Wampirze szczęki
Wampirzy lord przechadzał się po swoich komnatach, gdy nagle tuż obok zmaterializował się jego przydupas, Marley. Był to średni stażem wampir o mocno wyłupiastych oczach. Przestraszył nawet swojego szefa.
- Nie pojawiaj się tak nagle w mojej komnacie. To stresujące. Jeszcze dostanę zawału.
- Przecież już nie żyjesz, mój panie.
- Tak? To skąd historia o osinowym kołku i przebijaniu serc?
- Przecież gdybyś żył to dawno wyssałbyś swoją krew i umarł.
- Już ci mówiłem, że zawsze mam rację.
- Tak, szefie.
- Zrobiłeś, o co cię prosiłem? Znalazłeś informacje, jak przestać być wampirem?
- Przeczytałem wiele ksiąg. Wszędzie piszą o tym, że najlepszy sposób to ucięcie głowy albo przebicie osikowym kołkiem.
- A coś mniej drastycznego? Takie sposoby to zapewni mi pierwszy lepszy łowca.
Marley tylko pokręcił głową. Lord przewrócił oczami i uderzył pięścią w biurko. Jego podwładni się nie spisywali.
- Za co ja ci płacę? Chyba sam prędzej znajdę rozwiązanie.
- Nie, nie, szefie. Poprawię się.
- Mam dziwne wrażenie, że wcale nie chcesz przestać być wampirem. Spodobało ci się wysysanie krwi z bydła? Bądź choć trochę człowiekiem.
- Przecież już nim nie jestem od przeszło czterdziestu lat.
- Staraj się. Czy to, że nie żyjesz usprawiedliwia twoje zachowanie?
Spójrz na mnie. Nadal jestem bardziej ludzki niż ty.
- Gdyby tak nie te ostre kły, spiczaste uszy, pomarszczona twarz trupa i czerwone oczy, nie byłoby różnicy.
- Wracaj do roboty albo nie dostaniesz swojej działki krwi! - ryknął Lord. Marley zniknął w obłoku syczącej pary. Zamiast niego pojawił się nietoperz i szybko uleciał przez okno w ciemność nocy.
Komentarze (7)
Tu się prosi kontynuacja. Będzie? Bo początek jest frapujący i łaknę więcej :) 5
Jak na razie 5.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania