Wampirze szczęki - część 4
Franklin był nocnym markiem, dlatego wszyscy uważali go za wampira. Ubierał się w zwykłe wiejskie ciuchy, kubrak, potargane spodnie, kraciastą koszulę i gumowce. Te ostatnie ściągał tylko kładąc się do łóżka. Właśnie spożywał kolację, gdy w jego domu pojawił się Lord. Nachylił się nad stołem i złapał wieśniaka za szyję swoimi długimi palcami zakończonymi ostrymi szponami.
- Witaj, przyjacielu. Mam pytanie i liczę, że mi pomożesz.
- Ja… Oczywiście. Czego sobie życzysz? – zapytał Franklin, ciężko przełykając ślinę.
- Szukam wilkołaka. Podobno ukrywa się w tej okolicy.
- O, to dobrze trafiłeś. W północnej części odbywa się sąd nad odmieńcami. Chcą stracić kilku wariatów. Pewnie ten twój też tam będzie.
- Muszę się więc pospieszyć.
Lord puścił faceta i podszedł do szafki, w której Franklin chował alkohol. Zajrzał do środka, było tam tylko kilka pustych butelek.
- Gdzie twoja śliwowica? – zapytał z gniewem w głosie.
- Skończyła się. Już dawno nie produkuję.
- W takim razie cię zjem.
Wieśniak zaczął piszczeć i jęczeć. Wampir postanowił na razie zostawić go w spokoju. Zniknął w obłoku dymu i pojawił się nieco dalej, na skraju wioski, gdzie zebrało się mnóstwo ludzi. W szeregu stało kilkunastu biedaków, a przed nimi dumnie kroczył żołnierz, wyglądający na ważną osobistość. Zatrzymał się przed facetem z wystającymi z uszu kłakami i zrośniętymi brwiami.
- Ten mi wygląda całkiem normalnie – powiedział do drugiego żołnierza.
- A tamta staruszka, którą przed chwilą skazał pan na ścięcie?
- To była czarownica. Od razu takie poznaję.
- Ale ona tylko uczyła matematyki.
- No właśnie. Jak tam sytuacja?
- Kolejka się robi. Na dzisiaj chyba wystarczy.
- Macie szczęście, ale jeśli choć słowo usłyszę, że dzieją się tu dziwne rzeczy albo ktoś zaginął, zaraz tu wrócę, a wtedy popamiętacie!
Ludzie odetchnęli z ulgą. Kudłaty facet już miał ochotę zwiać, ale wtedy Księżyc wystawił swoją bladą twarz zza chmur i niewielki promień padł na ciało mężczyzny. Przemiana była natychmiastowa i bardzo gwałtowna. Czaszka zaczęła mu się wydłużać, całe ciało pokryło się futrem, a pazury wystrzeliły z palców. Żołnierze zaraz to zauważyli.
- A temu co się dzieje? – zapytał jeden z nich. - Dostał zatwardzenia?
Lord poczuł, że sytuacja wymyka się spod kontroli.
Komentarze (4)
5 pozdraiwam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania