Poprzednie częściWiecznie Młodzi - Rozdział 1

Wiecznie Młodzi - Rozdział 2

O rozmowach Juana z jego rodzicami można powiedzieć najwyżej jedno: nie przebiegały dobrze.

Nie wiedzieć czemu, ale zawsze gdy albo chłopak, albo któryś z jego rodzicieli mieli do siebie sprawę, to nigdy nie wynikało z tego nic dobrego. Juan należał do tych osób, które w towarzystwie większości osób robią się potwornie niezręczne i wolą zostawić sprawę w połowie niż dociągnąć ją do końca, nawet jeżeli rozwiązanie jest proste. Tak było też w tym przypadku. Kolację Juan skończył jako pierwszy, prędko odłożył pałeczki i z nienaturalną chęcią zabrał się do zmywania naczyń. O stopień łatwiej było mu podejmować konwersację z rodzicami, jeśli w między czasie miał czymś zajęte ręce.

− Ja sobie pojadę gdzieś z chłopakami, dobra? – zagadnął, starając się zatuszować drżący głos. Miski na ryż obijały się o siebie w zlewie, gdy nastolatek pocierał je namydloną gąbką. Wstrzymał oddech, czekając na reakcję rodziców. Spodziewał się stanowczej odmowy ojca, ale spotkała go niespodzianka:

− Gdzie i z kim dokładnie? – odezwała się jego matka, a Juan już przez ton jej głosu widział, jaką miała w tej chwili minę. Usta zaciśnięte w niemalże niewidoczną kreskę, opustoszałe oczy.

− No… wiesz, mamo, z Xiangiem, Eijim i pozostałymi. Dobrze wiesz, że z innymi osobami w moim wieku raczej nie obcuję – odparł Juan, próbując brzmieć jak najbardziej na luzie. Matka zaczęła mówić do niego po mandaryńsku, toteż w tym języku kontynuował rozmowę, ale to go nieco zdziwiło, gdyż zazwyczaj dyskutowali po angielsku. Zazwyczaj, to jest, kiedy nie było w domu ojca. – Chcieliśmy sobie pojechać na wycieczkę. Cztery dni i pięć nocy, nie więcej.

− Gdzie by to dokładnie było?

− Niedaleko, tam gdzieś… Akita dokładniej.

W pomieszczeniu rozległ się dźwięk otwartej dłoni uderzającej o blat stołu. Juan skulił ramiona i przygryzł wargę tak mocno, że w ustach poczuł metaliczny posmak krwi. Mógł oczekiwać takiej reakcji, mógł skłamać i zaryzykować potem ochrzan stulecia, mógł…

− Mowy nie ma. Nie rozumiem, co ty sobie wyobrażasz, Juan, ale ja cię w życiu nie puszczę, żebyś bez żadnej opieki latał sam po Japonii w towarzystwie tych twoich kumpli! Jeszcze wam jakaś głupota przyjdzie do głowy i narobicie sobie kłopotów z prawem. Zapomnij, nigdzie nie jedziesz.

− Ale…!

− Juan, o ile mi wiadomo, osiemnaste urodziny masz za trzy tygodnie. Do tego czasu ja za ciebie decyduję – ja oraz twój szanowny ojciec. Do tego czasu masz nie pyskować i się słuchać, zrozumiano?

− Ale dlaczego w sumie? Te chłopaki to zupełnie rozsądni goście, my nie będziemy pić alkoholu ani nic… Mamo no! – Chłopak nie zamierzał odpuszczać, szczególnie teraz. Ostatnio jego rodzice zaczęli poważnie rozważać przeprowadzkę z powrotem do Szanghaju i tamtej chwili nastolatek chciał łapać każdy moment spędzony z przyjaciółmi. W Chinach i Stanach zawsze jakoś odstawał, dopiero w Japonii poznał szczęście posiadania kolegów. Na myśl, że może ich niedługo stracić… Czuł się rozrywany. Ta wycieczka była jedną z ostatnich szans na przeżycie czegoś niezapomnianego.

− A dlaczego uważasz, że ta wycieczka jest ci potrzebna? – zapytała matka, wystukując długimi paznokciami rytm na stole. Tymi słowami strzeliła syna w dziesiątkę. Juanowi natychmiast zaczął się plątać język, a ręce pocić. W głowie miał tysiąc argumentów, ale jakoś żaden mu nie przechodził przez gardło. Zamiast tego nastolatek impulsywnie zakręcił kran i odruchowo tupiąc skierował się do dzielonej ze starszym bratem sypialni.

− A zresztą rąbać – wymamrotał gniewnie, trzaskając za sobą drzwiami. Gdzieś podświadomie wiedział, że jego zachowanie przypomina rozwydrzone małe dziecko, ale w tym momencie nie mogło go to mniej obchodzić. Z impetem oderwał swój telefon od ładowarki i przejrzał powiadomienia. Czat grupowy na Linie już pękał w szwach – Xiang wysyłał jak leci głupie memy z Internetu, Eiji próbował wszystkich ogarnąć, Han i Hiromitsu prowadzili całkiem cywilizowaną rozmowę, Seo Joon tylko wyświetlał wszystkie wiadomości i sam siedział cicho, a Kento pisał od czasu do czasu przypadkowe fakty ze swojego życia. Czyli norma, ale dzisiaj wszystko kręciło się wokół jutrzejszej wycieczki. Juan poczuł nagle falę gniewu.

− Ja walę – przeklął, wybierając w kontaktach numer Seo Joona i przykładając słuchawkę do ucha. Czekając na sygnał, wdrapał się na górne piętro łóżka, na którego dole spał już jego starszy brat, Chen. Mebel był już stary i ledwo trzymał się w jednym kawałku, więc pod wpływem ciężaru chłopaka zatrząsnął się i głośno zatrzeszczał. Chen uderzył pięścią w ścianę obok.

− Przymknij się, Juan – mruknął, chowając twarz w poduszce.

− Sorki – wyszeptał młodszy i właśnie wtedy w słuchawce rozległo się ciche: „I jak?”. Żadnego zwyczajowego „halo?”, tylko od razu do rzeczy, krótko i na temat, jak zawsze z Seo Joonem.

− Jak? Tak, jak zwykle, czyli dupa wołowa – fuknął, opadając ciężko na plecy. Potarł kark i westchnął z irytacją, czekając na jakąś odpowiedź ze strony kolegi.

− Eiji wyprowadzi tego rzęcha zwanego przyczepą około piątej i będzie nas po kolei zgarniał. Znając naszą bandę i zdolności organizacyjne kierowcy, na to zejdzie nam się godzina, czyli moglibyśmy cię zakosić około szóstej, pasuje?

− Ale przez drzwi nie wyjdę, starzy by mi łeb urwali.

− Wcześniej byłeś święcie przekonany, że wyjdziesz przez okno, co się stało z tą ambicją?

Juan zerknął na jedyne okno w pomieszczeniu, niemyte od miesięcy. Było dosyć duże i gdyby otworzyć je na oścież, zdołałby bez trudu przedostać się na zewnątrz. Na szczęście mieszkanie państwa Hua znajdowało się na pierwszym piętrze i z okna do gruntu była do pokonania jedynie niewielka droga.

− A nic – odparł z uśmiechem chłopak, przeczesując włosy. – Widzimy się jutro rano, Seo!

Nastolatek rozłączył się i zeskoczył z łóżka, napalony do pakowania niezbędnych rzeczy na wyjazd. Ściągnął z półki starą torbę ze wzorem Star Wars i przez chwilę oglądał ją bacznie, zastanawiając się, czy oby nie jest zbyt dziecinna, jednak zaraz potem zbył te myśli. Przecież w gronie jego kolegów nikt się nie nabija z takich rzeczy! Najwyżej Xiang przezwie go Księżniczką Leią i zrobi mu w nocy koczki po obu stronach głowy, ale to da się przeboleć. Juan pospiesznie wrzucił do torby przypadkowe ubrania, tak, żeby na oko starczyło ich na kilka dni, bieliznę – jak zabraknie, to pożyczy – pastę, szczoteczkę do zębów i… no właśnie, wstępna umowa była taka, że każdy chłopak przynosi jakiekolwiek pieniądze ma, żeby jakoś udało się sklecić skromny budżet na przeżycie czterech dni. Juan zajrzał do swojego słoika z pieniędzmi, w nadziei, że jego skromne kieszonkowe w magiczny sposób się pomnożyło, jednak niestety, chłopak znalazł jedynie trzysta jenów* w drobniakach leżących smętnie na dnie słoja. Wzdychając, schował monety do zapinanej kieszonki w torbie i rozejrzał się po pomieszczeniu, zastanawiając się, co by tu jeszcze mogło się przydać. Wtedy kątem oka zauważył skarbonkę Chena, która zawsze była ciężka. Juan postanowił nieśmiało spytać brata o pożyczkę, ale został uprzedzony:

− Juan, ogarniasz, jak ktoś ci mówi, żebyś się zamknął? – burknął zaspanym głosem Chen, leniwie unosząc jedną powiekę. Chłopak podskoczył z zaskoczenia. – Nie tłucz się i idź spać, bo mnie zaraz coś trafi.

− Sorry, sorry… Brachol, ile masz pieniędzy?

− Trzy tysiaki** ?

− Pożyczam i oddam wszystko z odsetkami, przysięgam.

Brat nastolatka już nie odpowiedział, tylko wykonał tajemniczy gest dłonią, który Juan zinterpretował jako pozwolenie. Przełożył swoje marne grosze do słoika z fortuną Chena i wepchnął go do torby, którą następnie ustawił pod oknem. Potem jak najciszej potrafił wślizgnął się na swoje piętro na łóżku i zdjął koszulkę. Przebrał jeansy na spodnie od piżamy i wsunął się pod kołdrę, przysięgając sobie, że tej nocy zaśnie jak najszybciej, byleby tylko nadeszło rano. Ledwo jednak zamknął powieki, ta obietnica poszła się kochać. Ekscytacja i walące bicie serca na pewno nie pomogą w zaśnięciu.

− Nie wiem czemu – zaczął Chen sennym bełkotem – ale mam wrażenie, że pakujesz się w największe bagno dotąd, braciszku.

− Weź nie pierdol – odparł szorstko Juan, jednak głupkowaty uśmiech nie schodził mu z twarzy. – Ja wyjeżdżam w podróż swojego życia.

 

* - około 11 złotych

** - około 115 złotych

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • KarolaKorman 30.06.2016
    ,,namydloną gąbką'' - nie spotkałam się nigdy z mydłem do mycia naczyń, może jest coś takiego, ale myślę, że gąbką z płynem brzmiałoby lepiej albo zapienioną gąbką
    Świetną scenkę namalowałaś. Wiarygodną z naturalnymi dialogami. Ciekawa jestem, co takiego się wydarzy dalej, 5 :)
  • Majeczuunia 30.06.2016
    Dziękuję Karola za wytknięcie niedociągnięcia, już je poprawiam :)
    + za miłe słowa, już gotowa motywacja :D
  • NataliaO 30.06.2016
    Miło, że jak się czyta Ciebie to płynie się przez historie. Ładne opisy i naturalne dialogi; 5:)
  • Majeczuunia 30.06.2016
    Bardzo dziękuję Ci za komplementy :**
  • Iskierka 30.06.2016
    "Juan należał do tych osób, które w towarzystwie większości osób"
    Jakoś tak nie podoba mi się to zdanie. Na razie nie mam żadnego pomysłu, żeby uniknąć powtórzenia, ale może Ty coś wymyślisz.

    Do czegoś jeszcze miałam się przyczepić i nie pamiętam. Popieram Karolę z tą gąbką... No nie pamiętam!

    Brakowało mi rozterek Juana. Wiem, był wściekły na matkę, ale... z tego co napisałaś, po po raz pierwszy pozwalał sobie na taką eskapadę, a on nawet się nie zaniepokoił. Jakaś wzmianka o tym, że się boi, napomknięcie o lęku, na przykład kiedy leżał już w łóżku. Chyba się czepiam :(

    Wciąga coraz bardziej. Podobają mi się bohaterowie. Takie słodkie dzieciaki.
  • Iskierka 30.06.2016
    Już wiem! Musiał być naprawdę wściekły, skoro poczuł smak krwi. :D Próbowałam i mi nie wychodzi, ale może dlatego, że nie jestem nawet zirytowana. :)
  • Majeczuunia 30.06.2016
    Iskierka Mi się kiedyś udało ale to potem tak bolą usta, że nie polecam XD
  • Majeczuunia 30.06.2016
    Po pierwsze: strasznie dziękuję za pokazanie mk fragmentów do poprawki, za to cię bardzo szanuję. Pomyślę nad tym, jak uniknąć tego powtórzenia + pewnie dodam coś o strachu.
    Nie przejmuj się czepianiem, bo ono tylko pomaga :D Miałam kiedyś taką czytelniczkę, co też właśnie tak się "czepiała" i bardzo tym pomagała w pisaniu. A właśnie... czy to przypadkiem nie jesteś ty? ;)
    niemniej dziękuję za śledzenie :*
  • Iskierka 01.07.2016
    Majeczuuniu, a jak się zowie owa czytelniczka? :D

    Chciałam użyć czasu przeszłego, ale jakoś tak nie brzmi.
  • Majeczuunia 01.07.2016
    Amy...?
  • Majeczuunia 30.06.2016
    zapraszamy po przerwie na reklamy Xad
  • Majeczuunia 30.06.2016
    * XD
  • Haruu 30.06.2016
    Ło, bogaci w xhui xddd
    Zostawiam pięć i nie daje długiego komentarza, bo jak przeczytałam gwiazdki to umarłam xD
  • Majeczuunia 30.06.2016
    cusz, to je japonia, tego nie ogarniesz XD
  • Haruu 30.06.2016
    Wim xD

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania