzieć, w którym roku założono Wolwmon?

- Wolwmon założono w 1716 roku. Wcześniej mieszkały tu plemiona, które czciły wilki. Legenda głosi, że jeden z członków tamtejszej społeczności został ugryziony przez wilka i każdej pełni zmieniał się w zwierzę - odpowiedział sobie sam na pytanie.

Serio? Wilkołaki? Czy w tej szkole nie mogę uczyć się normalnych rzeczy?

Całą lekcję przesiedziałam słuchając profesora Hanta, który opowiadał o życiu Wolwmon i zwyczajach tu panujących. Nie interesowało mnie to, dlatego moje słuchanie ograniczyłam do robienia jakiś durnych notatek.

To była moja ostatnia lekcja i wreszcie mogłam wracać do domu. Chciałam znaleźć się jak najdalej od tego dziwnego liceum. W końcu zrozumiałam, że to nie jest mój świat. Ja tam stanowczo nie pasowałam, z resztą sama nie wiedziałam jak się wpasować. Życie w tym miejscu okazało się dla mnie bardzo trudne.

Wiki: Serio? Bal z okazji pełni? :3

Ja: No ;) dziwne co?

Wiki: No takich ekscesów nie ma w naszej szkole :p

Ja: Teraz to w Twojej :*

Wiki: Nadal nie mogę się przyzwyczaić ;)

Ja: Rozumiem :p

Wiki: I co? Wybierasz się na ten bal?

Ja: Sama nie wiem ;)

Wiki: Przecież ty uwielbiasz bale maskowe!

Ja: Uwielbiam, ale nie mam z kim iść :( Może pójdziesz ze mną, co ? :D

Wiki: Kusząca propozycja ;)

Ja: Będę na Ciebie czekać:*

 

***

Wyjęłam swój rysownik z torby i wyszłam na werandę. Było już późno. Lekki powiew wiatru zaczął bawić się moimi włosami. Usiadłam wygodnie na bujanej ławce. Obracając w dłoni ołówek zastanawiałam się nad tym, co mogę narysować. Spojrzałam przed siebie. Widziałam przed sobą tylko ciemny, mroczny las. Dom mieścił się na skraju miasteczka tuż pod lasem. Mogło pomieścić się w nim całe pokolenia. Był ogromny. Mój ojciec wychował się tutaj. Cała rodzina Szulców mieszka w tym domu od pokoleń. Doszło nawet do tego, że ja tu zamieszkałam, choć nigdy bym nawet o tym nie pomyślała.

W końcu w głębi lasu zauważyłam coś dziwnego. Było to chyba jakieś zwierze. Przymrużyłam oczy, by bardziej mu się przyjrzeć. To chyba był wilk. Nie byłam pewna. Coś patrzyło na mnie swymi błyszczącymi oczyma. Krzak poruszył się i oczy zniknęły. Zawiedziona zaczęłam szkicować wilka na czystej kartce w moim szkicowniku. Zaczęłam od oczu. Zakreśliłam ich wyraźny kształt.

- Nie idziesz jeszcze spać? - zapytał Filip, który wchodził do domu i przerwał moje rysowanie. Nawet nie miałam pojęcia kiedy się zjawił.

- Jeszcze nie- odpowiedziałam zamykając szkicownik.

- Myślałem, że ty chodzisz wcześnie spać- stwierdził.

- Skąd taki pomysł?

- Po prostu tak myślałem- zaśmiał się i przycupnął obok mnie. Huśtawka rozbujała się. - Co rysujesz?

- Nic ciekawego- odpowiedziałam kładąc szkicownik jak najbliżej siebie.

- Pokażesz?

- Nie.

- Szkoda - zawiódł się Filip. Siedział bujając się ze mną i patrząc gdzieś w głąb. Wsłuchiwałam się w granie świerszczy. Filip westchnął i zamknął oczy. Zrobiłam podobnie. Zaczęłam wsłuchiwać się w rytm mojego serca. Przypomniała mi się rozmowa z Dominikiem. Było coś w nim interesującego, ale nie wiedziałam co.

- O czym myślisz? - zapytał Filip. Otworzyłam oczy i odwróciłam głowę w jego stronę.

- O niczym- odpowiedziałam. Filip lekko się uśmiechnął.

- Taaa, jasne- powiedział.

Przecież nie mogłam powiedzieć mu, że właśnie myślałam o jego koledze. Jeszcze by się wygadał, a ja do końca życia musiałabym tłumaczyć się z tego. Musiałabym stwierdzić też, że mój kuzyn to kretyn, ale wolałam tego nie robić. W końcu to rodzina i tak nie wypada.

Filip posiedział chwilę po czym sobie poszedł. Odetchnęłam z ulgą. Na moje szczęście nie drążył ze mną żadnego, krępującego dla mnie, tematu. Mogłam w spokoju posiedzieć sobie samotnie na werandzie.

Następne częściW pełni księżyca - Rozdział 2

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Tanaris 27.03.2017
    To na prawdę ty? / Czy na prawdę aż tak się zmienił? - naprawdę*
    Rozdział zaczął się imponująco spokojnie, fajnie to wszystko opisujesz, jestem ciekawa, jak to będzie dalej, 5
  • Natchniona 27.03.2017
    Dzięki za wyłapanie błędów ;* już poprawiłam ;)
  • Emi Ayo 27.03.2017
    Trochę błędów widziałam a tak to mega ciekawe :D już uwielbiam twoje opowiadania <3 serio nie mogę się doczekać kolejnej części :D
  • Natchniona 27.03.2017
    Dziękuję bardzo za miły komentarz :D
  • Mrocznaa 27.03.2017
    Coś czuję, że między dziewczyną, a Dominikiem zrodzi się jakieś uczucie ^^ Rozdział od początku do końca był ciekawy i nawet nie zauważyłam, aż dobiegł końca. Narazie daję 5 i czekam na kolejne części :).
  • Natchniona 27.03.2017
    Dzięki bardzo! ;3 Oczywiście masz racę co fą wątku miłosnego a to wyjaśni się z czasem ;3
  • Natchniona 27.03.2017
    do*
  • Alesta 02.07.2017
    natrafiłam przypadkiem i zostaje przyjemnie się czyta 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania