Poprzednie częściWiedźmin: Obława na Wilka cz.1

Wiedźmin: Obława na Wilka cz.3

Część3: Dziecko we mgle

 

Pomarańczowa kula słońca chowała się powoli za linią widnokręgu. Gacki rozochocone nadchodzącym zmrokiem zaczęły coraz liczniej pojawić się na niebie, przelatując niekiedy nad samymi głowami zgromadzonych na żalniku chłopów.

Wśród zebranych panowała cisza, nie licząc łkania bab i ciągania nosami najmłodszych, którzy nie do końca wiedzieli w czym rzecz. Ale jak wszyscy, to wszyscy.

Geralt stał na uboczu, w milczeniu obserwując pogrzeb. Nigdy nie lubił podobnych uroczystości, nachodziły go wówczas ponure myśli i nastrój, który potem długo nie chciały odejść. Poza tym nie znał Szyszka, nie dane im było zamienić nawet kilku słów. A mimo to przyszedł. Sołtys dał mu jasno do zrozumienia, że odmowa byłaby nietaktem. Geralt niewielką wagę przywiązywał do taktów i nietaktów, lecz i tak musiał porozmawiać z rządcą wsi, a ten z kolei prowadził cały obrządek.

– Bogowie wybawili cię od gniewu Wilka, uwolnili od strachu i cierpienia, tak więc racz teraz nas chronić z zaświatów – rzekł sołtys na zakończenie. – I niech ci ziemia lekką będzie.

Na dany przez staruszka znak, dwóch chłopów chwyciło za łopaty.

Geralt patrzył jak nieboszczyk znika pod warstwami piachu. Kto wie czy i jemu będzie dane kiedyś spocząć w ziemi? Skona może gdzieś na zakurzonym gościńcu, a jego ciało rozdziobią kruki? Albo padnie w jakiejś norze, rozszarpany przez kikimory czy trupojady, z daleka od Kaer Morhen, od świata, stając się jedynie wspomnieniem nielicznych. Ale może to i lepiej? W końcu i tak nikt nie chodziłby na jego grób, po co więc tyle zachodu? Tak było dla niego wygodniej. I dla świata.

Na kurchaniku spoczął bukiet polnych kwiatów, ułożonych przez kilkuletnią dziewuszkę. Dziecko patrzyło na mogiłę, zupełnie jakby rozumiało powagę chwili, aż wreszcie położyło drobną rączkę na jej powierzchni.

– Pa pa – powiedziało cichutko, po czym odwróciło się i odeszło wraz z matką.

Ludzie zbierali się powoli. Co bliżsi nieboszczyka, stali jeszcze z opuszczonymi głowami, żegnając krewnego w ciszy. Na całe szczęście sołtys również kierował się w stronę wioski i Geralt wreszcie mógł zamienić z nim kilka słów.

Zrównał się ze starcem, przez dłuższy moment zachowując taktownie milczenie.

– Widziałeś ile stało tam mogił? – spytał dziadyga nieoczekiwanie, nie patrząc na białowłosego.

– Szesnaście.

– Szesnaście – potwierdził, kręcąc głową. – Cmentarz, na którym pochowaliśmy Szyszko należy do ofiar Wilka. Gdy ktoś pomrze od choroby albo ze starości, grzebiem go na inszym żalniku.

– A przeklęci?

– Nie chowamy ich, są składani w ofierze, a resztki rzucamy psom. – Widząc minę wiedźmina popędził z wyjaśnieniami. – Tak karze Wilk, to nie nasza wola.

Starzec westchnął z ulgą, gdy wiedźmin odwrócił spojrzenie. Choć białowłosy pomagał wiosce, wciąż budził lęk.

– Do czego zmierzacie?

– Wilk zabił szesnaście osób. Z każdym rokiem jest coraz sroższy, jak tak dalej pójdzie...

– Wiem, starosto. Nie dojdzie do tego. Swoją drogą, mam do ciebie kilka pytań. - Na przyzwalające kiwnięcie, podjął: – Skąd wiecie, że niema dziewczyna widziała Wilka?

– Bo nam o tym powiedziała.

– Nie rozumiem – żachnął się. – Jak to niemowa wam "powiedziała"?

– Wtedy jeszcze nie była milczkiem – odparł starosta, przystając na chwilę, by zaczerpnąć oddechu. Miał już swoje lata i jego ciało źle znosiło wysiłek. – Przybiegła do wioski z tydzień temu i straszliwego rabanu narobiła, że bestie widziała, że jej Azorka rozdarła.

– Azorka?

– Pies, Azor go wołała. Ponoć z rana puścił się w stronę lasu i nie wracał do zmroku. A że od zawsze dobra z niej była dziewka, żałująca i lisa złapanego we wnyki, co jej wcześniej kury podduszał, poszła psa szukać. Ponoć nim do linii drzew doszła, zoczyła go, potwora znaczy. A dopiero co słonko zaszło, pojmujesz?

– Pojmuję. Opisała go?

– Tylko, że wyglądał niby przerośnięty basior, czarny, wielki. Na czterech łapach stał, ślepia miał błyszczące, a zębiska, o, zębiska to on miał takie...

– Do rzeczy. Poruszał się na czterech łapach? Nie na dwóch?

– A gdzie tam, Wilk nigdy na dwóch nie łaził, a co to, człek czy jak?

– Zostawmy to – zdecydował, pozostawiając własne zdanie dla siebie. – W jaki sposób dziewczyna straciła głos?

Stary opędził się od latającego mu nad uchem gza i spojrzał na Geralta mrużąc oczy i przesłaniając je ręką, bo słońce wznosiło się od strony wiedźmina.

– Po prawdzie, to nie wiem. Dziwna to sprawa była, bo następnego dnia Jerycha zastał ją rozpaloną niby garniec z kaszą, poty miała, ni wstać nie mogła, to pobiegł po Elenę. Orzekła, że to choroba niedobra a straszliwa i że zabrać ją musi do swojej chaty, co by mieć na nią baczenie przez dzionki całe i noce. No to ponieślim ją do chaty Eleny, bo Amelia sama ustać nie mogła i mdlała.

– Wyleczyła ją?

– Wyleczyła, a jakże, po kilku dniach o własnych siłach z chałupy wiedźmy wyszła, ale... Nawet słowa powiedzieć nie mogła. Elena kazała się cieszyć, że dziewka żyje, bo kostucha już jej po piętach deptała, a przecie głos jej do roboty niepotrzebny. Może to i lepiej, baby zawsze za wiele gadają. Gdyby tak zatkało resztę tych gęsi we wsi...

Geralt uśmiechnął się pod nosem, choć myśli miał chmurne. Nigdy nie słyszał o chorobie odbierającej głos, wątpił by takowa istniała, a intuicja podpowiadała mu, że bardziej prawdopodobne było rzucenie na chłopkę zaklęcia. Tylko po co? Co Elena mogłaby zyskać uciszając dziewczynę? Była jedną z nielicznych, która widziała Wilka... Czy to mogło mieć związek z jej nietypowym przypadkiem? Jeśli tak, dlaczego? Co łączyło ją z bestią? Nie chciał wysuwać pochopnych wniosków, lecz był to jak na razie jego jedyny trop. I zamierzał go zbadać.

Wszędy między opłotki, mijając żałobników rozchodzących się do domów. Nie widział Eleny na pogrzebie, musiała być więc u siebie. Nie miał jeszcze okazji odwiedzić czarownicy, wnętrze jej chaty oraz to co tam zastanie mogło mu sporo powiedzieć o samej kobiecie bądź dostarczyć dowodów. Element zaskoczenia działał na jego korzyść.

Wszedł bez pukania, otwierając drzwi na oścież. Gospodyni nie było w domu, jednak mimo to Geralt zachował czujność. Jeśli Elena faktycznie była czarownicą i to taką, która miała coś na sumieniu, mógł zastać niemiłą niespodziankę w postaci pułapki na intruzów i ciekawskich. Na całe szczęście po przekroczeniu progu nie stało się zupełnie nic.

Chata była nieduża, ale obficie zastawiona szafami, regałami, kuframi i półkami, które aż uginały się pod ciężarem rozmaitych bibelotów.

Wodził oczami po dziesiątkach zakurzonych ksiąg i manuskryptów, szkatułek, fiolek i buteleczek, pękach piór i dzbanuszkach. Wszędzie aż zielono było od dyndających z sufitu kęp suszonych ziół. Podszedł do przeciwległej części pomieszczenia, zaintrygowany papierzyskami piętrzącymi się na stole pokrytym plamami atramentu. Przejrzał kilka zapisków, lecz nie był w stanie ich odczytać – symbole pokrywające kartki nie należały do żadnego znanego mu języka. Czaszka stojąca na krańcu blatu szczerzyła się szyderczo.

Otworzył kufer stojący przy łożu, lecz jedyne co w nim znalazł były koce i fatałaszki. Następnie przeszukał dwie szafki, w których również nie natknął się na nic podejrzanego. Wreszcie stanął na przeciw dużej szafy i z lekkim wahaniem otworzył drzwiczki.

Zmarszczył brwi zaskoczony. Szafa była pusta, nie licząc słoika, w którym znajdował się szary proch. Czyżby popiół?

Zamknął mebel z ociąganiem, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu. Zatrzymał spojrzenie na dużym łożu. Po chwili wahania ukląkł, by zaglądać pod nie, lecz prócz tumanów kurzu nie znalazł nic.

Zrezygnowany wyszedł z chaty, kierując się z powrotem do wsi. Jeśli miał być ze sobą szczery, czuł rozczarowanie. Jak dotąd Elena była jego jedynym podejrzanym. Przeszukał jej dom i nie zdobył żadnego dowodu, nic co mogłoby rzucić na nią choćby ślad podejrzeń. Znów wrócił do punktu wyjścia.

Nim zdążył dotrzeć do serca osady i wznoszącego się tam ołtarza, zatrzymało go wołanie. Obejrzał się za siebie, przenosząc wzrok na chłopa idącego w jego kierunku z uniesioną dłonią w powitalnym geście.

– Wreszcie żem was znalazł, panie wiedźmin – zaczął, gdy tylko zrównał się z białowłosym.

– Słucham.

– Jestem Piłko i mam do was pytanie, mistrzu. Bom tak sobie myślał czy... – Nachylił się ku Geraltowi i szepnął: – Czy Wilk może być człowiekiem? Mieszkańcem wioski, dajmy na to?

Geralt zmarszczył brwi. Jak na razie odrzucił myśl, że potworem nękającym Raa był zwyczajny wilkołak. Miał do czynienia już z niejednym przedstawicielem tego gatunku i zbyt wiele dostrzegał różnic między nimi a Wilkiem. Cykliczność wiązała się z długim okresem głodu, do którego wilkołaki nie nawykły, stworzenie posługiwało się magią, bo potrafiło zsyłać sny. Nie wykluczone, że posiadało więcej ponadnaturalnych zdolności. Co więcej wilkołaki były zdeformowane, posiadały zarys ludzkiej sylwetki z wydłużonymi kończynami i poruszały się na dwóch łapach, tymczasem bestia z Raa opisywana była jako ogromnych rozmiarów wilk.

– Nie wykluczam takiej opcji – odparł po dłuższej chwili zastanowienia. Nawet jeśli nie było to prawdą, warto było wysłuchać wieśniaka. W końcu na nadmiar poszlak nie narzekał. – Masz kogoś konkretnego na myśli?

– Tak – rzekł chicho Piłko, rozglądając się, chcąc mieć pewność, że to, co właśnie powie, nie dotrze do wścibskich uszu. – Mój sąsiad, Bierut, to chuj jakich mało, panie wiedźmin.

Geralt pomasował skronie, mobilizując wszystkie siły do zachowania spokoju.

– Wybaczcie, ale nie zajmuję się sąsiedzkimi zwadami.

– Nie, mistrzu, to nie tak, wysłuchajcie mnie.

– Dobra, gadaj, ale treściwie.

Chłop pokiwał skwapliwie głową i oblizał spierzchnięte wargi.

– Na czym stanąłem?

– Na chuju, jeśli mnie pamięć nie zwodzi – sarknął białowłosy, krzyżując ręce na piersi. – No, słucham.

– Bierut od zawsze był kawał skurwysyna, ale kiedyś dało się wytrzymać. Rok temu jakoś, na tamtą wiosenkę, dym był bo Bierut nakrył swoją babę z Kojtkiem od rzeźników. Sprał go wtedy tak, że tamten ledwo się ruszał, baba też po gębie dostała i wszyscy myśleli, że na tym koniec. Ale nie, panie wiedźmin, bo nazajutrz znaleźli ją nieopodal wioski. Martwą, ma się rozumieć. Wina spadłaby pewnikiem na Bierutę, ale baba była rozerwana w pół, a temu zwykły człek by nie podołał. Potem Wilk przeklął jej kochanka i złożylim go w ofierze. Ależ miał wtedy uciechę, ależ śmiał się! Śmiał się a rechotał, no mówię. Ale nie długo, bo jakiś czas później córka jego, Anka, która po śmierci matki straszliwie się na ojca zawzięła po złości mu cięgiem robiła i wyszło potem, że trzem już dawała i za ładną chusteczkę albo kieckę rozłoży nogi choćby i capowi, kurewska krew.

– Zwięźlej proszę.

– Bierut zeźlił się okropnie i ją wypędził. Nie słyszelim o niej więcej, ale pewnikiem Wilk ją zeżarł.

Wilk nie pożera swych ofiar, morduje je i zostawia, przemknęło wiedźminowi przez myśl, ale nie komentował.

– Sądzicie więc, że to wasz sąsiad jest bestią?

– Nie inaczej – odrzekł Piłko, biorąc się pod boki. – Żyje jak odludek, chleje całemi dniami, ni me, ni be, tylko od czasu do czasu kurwą jaką rzuci albo inszą obelgą, i tyle.

– Gdzie go znajdę?

– A ło tam jego chałupa, miniecie ołtarz, przejdziecie między chatą sołtysa a tamtą co okiennice ma wapnem wysmarowane i traficie. Nie lza jej pomylić z żadną inną, taka zapadła, zaniedbana, od razu poznacie.

Geralt skinął głową i ruszył w kierunku wskazanym przez chłopa. Drażnił go fakt, że przez cały ten czas czuł się jak dziecko we mgle – biegał z jednego miejsca do drugiego, wciąż nie wiedząc z czym tak właściwie miał do czynienia. To był chyba pierwszy taki przypadek, zwykle po opisach świadków i wyglądzie ciał potrafił zidentyfikować przeciwnika, tym razem jednak miał dziwne wrażenie, że z istotą tą do czynienia mieć będzie po raz pierwszy. I wcale mu się to nie podobało.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (21)

  • Ozar 20.02.2018
    Ciesze się że piszesz dalej. Moja opinia jest pewnie dość nieobiektywna, bo Wiedźmin to bliskie mi klimaty, ale podoba mi się tak samo, jak poprzednie odcinki.
    Przy zdaniu "– Na czym stanąłem? – Na chuju, jeśli mnie pamięć nie zwodzi" - wręcz ryknąłem śmiechem i to nie raz. To pokazuje, że potrafisz pisać z humorem. Czekam z niecierpliwością na dalsze odcinki. Powiem szczerze. Twój Wiedźmin i Bracia Wilcy Nazaretha to teksty które najbardziej mi podchodzą na Opowi. Lubie także teksty Canulasa, ale czasami pisze zbyt trudno jak dla mnie. 5+
  • Ewoile 20.02.2018
    Nie no, jak już zaczęłam to dojdę do końca! Moim problemem jest to, że rzadko kiedy kończę jakiekolwiek rozdziałowe opowiadania, ale obiecałam sobie, że te doprowadzę do końca choćby nie wiem co. Druga sprawa, że nie będzie jakieś długie, do końca zostały jeszcze jakieś trzy, maks cztery części, najważniejsze jednak jest to, że mam już całość historii w głowie - wiem jakie wydarzenia muszę jeszcze zawrzeć, a także jak to wszystko się zakończy ^^ Haha, czekałam aż ktoś o tym fragmencie napomknie XD♥
    Dziękuję bardzo za ciepłe słowa, tym komentarzem poprawiłeś mi dzisiaj humor, naprawdę. Bardzo szanuję Nazaretha i bardzo lubię czytać jego utwory, dlatego też doceniam bardzo to wyróżnienie. Do tekstów Canulasa jeszcze nie dotarłam, ale skoro go nadmieniłeś, będzie trzeba to w przyszłości zmienić :)
    Jeszcze raz dziękuję, również za to, że pod każdą częścią mogę na Ciebie liczyć. Do przeczytania :)
  • Ozar 20.02.2018
    Ewoile Po pierwsze musisz pisać dalej, bo ja jestem upierdliwy i będę Cię nękał o cd. Używanie takich słów jak huj czasami razi w tekście, jednak w twoim przypadku wpasowuje się idealnie w tekst. Czekam na dalszy ciąg, ale nie spiesz się, bo jak sam wiem pisanie na siłę nie ma sensu.
  • Skryty 20.02.2018
    Świetnie oddajesz klimat! Pozdrawiam!
  • Ewoile 20.02.2018
    Dzięki za komplement i towarzystwo w tej podróży ;) Pozdrowionka!
  • Agnieszka Gu 20.02.2018
    Dobry wieczór,
    Zatem zaczynamy lekturę :)

    "Na kurchaniku spoczął bukiet polnych kwiatów, ułożonych przez kilkuletnią dziewuszkę."
    "Gdy ktoś pomrze od choroby albo ze starości, grzebiem go na inszym żalniku." - kurchanik, żalnik ... itp. - podoba mi się ta dbałość o detale :)

    "Gdyby tak zatkało resztę tych gęsi we wsi...
    Geralt uśmiechnął się pod nosem..." - ja też ;))

    "W szafa była pusta, nie licząc słoika, w którym znajdował się szary proch. " - W?

    "– Mój sąsiad, Bierut, to chuj jakich mało, panie wiedźmin." - tu już śmiałam się w głos ;))
    "Geralt pomasował skronie, mobilizując wszystkie siły do zachowania spokoju." - ;))))
    "– Na czym stanąłem?
    – Na chuju, jeśli mnie pamięć nie zwodzi " - a tym ostatecznie dowaliłaś do pieca :))) Ryczałam ze śmiechu :))

    Świetne połączenie komedii, sensacji, zagadki i horroru jednocześnie :)
    Sapkowski ma "mocne" dialogi. Według mnie jest w tym niedościgły. Ciekawiło mnie, jak Ty sobie z tym poradzisz. Wyszło bardzo dobrze.
    Ta część genialnie rozbudza ciekawość. Czekam na cd. Pozdrawiam :)
  • Ewoile 22.02.2018
    Przepraszam, że tak późno, ale ostatnio mam urwanie głowy.
    Haha, cieszę się bardzo, że udało mi się wywołać śmiech, taki był zamiar, a skoro wyszło - jestem w pełni usatysfakcjonowana ;)
    Sapkowski, jako dla osoby piszącej, jest dla mnie autorytetem. To na nim uczyłam się pisać, Wiedźmin był dla mnie wzorem, na którym wszystkiego się uczyłam, cieszę się więc, że w porównaniu do niego, nie wypadam tak źle ^^
    Aż nie mogę się doczekać, jak ocenisz następną część, bo po jej skończeniu byłam zadowolona jak nigdy, a do tego podekscytowana.
    Dziękuję za komentarz, opinię i pozdrawiam ciepluteńko :)
  • Canulas 21.02.2018
    Joł, miss Evoile

    Zapielim pasy z gałązek kosodrzewiny i jadymy w wilcze tango.

    "Wśród zebranych panowała cisza, nie licząc łkania bab i ciągania nosami najmłodszych, którzy nie do końca wiedzieli w czym rzecz. Ale jak wszyscy, to wszyscy." - ładne

    "Geralt stał na uboczu, w milczeniu obserwując pogrzeb. Nigdy nie lubił podobnych uroczystości, nachodziły go wówczas ponure myśli i nastrój, który potem długo nie mógł go opuścić." - masz 2x go - dałbym w drugim " nie chciały odejść.

    "to wie czy i jemu będzie dane kiedyś spocząć w ziemi? Skona może gdzieś na zakurzonym gościńcu, a jego ciało rozdziobią kruki? Albo padnie w jakiejś norze, rozszarpany przez kikimory czy trupojady, z daleka od Kaer Morhen, od świata, stając się jedynie wspomnieniem nielicznych. Ale może to i lepiej?" - o tym mówiłem, kiedy Cię chwaliłem na temat ukazywania czegoś z innych perspektyw niż tylko wzrok czy słuch. Tutaj, tym kawałkiem, budujesz z czytelnikiem więź, uczłowieczając bohatera. Wykorzystujesz obrządek do naświetlenia jego refleksji nad własną marnością ludzką. Pleciesz historię niespiesznie, ale tworzysz podwaliny pod klimat.
    Lubię. Szanuję. Kupuję.

    "Tak było dla niego wygodniej. I dla świata." - Mam tak, że uwielbiam krótkie zdania, jeśli są one dobiciem, "dowarstwieniem" zdania poprzedzającego. Te jest dopełniające poprzednie. Bomba.

    "– Pa pa – powiedziała cichutko, po czym odwróciła się i odeszła wraz z matką." - wiem, że to dziewczynka, ale skoro dalej piszesz: dziecko położyło, chyba lepiej by zabrzmiało: "pa, pa - powiedziało" - oceń.

    "Co bliżsi nieboszczyka, stali jeszcze z opuszczonymi głowami, żegnając się z krewnym w ciszy." - a gdyby ubić "się" sformułowaniem: "żegnając krewnego w ciszy?"

    Dobra, przypnij się do fotela, bo tera wjeżdża srogi komplementos. Uwaga: Cały tan kawałek pod spodem, to jest pierdolony, absolutny sztos. Na temat tego kawałka (pamiętaj, że jestem chory i nieleczony) mogę napisać osobny, długi komentarz. Lakoniczność, zdawkowość, informacyjność. Rozjebałaś system. Aż nie wiem, czy się tu rozpisywać nad szczegółowością fenomenu, bo impuls jest na tyle silny (w sensie, się mi podoba), że na pewno nadinterpretuję. Lubię taki zapis. Jest dla mnie uczciwy i wiarygodny. Nie wykorzystujesz tego kawałka, żeby się pochwalić stylem, tylko piszesz wiarygodnie.
    Starczy. idziem dalej.

    "– Widziałeś ile stało tam mogił? – spytał dziadyga nieoczekiwanie, nie patrząc na białowłosego.
    – Szesnaście.
    – Szesnaście – potwierdził, kręcąc głową. – Cmentarz, na którym pochowaliśmy Szyszko należy do ofiar Wilka. Gdy ktoś pomrze od choroby albo ze starości, grzebiem go na inszym żalniku.
    – A przeklęci?
    – Nie chowamy ich, są składani w ofierze, a resztki rzucamy psom. – Widząc minę wiedźmina popędził z wyjaśnieniami. – Tak karze Wilk, to nie nasza wola.
    Starzec westchnął z ulgą, gdy wiedźmin odwrócił spojrzenie. Choć białowłosy pomagał wiosce, wciąż budził lęk."

    Dalej masz 2x dość blisko siebie "Widząc" jako podialogówkę. Obadaj. W sumie, nie razi.

    "– Nie rozumiem – żachnął się. – Jak to niemowa wam "powiedziała"?" - kropki faktycznie na zewnątrz, ale czy znaki zapytania też?

    Znów o tych dialogach. Nie będę kopiował, bo bym musiał złapać za łeb pół tekstu. Piszesz je wykurwiście. WIedźmińska lakoniczność i zdawkowość jest widoczna i odczuwalna. Przemawia za tym twardość, konkretność.
    Starzec jest już zmęczony. To widać, czuć ze słów. Szanuje wiedźmina, rozmawia z nim jak z równym, ale się go nie lęka.Na bazie samych dialogów, widzę ich. Mogę ich zobaczyć. Ich oraz krajobraz.
    Jest git.
    Dialogi są dla mnie ważne. Kiedyś się do mnie przyturlasz, zobaczysz.

    "– A gdzie tam, Wilk nigdy na dwóch na łaził, a co to, człek czy jak?" -drugie "na" zamień na "nie"

    "– Zostawmy to. – zdecydował, pozostawiając własne zdanie dla siebie." - pierwsza kropka za łeb i do kubła.

    "– Po prawdzie to nie wiem. Dziwna to sprawa była," Jakby: – Po prawdzie, nie wiem. Dziwna to sprawa była, (?)

    "Elena kazała się cieszyć, że dziewka żyje, bo kostucha już jej po piętach deptała, a przecie głos jej do roboty nie potrzebny. - niepotrzebny

    "Geralt uśmiechnął się pod nosem, choć myśli miał chmurne." - sto tysięcy razy czytałem już o uśmiechu pod nosem. Klisza, ale tak mi się wytarła, że... (nie że źle. Ot refleksja taka)

    "Gospodyni nie było w domu, jednak mimo to Geralt zachował czujność. Jeśli Elena faktycznie była czarownicą" - Było, byłą, hmmm? - pomysły czy zostaje? Tyś tu Pani na włościach, ja ino licho szepczące ze ścian.

    Ładnie też opisujesz scenerię. Ja jestem w tym chujowy. Nie umiem opisywać wyliczanką. Idę opisem najczęściej przez pryzmat autorefleksyjny.

    "Otworzył kufer stojący przy łożu, lecz jedyne co w nim znalazł były koce i fatałaszki." - weź no mnie to rozjaśnij? CZekaj, zbliżenie zrobię. ( co w nim znalazł były koce i) {?}

    "W szafa była pusta, nie licząc słoika" - taaa, W szafa - no, na pewno ;)

    Retrospekcje, analizy myślowe wiedźmina po spotkaniu Piłki/Piłko (się odmienia) bardzo na tak.
    Generalnie taka refleksja, to... Nie kulejesz, waćpanno. Nie masz słabych stron. Chciałbym Cię tym drągiem sękatym po łbie pookładać, ale nie ma jak.

    " Tak – rzekł chicho Piłko, rozglądając się, chcąc mieć pewność, że to [,] co właśnie powie[,] nie dotrze do wścibskich uszu. - tak mi się wydaje.

    "– Mój sąsiad, Bierut, to chuj jakich mało, panie wiedźmin." - tu jest sto procent gry.

    "wyszło potem, że trzem już dawała i za ładną chusteczkę albo kieckę rozłoży nogi choćby i capowi, kurewska krew." - znów dialog cudo. Oj masz Ty skilla.


    – Bierut zeźlił się na nią okropnie i ją wypędził. - zeźlił się na NIĄ i JĄ, hmmm:
    – Bierut zeźlił się wtedy okropnie i ją wypędził.


    No i tyle, Ewoile.

    Podsumowując, to... Co ja Ci mogę napisać?
    Kurde.
    Jest tak. Nie potrzebujesz pomocy. Wszelnie rady wyżej, to głównie moja choroba z grzebaniem, grzebaniem, grzebaniem.
    Nie zmienisz nic, tekst będzie dalej bardzo dobry.
    Potrzebujesz, by ktoś czytał z autentycznym zrozumieniem, zaciekawieniem i dyskusją. To Ci da największego kopa.
    Warsztaty, wiadomka, szlifuj, ale na tym szlaku, bardziej Ci potrzebny jest prąd płynący z zachęty niż szkicowanie, gdzie dokleić pierdolony przecinek.
    Cieszę się, że tu zawitałem.
    Pomyśl kiedyś, czy tego bardziej "nie zgnić" - "nie ubrudzić" - Ciężko mi się odnieść.
    Kurde, chujowo mi się reklamować, ale gdybyś miała kiedyś wolne 20 minut, obadaj moje TW 1,2,3 i 5 (Nic innego) No, ale to keidyś tam w przyszłości.(Tylko nie zaglądaj do 6, bo jest przechujowa).

    Naprawdę całkiem zacnie piszesz.

    Ciao, Ewoile.


    (A OZaretto, to pierdoli, że moje teksty są trudne.
    LLata po prostu na grzybach. A grzyby są różne. Jedne nakarmią, inne wyświetlą film.
    Nie słuchaj go.)
  • Ewoile 22.02.2018
    Szybki z Ciebie facet, monsieur Canallo, nie zdążyłam nawet odpowiedzieć na wcześniejszego "posta" ani nanieść poprawek na tekst. Lubię. Pozwól więc, że odniosę się do tej wiadomości ;)

    "masz 2x go - dałbym w drugim " nie chciały odejść" - jestem za.

    "Mam tak, że uwielbiam krótkie zdania, jeśli są one dobiciem, "dowarstwieniem" zdania poprzedzającego." - taak! Mam tak samo! Dlatego od czasu do czasu sama wrzucam podobne zdanka do tekstu.

    "wiem, że to dziewczynka, ale skoro dalej piszesz: dziecko położyło, chyba lepiej by zabrzmiało: "pa, pa - powiedziało" - słusznie, brzmi zdecydowanie lepiej.

    "a gdyby ubić "się" sformułowaniem: "żegnając krewnego w ciszy?"" - nie przypominam sobie, żebym miała gdzieś tam powtórzenia "się". Mimo to, im mniej go tym lepiej, dlatego też zgadzam się, zaraz "się" wyleci z obrotów.

    Hahaha, nie mówiłam chyba o tym jeszcze, ale kocham Twój język XDDD Tym "komplementosem" to po prostu zrobiłeś mi taką przyjemność, tak poprawiłeś humor i dzień, zagrzałeś do dalszej pracy, że nawet sobie nie wyobrażasz. I w trakcie czytania (nie pierwszy raz zresztą) momentami śmiałam się jak głupia.

    "Dalej masz 2x dość blisko siebie "Widząc" jako podialogówkę." - często samemu się takich rzeczy nie dostrzega, dzięki, pokminię.

    "kropki faktycznie na zewnątrz, ale czy znaki zapytania też?" - wydaje mi się, że kropeczka na zewnątrz, ale łapy pod topór nie dam.

    "WIedźmińska lakoniczność i zdawkowość jest widoczna i odczuwalna." - uff, nawet nie wiesz jaka ulga, od początku, gdy tylko naszła mnie myśl napisania ff o Gerwancie bałam się czy uda mi się odwzorować jego charakter, jego mowę, manierę. Ale skoro tak, jestem spokojna ;)

    "Dialogi są dla mnie ważne. Kiedyś się do mnie przyturlasz, zobaczysz." - przyturlam, obiecuję ;)

    "sto tysięcy razy czytałem już o uśmiechu pod nosem. " - wieem, ale to wydało mi się tutaj takie... pasujące XD Dla Geralta taki minimalizm w gestach i mimice jest raczej charakterystyczny, słowa starca lekko go rozbawiły, a do tego odczuł do niego sympatię, stąd lekki uśmiech pod nosem - wyraz sympatii i rozbawienia.

    "- Było, byłą, hmmm? - pomysły czy zostaje? " - aj, wiem, mnie też to drażniło, ale nie mam kompletnie pomyslu jak zastąpić jedno z nich, albo jak je zneutralizować.

    "weź no mnie to rozjaśnij? CZekaj, zbliżenie zrobię. ( co w nim znalazł były koce i) {?} - "wiernie cytując z internetowej definicji: lekki damski strój, ozdoba stroju, dodatek do stroju; szmatka :D

    ""W szafa była pusta, nie licząc słoika" - taaa, W szafa - no, na pewno ;)" - aż parsknęłam. Jak koń XD

    Jak Płotka xd

    "Retrospekcje, analizy myślowe wiedźmina po spotkaniu Piłki/Piłko (się odmienia) bardzo na tak." - właśnie nie pamiętam: Piłko (bez odmiany) albo Piłka, na pewno nie Piłki - nie chcę, żeby kojarzył się z tym gościem z Ferdydurke.

    "Nie masz słabych stron. Chciałbym Cię tym drągiem sękatym po łbie pookładać, ale nie ma jak." - aj, ależ chełpisz moje ego autorzyny, aj, aj.

    "tu jest sto procent gry." - to źle? :((

    "znów dialog cudo. Oj masz Ty skilla." - chełp, chełp połączone z heheszkiem XD

    Ech, Can, chłopie. Powinieneś pracować jako jakiś trener personalny dla ludzi piszących (w skrócie TPdLP), bo naprawdę mobilizujesz i zachęcasz do pracy, sprawiasz, że człowiek (a przynajmniej ja XD) nabiera wiary w swoje możliwości. Jestem za to cholernie wdzięczna, bo planuję w najbliższym czasie napisać coś na poważnie i pchnąć to dalej, spróbować spełnić swoje największe marzenie, cel w życiu, swoją pasję, itp itd. A chwile zwątpienia dopadają mnie naprawdę często. Dzięki takim komentarzom jak Twój na powrót zaczynam wierzyć, że mam jakieś szansę i nie powinnam rezygnować z marzeń. Kurrr, jak to zabrzmiało, jak taka tandetna scena z badziewnego filmu z podniosłą muzyczką, w której bohater wygłasza mowę o nadziei i tak dalej. Sory XD No, ale coś takiego siedziało mi w głowie.

    "Potrzebujesz, by ktoś czytał z autentycznym zrozumieniem, zaciekawieniem i dyskusją. To Ci da największego kopa." - to jest po prostu strzał w dziesiątkę. Tak bardzo true.

    "Warsztaty, wiadomka, szlifuj, ale na tym szlaku, bardziej Ci potrzebny jest prąd płynący z zachęty niż szkicowanie, gdzie dokleić pierdolony przecinek." - pewnie, jestem zdania, że przez całe życie trzeba dążyć do ideału, który niestety nie jest osiągalny, ale nie wolno się zatrzymywać w rozwoju. To w ogóle chyba z jakiegoś nurtu filozoficznego, ale nie pamiętam jak się nazywał. Nie ważne, grunt, że wiem o co w nim chodzi XD

    "Cieszę się, że tu zawitałem." - ja też i to nawet chyba bardziej niż Ty.

    "Pomyśl kiedyś, czy tego bardziej "nie zgnić" - "nie ubrudzić"" - umm, chodzi Ci, żeby opowiadanie miało taki bardziej ponury klimat?

    "Kurde, chujowo mi się reklamować, ale gdybyś miała kiedyś wolne 20 minut..." - no co Ty, kto jak kto, ale po tym co mi tutaj zaserwowałeś - i dzisiaj i wczoraj, masz do tego pełne prawo. Tak jak wcześniej napisałam, obiecuję, że zajrzę, nie wiem kiedy, bo ostatnio krucho u mnie z czasem, ale możesz mieć pewność, że prędzej czy później wpadnę i zostawię po sobie ślad. Może nie tak imponujący jak Ty, ale zostawię.

    Haha, spoko, przeczytam to sama ocenię, to, jak wszystko zresztą, kwestia gustu, także poczytamy, zobaczymy ;)

    Raz jeszcze dzięki wielkie, mordo. Uuu, jak taka dresiara. Pecik, trzy paski, te sprawy. Mogę liczyć na to, że dotrzymasz mi towarzystwa do końca Obławy? Nie zostało wiele, a jestem cholernie ciekawa Twojej opinii na temat następnej części. Bo wydaje mi się, że wyszedł mi naprawdę dobrze (przy poprzednich epizodach nie miałam takiego uczucia) i chciałabym poznać Twoją opinię. Tylko question - czytałeś Wiedźmina czy gra only?
  • Ozar 22.02.2018
    Hahahahahaha znalazłem toto. Twoje teksty są trudne, co nie znaczy że złe, tylko inaczej się czyta!!!
  • Canulas 22.02.2018
    Ozar, znowu piłeś wodę po pierogach. Wiesz, że Ci nie wolno.
  • Ozar 22.02.2018
    Canulas Hahahahahaha dobra już nie będę!!!
  • Ozar 22.02.2018
    Ozar Ale kurde jesteś czujny, jak pies ogrodnika hahahahaha
  • Canulas 22.02.2018
    Ozar - czy własnie odpowiedziałeś sam sobie?
    Inhalujesz się farbą do malowania chałupy?
    (dobra, nie spamujmy pod Wilkiem)
  • Canulas 22.02.2018
    ""Dialogi są dla mnie ważne. Kiedyś się do mnie przyturlasz, zobaczysz." - przyturlam, obiecuję ;) - git

    "sto tysięcy razy czytałem już o uśmiechu pod nosem. " - wieem, ale to wydało mi się tutaj takie... pasujące XD Dla Geralta taki minimalizm w gestach i mimice jest raczej charakterystyczny, słowa starca lekko go rozbawiły, a do tego odczuł do niego sympatię, stąd lekki uśmiech pod nosem - wyraz sympatii i rozbawienia. - wiem, to nie zarzut, a retrospekcja wspominkowa.

    "weź no mnie to rozjaśnij? CZekaj, zbliżenie zrobię. ( co w nim znalazł były koce i) {?} - "wiernie cytując z internetowej definicji: lekki damski strój, ozdoba stroju, dodatek do stroju; szmatka :D" - chodzi o zapis, nie to, co się pod nim kryje.

    ""tu jest sto procent gry." - to źle? :((" - nie to neutralne stwierdzenie na bazie refleksji.

    "Ech, Can, chłopie. Powinieneś pracować jako jakiś trener personalny dla ludzi piszących (w skrócie TPdLP), bo naprawdę mobilizujesz i zachęcasz do pracy, sprawiasz, że człowiek (a przynajmniej ja XD) nabiera wiary w swoje możliwości. Jestem za to cholernie wdzięczna, bo planuję w najbliższym czasie napisać coś na poważnie i pchnąć to dalej, spróbować spełnić swoje największe marzenie, cel w życiu, swoją pasję, itp itd." - oto, kurwa mać, chodzi. Wzajemna pomoc, to nie tylko bezpłciowe "co źle, co dobrze". Byleby uczciwie.

    ""Pomyśl kiedyś, czy tego bardziej "nie zgnić" - "nie ubrudzić"" - umm, chodzi Ci, żeby opowiadanie miało taki bardziej ponury klimat? " - ja po prostu lubię zło, trupy, bród, śmierć, gore, poetycką prozę i turpizm. W tym co robisz, masz spójność. Nie zmieniaj.

    "Raz jeszcze dzięki wielkie, mordo. Uuu, jak taka dresiara. Pecik, trzy paski, te sprawy. Mogę liczyć na to, że dotrzymasz mi towarzystwa do końca Obławy?" - tak. Jak mi zejdą obowiązki, to się również cofnę i obadam głębiej.

    ". Tylko question - czytałeś Wiedźmina czy gra only?" - książki też. Całej serii jeszcze nie. Chyba 3 albo 4. Mam zbyt dużo tego. Sztuka wyboru (ale nadrobię)

    Jest git, Ewoile.
  • Canulas 22.02.2018
    Ci napiszę tu. Dla Twojego świata, to jak biblia by była.
    Empik - ksiażka 59.90
    Bestiariusz Słowiański część 1 i 2 ( w jednej księdze) Witold Vargas - Paweł Zych - Obadaj se.
  • Okropny 23.02.2018
    Canulas a ja ci powiem, że wolę wymyślać swoje stwory, niż zrzynać z bestiariuszy.
  • Ewoile 25.02.2018
    Hmm, skoro lubisz (pozwolę sb skopiować XD)"zło, trupy, bród, śmierć, gore, poetycką prozę i turpizm" to w wolnej chwili, gdy nie będziesz miał nic ciekawszego do roboty, możesz zerknąć do mojej makabreski "Marność", to krótki one-shot, więc nie zajmie Ci długo.
    Aaa, rozumiem, to dobrze, pytałam, bo dzisiejszy rozdział będzie miał trochę bezpośrednich nawiązań do książki... "Nawiązań" to chyba źle powiedziane, raczej pieczołowicie wyszukane i przepisane cytaty. Inaczej, gdy się książki nie czytało i kompletnie się nie będzie miało pojęcia o luj mi tam zapieprza, a co innego, gdy dane słowa/sytuacje/rozmowy się kojarzy i wie o co chodzi. To dobrze ^^
    W tym tygodniu, maks następnym zapuszczę do Ciebie maski ;)
    ps. widzę, że z Ozarem nieźle się bawiliście pod moją nieobecność XDDD
  • Ewoile 25.02.2018
    Co do książeczki - nie tania to rzecz, a ja w dołku finansowym, na prawko się zdecydowałam, więc moje oszczędności uleciały jak sen jaki złoty, ale zerknę, przejdę się do Empika(u?) i jak wpadnie mi w oko, to wezmę, gdy coś już tam sobie uzbieram. Dzięki za cynk ;))
  • Canulas 01.03.2018
    Ewoile , polecane dziełka oczywiście obadam
  • Ewoile 01.03.2018
    Nie to że to coś nie wiadomo co (aha, spoko, spójność zachowana XD), ale jeden z niewielu moich tekstów, które nie są fantastyką w średniowiecznych klimatach, a ludzie raczej chwalili, więc chyba jakoś daje radę ;))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania