Wegetariańska miłość

Adrian naprawdę nie wiedział, dlaczego został kelnerem. To był jeden z gorszych pomysłów, na jakie wpadł w swoim życiu, ale cóż było robić, trzeba przecież w jakiś sposób zarabiać na życie. Teraz uwijał się w tej restauracji, brał napiwki i uśmiechał się jak jakiś kretyn. Jeszcze godzinka, obsłuży parę klientów i końcu będzie mógł iść do domu.

- Dzień Dobry Państwu, czy mogę już przyjmować zamówienie?

Łysy facet w towarzyskie na oko dziesięcioletniej dziewczynki uśmiechnął się szeroko na widok kelnera i zaczął składać zamówienie.

- Słyszałem, że jest u was pyszna czernina, z chęcią bym ją zjadł tak jak i moja córeczka.

Cholerne wampiry, zachciało im się zupy z krwi kaczki.

- Tak oczywiście, czy może chcą Państwo coś jeszcze?

Klient uśmiechnął się ponownie.

- Poproszę jeszcze lekko wysmażony befsztyk z ziemniaczkami wraz z piwem dla mnie oraz dla córki schab duszony z ryżem i colą.

Pieprzeni mięsożercy, łysy będzie jadł kawałek krowy, z której sączy się krew, a jego córeczka zeżre biedną świnkę, które są ponoć bardziej inteligentne niż psy.

- Tak oczywiście, czy może życzą sobie Państwo coś jeszcze ?

- Nie dziękujemy, to nam w zupełności wystarczy.

Adrian odszedł od stolika i podszedł do kolejnego, by przyjąć zamówienie. Tak jak obliczył w swojej głowie, dzisiaj jego pracodawca przyczynił się do zabicia 20 kur, dwóch kaczek, indyka, świnki i krowy. Z tego 1/3 nie zostanie przez klientów dojedzona. Czy bycie wegetarianinem i praca jako kelner jest w ogóle możliwa ? Niestety odpowiedź jest oczywista, jak się nie ma kasy i nie ma innej pracy, to jest to możliwe. Fakt czasami napluł do jedzenia, ozdobił je kozami z nosa, ale to przecież było raczej jego złośliwość, niż faktyczna walka. Nigdy nie zdecydował się na uświadomienie innym, okrutnego losu zwierząt, które tak jak ludzie czułą, czasami nawet płaczą. Cieszyło go, iż część ludzi nie chce już jeść koniny. Zawsze to jeden z gatunków, który przestanie ginąć w głupi i brutalny sposób. Na szczęście jego praca dobiegła końca, więc będzie mógł spokojnie udać się do domu. Jego rozmyślenie przerwał zniecierpliwiony głos dziewczyny.

- Halo tu ziemia, słyszy mnie Pan!

Adrian spojrzał na dziewczynę i mimowolnie się uśmiechnął. Było w niej coś delikatnego i coś cholernie kobiecego. Przed nim siedział jakby anioł w ciele pięknej dziewczyny o blond włosach i pięknych niebieskich oczach.

- Tak, oczywiście, czy mogę już przyjąć zamówienie ? – jego głos lekko zadrżał.

- Poproszę kuskus i wodę niegazowaną.

Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, a on niemal dostał skrzydeł. Ona tak jak i on była wegetarianką. I to jaką! Te oczy, te piękne falujące błąd włosy, te okrąglutkie piersi, których kształt podkreślała czarna bluzka dziewczyny. A głos jej był niczym śpiew skowronka. Adrian przyjął zamówienie i zaniósł je do kuchni, która z realizacją zamówień uwinęła się w 15 minut. Czerninę oraz pozostałe zamówione dania zaniósł do stolika numer 4. Kuskus wraz z wodą podał wegetariance. Do tej pory nigdy nie spotkał się z czymś tak dla niego obcym, jak nieśmiałość. Był przyzwyczajony, iż wystarczyło jedno jego słowo, a dziewczyna była jego. Jego koledzy nieraz się z niego śmiali, iż on jest stały, tylko dziewczyny się zmieniały. Dzisiaj dowiedział się, czym jest nieśmiałość i nie było to fajne uczucie. Jego wnętrze było przepełnione emocjami, których nie mógł opanować. Przy tej dziewczynie czerwienił się jak uczniak, a jego głos drżał. Nieraz śmiał się z innych, gdy mówili mu o takich właśnie problemach. On zawsze twierdził, iż jak laska się podoba, to trzeba ją wyrywać. Jego przemyślenia przerwał stanowczy głos Pana ze stolika numer 4.

- Czy mógłbym prosić o rachunek?

- Ależ oczywiście, już podaję. Czy smakowało Państwu?

Adrian zbierał pozostawione naczynia, patrząc z niesmakiem, jak większa część świnki została zabita tylko po to, by wyrzucić ją do śmieci.

- Czernina była wyśmienita. Już dla niej samej warto było tutaj przyjść. Jednak stek, jaki dostałem był zbyt mocno wypieczony a tym samym zbyt suchy, nie czuć było tej jakże miłej dla podniebienia surowości mięsa. Schab jak Pan widzi, musiał być tragiczny, gdyż większa część nie została zjedzona przez moją córkę. Ogólnie jednak nie było tak źle.

- Serdecznie dziękuję za Pana opinię, oczywiście przekażę ją naszemu kucharzowi.

No tak, następnym razem trzeba tego faceta zaprowadzić na pastwisko, gdzie wybierze sobie krowę i będzie mógł ją sobie zjeść, taką świeżutką. Adrian odszedł od stolika, by na kasie fiskalnej wydrukować paragon. Włożył go do skórzanej książeczki, do której zwyczajowo był także dodawany kupon z 10% zniżką. Przy okazji wydrukował też paragon dla wegetarianki. Podszedł z powrotem do stolika numer cztery, wręczył rachunek i grzecznie pożegnał się z Państwem. Następnie wziął kilka głębokich oddechów i na drżących nogach podszedł do dziewczyny.

- Czy może życzy sobie Pani coś jeszcze?

Dziewczyna ponownie spojrzała na Adriana i uśmiechnęła się tak jakoś figlarnie.

- Nie..., poproszę rachunek.

- A czy mogę od siebie dodać jeden mały gratis? – Adrian nabrał odwagi i postanowił mimo drżącego głosu i ogólnej niemocy, poderwać tę jakże piękną dziewczynę.

- A cóż to jest za gratis? – dziewczyna się zaśmiała.

- Oferuję Pani moje towarzystwo na najbliższą godzinkę wraz ze wspaniałymi lodami, jakie są w sąsiedztwie tej restauracji.

Na twarz dziewczyny spłynęła czerwień. Podobał się jej ten kelner, nawet cholernie. Te jego oczy, które z jednej strony jakby ją całą pochłaniały, z drugiej zaś wyczuwała w nich delikatność. Tylko czy to wypada, być poderwana przez kelnera?

- Na godzinkę, to się i zgodzę. Aśka jestem. – zanim przemyślała sprawę, odpowiedź sama wypłynęła z jej ust.

- Adrian, nawet nie wiesz, jak się cieszę.

Szybko przyjął zapłatę za posiłek, odniósł należność do kasy, rozliczył się i już go nie było. Szedł wraz z dziewczyną, która mimowolnie chwyciła go za rękę. Poczuł jak przez jego ciało, przepływa prąd, a on cały drżał. Nie była to już jednak nieśmiałość, ale pożądanie.

- Jesteś wegetarianką ?

- Tak, już parę lat. Wiesz, ile człowiek w ciągu swojego życia zjada zwierząt?

- 11 krów, 27 świń, 30 owiec, 80 indyków, 2400 kurczaków. – Adrian znał te dane, które były szokujące.

- A my, ludzie wyrzucamy 1/3 jedzenia. Czyli ot tak sobie, dla sportu, w ciągu naszego życia, zabijemy, by wyrzucić na śmietnik: 4 krowy, 9 świń, 10 owiec, 27 indyków i 800 kur. To jest okropne!

Adrian, jako iż też był wegetarianinem, zgadzał się w zupełności. To było coś strasznego. W końcu każdy z nas może zrezygnować z mięsa. A jeżeli już nie może, to chociaż mógłby go nie wyrzucać!

- Tak, my ludzie jesteśmy straszni. Też jestem wegetarianinem. Wiesz, jak się czuję, podając ludziom mięso, a oni go nie zjadają!

Aśka wiedziała, co czuł Adrian. Ona nie mogłaby tam pracować. I jeszcze ten zapach! Teraz jednak jej myśli krążyły wokół tego chłopaka. To napięcie, jakie z każdą sekundą w niej narastało, było nie do opanowania. Czuła jak drży całe jej ciało, jej piersi natomiast pęczniały, a sutki stawały coraz twardsze. Dlaczego go tak odbierała? Dlaczego nie mogła przestać myśleć o seksie? Puściła jego rękę, którą tak nieopatrznie chwyciła, gdy razem wychodzili z restauracji. Na niewiele się to zdało. Czuła jak trawi ją ogień pożądania. Jej dziurka była wilgotna i gotowa do przyjęcia gościa. Najchętniej zrobiłaby to w tej małej lodziarni, aby w końcu zeszło z niej to napięcie.

- Słuchaj, może przejdźmy się chwilę, odprowadzisz mnie do mieszkania.

Adrian wpatrywał się a Aśkę i pochłaniał ją wzrokiem. Te krągłości, których nie dało się ukryć pod bluzeczką, jakby ciut większe niż parę chwil temu. Jej piękne długie nogi, które mógł bez przeszkód podziwiać, gdyż miała na sobie naprawdę krótką spódniczkę. Czuł się trochę jak zwierzę. Najchętniej wziąłby ją tu, teraz, w tej małej lodziarni. Z tymi lodami to nie był raczej najlepszy pomysł, gdyż obserwując ją, jak liże loda, miał przed sobą zupełnie inny obraz. Jego członek, nie mieścił mu się w spodniach cały naprężony i oczekujący tylko jednego. On chciał już, teraz natychmiast, tutaj nie było na co czekać! Chciał się w niej natychmiast zatopić. Wstając od stolika, czuł się niezręcznie. Widać było w jego kroku, jak jego niemyśląca część ciała, chce się uwolnić ze spodni.

- Daleko mieszkasz? – nie wiedział, czy to jest jego pytanie, czy też jego członka, który oczekiwał tylko na jedno.

- W tym bloku.

Aśka nie mogła się powstrzymać i spojrzała na krocze Adriana. Widziała całkiem pokaźny wzgórek, który zrobił jego penis. Jej ręka niemal natychmiast ruszyła w kierunku spodni Adriana i tylko jej silna wola zatrzymała ten ruch. Chciała go tylko lekko pogłaskać przez spodnie, żeby go tylko poczuć. Wiedziała jednak, iż to raczej nie ostudziłoby jej zapędów, tylko dodatkowo wzmogło. Cieszyła się, iż mieszkała tak blisko. Wiedziała, iż nie może zaprosić go do siebie, gdyż to zdecydowanie było przedwczesne. Chciałaby go lepiej poznać, pójść z nim na randkę, do kina, teatru, czy też jakiejś restauracji. Wchodząc do bloku i czując przyspieszony oddech Adriana, chciała się z nim natychmiast pożegnać. Zamknęłaby się w swoim mieszkaniu, położyłaby się na łóżku i zaczęłaby pieścić swoje piersi, wyobrażając sobie, iż kocha się z Adrianem. Jej palce powędrowałyby do muszelki i zrobiłyby resztę. Musiała pozbyć się tego cholernego napięcia. Otworzyła drzwi swojego mieszkania i postanowiła pożegnać się z Adrianem.

- Wejdziesz na chwilkę? - Ona nie mogła tego powiedzieć. Miała się pożegnać!

Adrian przepuścił ją przed sobą i zamknął drzwi na klucz. Niemal usłyszał ze swojego krocza westchnienie ulgi: „w końcu sami”. Aśka stanęła zbyt blisko, czując, jak powoli zbliża swoje usta do jego ust. Równocześnie z pierwszym delikatnym pocałunkiem, poczuła jak jego dłonie, zdejmują jej stanik, ona zaś miała już swoją rękę na jego spodniach i delikatnie, jeszcze przez spodnie pieściła mu penisa. Druga ręka znalazła się już przy guziku, który jakby sam z siebie otworzył się, a spodnie zaczęły się zsuwać z jego ciała. Adrian zszokowany pieścił piersi swej ukochanej, jednocześnie ściągając jej bluzeczkę. Teraz lekko podgryzając piersi, zbliżał się do sutków, które zaczął leciutko lizać, następnie zaś ssać. Czuł, jak jego dolna część ciała jest już wolna od wszelkich ograniczeń, a ręka Aśki rytmicznie go masuje. Chwycił jej rękę i odciągnął od swojego nicponia. Nie chciał, by już teraz wystrzelił. Drugą ręką ściągnął jej majteczki, pozostawiając jednak spódniczkę. Obrócił ją i od tyłu wbił się w jej dziureczkę. Aśka poczuła, jak penis wbija się w jej ciało i za każdym wsunięciem chciała mieć go coraz to głębiej i głębiej. Chciała go chwycić w środku, by go jak najlepiej poczuć. Zaczęła tracić poczucie czasu. Czując, jak Adrian wyciągnął z niej penisa, parsknęła ze złości. Jak on śmiał to skończyć! On jednak jak gdyby nigdy nic położył się na łóżku i czekał na nią. Siedząc na nim, nawet nie wiedziała, jak się tam znalazła. Kropelki potu skapywały na jego ciało, a on wciąż w niej był. Tylko że teraz ona dyktowała warunki. Czuła jakby go ujeżdżała, czuła jak traci kontakt z rzeczywistością, a jej ciało jest rozbudzone do granic możliwości. Jej ruchy były coraz gwałtowniejsze a jęki, jakie wydawała, roznosiły się po całym bloku. Straciła kontakt z rzeczywistością i zatapiała się coraz to głębiej w rozkoszy, jakie dawało jej ciało. Nagle wszystko zwolniło, jej ciało wyginało się w ekstazie, a ona sama została jakby z niego wypchnięta. Z jednej strony odczuwała ogrom rozkoszy, jakiej doznawała, z drugiej zaś stała jakby z boku i obserwowała w zwolnionym tempie te cudowne zjawisko. Obserwowała siebie i była zachwycona tą niecodzienną sytuacją. Jej ciało poruszało się miarowo, jej pełne piersi raz po raz były atakowane przez Adriana. Była zwierzęciem, które oszalało z pożądania i ze wszech miar próbowało zaspokoić swoje żądze. Adrian sapał z rozkoszy. Nie był teraz sobą, gwałtowność seksu zaskoczyła go. Napięcie jednak wciąż rosło i rosło, jakby nie miało go nigdy opuścić. Na przemian ssał jej piersi, lizał je lub też dotykał rękami. Ona zaś nie przestawała i wbijała się w niego coraz to bardziej gwałtownie. Tego i on już nie mógł wytrzymać, jego penis zaczął wypluwać z siebie nasienie, a on sam krzyczał z rozkoszy. Jego ciałem wstrząsnął ostatni dreszcz i opadł zmęczony. Również i Aśka dostała to, czego pragnęło jej ciało. Nagle ponownie znalazła się w swoim ciele, wszystko gwałtownie przyśpieszyło, a każde dotknięcie powodowało u niej ekstazę. Orgazm, jaki przeżyła, był nie do opisania. Teraz leżała na Adrianie i nie wiedziała, co właściwie się stało. Po raz pierwszy w życiu straciła nad sobą panowanie. A teraz leżała obok tak naprawdę zupełnie nieznanego chłopaka. Również i on rozglądał się zdezorientowany. Czy tak wygląda miłość wegetarian?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Pan Hyde 22.02.2017
    Ach, tak to jest z tymi wegetarianami! No, no. :)))

    nie wiedział, dlaczego zostałem kelnerem (został?)
    tĘ dziewczynę i trochę powtórzeń
  • Józef Kemilk 22.02.2017
    Dzięki.
  • upadła autorka 25.02.2017
    Całkiem dobrze napisany tekst:)
  • Józef Kemilk 26.02.2017
    Dzięki serdeczne:)
  • athame 11.03.2017
    Odpowiedziałem pod twoim wpisem. To rumuński. Napisałem nie rozumiem. możesz wyjaśnić. Dziekuję.:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania