Walcząc - Rozdział III
Znowu to samo, te same ściany, te samo łóżko, a nawet okno, które się tak wyróżnia. Chcę opuścić to miejsce, ale trzyma mnie tu niewidzialna siła. Strasznie potężna, pomimo tego, że są to tylko ludzie. Czy ludzie muszą mieć aż taką władzę? Nie chcą mnie wypuścić, bo "muszą mnie wyleczyć".
- Z czego?! - drę się, gdy po raz kolejny mi to mówi - Jeszcze wczoraj miałem wychodzić dzisiaj!
Nie odpowiada, tylko milczy i po raz kolejny mnie czymś truje, nawet nie pytam już czym. Mija wiele długich godzin - a może to tylko minuty? To okropne uczucie.
Po chwili przychodzi inna pielęgniarka - wygląda identycznie, ten sam strój, ten sam kolor włosów. Wszystko.
- Wychodzisz. - mówi i kładzie moje ciuchy na łóżku, dopiero teraz zauważyłem, że coś trzymała. Ulga.
- Dziękuję...
Gdy mam stąd wychodzić pojawiają się problemy. Według państwa nie istnieję. Jestem duchem, widmem? Nie wiem jak ja mam to zrozumieć. Po chwili kobieta mi wszystko tłumaczy. Nie dziwię się. Zastanawiam się jak to jej wytłumaczyć, ale słowa mi się kleją.
- Nie urodziłem się tu, ani nigdy tu nie mieszkałem. - moje wytłumaczenie ewidentnie im nie odpowiada, ale wypuszczają mnie.
Udaję się do miejsca mojego dawnego domu. Domu, w którym spędziłem całe swoje dotychczasowe życie. Teraz prawdopodobnie on nie istnieje.
Idę powoli przyglądając się wszystkim dokładnie, większości tych rzeczy nigdy nie widziałem, tak samo jak Warszawy. Co prawda mieszkam na jej obrzeżach, gdy skażenie jest znacznie niższe niż w centrum. Mijam tłumy ludzi, i młodych i tych bardzo starych. Wielu ludzi w garniturach i równie wielu w spodenkach. Nikt nie myśli o wojnie, ani nie zamęcza się losem rodziny. Wszyscy są szczęśliwi, przynajmniej bardziej ode mnie.
Mijają godziny takiej samej, monotonnej drogi, wciąż to samo, ludzie, ludzie i ludzie. Dochodzę do tego miejsca - nie miałem racji mój dom istnieje, w pewnym sensie, bo obecnia stawiane są fundamenty.
Dziwnie się czuję, teraz naprawdę nie mam gdzie się podziać, teraz jestem już stracony. Czuję straszny ból w sercu - jedyne miejsce, które było dla mnie ważne nie istnieje.
Czas ucieka, a ja mam go zbyt dużo, więc zostawiam go w spokoju, niech biegnie. Biegnie i się nie zatrzymuje. Wydaje mi się, że gdyby czasy ludzi robiły wyścigi mój byłby ostatni...
Zamykam oczy i oddycham, oddycham, oddycham, bo cóż innego mogę zrobić?
- Cześć! - słyszę. Pomimo tego, iż jestem przekonany, że nie było to skierowane do mnie, to otwieram oczy.
Przedemną stoi dziewczyna, nad wyraz piękna. Jest wysoką brunetką z bajecznymi, zielonymi oczami. Ma na sobie zwykle jeansy i damski t-shirt.
- Hej.. - mówię, po czym szybko wstaję - Kim jesteś? - z perspektywy tych kilku sekund pytanie to wydaję mi się nad wyraz głupie.
Dziewczyna wybucha śmiechem, a ja gapię się w na zdziwiony, to musiało wyglądać śmieszne.
- Nazywam się Alicja, a ty? - mówi, dalej się śmiejąc.
- Ellir...
Naprawdę ją bawię, nie wiem dlaczego.
- Dziwne imię, nie jesteś stąd... Mogę spytać gdzie mieszkasz? - pyta mnie.
- Nie mieszkam, od dzisiaj nie mam domu.
Dziewczyna wybucha śmiechem, a potem dostrzega moją minę. Nagle przyjmuje powagę.
- Mówisz na serio? Co się stało?
Widać w jej głosie i oczach, że się nad czymś zastanawia i, że szczerze mnie pyta, nie dka żartów. Czuję znaczną ulgę.
- To długa historia, a na ciebie pewnie ktoś czeka, nie przejmuj się mną...
Ku mojemu zdziwieniu, dziewczyna zaprasza mnie do siebie.
Komentarze (7)
"gdy po raz kolejny mi to mówi" - kropka
"Gdy mam stąd wychodzić pojawiają się" - przecinek po "wychodzić"
"Nie wiem jak ja mam to zrozumieć" - po "wiem"
"wszystko tłumaczy. Nie dziwię się. Zastanawiam się jak to jej wytłumaczyć" - przed "jak" i tutaj bym zmieniła trochę te zdania, żeby nie było tego tłumaczenia w tak krótkim odstępie. Można zamienić na "wyjaśnia"
"Zastanawiam się jak to jej wytłumaczyć, ale słowa mi się kleją." - tutaj chyba miało być "nie kleją", skoro jest "ale"?
"tu nie mieszkałem. - moje wytłumaczenie" - Moje*, z dużej
"Idę powoli przyglądając się" - przecinek po "powoli"
"Co prawda mieszkam na jej obrzeżach, gdy skażenie jest znacznie niższe niż w centrum" - tutaj jakby brakuje drugiej części zdania... "Co prawda" coś się dzieje ALE (tutaj brakuje czegoś przeciwstawnego)
"Mijam tłumy ludzi, i młodych i tych bardzo starych" - tutaj zamiast przecinka dałabym dwukropek, średnik albo myślnik, a przecinek powinien stać po "młodych", bo potem występuje "i" jako powtórzenie
"Nikt nie myśli o wojnie, ani nie zamęcza się losem rodziny." - bez przecinka
"nie miałem racji mój dom istnieje" - przecinek po "racji"
"bo obecnia stawiane są fundamenty." - obecnie*
"które było dla mnie ważne nie istnieje." - przecinek po "ważne"
"że gdyby czasy ludzi robiły wyścigi mój byłby ostatni..." - po "wyścigi"
"Przedemną stoi dziewczyna" - Przede mną*
"mówię, po czym szybko wstaję" - kropka (jeśli zaczynasz nowe zdanie po przerywniku w dialogu, to stawia się kropkę)
"pytanie to wydaję mi się nad wyraz głupie." - wydaje*
"a ja gapię się w na zdziwiony" - bez "w na"
"Mogę spytać gdzie mieszkasz" - przecinek po "spytać"
"nie dka żartów." - dla*
Strasznie niedopracowany wydał mi się ten rozdział. Ogólnie jest ciekawy, choć jak na mój gust rozmowa z dziewczyną i to bezgraniczne zaufanie w czasach wojny wydało mi się dość wątpliwe, ale poza tym sama historia jest miła dla oka. Staraj się jednak dodawać rzadziej, a więcej sprawdzać, bo literówki spokojnie sam jesteś w stanie skorygować. Ode mnie niestety za potknięcia i wszelkie wątpliwości tym razem trzy, ale czekam na kolejne rozdziały i trzymam kciuki, by zaprezentowały się lepiej :)
Wyjaśnię w następnym rozdziale :P
Dzięki
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania