Poprzednie częściWakacyjne Bunga-Bunga

wakacyjne Bunga Bunga 2

Udało nam się uzbierać wystarczającą ilość pieniędzy, aby zakupić bilety.

Właśnie od ponad godziny stałyśmy w ogromnym korku.

- Pięknie, po prostu pięknie - westchnęłam.

- Nie przejmuj się - doradziła siostra. - Na pewno zdążymy na czas.

- Mam nadzieję.

- Niech panienka nie będzie taka zła, bo złość piękności szkodzi - zaśmiał się taksówkarz.

- Wielkie dzięki - odparłam.

Po dotarciu na miejsce dowiedziałam się, że już dawno po koncercie. Kurwa!

Zdenerwowana poszłam do hotelu załatwić formalności związane z pobytem, a potem do pokoju. Musiałam ochłonąć.

Siostra zaproponowała, abyśmy poszły na dół, do baru, " rozerwać sie" trochę. Zgodziłam się, bo co mam do stracenia?

W barze było tłoczno. Upał dawał trochę w kość. Asia zamówiła drinki i usiadłyśmy naprzeciwko wejścia. Rozmawiałyśmy o przechodzących chłopakach, gdy w pewnym momencie...

Wtedy ujrzałam go pierwszy raz na żywo. Wszedł w towarzystwie dwóch, bardzo ładnych dziewczyn, obejmując je. Wysoki, głowę wyższy od nich, śmiejąc się, mówił im coś do ucha. Nigdy nie widziałam tak przystojnego mężczyzny. Spojrzałam na niego i... zakochałam się. Teraz wydaje mi się to niemożliwe, żeby osiemnastoletnia dziewczyna, podobno niegłupia zakochała się w facecie tylko dlatego, że jest przystojny i sławny. Ale tak się stało. Miłość i rozsądek nie idą ze sobą w parze.

Piękny jak młody Bóg chłopak podszedł do barmana i zamówił trzy drinki. Głos miał również cudowny, jak wszystko inne - niski baryton, który przyprawiał mnie o dreszcze.

Był wyjątkowo przystojny. Miał około metra dziewięćdziesięciu wzrostu, krótko przycięte blond włosy, postawione były na jeża. Regularne rysy twarzy... i te oczy. Takich oczu nie widziałam u nikogo. Prawie błękitne, ogromne, w oprawie ciemnych rzęs, osadzone pod pięknie zarysowanymi brwiami. Był piękny, ale niczym nie przypominał słodkiego cherubinka, miał bardzo męska urodę. Ubrany był w niebieskie dżinsy, granatowy podkoszulek i beżową sztruksową marynarkę. Zwrócił uwagę wszystkich dziewczyn w barze. W uśmiechu pokazał zadbane, białe jak śnieg, równe zęby. Niejeden amant filmowy pozazdrościłby mu aparycji. Obserwowałam go cały czas. Chyba to zauważył, bo przez moment spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Ten uśmiech! Ten jego uśmieszek miał mnie prześladować przez wiele lat. W moich snach uśmiechał się do mnie w ten kpiąco ironiczny sposób, charakterystycznie mrużąc przy tym oczy. Zauważyłam, że inaczej uśmiecha się do ładnych dziewczyn, a inaczej do brzydkich i do facetów. Mnie chyba obdarzył tym drugim.

Patrzyłam, jak tańczy z różnymi dziewczynami, oczywiście z tymi atrakcyjnymi - nas, brzydule, tylko czasami obdarzał uśmiechem ( tak sądzę). Byłam nim coraz bardziej oczarowana.

Kiedy wyszedł z klubu, obejmując jakąś nową piękność, poczułam się tak, jakby w pogodny słoneczny dzień, nagle ciemna chmura zasłoniła słońce...

- Co Asiu...coś mówiłaś..? - powróciłam na ziemię. - Sorki, że cię nie słuchałam, ale idę się położyć. Cześć .

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania