Wehikuł wspomnień
Czasem lubię wyjść w nocy na miasto, bo…
Kiedy wszystkie światła wkoło gasną
Jesteś mego horyzontu jedyną gwiazdą
Wsłuchuję się w tę zaklętą ciszę
Wyłączam zmysły, poematów zbiór myślami Ci napiszę
I tak idę, próbując znaleźć nadludzką siłę
Nadziei iskrę ostatkiem sił i tak w sobie zatliłem
Wspomnienia wracają wehikułem czasu natchnione
Rozdzierając moje ego zbyt długo tłumione
Nadzieje tak długo kłamstwami karmione
Aurą obłudy Twoje życie przesiąknięte
A z biegiem czasu moje skrzydła wolności coraz szerzej rozpięte
I tak, przemierzając miasta ulic labirynt
Próbowałem zgłębić Twego serca najmroczniejsze rewiry
Zyskałem dużo, lecz straciłem aż nadto
Zrozumiałem, ile do szczęścia naprawdę mi brakło
Szkoda, że spadające gwiazdy zdobią niebo tak rzadko
Życie mym Panem i srogim uczuć treserem
Jam jedynie spokoju duszy niewybrednym koneserem
I tak pogardy piec żeliwny wybudowałem w samotności
By obrócić w proch wszystko, coś zapisała w kościach fałszywej miłości.
Komentarze (11)
Całość jednak (oczywiście jedynie dla mnie) zanadto nadbudowane.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania