Widziałem kopalnię bieli
Widziałem kopalnię bieli.
Ciężkie maszyny wydzierały z ziemi białość,
ładowały i wywoziły daleko;
ich droga była naznaczona bielą.
Zaglądaliśmy w jasną głębię.
Słońce tylko ją podbielało,
aż trzeba było mrużyć oczy.
Znad drogi unosiły się białe chmury,
a na niebie białe wisiały obłoki.
Rozdrabniano tam biel,
by dostać się do jej wewnątrzbiałości.
Bo bieli nigdy dość -
tak wielu ściemnia,
a przyszłość rysują nam zawsze
w czarnych barwach.
[Refleksja na temat kopalni kredy w Mielniku]
Komentarze (18)
Nie wiem, dlaczego nie szukałeś metafor synonimicznych typu: kolor anioła, mleczność, śnieżność, itp. i czasami zastosowałeś.
Biel jest motywem przewodnim tego wiersza, ale trochę przesadziłeś.
Zdecydowanie wyciąłbym: z, ich, ją, tam, jej, nam, mam.
To bardzo zbliżyło by wiersz do współczesnej formy wyrazu z dopowiadaniem tych słów już przez czytelnika.
Bez łopatologii.
I nie bardzo rozumiem czasami duże litery, jak nie ma interpunkcji.
A piszę to wszystko, bo to dobry wiersz, tylko aż się prosi o nowoczesny tuning.
Celowość powtórzeń była dla mnie zrozumiała, a chodziło o to, czy nie przegiąłeś pały :)
Niektóre teksty sprzed miesięcy już przerabiałem, zmienił się wiersz "To" ale nadal nie jest to ostateczna wersja.
Najlepiej wykropkowanych :)))
Ciężkie maszyny wydzierały z ziemi
ładowały i wywoziły
ich droga była naznaczona jasnością
Zaglądaliśmy w głębię
słońce ją bieliło
aż trzeba było mrużyć oczy
Znad drogi unosiły się chmury
a na niebie wisiały obłoki
Rozdrabniano tam biel
by dostać się do jej wnętrza
Tego nigdy dość
tak wielu ściemnia
a przyszłość rysują nam zawsze
w czarnych barwach
Ja mniej więcej tak widzę Twój wiersz.
A z drugiej strony, mogłeś na przykład nawiązać do czerni tablicy i tym tropem stworzyć coś na niej w końcowym rozwiązaniu. Kreda służy do pisania i nie tylko. Dawniej wchodziła w skład farby do malowania ścian.
https://i.imgur.com/EktKyE3.jpg
Widziałem kopalnię bieli.
Ciężkie maszyny wydzierały z ziemi białość,
ładowały i wywoziły daleko;
ich droga była naznaczona bielą.
Zaglądaliśmy w jasną głębię.
a słońce tylko ją podbielało,
aż trzeba było mrużyć oczy.
Znad drogi białe się wznosiły chmury,
a na niebie białe wisiały obłoki.
Rozdrabniano tam biel,
by dostać się do jej wewnątrzbiałości
i rozwożono daleko.
Bo światu bieli nigdy dość.
Tak wielu ściemnia,
a przyszłość rysują nam zawsze
w czarnych barwach.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania