Poprzednie częściWarcraft - Krucjata - Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Warcraft - Krucjata - Rozdział 3

Rozdział 3

Inwazja

Półtora miesiąca później

 

Wieczorem, kilka mil morskich od Silverpine, flota nocnych elfów płyneła do brzegu w celu dokonania inwazji na Lordaeron. Od chwili ogłoszenia przez najwyższą kapłankę Tyrande krucjaty, lud Kaldorei ogarnął wojenny szał, który przerodził się w pełne kolejki do werbunku, i wzmożonej produkcji oręża i ekwipunku bojowego. Ponad połowa armii została zmobilizowana, by ruszyć na wschód, w celu pokonania zuchwałego króla. Na wezwanie odpowiedzieli zarówno starzy weterani, jak i rekruci, mający za sobą zaledwie kilka tygodni treningu.

 

Był już wieczór. Halvar siedział na ławce, znajdującej się przy dziobie statku. Był on stosunkowo młodym elfem, niewiele starszym od rekrutów, znajdujących się z nim na pokładzie. Co odróżniało go od nich, było to, że od dziecka wszczepiono mu zainteresowanie wojskiem. Pochodził on z rodziny o wojskowych tradycjach, w której każda głowa rodziny była wybitnym żołnierzem. Halvar pamiętał, że jego ojciec wręcz zmusił go, by jak najszybciej zapisał się on do legionów. Na razie elf nie doczekał się jakiegoś znaczącego awansu czy wyróżnienia, ale ojciec pocieszał go, mówiąc mu, że promocja przyjdzie z czasem, i będzie musiał sobie na nią zasłużyć. Lepszej okazji niż w tej wojnie chyba nie będzie - pomyślał.

Gdy tak siedział zamyślony, nagle usłyszał dzwonek, wzywający do zbiórki.Od razu zauważył jej powód: byli już bardzo blisko wybrzeża. Halvar pośpiesznie ustawił się w szeregu, czekając na przemówienie centuriona. Oficer, nazywający się Adrian, zmierzył wzrokiem żołnierzy, i rozpoczął swoją mowę.

- Legioniści, wysłuchajcie mnie! Chwila, o której wszyscy myśleliśmy, właśnie nadeszła. Lordaeron odpowie za swą pychę i arogancję. Zmieciemy ich z powierzchni ziemi. Oczywiście, mogą próbować się bronić, ale jesteśmy Kaldorei, dziećmi gwiazd. Każdy lud, który zmierzył się z nami w walce, został zniszczony lub nam podporządkowany. Nie spodziewam się, aby tu było inaczej. Naszym zadaniem jest zajęcie wioski za tym wybrzeżem, by ustanowić tam punkt zborny i pierwszą bazę dla naszej armii, by z niej ruszyć na resztę kraju. Powtarzam: wioska jest nam potrzebna ze względów strategicznych, więc żadnego burzenia i podpalania! Co innego znajdujący się w niej ludzie. Oni nie są nam do niczego potrzebni. Ich spokojnie możecie zabijać. Więc skupcie się, trzymajcie się razem, jak na legionistów przystało, a wojna będzie skończona jeszcze przed zimą. Jesteśmy 12 legionem, i stawimy czoła każdemu! Elune da nam zwycięstwo!

 

Żołnierze wydali okrzyk bojowy, i z niecierpliwością czekali na desant. Mieli oni pokonać oddziały ludzi broniące wybrzeża, przegrupować się, i zwartym szykiem ruszyć na wioskę, przełamując tam opór wroga. Halvar rozmyślał, jak może potoczyć się jego pierwsza bitwa. Wyobraził sobie, jak jego łódź tonie, a on razem z nią. Zobaczył, jak przypadkowa strzała ugadza go tuż przy brzegu, lub gdy szybki sztych z miecza w oko natychmiastowo kończy jego życie. Odrzucił jednak te myśli. Nie po to ćwiczył tyle czasu, by zginąć na sam początek. Wystarczy że, będzie trzymał tarczę wysoko, a głowę nisko, a z pewnością zobaczy wschód słońca, pomyślał.

W końcu legionistom rozkazano wejść do szalup. Żołnierze powoli i w szeregu wchodzili do łodzi, które następnie płyneły w kierunku portu. Gdy znajdował się już w drodze do miasta, zamontowane na statkach balisty otworzyły ogień w kierunku lądu, zmiękczając już i tak prowizoryczną obronę. Havlar wiedział, że Kingsdow będą bronić głównie milicjanci i cywile, ale mimo wszystko nie mógł ich lekceważyć. Nigdy jeszcze nie walczył z siłami zbrojnymi królestwa Lordaeronu, właściwie to nie walczył jeszcze z nikim, chyba że na szkoleniu. Modlił się do Księżycowej Matki, aby w swojej pierwszej walce nie zawiodła go jego siła i umiejętności. Szalupa była już 50 metrów od brzegu, kiedy sierżant krzyknął:

- Przygotować się do wyjścia! Musimy szybko pokonać obrońców i przegrupować się z centurią!

Dopływanie do mola zdawało się dłużyć w nieskończoność, ale w końcu zacumowano łódź, i Halvar szybko znalazł się na lądzie. Pomógł on jego kompanom wyjść z szalupy, po czym natychmiastowo zajął postawe obronną, gdyż jakiś oddział ludzi dostrzegł ich i ruszył do ataku. Byli to milicjanci, odziani w nieregularne umundurowanie, i uzbrojeni w krótkie miecze i ćwiekowane pałki.

- Zewrzeć szyk! Nie dajcie im się zepchnąć do morza! - wykrzyczał sierżant.

Halvar i pozostali żołnierze starli się z milicjantami. Ludzie walczyli dzielnie, jednak nie mogli dorównać wyszkolonym wojskowym. Halvar zablokował swoją tarczą atak wyprowadzony w jego głowę, po czym spróbował pchnąć napastnika swym mieczem w brzuch. Ten jednak w porę zdążył się odsunąć, i dalej kontynuował natarcie. Walka trwała tak dwie minuty, po czym uszczupleni o kilku ludzi milicjanci wycofali się w głąb miasteczka. Legioniści przegrupowali się ze swą centurią, by zacząć natarcie na centrum Kingsdow. Halvar, jak inni rekruci, był w piewrszym szeregu. W ten sposób ochraniano weteranów, mających większą wartość bojową.

 

Żołnierze nacierali przez ulice miasteczka. Wokoło nich panował chaos. Mieszkańcy uciekali w popłochu lub chowali się w domach. Co wolniejsi byli łapani przez legionistów, którzy najczęściej ich zabijali. Na drogach stawiano prowizoryczne barykady, jednak nocne elfy bez większych przeszkód przebijały się przez nie. Halvar czuł smród trupów, zmieszanych z potem legionistów oraz zapachem odchodów. Przyprawiało go to o mdłości. Elf chciał już po prostu zająć to miasto.W końcu dotarł na rynek. Służył on jako centrum miasta, gdzie najbogatsi mieli swe sklepy, a burmistrz i racji urzędowali w pobliskim ratuszu. Teraz jednak stał się on areną brutalnej walki. Obrońcy desperacko bronili się przed zwartym szykiem legionistów, którzy metr po metrze posuwali się do przodu. Grupa Halvara dołączyła do walki, i szybko uzupełniła poległe elfy. Nad nimi latały strzały łuczników, które raz za razem zabijały kolejnych ludzi. Halvar bił się tam przez kilkanaście minut, po czym obrońcy w końcu odpuścili i wycofali się pośpiesznie w kierunku ratusza.

 

Centurion Adrian wspiął się na pobliski wóz, by żołnierze mogli lepiej go usłyszeć, i powiedział do swych ludzi:

- Rynek jest nasz! Nasz przeciwnik wycofuję się już z miasta! Za chwile Kingsdow będzienależeć do Imperium Kaldorei! Jednak pewna grupka idiotów zabarykadowała się w tym oto ratuszu. Trzeba się do niego dostać, i wyrżnąć wszystkich niedobitków. Zrobi to 30 żołnierzy, których zaraz wyznaczę. Pozostali mają rozproszyć się po mieście, przeszukać wszystkie domy i wykończyć wszystkich stawiających opór.

 

Halvar został wyznaczony do oczyszczenia ratusza z wrogów, zajął więc miejsce z tylnego wejścia, wraz z piątką elfów. Pozostali żołnierze wchodzili do budynku ze wszystkich stron, zabijając każdego po drodze. Walka odbywała się w ciasnych korytarzach, była więc zażarta. Ściany zaczęły pokrywać strugi krwi, kolejne ciała padały na podłogę, a broniących się ubywało coraz szybciej. Halvar przeszukiwał budynek w poszukiwaniu ocalałych, gdy do jego uszu doszły odgłosy walki tuż z sąsiedniego pomieszczenia. W środku samotny elf został przyparty do muru przez dwójkę żołnierzy. Odpierał on ich ataki włócznią, podczas gdy napastnicy szukali luk w jego obronie. Halvar wbiegł do środka, i rzucił się na jednego z ludzi, jednak ten w porę się odwrócił, i odparł jego atak. Kontratakował dość szybkim tempem, i legionista ledwo zdołał obronić się przed nim. Nastąpiła wymiana ciosów, i miecze obu walczących skrzyżowały się. Siłowali się tak przez krótką chwilę, gdy nagle wcześcniej przypartu do muru elf pchnął włócznią drugiego człowieka w gardło. Gdy jego kompan na ułamek sekundy odwrócił się, by na to spojrzeć, Halvar błyskawicznie uderzył go w czaszkę głowicą, i następnie rąbnął go głownią w kark. Ostrze zaklinowało się na kręgosłupie żołnierza, który padł na ziemię. Elf w przypływie adrenaliny wyciągnął z jego karku swą broń, by jeszcze kilka razy powtórzyć swój cios. Wreszcie rzucił miecz o podłogę, i oparł się o ścianę, cały dyszący. Kręciło mu się w głowię. Spojrzał on na swoją ofiarę, po czym zwymiotował.

- Pierwszy raz kogoś zabiłeś? - zapytał go elf, którego Halvar właśnie uratował

- Tak - odpowiedział mu, próbująć otworzyć swą manierke, by wypłukać smak wymiotów ze swych ust.

- Ja też - odpowiedział mu, po czym spojrzał na człowieka, który już od kilku sekund nie żył, z dłońmi zaciśniętymi wokół swej krtani. Nazywam się Galar. Gdyby nie ty, to ci dwaj z pewnością zabiliby mnie. Wiszę ci piwo, stary.

- Jesteś ranny - stwierdził Halvar, widząc ranę ciętą na ramieniu swego towarzysza. Trzeba to opatrzyć. Chodź, pójdziemy znaleźć jakiegoś medyka, niech on się tym zajmie.

 

Po 15 minutach ratusz został oczyszczony z wszelkich wrogów Imperium Kaldorei. Legioniści zajmowali się układaniem nieżywych ciał w stosy, prowadzeniem kolumn jeńców do niewoli i plądrowaniem domów. Z niektórych ulic można było usłyszeć krzyki gwałconych kobiet. Statki elfów powoli cumowały na wybrzeżu, a żołnierze przystępowali do rozładunku skrzyń z zapasami. Centurion Adrian stał na miejskim rynku, wydając rozkazy swym podwładnym. W pewnym momencie dostrzegł idącą w jego stronę generał Maiev Shadowsong, ubraną w pełną zbroje płytową.

 

- Pani generał - zasalutował Adrian. Miasteczko oficjalnie jest już pod kontrolą Imperium Kaldorei.

- Spocznij. Dobrze się spisaliście, centurionie - odpowiedziała mu Maiev. Teraz musimy przystąpić do założenia tu bazy. Oderwijcie swych ludzi od plądrowania i gwałcenia, i każcie im zająć się czymś pożytecznym. Macie przystąpić do zorganizowania sztabu polowego w ratuszu, szpitalu w kościele i magazynu na nasze zapasy, broń i amunicję. Ponadto rozkazuje wam wysłać zwiadowców i maruderów, by wypatrywali żołnierzy Lordaeronu i niszczyli ich. Wróg jak najdłużej nie może wiedzieć o naszej dokładnej liczbie.

- Spodziewa się pani kontrataku?

- Ludzie na pewno spróbują zepchnąć nas do morza. Jeżeli im się uda, to plan inwazji w tym sektorze zakończy się na samym jego początku. Pierwsze godziny są najważniejsze, i nie wolno nam popełnić żadnych błędów.

- Nie zawiedziemy panią.

- W takim razie to wszystko. Przystąpić do wykonania powierzonych wam obowiązków. Niech żyje Imperium!

- Niech żyje Imperium! - odpowiedział jej tym samym zawołaniem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania