Wędrowiec.
Usiadł strudzony wędrowiec.
Pod lipy rozłożystym cieniem.
I zachłysną się cudną wonią.
Tej pięknej lipcowej panny.
Która garnęła do siebie.
Różnorakie owady.
I zaczął wędrowiec toczyć nierówną walkę z czasem.
Chcąc jak najdłużej rozkoszować się pięknym pejzażem.
Zachodzącego słońca skąpanego w słodkiej woni.
Lecz nikt jeszcze nie wygrał.
Z zegara wskazówką.
I nim nastał dzionek, lipa już nie było.
I przepiękne słońce też gdzieś zniknęło.
Więc obudził się wędrowiec.
Wśród kwiatów polnych.
I doszedł do wniosku, że to mu się tylko śniło.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania