W pułapce sieci
Szybciej, sprawniej, lepiej, przyjemniej… Któż nie chciałby wspanialszego życia? Nawet, gdy mamy wszystko, okazuje się, że jednak czegoś brak i nawet nie wiemy czego. To, że nowe technologie niszczą nasze skupienie, rujnują priorytety, nie jest żadną zagadką, ani tajemnicą. Pytanie, czy chcemy właśnie tak żyć? Czy musimy? Paradoksem jest to, że media z jednej strony, znacznie ułatwiają nam życie, pomagają w wielu sytuacjach, z drugiej strony, spłycają je i degenerują.
Niepodobieństwem jest twierdzić, że jesteśmy w stanie całkowicie odciąć się od nowoczesnych technologii i je wyeliminować. Ale potrzeba rozsądku, aby rozumnie z nich korzystać. A czasem, kiedy media nas zanadto wciągną, nawet nie zauważymy kiedy — i to wydaje się nie lada wyzwaniem. Trudno jest się skupić na własnym wnętrzu, dostrzegać głębsze wartości, gdy wszystko rozprasza, kusi powierzchnią atrakcyjnością i łatwością dostępu.
Czy taka jest cena postępu? Cóż to za postęp? Wychowuje człowieka płytkiego, uzależnionego od natychmiastowych gratyfikacji. Pozbawieni własnej tożsamości, pogrążeni w duchowej nicości — bierzemy wszystko, co podaje nam świat technologii — bezrefleksyjnie, bez wysiłku, nie zważając na konsekwencje.
Jakie macie sposoby na zachowanie równowagi między korzystaniem z nowoczesnych technologii a byciem z rodziną i samym sobą? Nieustannie nurtuje także pytanie: Jak nie uczynić ze swojego umysłu zwykłego pojemnika na śmieci?
Zapraszam do dyskusji.
Komentarze (9)
Dokładnie. Nic nie zastąpi kontaktu ze światem realnym. Niestety, dość łatwo zatracić się w wirtualnej przestrzeni.
Czy możemy zrobić coś z tym, aby jednak nie zmieniać życia realnego na wirtualne?
Właśnie! To, co stwarzamy wymyka się spod kontroli i w pewnym sensie, zaczyna kontrolować nas, wpływać na nasze życie niekoniecznie pozytywnie.
To zbędne
„A czasem, kiedy media nas zanadto wciągną, nawet nie zauważymy kiedy — i to wydaje się nie lada wyzwaniem.”
Nie rozumiem tego zdania ni w ząb
Średnio. Trochę jak przydługi wstęp do otwartego pytania w ankiecie. Tak naprawdę zarysowujesz nieco temat, zostawiasz czytelnikowi pytanie, oczekujesz odpowiedzi. Można było to zrobić w trzech zdaniach. Jeśli piszesz więcej, to znaczy, że chcesz wyrazić i swoją opinię. Tu jest tylko jej zarys, próba, nie ma argumentowania i zajęcia się tematem, to jakby zwalasz na czytelnika. Takie pół kroku, ani to pytanie ani odpowiedź.
Wracając jednak do istoty problemu, to wydaje mi się, iż u źródeł leży to, że dzieci się obecnie hoduje a nie wychowuje i czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąca. Skoro większość rodziców to adepci wtórnego analfabetyzmu, to co się dziwić, że ich potomstwo jest takie samo. Nie ma wymagań, tylko przywileje i nagrody, radość, że Brajanek nie pije, nie pali, nie włóczy się po nocy, tylko grzecznie siedzi w swoim pokoju i ćwiczy angielski grając w CoD.
„Ale potrzeba rozsądku, aby rozumnie z nich korzystać. A czasem, kiedy media nas zanadto wciągną, nawet nie zauważymy kiedy — i to wydaje się nie lada wyzwaniem". Chodziło o to, że wyzwaniem staje się rozumne korzystanie z nowoczesnych technologii, nawet nie zauważamy, że one nas wciągają. Faktycznie, niezbyt zgrabnie ujęłam sens tego zdania.
Bardzo zainteresowało mnie spostrzeżenie, że dzieci się hoduje. To jest chyba jeszcze bardziej bolesne i smutne niż samo uzależnienie od komputera. Rodzice cieszą się, że dziecko im nie przeszkadza. Dopóki nie sprawia problemów, uważają, że jest wszystko w porządku. Nie poświęcają mu dostatecznie dużo czasu, nie stawiają granic, nie pokazują prawdziwych wartości, które sami zgubili. A dziecko radzi sobie tak, jak umie, zatracając się w wirtualnej rzeczywistości, chłonąc wszystko: to, co dobre, ale i to, co złe.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania