Poprzednie częściWeneckie Lustro na Biegunie cz. 1

Weneckie Lustro na Bieczunie cz. II

PRZEBUDZENIE

Pierwszy dzień miesiąca, pierwszy dzień roku, pierwszy dzień nowego życia.

 

Zapytam jeszcze raz:

Wierzysz może w to, że dla każdego z nas jest stworzony drugi człowiek? Wiesz... Tak jak te połówki jabłka...

Ja w to nigdy nie wierzyłam. Miłość była dla mnie tak odległa, że nawet przez myśl mi nie przeszła wizja białej sukni, czy nawet wieczorów przy zachodzie słońca. Aż poznałam Dawida. Na Noc Sylwestrową nie mieliśmy planów, mieliśmy być w tej chwili po prostu razem i gdzieś wspólnie podziwiać fajerwerki. Nie oczekiwałam niczego więcej, to było wszystko co na tamten moment pragnęłam, żeby być przy nim i z nim. Jechaliśmy na rynek zakupić fajerwerki, było chwilę po 18. Opowiadałam o tym, że bardzo bym chciała nauczyć się jeździć na koniu. Wyobrażałam to sobie jak przy porannym słońcu, wśród wiejskich pól przymierzam piaszczystą drogą. I nagle świat zwolnił. Myśli zaczęły być intensywne, jak nigdy dotąd. Widziałam I czułam wszystko wyraźniej. Widziałam niebezpiecznie szybko i blisko zbliżające się światła auta. Czułam strach i jednocześnie błogość. Gdzieś z tylu głowy pojawiały się myśli, że to moje ostatnie chwile na tym świecie. Spojrzałam na Dawida i widziałam przerażenie w jego oczach. Chciałam mu powiedzieć, że bardzo go kocham i ze wszystko będzie dobrze, ale wszystko działo się tak szybko. Przez moment poczułam ból, później już nic nie czułam, nie czułam nic fizycznie i nie czułam nic psychicznie. Nic nie widziałam, w moim kierunku z pomocą przyszła poduszka powietrzna. Nagle cisza - totalna cisza... Czy to już? Mogę niby ruszyć noga, ręka, głowa, ale kto wie czy po śmierci nie mamy takiego wrażenia? "Nic Co nie jest? Marysia spójrz na mnie! Kochanie proszę". Wysiadłam z auta, zaczęłam biec chodnikiem, uciekać od tego co się stało, płakałam- darłam się wniebogłosy. Dlaczego?! Co ja takiego zrobiłam? Czy nie może być po prostu normalnie? Kurwa, gdybym zdechła w tym aucie miałabym już święty spokój. Wtedy poczułam dotyk Dawida. Automatycznie żałowałam wcześniej wypowiedzianych słów. Przypomniałam sobie, że teraz już będzie dobrze. Że mam dla kogo żyć. Przytuliłam się i usłyszałem sygnały karetki i policji. Ratownik zadał kilka pytań, zaprosił do karetki i wylądowałam w szpitalu. Po dwóch godzinach oczekiwania okazało się, że muszę tam zostać. Jutro czeka mnie zabieg. Poduszka wyłamała mi wskazującego palca prawej ręki. Dawidowi nic się nie stało, ale fajerwerki oglądaliśmy ze szpitalnego okna.

Siedziałam na białym szpitalnym materacu, patrząc prosto w oczy, wtedy też po raz pierwszy powiedziałam mu, że jestem sierota, że to co Dzisiaj przeżyliśmy już się wydarzyło, z tym, że moi rodzice nie mieli tyle szczęścia. Pamiętam jego łzy w oczach i słowa "teraz już wszystko będzie dobrze, cieszcie się, że jesteś ze mną szczera". W szpitalu spędziłam trzy dni.

Dawid nie zostawiał mnie ani na chwilę. Był przy mnie, pilnował by nie brakowało mi jedzenia i świeżych soków. Dawno nie czułam się tak dobrze, nie czułam się tak ważna.

Po wyjściu ze szpitala poznałam jego mamę - przedszkolankę z powołania. Bardzo chciałam, żeby mnie polubiła, marzyłam o tym abym miała z nią dobry kontakt. Po kilku dniach udało się, chodziłam nawet pomagać jej przy zajęciach w przedszkolu. Poznałam też wtedy dobrego znajomego Dawida - Marcina.

//Marcin//

Tak, chodzi o mnie. Pamiętam, że jak ją poznałem, automatycznie wzbudziła we mnie ogromną sympatię, już pieszego dnia poszliśmy wspólnie w trójkę do kina. Była bardzo otwartą osobą i bez krępacji opowiadała o swojej przeszłości. Strasznie było mi jej żal i za wszelką cenę chciałem jej pomóc, cieszyłem się, że poznała Dawida, wiedziałem, że to dobry człowiek i jej nie skrzywdzi. Gdzieś zaczęliśmy w trójkę spędzać co raz więcej czasu, wspólne wypady do kina, na piwko czy posiedzenia na ławce w parku. Fajnie jest patrzeć jak ktoś się kocha i tak bardzo wspiera. Dawida znałem już dłuższy czas, ale nie od tej strony, nie od tej dobrej strony. Otworzył się, zaczął częściej uśmiechać i planować wspólną przyszłość z Marysią. Kibicowałem im i wspólnie szukaliśmy mieszkania na wynajem. Pewnego słonecznego dnia, gdy siedzieliśmy przed monitorem, na którym wyświetlały się oferty mieszkań Marysia wybuchła płaczem, zaczęła mówić - odejdź, przestań, nie chcę tego słyszeć.

Zignorowaliśmy to, lecz na drugi dzień nie mogliśmy o tym milczeć. Zaczęliśmy rozmawiać o tym co się wydarzyło. Okazało się, że to nie pierwszy raz, gdy Marysia wybuchała agresją i płaczem, za raz po tym, gdy była nadzwyczaj szczęśliwa. Kurczę, ale dziewczyna tyle przeszła, ma za sobą tyle złego, to normalne, że pomimo, iż teraz jest szczęśliwa to ma lepsze i gorsze chwile.

I tak nie jest tak źle, po przecież już się nie tnie - a blizny na rękach wyglądają na dosyć stare.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Canulas 14.03.2019
    Idę dalej. Wciąż zajmujące

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania