Walentynki...

Szła dzieweczka do laseczka i… ugodziła ją strzała. Strzała zatrutej miłości do pierwszej osoby, jaką spotka na swojej drodze. Tak się złożyło, że lasek, do którego dzieweczka zmierzała, Leśniczy nazwał Rajem. W Raju Ewa spotkała Adama i poczuła do niego niepohamowany przypływ miłości. Sama nie przypadkiem miała na imię Ewa. Hormony pożądania szarżowały w niej we wszystkich kierunkach świata. Produkowane w niekontrolowanych ilościach, kierowały jej ognisty wzrok na roznegliżowanego mężczyznę. Owładnięta wszechogarniającą miłością do Adama, podarowała mu jabłko, przyniesione nie wiadomo skąd przez ogromnego węża. Oczywiście Adam zjadł jabłko z największą przyjemnością…

 

Leśniczy jednakowoż z powodu złamania regulaminu(W raju nie wolno było jeść jabłek) wygonił z Raju Adama i Ewę.

 

– To może skoczymy do najbliższego sadu? – spytała Ewa, odrzucając do tyłu swoje lśniące, kruczoczarne, długie włosy, które kusząco opadły jej na plecy. Popatrzyła na Adama wzrokiem dzikiej, nieokiełznanej kocicy, ciągnąc dalej ciepłymi słowami. – Byśmy jeszcze jabłuszek narwali. Czerwonych, takich al dente. O soku słodszym, niż prawdziwy pszczeli miód. Pochrupalibyśmy troszeczkę. Adam spojrzał na Ewę, jak na głupią. – Co ona bredzi? – pomyślał. – o czym ona do jasnej ciasnej mówi? I dlaczego przygląda się mi, jakby chciała mnie zjeść.

 

Cichy szum rozmyślań Adama przeszył świst trafiającej go prosto w serce strzały. Zza zielonego drzewa spoglądał na niego Eros. – Hahahaha! – śmiał się w głos. – Trafiony zatopiony! – pisnął wysokim altem po czym odleciał, machając malutkimi skrzydełkami i śmiejąc się w głos. Strzała rozpłynęła się w powietrzu zostawiając w sercu Adama czystą esencję zatrutej miłości do Ewy. – Pewnie… – rzekł patrząc na Ewę, doznając jednocześnie skoku ciśnienia. Motylki w brzuchu Adama zagrały marsza. Poczuł wiosnę czternastego lutego, dwa tysiące siedemnastego roku. – Pewnie, że tak. Z największą przyjemnością pójdę z tobą po jabłka do najbliższego sadu…

 

Szli, trzymając się za ręce, podziwiając niezaludniony jeszcze świat. Adam, trzymając w lewej dłoni zrobione z trawy kółko zaręczynowe w rozmiarze dwanaście, klęknął, by zadać całkiem rzeczowe pytanie. – Ewo, wyjdziesz za mnie? Ewa zastanawiając się, patrzyła Adamowi w oczy płonące pożądaniem i dała się ponieść myślom. Przenosząc wzrok, zatrzymując go gdzieś na odległym, białym obłoku, płynącym przez oceanicznie błękitne niebo, odpowiedziała z ogromną radością, werwą i podekscytowaniem: OCZYWIŚCIE, mój słodki – OCZYWIŚCIE, że za Ciebie wyjdę. Czekam na to pytanie od dwóch godzin. Rzuciła mu się w ramiona obdarzając siarczystym buziakiem…

 

W stanie narzeczeństwa, cali w skowronkach, doszli do sadu, który okazał się pustym sadem pozbawionym owoców.

 

– Dlaczego ten sad emanuje golizną drzew? – zapytała Ewa, lustrując brąz bezlistnych jabłoni. Adam popatrzył nerwowo, wzruszył ramionami. – Może dlatego, że jest połowa lutego - odparł. – Aleś Ty mądry mój misiu pysiu. – Kocham Cię! – Ja Ciebie też – rzucił Adam wyświechtaną przez wykonawców muzyki disco polo frazę. – No trudno, musimy się obejść bez soczystych jabłek…

 

Na dorodnym, białym rumaku, podjechał leśniczy z Raju. – Udzielę Wam teraz ślubu, byście mogli legalnie zaludniać Ziemię – rzekł tonem nieznoszącym sprzeciwu – spocznie na was ciężar utrzymania ciągłości gatunku ludzkiego. Oczywiście nie mieli nic przeciwko temu…

 

Po wszystkich ceremoniach Adam pyta leśniczego. – Panie, ale jak my sobie poradzimy z taką ilością potomstwa? – To proste – odparł Leśniczy z Raju, z którego ich wygonił. W kodeksie ludzkości przewidziałem ustawę pięćset plus. Dostaniecie po pięć stów na każdego bachorka co miesiąc, dopóki nie ukończy osiemnastego roku życia. Machnął magiczną różdżką, kreując na poczekaniu wypasiony dom dla młodej pary. Przy okazji stworzył też market ze wszystkimi rzeczami świata… No, to do pracy. Ja idę tworzyć lepszy świat, a wy czyńcie swoją powinność. Oddalił się, znikając w unoszącej się nad czarną ziemią mgle…

 

Nagle powietrze przeszył świst, Leśniczego dosięgła strzała miłości wypuszczona przez przelatującego Erosa. Zawładnęło nim uczucie, którym obdarzy pierwszą spotkaną na swojej drodze kobietę…

 

Adam i Ewa żyli długo i szczęśliwie ;-)

 

 

PS. Błagam Was, oszczędźcie mnie ;)

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Szalokapel 14.02.2017
    Mi się podobało. Nie lubię takich śmieszkowatych tekstów, ale w końcu są walentynki i lepiej się pośmiać niż płakać. Opisy wyszły genialne.
  • Zoliborczyk 14.02.2017
    Mimo błagania nie oszczędzę. Pomysł jakiś jest, ale nie wystarczająco ciekawy. Zbyt banalne. Na plus przebijające gdzieniegdzie poczucie humoru. Nie panujesz nad stylem, nie panujesz nad metaforyką. Na przykład: "Hormony pożądania szarżowały w niej we wszystkich kierunkach świata." To jest trochę tak jak gość w dyskotece, który zajmuje pół parkietu, tryska samozadowoleniem, ale wywija do rytmu i melodii, których nie ma.
  • Prześladowca 14.02.2017
    Walentynki to dobre święto. Tak dobre, że postanowiłem napisać moją wersję 14 lutego. A tekst na 4
  • forever&young 14.02.2017
    Mi się podobało :) . Po przeczytaniu pierwsze o czym pomyślałam, to opowiadanie Mrożka - "Śpiąca królewna" . Oba te utwory są napisane w podobny sposób - znane wszystkim historie w nowoczesnym wydaniu :D
  • illibro 14.02.2017
    Aż przeczytałem przed chwilą Śpiącą Królewnę Mrożka. :) No nie powiem, miło mi się zrobiło za takie porównanie :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania