Na początek- masz tendencję do gubienia i literek w niektórych wyrazach. Dodatkowo, interpunkcja- wtedy kiedy jest potrzebna, to jej nie ma. Przez to tekst, przynajmniej dla mnie, czyta się bardzo niewygodnie. Tyle tytułem wstępu, teraz sama treść:
- na samym początku wspomniałeś o kimś imieniem Ptorem, który - jak da się zrozumieć z tekstu - był głównodowodzącym. Czemu nagle dowództwo przeszło na człowieka, którego nie znała "większość"?
-jak już wspomniałem, nieznany większości rycerz okazał się synem cesarza? Wybacz, ale jak dla mnie żołnierz, który nie zna swojego przełożonego brzmi dosyć kuriozalnie.
-Prudti był łucznikiem z przymusu-a w każdym razie tak napisałeś. Jak ktoś taki jest w stanie usłyszeć świst wystrzelonej strzały, gdy idą z oddziałem przez las, w dodatku z chrupiącym pod nogami śniegiem? Podejrzane.
-Skoro Maktani (albo Maktan?) jest bogiem, który pod swoimi rządami ma armię orków, czemu cesarscy założyli, że akurat przy tamtej twierdzy stoczą ostateczną bitwę? Umówili się z wrogiem?
-Strasznie nierozważny ten syn cesarza, skoro na swojego osobistego strażnika bierze przypadkowego gościa z oddziału, ktory generalnie niczym specjalnym się nie wyróżnia.
Straszny chaos w tym wszystkim. Dużo nazw i niedopowiedzeń, nawet jak na pierwszy rozdział. Mam wrażenie, że przez ostatnie zdania (o tej ostatecznej bitwie) to opowiadanie skończy się szybciej niż powinno. I na koniec pytanko- co oznacza tytuł?
Dzięki za opinie. Postaram się poprawić.
Tytuł to nazwa kontynentu.
Ptorem jest dowódca legionu.
Zdaje mi się ze nie każdy w armii wie jak wygląda ktoś z rodziny królewskiej.
Twierdza leży w strategicznym punkcie (miała być o tym mowa w rozdziale drugim) więc żeby przejść na dalsze tereny trzeba zająć tą twierdze.
Prudti w armii jest z przymusu a łucznikiem jest od dawna (chociażby był myśliwym )
Uratował życie Synowi cesarza wiec ten wziął go na swojego ochroniarza.
Może pisałem to zbyt niewyraźnie. Postarał się poprawić. Będę wdzięczny ja ocenisz rozdział drugi
Komentarze (11)
- na samym początku wspomniałeś o kimś imieniem Ptorem, który - jak da się zrozumieć z tekstu - był głównodowodzącym. Czemu nagle dowództwo przeszło na człowieka, którego nie znała "większość"?
-jak już wspomniałem, nieznany większości rycerz okazał się synem cesarza? Wybacz, ale jak dla mnie żołnierz, który nie zna swojego przełożonego brzmi dosyć kuriozalnie.
-Prudti był łucznikiem z przymusu-a w każdym razie tak napisałeś. Jak ktoś taki jest w stanie usłyszeć świst wystrzelonej strzały, gdy idą z oddziałem przez las, w dodatku z chrupiącym pod nogami śniegiem? Podejrzane.
-Skoro Maktani (albo Maktan?) jest bogiem, który pod swoimi rządami ma armię orków, czemu cesarscy założyli, że akurat przy tamtej twierdzy stoczą ostateczną bitwę? Umówili się z wrogiem?
-Strasznie nierozważny ten syn cesarza, skoro na swojego osobistego strażnika bierze przypadkowego gościa z oddziału, ktory generalnie niczym specjalnym się nie wyróżnia.
Straszny chaos w tym wszystkim. Dużo nazw i niedopowiedzeń, nawet jak na pierwszy rozdział. Mam wrażenie, że przez ostatnie zdania (o tej ostatecznej bitwie) to opowiadanie skończy się szybciej niż powinno. I na koniec pytanko- co oznacza tytuł?
Tytuł to nazwa kontynentu.
Ptorem jest dowódca legionu.
Zdaje mi się ze nie każdy w armii wie jak wygląda ktoś z rodziny królewskiej.
Twierdza leży w strategicznym punkcie (miała być o tym mowa w rozdziale drugim) więc żeby przejść na dalsze tereny trzeba zająć tą twierdze.
Prudti w armii jest z przymusu a łucznikiem jest od dawna (chociażby był myśliwym )
Uratował życie Synowi cesarza wiec ten wziął go na swojego ochroniarza.
Może pisałem to zbyt niewyraźnie. Postarał się poprawić. Będę wdzięczny ja ocenisz rozdział drugi
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania