Wiadro
O samotności wrogu mój najgorszy
Ty co wzbudzasz we mnie lęk na samą o tobie myśl
Dręczysz mnie nieprzerwanie od lat i poprzestać nie zamierzasz
Tam gdzie dostrzegę przyjazną przystań wśród tych wód lęku
Tam ty się zjawiasz, gasisz latarnię która wytyczała mi tam drogę
Lęk przed tobą, twymi ciemnymi oślizgłymi mackami doprowadza mnie do szaleństwa
Miotam się raz w lewo, raz w prawo w szale jakby, nieskłonny do świadomego myślenia
Sam zaczynam wątpić, wątpić czy dopłynę do przystani ciepłej i serdecznej,
Gdzie odetchnę piersią pełną spokojny i wolny od wszechogarniającego mnie leku.
Jestem blisko lecz im bliżej dopływam tym więcej pojawia się wątpliwości,
Czyż nie jestem zepsuty? Czyż ktokolwiek przyjmie mnie jak zwykłego człowieka?
Czy może już wszystko stracone? Czy już nie ma dla mnie wśród ludzi miejsca?
Targany wątpliwościami nie dostrzegam dziury w kadłubie, nie dostrzegam iż powoli tonę
Spostrzegłszy wodę, lęk wlewający się do mej łodzi czarnymi cuchnącymi strumieniami,
Chwytam za wiadro, zaczyna się szaleńczy wyścig z czasem, zegar tyka tik tak, tik tak,
Port bezpieczny jawi się na horyzoncie, jest już tak blisko, wystarczy jeszcze trochę,
Jeszcze trochę popłynąć, zaczynam więc desperacko machać mym wiadrem ,
Próbując utrzymać mą łódź na powierzchni, za pomocą wiadra – mej jedynej nadziei.
Komentarze (1)
Ogólnie masz tendencję do powtórzeń. Troche zabarwione patosem, ale dostrzegam pomimo wszystko wartość Twojej pracy. Nie dam oceny, gdybym dał, naciagnalbym do 4, choć przez to o czym napisałem, troche do tej oceny brakuje. Zerknę tu za jakiś czas, może cos poprawisz, moze wtedy z czystym sumieniem dam ci piątkę.
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania