"Wędrówka dusz"-Tom IV-Rozdział I-Sielskie życie na francuskiej wsi...początek współczesności..

Wysoki młodzieniec o czarnych włosach i umięśnionej sylwetce naprawiał szafkę w swym przy domowym warsztacie. Wśród własnych sąsiadów uchodził za złotą rączkę, potrafił on wszystko naprawić i z tego się utrzymywał, w kuchni krzątała się jego piękna żona, mająca kruczoczarne, długie włosy i budzącą zachwyt u wszystkich mężczyzn oraz przykuwające zazdrosne spojrzenia kobiet figurę. Żyli sobie beztrosko wśród francuskich winnic i pól. Tam, gdzie noc ich rozdzieliła, tak teraz świt ich połączył. Dziewczyna wychyliła się z okna i zawołała do męża:

– Kratosie obiad!!. – ten wstał i powoli podszedł do okna, chwycił delikatnie jedną ręką za twarz ukochanej i z czułością ją pocałował, a po chwili spytał:

– A cóż pysznego tym razem przyszykowała ma kochana?.

– Wieprzowina – odpowiedziała, wchodząc w głąb kuchni.

– Dzisiaj jakieś święto czy co?. Przeważnie jakaś zielenina czy odrobina kurczaka, a dzisiaj takie rarytasy?. – oparł się o okno Kratos.

– Przecież wiesz, że nie jesteśmy bogaci i trzeba oszczędzać. A dziś przychodzi mój brat... – jego niedawny entuzjazm zgasł jak świeczka na wietrze. Odburknął:

– A to o niego chodzi... – Sara do niego podeszła i ujęła swoimi dłońmi jego twarz, spojrzała głęboko w jego zielone oczy i z czułością odpowiedziała:

– Mój ty złośniku, mamy ogromne szczęście, że tym razem rzuciło nas tak blisko siebie i równie wielka radość wypełnia moje serce, że po tak długim czekaniu w poprzednim życiu mogę znów cię ujrzeć i znów możemy cieszyć się wspólnym życiem. Cieszmy się chwilą, a nie w sercu trzymajmy nienawiść. Moglibyście się w końcu pogodzić. Przeżyliście tyle żyć, a nadal tkwicie w sporze, choć nie powiem, już zabić się nie chcecie.

– Przecież to jego wina, że tak się to wszystko potoczyło..... – odtrącił lekko jej ręce i obrócił się plecami do okna. Dziewczyna niezrażona tym objęła go znów, tym razem przytulając się do niego. I kontynuowała:

– Moglibyśmy się sprzeczać, kogo to tak naprawdę wina... Nie kłócę się, że ta cała wędrówka to nie jego sprawka, lecz spójrz ponad swoim horyzontem. Gdybyśmy wszyscy trzej byli inni, to by wszystko było inaczej. W przeszłości mnie powinno mniej zależeć na błyskotkach i nie powinnam tak igrać z Kefarem (Dorianem), a ty powinieneś traktować go jak prawdziwego przyjaciela, a nie osobę, która istnieje tylko wtedy, gdy jest ci potrzebna. On powinien być bardziej komunikatywny i nie dać się przepełnić nienawiści. Możemy tak gdybać i zatracić się w przeszłości albo zaakceptować, że stało się i przyszłość przed nami... Wyciągnijmy cenne lekcje z tego, co było, nie pogrążając tego, co będzie... No uśmiechnij się, nie musisz zaraz go kochać, chociaż toleruj go na tyle, by nie zabić go wzrokiem. Zrób to, chociaż dla mnie... Dobrze?

– Nie potrafię być taki uparty, jak ty prosisz – Kratos rozchmurzył się, głaskając ręce ukochanej.

– I to jest właśnie mój mężczyzna... – ucałowała go w zarośnięty policzek i wróciła do kuchni. Kratos odwrócił się i nie mógł oderwać oczu od urody Sary, rzucił cicho:

– I to niby my rządzimy.... A wystarczy, słodkie proszę od pięknego dziewczęcia i tracimy głowę... Niby słaba płeć, a są bardziej niebezpieczne od miecza.... – z kuchni dało się usłyszeć głos:

– Słyszałam to. Ja ci dam słaba, a to ty odpadłeś pierwszy dzisiejszej nocy. Umyj ręce, bo zaraz będziemy jeść.

– Kurczę, Bóg chyba przesadził przy tworzeniu kobiet... – mruczał pod nosem Kratos, podszedł do metalowej misy i zaczął myć ręce, z tyłu usłyszał, że ktoś idzie, a po chwili:

– Szwagier ty się myjesz?. Gdzie to zapisać? – przed drzwiami stał Dorian i z uśmiechem, który doprowadzał Kratosa do białej gorączki wpatrywał się w niego. Dorian, a dawniej Kefar, był dawnym przyjacielem tej dwójki. Jednak zadźgał ich opętanym sztyletem, a później to samo zrobił sobie, skazując całą trójkę na wędrówkę, póki ich duszę w pełni się nie uzdrowią. Na początku ich spotkania kończyły się śmiercią albo wszystkich, albo któregoś z nich. Dzęki temu, że Dorian spotkał Lea, swoją prawdziwość miłość i zmienił swój odbiór w stosunku do Sary i Kratosa, z wrogiego na neutralny. W teraźniejszym życiu jest bratem dziewczyny oraz księdzem. Dlaczego został kapłanem? Otóż przyrzekł sobie, że póki nie znajdzie się u boku Lea, póty nie zbliży się do żadnej kobiety. A najlepszym sposobem na to było zostać duchownym.

Obaj weszli do środka, Dorian przywitał się z Sarą i usiadł do stołu. Dołączył do niego Kratos, a Sara postawiła pachnące mięso przed nimi i również usiadła. Zaczęli jeść, a duchowny zaczął rozmowę:

– Słyszeliście o sytuacji na Bałkanach?

– Serbowie próbują wyrwać się z rąk Austro-Węgrów. – cicho bez emocji odpowiedział Kratos.

– Do moich uszu doszła interesująca informacja. Otóż nienawidzą oni tak bardzo tego Imperium, że planują zamach na jakiegoś wyższego urzędnika czy szlachcica.

– Jeśli to, co mówisz, może okazać się prawdą, czekają nas ciężkie czasy.. Patrząc, kto za kim jest i jakie mają interesy. Rozważając czysto teoretycznie, powiedzmy, że się im udaję, ginie ich cel.. Austriacy zażądają możliwości prowadzenia własnego śledztwa na terenie Serbi i pewnie narzucą jakieś warunki w ramach zadośćuczynienia, oni się nie godzą, wybucha wojna, która niczym kostki domina pociąga ze sobą coraz to nowe państwa.. Europa staje się polem walki, a w prawie każdym kraju ogłaszają mobilizację.. Niezbyt dobra sytuacja dla mnie. Jesteś tego w pełni pewny?

– Jestem tak pewny, jak tego, że cię teraz widzę.

– A słyszeliście, że do Sarajewa ma przyjechać arcyksiążę Habsburg? – wtrąciła Sara.

– Zaraz, zaraz, chcesz mi powiedzieć, że mimo zgrzytów i niepokojów w tym rejonie, on tak sobie przyjeżdża w spokoju, bez żadnych obaw? – Kratos się zdziwił.

– A coś ty myślał?. My mali plebejusze, nie pojmiemy, co siedzi w głowie tak wysoko urodzonej osobie... – wszyscy roześmiali się, nawet Kratos, nie mógł się powstrzymać. Po paru minutach ożywionej rozmowy skończyli jeść, Dorian poszedł do swojej plebani, gdzie jako młodszy ksiądz miał swój pokój, a Sara zaczęła sprzątać po posiłku.. Kratos usiadł na ławce przed domem i zaczął nabijać fajkę, a po chwili ją ćmić. Popatrzył na piękny wiejski krajobraz, z uśmiechem myśląc, że mógłby tak żyć już zawsze.. Jak szybko miała znów skończyć się ta sielanka, mieli się niebawem przekonać. Czas strachu i wielkiego stresu o siebie nawzajem nadchodził...

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania