W świetle księżyca I
W towarzystwie dobrze zbudowanego nieznajomego czułam się tak dobrze, że nawet nie wiedziałam kiedy zasnęliśmy. Obudziłam się wczesnym rankiem pośród roślinności, ale jego już nie było. Nic o nim nie wiedziałam, a zarazem wystarczająco dużo, by pragnąć, żeby wrócił. Promienie słońca przyjemnie ogrzewały moją twarz, a ja nie mogłam oprzeć się myśli zamknięcia oczu choć na kilka chwil. Zdrzemnęłam się z nadzieją, że znowu będę mogła go zobaczyć. Gdy się zbudziłam siedział tuż obok mnie i wpatrywał się z uśmiechem. Zapamiętałam to spotkanie dokładnie, co do najmniejszego szczegółu.
- Co słychać w krainie? - zapytał.
- Obawiałam się, że mnie nie odwiedzisz. Samotnie bez Ciebie. - Gdy na niego patrzyłam nie mogłam ukryć uśmiechu. Bardzo cieszyłam się, że wrócił.
- Wikingowie muszą czasem wyruszyć w dalekie wyprawy, ale to nie znaczy, że zapominają o leśnych spotkaniach. Dziś byłem na jednej z takich wypraw, ale jestem przekonany, że morskie rzemiosło nie jest dobrym tematem rozmów w ciszy. Mam dwie świeże blizny, ale i amulet z runa Angiz dla Ciebie, na rzemyku, z czystego srebra. Założysz?
- Nie wiem co powiedzieć. Z wielką chęcią... jest naprawdę piękny. - Patrzył na mnie z uśmiechem i z czymś głębokim w oczach...
Mówiłeś o bliznach. Czy to coś poważnego? Mogę się Tobą zaopiekować, jeśli nie masz nic przeciwko.
- Blizny nie pierwsze i nie ostatnie. Mam nadzieję, że dodają mi uroku. - Uśmiech z jego twarzy nie znikał, a mój stawał się coraz większy. Coś nas ku sobie przyciągało i nawet jeśli w tamtej chwili nie wiedziałam co to takiego, już wkrótce znajdę na to odpowiedź..
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania